Nasza mama to anioł

STASZEK I PAWEŁ BEDNARKOWIE są braćmi i są gejami. Staszek jest działaczem LGBT, właśnie skończył studia. Paweł jest modelem, pracuje dla najsłynniejszych światowych marek. W wywiadzie MARIUSZA KURCA opowiadają o tym, jak robili wobec siebie coming outy, z jakimi reakcjami spotykają się jako dwaj homoseksualni bracia, mówią o mamie, MARZENNIE LATAWIEC, która też jest działaczką LGBT

 

Paweł z lewej, Staszek z prawej                                                                 foto: Sławomir Klimkowski

 

Staszka Bednarka poznałem kilka lat temu jako aktywistę Kampanii Przeciw Homofobii, studenta gospodarki przestrzennej, sympatycznego chłopaka z uwodzicielskim błyskiem w oczach. Pamiętam, jak opowiedział mi pikantną anegdotę z życia. Brzmiała mniej więcej tak: „Do mieszkania obok mnie wprowadził się właśnie młody koleś, całkiem ładny. Pomogłem mu trochę przy noszeniu rzeczy, potem umówiliśmy się na piwko. Szybko na tym piwku wyszło, że jest (niestety) heterykiem, ale! Gadamy i nagle on do mnie: «A ty, Staszek, jesteś gejem?» Jakoś widać mnie przejrzał. Odpowiedziałem, że tak, a on: «Słuchaj, to dobrze się składa, bo ja z moją laską chcielibyśmy spróbować analu. Może miałbyś dla mnie jakieś rady?» Lekko mnie zatkało, co za bezpośredni gość… Zacząłem coś ględzić raczej nieskładnie, po chwili przerwał mi: «Ech, nie…. Stary, w tę stronę to już ćwiczyliśmy. Teraz ja bym się chciał dać mojej lasce bzyknąć. Nawet sprzęt już kupiliśmy, tylko jeszcze nieużywany. Doradzisz coś?»”

„Widzisz, świat się zmienia, heterycy się otwierają” – spuentował Staszek, rzucając mi to swoje diabelskie spojrzenie.

Potem dowiedziałem się, że mama Staszka, Marzenna Latawiec, działa w Akademii Zaangażowanego Rodzica KPH. Pomyślałem, że oboje mogliby być dobrym „materiałem” na pozytywny tekst do „Repliki”.

Jeszcze później Staszek powiedział mi, że jego brat Paweł… też jest gejem. Oraz że Paweł jest super modelem pracującym dla najlepszych marek na świecie. Już wiedziałem, że ten pozytywny tekst do „Repliki” musi powstać. Umawianie się trwało prawie rok, bo Paweł był ciągle w rozjazdach – aż w końcu udało się w pewną lipcową niedzielę. Przyszli na wywiad do warszawskiego MiTo. Widząc zawadiackie uśmiechy na ich twarzach, pomyślałem, że czeka mnie rozmowa z niezłymi „aparatami” co rusz skorymi do żartów. Mam nadzieję, że w zapisie coś z tej atmosfery zostało.

 

Chłopaki, który przed którym zrobił pierwszy coming out? Zakładam, że starszy przed młodszym. Który jest starszy? Obaj wyglądacie bardzo młodo. Staszek, ty masz… 22, 23 lata?

Staszek: Dziękuję ci bardzo, w tym roku 26.

A ty, Paweł?

Paweł: 30.

To zakładam, że ty byłeś pierwszy.

P: Tak, ale ja się młodemu nie outowałem, bo on był wtedy za młody. W ogóle nie miałem takiego „właściwego” coming outu. Po prostu zacząłem przyprowadzać pewnego chłopaka do domu.

Twojego chłopaka, tak?

P: Powiedzmy. W sumie to okazał się romans tylko, i to krótki. Ale go przyprowadziłem na obiad raz, drugi raz. Kamil, nasz starszy brat – bo mamy jeszcze starszego brata hetero – jakby zaczaił, co mnie łączy z tym gościem a ja nie zaprzeczałem, bo już nie miałem siły. Tyle, że wprost nic nie mówiłem. I ten mój chłopak wystąpił w telewizji jako gej-aktywista. Program się zaczyna, Kamil ogląda i woła mnie: „Paweł, szybko, twój ziomek jest w telewizji”. Przybiegłem i już po chwili spaliłem takiego buraka, że… Oglądaliśmy, a ja modliłem się, by nie doszło do konfrontacji, by Kamil nie zaczął zadawać pytań… A on: „Halo? To pedał? Czemu nic nie powiedziałeś?! To może ty też jesteś?”. „A może i jestem!” Mama, która jest aniołem, akurat weszła do pokoju i wzięła mnie w obronę. Powiedziała, że mogę sobie wybierać kolegów jak chcę i że jej to nie przeszkadza. Po tej rozmowie moja homoseksualność stała się jakby normalną sprawą w domu. To znaczy z Kamilem nastąpiły ze dwa ciche miesiące – mijaliśmy się tylko w przedpokoju. W sumie nie różniło się to zbytnio od codzienności, bo Kamil generalnie jest małomówny, ale… Dał się udobruchać, gdy wziąłem go sposobem: jako dziecko klubowej sceny gejowskiej zabrałem go do Utopii, do której wtedy wszyscy chcieli wejść, była mega trendy. Założyłem mu moją marynarkę i powiedziałem, że w niej jako mój brat wejdzie – bo samo to, że jest przystojny (a jest cholernie), to wcale nie wystarcza, bo w Utopii wszyscy faceci są przystojni.

Kiedy to wszystko się wydarzyło?

P: A ze 100 lat temu… Mogłem mieć 18 lat.

To ty, Staszek, miałeś 14 wtedy.

S: Ja tego w ogóle nie pamiętam. Pamiętam kumpli Pawła, kolorowe ptaki gejowskiej sceny. Czasem im jajecznicę na śniadania robiłem, jak u nas spali.

Wiedziałeś już, że też jesteś gejem?

S: Hmmm, to skomplikowane…

P: My wiedzieliśmy. Zakłady robiłem z kumplami, że młody jest gejem. Przez chwilę nawet nie chciałem, żebyś był tym gejem, wiesz, Staś?

S: Czemu? P: Bo wyobrażałem sobie, że te moje „wariatki” cię zaraz zbałamucą (śmiech).

S: Dałbym sobie radę! U mnie wtedy kształtował się lewicowo-liberalny światopogląd i czułem się wielkim heterosojusznikiem brata i jego kolegów.

Heterosojusznikiem, mówisz.

S: W liceum miałem dziewczynę nawet. Ale całowałem się też z jednym kolegą – i trochę się zdziwiłem, bo zrobiło to na mnie mocne wrażenie, bardzo mocne – zachwiało pewnością w mój heteroseksualizm (śmiech), ale na EuroPride w 2010 r., jako 19-latek, szedłem jeszcze bardziej jako sojusznik. Dla brata! Przechodziło mi przez głowę, że mogę być bi – a w istocie zwracałem uwagę właściwie tylko na chłopaków, więc to była wewnętrzna homofobia. Na swoją obronę mam to, że w mojej głowie tkwił obraz geja stworzony na podstawie kumpli Pawła – ja nie chodziłem po klubach, nie ubierałem się kolorowo, wydawało mi się, że skoro nie jestem jak oni, to nie jestem też gejem. Na tym EuroPride koleżanka do mnie mówi: „Staszek, zobacz, jeden koleś ci się ciągle przygląda”. „Który? Nie widzę?” Oczywiście, że widziałem, bo sam już go dawno też oblukałem. To był Johan, który przyjechał na EuroPride ze Szwecji. Spędziliśmy razem dwa dni i dwie noce. Bardzo, bardzo intensywnie (śmiech). Zakochałem się bez pamięci. Obmyśliłem, że muszę szybko nauczyć się szwedzkiego a potem ucieknę do Szwecji, gdzie będę żył szczęśliwie z Johanem. Bardziej krótkoterminowy plan zakładał, że muszę pojechać na Paradę do Sztokholmu, by się z nim zobaczyć.

P: I tu dochodzimy do coming outu młodego.

Przed tobą, Paweł, się wyoutował, tak?

P: Jestem w hotelu w Tokio, patrzę na komórkę – dzwoni Staś. Jezu, o co chodzi? Ktoś umarł? Jakiś wypadek? Przecież on nigdy nie dzwoni, jak jestem tak daleko. Odbieram. Staś prosi, bym porozmawiał z mamą, bo on nie wie, jak to mamie powiedzieć, ale on musi, absolutnie musi jechać na Paradę do Sztokholmu. Bo poznał świetnego faceta, który ma na imię Johan i jest Szwedem. Bo tak ogólnie, to jemu, właśnie, chłopcy się podobają, „tak jak tobie”. Zamurowało mnie.

S: E, tam. Pamiętam, że się zaśmiałeś! I w ogóle to nie było tak – nie chciałem, żebyś rozmawiał z mamą, tylko żebyś mi doradził, jak ja mam to mamie powiedzieć.

Doradził?

S: Powiedział, że mam mamie powiedzieć normalnie. Że przecież wiem, jaka jest nasza mama, że jest aniołem i że nie będzie problemu. I że w ogóle, czego ja się boję i po co dzwonię z taką błahą sprawą.

To czego się bałeś?

S: Jednego geja w rodzinie anioł gładko łyknął, ale czy drugiego tak samo łyknie?

Ale łyknął.

P: Oczywiście, że łyknął.

S: Powiedziałem mamie, że wprawdzie niedawno, jak sama pamięta, miałem dziewczynę, ale teraz spodobał mi się pewien chłopak. Jeszcze nie wiem, czy będę uprawiał z nim seks, ale jest taka możliwość.

Tak powiedziałeś? O tym seksie?

S: Tak.

I co mama na to?

S: Że ona nas wszystkich w bólach rodziła i zawsze będzie za nami, ale o seksie szczegółów wszystkich nie musi znać. Wystarczy, że jej będziemy mówić, co robimy w czasie wolnym od seksu.

A poza tym ściemniłeś, bo wtedy to już było po pierwszym seksie z Johanem, nie?

S: Oj tam, oj tam. Grunt, że po tej rozmowie już przeszedłem do trybu „jestem gejem, tak jest spoko”.

Wasza mama jest aniołem, macie rację.

P: Nie mamy za sobą żadnych dramatów z brakiem akceptacji czy próbami „leczenia” się z homoseksualizmu itp. Dzięki mamie.

A tata?

S: Nasi rodzice są rozwiedzeni od dawna i do niedawna nie mieliśmy zbyt wielkiego kontaktu z tatą. Teraz to się zmienia na lepsze.

To powiedzcie, jakie są wady i zalety posiadania brata geja, gdy samemu też się jest gejem.

(patrzą na siebie uśmiechając się)

Co? Można pogadać o facetach?

P: Głównie w momentach jakichś kryzysów z facetami – wtedy gadamy.

S: Plus obleśne anegdotki wymieniamy… Na szczęście mamy inne typy chłopaków. Mi się raczej chłopaki Pawła nie podobali nigdy.

P: No, i bardzo dobrze, fora ze dwora, zajmij się swoimi. Staś jest w środku społeczności i czasem jest tak, że chcę mu się zwierzyć, opowiedzieć, że poznałem jakiegoś fajnego kolesia – a okazuje się, że on już wszystko wie. Plotkara!

S: To nie jest prawda. W ogóle nie plotkuję. Po prostu rozmawiam z ludźmi, poszerzam horyzonty.

Staś, a ty jako młodszy, nigdy nie radziłeś się Pawła w sprawach seksu?

S: Nie. Jestem samorodnym talentem w tym względzie. Wszystkiego nauczyłem się sam.

P: … żmudną metodą prób i błędów.

S: Wiesz, że są ludzie, którzy proponują nam trójkąt?

I jak reagujecie?

S: To jest tabu dla mnie, nigdy nie chciałbym nawet usłyszeć takiej propozycji. Do Kamila ktoś żartował, że skoro on ma dwóch braci gejów, to oni na pewno ze sobą coś kombinują. Odpowiedział: „A jak jest brat z siostrą i są hetero, to też powiesz, że na pewno coś kombinują?”

Fajnie jest mieć brata geja dlatego, że dzielimy podobne doświadczenia przynależności do dyskryminowanej mniejszości, że w tych wszystkich kwestiach LGBT rozumiemy się bez słów.

Paweł, jak się robi światową karierę w modelingu?

P: Koledzy mnie namawiali, bym się zgłosił do jakiejś agencji. Po pierwszym semestrze studiów wypełniłem pewną ankietę, dołączyłem kilka zdjęć i – jak w bajce, trzy dni później miałem pierwszą sesję. W przyszłym roku będzie 10 lat, jak pracuję jako model.

Pracowałeś dla takich marek, jak Topman, Balenciaga, Fred Perry, Aquascutum, dla magazynów „Vogue”, „i-D”, „Dazed & Confused”, „Arena Homme+”, „Visvim”, „Harpers Bazaar”, „C&A”, „L’Officiel”, „Jalouse”…

P: I zdziwisz się, gdzie pracuję najczęściej.

Gdzie?

P: W Mediolanie, Paryżu, Londynie czy Nowym Jorku – zdarza się, ale zdecydowanie częściej w Singapurze, Szanghaju, Bangkoku, Hongkongu. Po mandaryńsku już jestem w stanie się dogadać.

To ciekawe. Dlaczego tak?

P: Po pierwsze tam jest tak samo duży, jeśli nawet nie większy od europejskiego, rynek dla białych modeli i modelek.

S: Co wiąże się chyba z rasizmem Dalekiego Wschodu, hołubią tam „białe” kanony, a jakby nie zdają sobie sprawy z piękna ich własnego typu urody.

P: A jeśli już chodzi o białych mężczyzn, to mój typ – bardziej delikatny, chłopięcy ceni się tam dużo bardziej, niż „maczo”.

Geje wśród modeli?

P: Wbrew powszechnej opinii, nie wszyscy modele są gejami. Choć jest nadreprezentacja. Myślę, że z dwóch powodów. Po pierwsze geje częściej niż heterycy interesują się modą, strojami itp. Po drugie, heterycy częściej uważają zawód modela za „niemęski” i nie idą w to, nawet jak mają warunki.

Oczywiście, niestety jest też homofobia w świecie mody. W Singapurze na przykład spotkałem wielu gejów modeli, którzy się ukrywają. Modele hetero są postrzegani jako bardziej pożądani. Ja jestem dumny z siebie, że się nie ukrywam i nie ulegam tym urojonym poglądom.

S: A ja zauważyłem – to tak przy okazji – że jest mnóstwo gejów wśród lekarzy i weterynarzy.

P: Bo to są empatyczne zawody. Musisz mieć dobry wgląd w siebie, by homofobię pokonać, i tę zewnętrzną i tę wewnętrzną – stąd później więcej empatii.

S: A wracając do modeli – wydaje mi się, że geje mają większą niż heterycy świadomość, że mężczyzna może też być obiektem seksualnym, nie tylko kobieta.

I teraz jest z nami tak, jak z kobietami. Dawniej kobiety musiały być tylko piękne, teraz muszą być i piękne, i mądre. My, geje, też musimy być i piękni, i mądrzy! I supermęscy, i maczo, i kulturalni, i empatyczni – cholera!

Paweł, jest sporo związków modeli z modelami?

P: Czy sporo, to nie wiem, ale sam byłem z modelem w związku i to niejednym.

Jesteś singlem?

P: Spotykam się z kimś, nie jest to model. S: Ja jestem świeżo upieczonym singlem.

Paweł, jest tak, że chłopaki nie mają śmiałości cię poderwać, bo jesteś aż zbyt ładny?

P: Ja nie uważałem się za atrakcyjnego – aż zacząłem chodzić do klubów i nagle zauważyłem, że faceci na mnie patrzą. Od razu mi ego urosło. (śmiech) Nie zachowuję się onieśmielająco, ale tak, widzę, że nieraz boją się podejść, obserwują tylko, ale nie przeszkadza mi to. Wolę sam wybrać swoją „ofiarę” niż być wybranym. (śmiech)

S: Przepraszam, ale to pytanie może być dla nas obu – nieskromnie powiem, że uważam się za atrakcyjną osobę, widzę, że się podobam. Jak wszedłem na „gejowską scenę” w Warszawie, to najpierw się nią zachłysnąłem – ach, ci wszyscy faceci – bosko! Po jakimś czasie jednak zacząłem czuć się jak „mięso”, towar. Nawet miałem okres, że chciałem być brzydszy.

P: Dwie sekundy trwał ten okres chyba, Stasiu.

S: Z rok! Chciałem, by ludzie zwracali uwagę bardziej na moją osobowość niż wygląd.

P: Bo też jest coś takiego… To wynika chyba z kompleksów, że ludzi ładnych stereotypowo uważa się raczej za pustych, głupich.

S: Mam 20% ciała w bliznach po oparzeniach – gdy miałem 12 lat, uległem wypadkowi, paliłem się. Byście się obaj zdziwili, jak wielu gości te blizny kręcą.

Staszek, nie chciałeś pójść w ślady brata i zostać modelem?

S: Za niski jestem, tylko 174 cm. U nas to idzie malejąco, niestety: Kamil ma 190 cm, Paweł 183. Na szczęście IQ idzie odwrotnie!

(Paweł wzdycha, a jego wzrok mówi: „Ach, już nawet nie będę protestował”)

Skończyłem gospodarkę przestrzenną – właśnie obroniłem pracę magisterską kilka dni temu. Jestem jeszcze na drugim kierunku – design krajobrazu. Oprócz tego ciągnie mnie do aktorstwa, do performansu. Tegoroczną Paradę całą przeszedłem w szpilkach, strasznie bym się chciał nauczyć tańczyć na szpilkach.

Wiem też, że bardzo chciałbym zostać ojcem. Jesteśmy za równością małżeńską i tak dalej – to oczywiste, nie?

P: Ja też oczywiście.

Jaka była droga waszej mamy do zostania aktywistką LGBT?

S: Kilka lat temu w Sylwestra pobili mnie i mojego chłopaka za to, że szliśmy ulicą trzymając się za ręce. (Chodzenie za rękę jest super, wcale nie zamierzam rezygnować).

Mama wtedy zdała sobie sprawę, że to, że ona sama nie ma problemu z synami gejami, nie wystarcza. Trzeba wyjść szerzej ze sprzeciwem wobec homofobii. Mama więc działa – w zeszłym roku otwierała Paradę Równości. Nic mi wcześniej nie powiedziała. Stoję sobie pod główną platformą, a tu nagle zaczyna przemawiać. Nagrywałem na komórce i płakałem ze wzruszenia.

Czy jest jakieś ważne pytanie, którego nie zadałem?

S: Nie zapytałeś Pawła o jego udział w programie „Master Chef”. Trudno, już następnym razem może?

To jeszcze tylko chciałem wam powiedzieć, że obaj macie piękne długie rzęsy.

S: O, nie tylko rzęsy mamy takie długie.

P: (śmiech) Mariusz, wytniesz to z wywiadu?

(śmiech) Muszę?

P: To zaznacz koniecznie, że to Staś powiedział.

S: Ja mam bardziej zakręcone, a Paweł ma płaskie. Aż mnie pytają faceci, czy używam zalotek do rzęs. Nie używam.

 

Tekst z nr 68/7-8 2017.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

MIŁOŚĆ SILNIEJSZA NIŻ HEJT

Z modelami RADKIEM PESTKĄ i ROMKIEM GELLO, o tym, jak się poznali i jak im się razem żyje w Polsce, o tym, jak sobie radzili ze szkolną homofobią, o coming outach wobec najbliższych, a także o RuPaulu, o programie „Top Model”, który wygrał Radek, o chodzeniu z mamą do klubu gejowskiego i o „heteryckich, maskujących nawykach” Romka, rozmawia MARIUSZ KURC

 

Foto: Krystian Lipiec

 

Jak się poznaliście?

Romek: Gdy zobaczyłem Radka w „Top Model” jesienią 2015 r., pomyślałem: „Fajny, ciekawy chłopak”. Okazja, by go poznać, nadarzyła się dużo później. Zorientowałem się, że mamy wspólnych znajomych. Na moim blogu zapraszam różnych blogerów do zdjęć, więc pomyślałem, że zaproponuję Radkowi wspólną sesję. Napisałem do niego na Facebooku.

Radek: Dostaję sporo wiadomości od nieznajomych, wskakują do spamu i nie wszystkie przeglądam. Los chciał, że po jakimś czasie odczytałem wiadomość Romka.

Romek: Poznaliśmy się na sesji 14 stycznia 2017 r., padał śnieg i było baaardzo zimno (Romek patrzy romantycznie na Radka) i byłeś zestresowany (uśmiech).

Radek: 26 lutego stwierdziliśmy, że jesteśmy razem.

Czyli kliknęło od razu.

Romek: Zaczęliśmy się widywać praktycznie codziennie.

Radek: Kilka miesięcy później nasz znajomy fotograf Łukasz wrzucił na Instagram zdjęcie, na którym dajemy sobie buziaka. Portale plotkarskie zaczęły finalizować artykuły o mnie pytaniem: „Czy Radek Pestka jest gejem i czy Romek to jego chłopak?” Wtedy usiedliśmy, by porozmawiać poważnie na ten temat, również z rodzicami Romka, u których często się radzimy.

Skąd fotograf miał wasze zdjęcie z buziakiem?

Romek: Byliśmy razem z nim na imprezie, tam cyknął. Kilka dni później wręczył je nam oprawione w ramkę z okazji moich urodzin.

Radek: Nasz publiczny coming out był tylko kwestią czasu. Już wcześniej pojawiły się spekulacje na temat mojej orientacji, a ja sam źle czułem się z ukrywaniem. Podczas emisji „Top Model” nie zdecydowałem się ujawnić, nie wiedziałem, co się stanie i szczerze powiedziawszy wydawało mi się, że mogłoby to źle wpłynąć na moją karierę, nie znałem tego całego światka show biznesu. W tamtym momencie nie byłem na to gotowy.

Radek, miałeś 19 lat. Wyoutowałeś się publicznie, jak miałeś 21. To i tak bardzo wcześnie.

Radek: Romek jest moim rówieśnikiem. Nie znamy takiej drugiej, młodej i już wyoutowanej pary gejowskiej w polskim show biznesie, chyba że Ty znasz?

Nie.

Radek: Ha! (śmiech) No widzisz, jesteśmy jedyni!

Wygrałeś „Top Model” jako pierwszy mężczyzna. Miałeś wcześniej do czynienia z modelingiem?

Radek: Niewiele, ale tak. Przed programem pracowałem jako sprzedawca w Zarze, potem otrzymałem kilka zleceń jako model e-commerce dla Reserved, House. Interesuję się modą. Po programie skupiłem się na blogu, teraz chciałbym odnowić działalność jako model.

Romek, a ty?

Romek: Od 7 lat prowadzę bloga w tematyce głównie streetwear.

 

Foto: Krystian Lipiec

 

Zacząłeś, gdy miałeś 15 lat?

Romek: Tak, od końca gimnazjum. Moda to moja pasja odkąd pamiętam. Lubię pozować, być fotografowanym, ale przede wszystkim rozwijać się w modowym kierunku. Żeby być profesjonalnym modelem, trzeba mieć dobry wzrost i budowę ciała. Ja jestem niestety trochę za niski (182 cm) – Radek ma 184 – w sumie tylko dwa centymetry różnicy, ale często jest to problem. Mimo tego realizuję się podczas sesji zdjęciowych na moje social media. Razem z Radkiem mamy parę projektów na 2019 r. – trzymaj kciuki, aby wypaliły. W dobie Instagrama, Snapchata, blogi trochę poszły w odstawkę, aktualnie YouTube rządzi, co nie zmienia faktu, że warto pracować nad swoim blogiem – jeśli się go ma.

Radek: Chcielibyśmy zrobić kanał o modzie, ale nie tylko. Pisze do nas mnóstwo młodych ludzi LGBT, a jak wiadomo edukacji seksualnej w szkołach praktycznie nie ma. Dostajemy pytania, jak odkryliśmy, że jesteśmy gejami, jak najlepiej się wyoutować. Pytania o coming out są najczęstsze i nie dziwię się – gdy już rodzina i znajomi wiedzą, z dnia na dzień jest lżej i zapomina się o stresie.

Romek: Osoby LGBT są często wyalienowane, samotne. Jeśli czują, że nie mogą się ujawnić w rodzinie, a w szkole nie mają wsparcia, to jest problem. Chcemy pokazywać, że można być gejem, robić coming outy i żyć normalnie. Nasze życie wygląda naprawdę zwyczajnie, chodzimy na spacery, na zakupy, widujemy się z przyjaciółmi, czasem idziemy do klubu. Całujemy się, śpimy ze sobą… ale w Polsce jest stereotyp, że geje uprawiają seks gdzie popadnie i non stop całują się w miejscach publicznych.

Powiedziałbym nawet, że w Polsce, przynajmniej na ulicach, pary gejowskie nie okazują sobie uczuć w ogóle.

Romek: Otóż to.

Jak przeszliście przez okres dorastania? Spotkaliście się z hejtem?

Radek: Ja już w drugiej klasie gimnazjum zaakceptowałem się jako geja. U mnie było dość specyficznie, bo ciągle zmieniałem szkoły w miarę jak mój ojczym zmieniał pracę. Pochodzę z Kołobrzegu. W czasach szkolnych mieszkałem też w Koszalinie, pod Bytowem, w Inowrocławiu i w Trójmieście. Do ostatniej klasy gimnazjum trafiłem jako „nowy” i to było trudne. Wiesz, jak to jest z nowymi, zawsze mają troszkę trudniej z zaklimatyzowaniem się. Miałem okres, gdy moje włosy sięgały ramion i mój styl ubierania się był naprawdę przeciętny. Za namową siostry ściąłem włosy na krótko i nagle zrobiłem furorę w szkole, głównie wśród dziewcząt. Jak zapewne wielu gejów, trzymałem się głównie z nimi. Zacząłem przykładać wagę do wyglądu, ubierać się schludniej, ładniej – to wystarczyło, by nakręcić chłopaków do obelg czy szturchania na korytarzach szkoły. Niektórym wydaje się, że dziewczynom imponuje tępa siła i przemoc, dlatego chłopcy głupio się popisują. Wyzwiska „pedał”, „ciota” czy „pizda” były nagminne. Nigdy nie zostałem pobity, ale popychanie, podstawianie nogi miało miejsce praktycznie codziennie. Trudno coś z tym robić – zwłaszcza gdy w klasie jest dwunastu chłopaków i wszyscy zachowują się tak samo. Z jednym wyjątkiem – jeden kolega nic do mnie nie miał i normalnie ze mną rozmawiał, ale bał się otwarcie powiedzieć, że jestem „spoko” – głównie ze względu na swoich ziomków i prawdopodobne odstawienie od grupy, gdyby trzymał moją stronę. W-F był moim koszmarem. Zdarzyło się nawet, że miałem poprawkę. Nie chodziłem na lekcje i przez nieobecności musiałem podejść do egzaminu. Unikanie zajęć było sposobem na ominięcie wyzwisk i wyśmiewania ewentualnych potknięć czy niepowodzeń na zajęciach. Notoryczne wybieranie mnie na ostatniego do drużyny, każde złe zagranie usprawiedliwiane obelgami, cytuję: „Pedał, więc wiadomo, że źle gra” etc. Umówiłem się z nauczycielem na bieganie na boisku podczas gier zespołowych. Nie chciałem w nich uczestniczyć. Odpowiadanie na obelgi czy szturchanie nie dałoby rezultatu. Skarga u pedagoga, nauczyciela, wychowawcy też by nie pomogła – gdy gnębiciele zauważą, że ich „żarty” cię dotykają, podwoją swe działania. Nawet gdy dostaną reprymendę, przestaną tylko na chwilę i poczekają na dobry moment, by ponowić ataki. Nie ma dobrej recepty na walkę z takimi osobami. Trzeba zacisnąć zęby, być sobą i poszukać takich osób, które dadzą ci wsparcie. Chodziłem do pedagożki szkolnej, jednak głównie po to, by się wygadać. Ale to narażało mnie na dodatkową plakietkę: oprócz pedała to jeszcze kabel. W całym toku mojego nauczania znalazłem wsparcie u trzech osób. Trzech = na tyle szkół, do których uczęszczałem; panią pedagożkę z gimnazjum z Kołobrzegu, psycholożkę z technikum oraz moją polonistkę z gimnazjum z Koszalina. Tę ostatnią wspominam najlepiej. Była pierwszą osobą w całej szkole, przed którą się wyoutowałem. Nie spodziewałem się tak pozytywnej reakcji. Zwierzyłem się jej, bo akurat spodobał mi się pewien chłopak, notabene kuzyn mojej koleżanki – long story, jak to mówią – młodzieńcze zauroczenie, jednak na tamten moment traktowałem to bardzo poważnie. Potrafiła mnie wysłuchać, doradzić bez uprzedzeń. Mimo tych szczerych rozmów traktowała mnie na równi z innymi uczniami, wymagając ode mnie tyle samo wiedzy i zaangażowania w nauce. A gdy na lekcjach pojawiał się temat LGBT+, nie mówiła tylko: „Nie wolno wyzywać, bo jest to złe i rani”, ale rozpoczynała dyskusję, podsuwała lektury, artykuły, które wpływały na myślenie moich rówieśników.

Radek, ty byłeś wyoutowany jako gej przed klasą, przed tymi hejterami?

Radek: Nie trzeba się ujawniać, żeby przykleili ci łatkę „pedała”. Zaprzeczysz – nie uwierzą. Potwierdzisz – zaczną ci jeszcze bardziej dokuczać. Najlepiej przemilczeć. W podstawówce nie wiedziałem jeszcze o swojej orientacji, mało kto w tym okresie wie. W gimnazjum już zaakceptowałem siebie jako geja, powiedziałem siostrze i jednej koleżance, ale nie wchodziłem w żadne rozmowy z hejterami. Starałem się ich unikać. Trzeba olewać to wszystko, ale nie jest łatwo, gdy czujesz taki zmasowany, codzienny atak. Czujesz, że jesteś nielubiany. To jak z moją wpadką, wiesz.

 

Foto: Krystian Lipiec

 

Jaką wpadką?

 Radek: Wpadką z penisem.

Dla mnie to nie była „wpadka”. Pomyłka i tyle. Chciałeś wysłać zdjęcie swojego penisa jakiejś osobie, a przez pomyłkę wrzuciłeś na Snapchata, tak?

Radek: Tak.

Plotkarskie media to wychwyciły natychmiast i obśmiały. Czytelnicy w komentarzach – podobnie. Rozumiem, że można chcieć zobaczyć twój penis, bo jesteś atrakcyjnym facetem, celebrytą, zwycięzcą popularnego programu. Tylko za nic nie rozumiem wyśmiewania czy hejtu z tego powodu.

Romek: Na pierwszym naszym spotkaniu Radek sam zaczął mówić o tamtej sprawie, mimo że ja już właściwie o niej zapomniałem. To właśnie tak działa: publiczność może obśmiać i porzucić temat, ale temu, kto jest przedmiotem nagonki, nie jest łatwo zapomnieć. Cały czas z tyłu głowy tkwi myśl, że krzywe spojrzenia, chichoty są spowodowane właśnie przez to zdarzenie.

Radek: Burza wybuchła dosłownie 5 minut po tym, jak wrzuciłem to nieszczęsne zdjęcie. Zaraz je usunąłem, ale już poszło… Niektóre portale plotkarskie potrafi ą ciągnąć temat do dziś.

Czytałeś hejterskie komentarze?

Radek: Nie wszystkie, ale wiele. To było ponad 2 lata temu, kilka miesięcy po „Top Model”, myślałem, że to koniec, jednym kliknięciem wszystko zmarnowałem. Powstała, że tak powiem, „wielka beka”, w której uczestniczyły tysiące ludzi. Nie traktują cię jak człowieka, który może coś odczuwać, tylko jak internetowy mem. Nie myślą, jak ciężko być pod takim obstrzałem. Plotkarskie portale też tego nie biorą pod uwagę. Znajomi wydzwaniali, pytali, czy wszystko w porządku. Nie było. Nikomu o słabych nerwach i psychice nie życzę takiej sytuacji. (cisza) Nigdy nie mówiłem tego portalom i mało osób z mojego otoczenia o tym wie. Miałem próbę samobójczą po tym.

Kiedy?

Radek: Następnego dnia.

Jak?

Radek: Połknąłem mnóstwo tabletek. Mój ówczesny chłopak mnie odratował.

Trafiłeś do szpitala?

Radek: Nie. Wydawało mi się, że nie będę już mógł znaleźć pracy, bo jestem pośmiewiskiem. Czułem się skończony. Nie wyobrażałem sobie pokazania się gdziekolwiek. Usunąłem się z życia na wiele dni. Nic nie publikowałem w social mediach, a w moim zawodzie, jeśli nie istniejesz w sieci, to nie istniejesz.

Hejt był tylko w sieci?

Radek: Przede wszystkim. Na ulicy zdarzyło się parę razy, że na mój widok były śmiechy i krzyki. „Pokaż chuja!” i tym podobne, bolało. Zastanawiam się, czy gdyby doszło do tragedii, to te portale czy anonimowi komentatorzy poczuliby się odpowiedzialni. Taka sytuacja mogła zdarzyć się nie tylko celebrycie – mogła tak samo zdarzyć się nastolatkowi w liceum. Drwiny, ciągłe ocenianie, wyśmiewanie… Mam wrażenie, że w dobie internetu niektórzy zmieniają się w bezmyślne, raniące potwory czekające tylko na czyjeś potknięcie. Czasem trzeba zrozumieć, że zdarzają się sytuacje losowe i po jakimś czasie trzeba nabrać do nich dystansu. Ja do tego dojrzałem i już nie patrzę na to wydarzenie w taki sam sposób jak kiedyś. Traktuję to po prostu jako wypadek i tyle. Ale pamiętajmy, że słowa mogą ranić. Jestem pewny, że przez tę aferę straciłem wiele zleceń. Obawiałem się, że po coming oucie pojawi się taki sam problem – zupełnie tego nie odczułem. Wydaje mi się, że ponieważ to temat tabu, to również dobra wymówka dla innych gejów w show-biznesie, którzy boją się być autentyczni. Oczywiście tych, którzy chcą zachować prywatność dla siebie jak najbardziej szanuję. Jednak my zdecydowaliśmy się pokazać innym, że bycie gejem jest normalne i nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Także nasz apel do wszystkich gejów siedzących w szafie w mojej branży brzmi: „Jeśli myślicie, że stracicie kontrakty, gdy się wyoutujecie, my mówimy: „Ściema!”. Nie jest tak. Dla wielu marek to, że ktoś zrobił coming out, jest bez znaczenia.

Myślę teraz, że chociaż sami geje powinni byli cię wesprzeć. Można by zakładać, że geje myślą bardziej liberalnie i dla nich zdjęcie penisa nie powinno być powodem do hejtu? Raczej chyba nawet powinni się cieszyć, że taki przystojny facet pokazał penisa i opowiedzieć się przeciwko hejtowi…?

Radek: Ani wsparcia, ani choćby luzu u wielu gejów nie było widać. Za to sporo zawiści. Wpadłem w depresję. Dopiero po wielu miesiącach, w wyniku terapii oraz po poznaniu Romka, zacząłem się znów uśmiechać. Romek: Uśmiecha się przy mnie, uśmiecha.

Romek, a jak okres dorastania wyglądał u ciebie?

Romek: Ja jestem chłopak z Pragi. Bardziej z Pragi niż z Warszawy. Lubię o sobie mówić „prażanin”. Byłem pewny, że jestem gejem wcześniej niż Radek, już w podstawówce. Pamiętam takiego jednego pięknego, czarnoskórego mężczyznę w telewizji. Miałem ze 12 lat i nie mogłem o nim zapomnieć… Oj, może przy Radku to teraz niezręcznie brzmi. Wyzwiska „pedał” w moją stronę leciały też bardzo często, ale było jeszcze coś. Tego dziś nie widać, ale byłem otyłym nastolatkiem do pewnego momentu. W liceum szybko urosłem i wyszczuplałem, ale w gimnazjum słyszałem „tłuścioszku” wiele razy. Ludziom się wydaje, że nie bierzesz tych „żarcików” do siebie, udajesz, że cię to nie rusza, by ich nie urazić. A tak naprawdę, gdy słyszysz to setny raz, na zewnątrz uśmiechasz się, a w środku płaczesz. Pokrzykiwali, że wyglądam jak beczka, rechotali. Do tego zwykłe słowo „gej” też było stosowane jako obelga.

Radek: Romek, opowiedz o coming oucie przed rodzicami, co?… O, czemu się wzruszyłeś? (Romek ma łzy w oczach)

Romek: Smutno mi się zrobiło, jak sobie przypomniałem o szkolnym hejcie. Do tej pory, jak przejeżdżam autobusem koło budynku mojego gimnazjum, stają mi przed oczami tamte sytuacje. Zero wsparcia ze strony nauczycieli. Wręcz czułem, że oni też mnie nie lubili. To była szkoła integracyjna, byli uczniowie i uczennice z niepełnosprawnościami, na wózkach. Wydawać by się mogło, że będzie większa wrażliwość na inność, ale jakoś orientacji to nie obejmowało. W liceum wychowawca raz do mnie podszedł i zapytał, czy ja naprawdę jestem gejem. Już wtedy przed nikim się nie ukrywałem. „No, jestem. Czy to jest jakiś problem?”. On, że nie, żaden problem. I tyle. Jakby tylko pytał z ciekawości.

Powinien był zapytać, czy spotykasz się z homofobią i jeśli tak, to powinien zareagować.

Romek: Zapomnij.

O coming oucie przed rodzicami opowiesz?

Romek: Walentynki, mam 16 lat i szlaban – muszę być w domu przed godziną 22, bo kiedyś wróciłem za późno. Jestem umówiony na pierwszą w życiu randkę z chłopakiem. Wcześniej coś próbowałem z dwoma dziewczynami. Miałem nadzieję, że odgonię myśli o facetach, ale to nic nie dało. Jednej z nich w końcu powiedziałem, że jestem bi.

Radek: Gdy młody chłopak mówi, że jest bi, to często oznacza, że jednak jest gejem. Taka wymówka jest częściej akceptowalna wśród rówieśników.

Romek: Powiedziałem jeszcze jednemu koledze i mnie zaakceptował. Zdarzało się, że mi dogryzał, ale stanął na wysokości zadania. Generalnie jednak żyłem w stresie. Jestem dość uczuciowy – to jest kolejna rzecz, którą „prawdziwi mężczyźni” lubią wyśmiewać. Wzruszasz się łatwo? Mięczak. W efekcie przyjąłem wiele zachowań „heteryckich”, maskujących.

Radek: Niektóre masz do tej pory.

Romek: Jakie niby?

Radek: Boże, Roman!…

Romek: Radek często się do mnie zwraca: „Roman!”

Radek: Gdy ktoś przy mnie dzwoni do Romka – zawsze słyszę: (Radek dramatycznie obniża głos i tubalnie mówi): „Roman Gello, słucham!” (Romek wybucha śmiechem)

Romek: To mi już weszło w nawyk, nie umiem się tego pozbyć. Zresztą z ziomkami na imprezach też potrafi ę normalnie porozmawiać, zero problemu. Nawet o dziewczynach.

Radek: To są drobne rzeczy. Zobacz, jak on siedzi. Macho totalnie. (śmiech)

Romek: Normalnie siedzę.

Radek: Albo uścisk ręki. Niektórzy heterycy jakby chcieli cię zmiażdżyć. To nie jest przywitanie, tylko taki mały pokaz siły. By było wiadomo, kto jest samcem alfa. Lubię analizować takie zachowania. Często nawet nieświadomie je kopiujemy.

Romek: Albo chód. Ja nie chodzę prosto jak model, tylko tak się gibię trochę na boki.

Radek: Ziomuś po prostu, no.

Romek: Mnie się to trochę podoba.

Radek: No właśnie, jemu się to trochę podoba. Jesteśmy zupełnie inni, a jednak bardzo dobrze się dogadujemy.

Ziomuś, wracamy do twojej pierwszej randki z chłopakiem?

Romek: W tamte Walentynki poszedłem na pierwszą full randkę z chłopakiem. Pierwszy raz w życiu kupowałem piwo i mu je nawet zafundowałem, choć obaj nie byliśmy pełnoletni. Randka była spoko, ale się nie rozwinęła w coś więcej, niemniej, wiele z tej randki wynikło, bo wróciłem do domu po 22. Rodzice źli. Aby się usprawiedliwić, mówię, że byłem na randce. „O! Łał! No to mów, co to za dziewczyna?”. Mówię, że Magda. To była moja dobra koleżanka. Rodzice, że super będzie mieć Magdę w rodzinie, cieszą się. Nie wytrzymałem tego. Poprosiłem mamę do mojego pokoju. Gdy weszła i zobaczyła moją minę, to od razu wiedziała, że coś jest nie tak. Spoważniała w sekundę: „Tylko mi nie mów, że Magda jest z tobą w ciąży…?!” Zrobiłem wielkie oczy, ale jeszcze długo nie mogłem wydusić z siebie, że jestem gejem. W końcu się udało. Przytuliła mnie, powiedziała, że jestem jej jedynym synem i będzie kochała mnie do końca życia.

A tata?

Radek: Z tatą dłuższa historia, słuchaj.

Romek: Czułem, że brak coming outu oddala nas od siebie. Nie mieliśmy wspólnego języka. Wiedziałem, że tata dopytuje siostrę i mamę, czy jestem gejem. Podejrzewa. Obie odpowiadały: „Sam go zapytaj!”. Nie miał odwagi. Ja też jej nie miałem i tak schodziły miesiące. W końcu mama powiedziała, że nam pomoże. Obiecała mi, że zacznie rozmowę. Tata wieczorami rozsiadał się w fotelu przed telewizorem, umówiliśmy się jednego dnia z mamą, że podczas przerwy na reklamy mama zaprosi go na rozmowę do kuchni. Tak się stało. Gdy usłyszałem z mojego pokoju, że zaczynają się reklamy, to serce zaczęło mi tak walić, że myślałem, że wyskoczy. Po paru minutach mama otwiera drzwi kuchni i woła mnie. Prawie mdleję, ale idę. Wchodzę… i wystarczyło, że spojrzałem na taty twarz – rozpłakaliśmy się obaj.

Nic nie trzeba było mówić.

Romek: Powiedział mi, że mnie kocha i mocno przytulił.

Jak jest dzisiaj?

Radek: Romek ma najlepszych rodziców na świecie. Po dwóch tygodniach znajomości powiedzieli, że mogę się do nich zwracać „mamo” i „tato”. Tata Romka jest kibicem Legii, legionistą, a z drugiej strony – ma różową zapalniczkę i specjalnie od nas różowe sznurówki w martensach. Jak już wspomnieliśmy – gdy mamy jakiś problem lub się kłócimy, to idziemy do taty – on jest najlepszy w rozsądzaniu sporów.

Romek: A mama, zdarza się, że idzie z nami do Metropolis (klub gejowski w Warszawie – przyp. „Replika”). Czasem nawet sama nas wyciąga.

Radek: Ma koło 50-tki, a wygląda na 30 lat.

Romek: Liczę, że mi to w genach przekazała. (śmiech) Radek potrafi rozmawiać z mamą przez telefon częściej niż ja.

Radek: Mama Romka jest księgową, a ja, może trudno w to uwierzyć, ale lubię te wszystkie faktury, PITy. Mama mnie uczy i trochę jej pomagam. Zestawienia, rozliczenia VAT, pliki JPK, a przy tym kawka i ploteczki.

 

Foto: Krystian Lipiec

 

Wiele młodych osób LGBT ma duże problemy z rodzicami, a u was sielanka.

Romek: Właśnie dlatego chcemy nagłaśniać temat. Koleżanka z pracy mówiła mi, że jej brat się wyoutował i ich mama tego nie akceptuje. Chłopaka wpędza w myślenie, że on jest jakimś chorym freakiem. Takich przypadków jest mnóstwo. Mój tata chodzi i na mecze, i z nami na Paradę Równości. Można? Można.

Radek: W tym roku na Paradzie podeszły do nas dwie dziewczyny – para, miały po 16 lat max. Zapytały, czy mogą się przytulić, powiedziały, że super, że żyjemy jawnie. Dzięki temu im łatwiej było powiedzieć rodzicom. To nam pokazuje, że możemy odegrać jakąś rolę.

Radek, a twoi rodzice?

Radek: Ojczym i macocha… Mój tata odszedł od mojej mamy, gdy miałem rok. Nie ma go w moim życiu. Mama wyszła za mąż i wychowywał mnie ojczym. Gdy miałem 13 lat, rozwiedli się, mama miała problem z alkoholem. Zostałem z ojczymem, który ożenił się po raz drugi. Ujawniłem się ojczymowi i macosze. Było OK, ale bez głębszych rozmów. Wyprowadziłem się od nich tuż po 18-tce, do dziś nie mam i nie chcę mieć z nimi kontaktu. Samodzielne życie, szkoła, praca, chłopak i program „Top Model”, zaraz potem przeprowadzka do Warszawy.

Czy teraz spotykacie się z hejtem?

Radek: W sieci mamy dwa typy hejterskich komentarzy. Jeden typ pod tytułem: „Powinieneś umrzeć”. A drugi – sprośne, seksualne teksty, które mają nas zawstydzić. „Dajesz dupy?” – to najłagodniejszy, z reguły są bardziej wulgarne. Na ulicy zdarza się, że ktoś krzyknie „pedały”.

Romek: Bywa, że nawet nie krzyknie, tylko powie głośno, przechodząc obok nas. Radek już tego nie słyszy, a ja cały czas.

Radek: Tego było już tyle… Z czasem osiągasz, jak ja to mówię, taki „level” olewania, że nawet nie wiem, kiedy nauczyłem się puszczać takie komentarze mimo uszu. A są też miłe momenty. Ludzie podchodzą, proszą o selfie.

Romek: Pojedynczo jest inaczej, ale jak gdzieś idziemy razem, to się wyróżniamy. Dwóch chłopaków – totalnie różnych – jesteśmy jakoś bardziej zadbani niż przeciętni faceci… A przy okazji: wiesz, że niejedna grupa dresiarska ma „swojego geja”? On z nimi trzyma od dzieciństwa i to jest „ich” gej, jego nie tępią. Ale wszystkich innych gejów już tak.

Jak walczyć z hejtem? Mielibyście rady dla, powiedzmy, 14-latków, których hejt spotyka? Na pewno słyszeliście o Dominiku z Bieżunia, o Kacprze z Gorczyna, którzy popełnili samobójstwa.

Radek: Nie mam recepty. Gdy masz 14 lat, nie masz pojęcia, jak twoje życie będzie wyglądało za rok czy dwa. Żyjesz tu i teraz, większość czasu spędzasz w szkole, gdzie na każdym kroku jesteś poddawany ocenie. Wydaje ci się, że ten hejt będzie zawsze i go nie wytrzymasz. Nie jesteś w stanie wyobrazić sobie, kim będziesz w wieku 20 lat. Czas się dłuży, wszystko widzisz wyolbrzymione. Możemy jedynie opowiedzieć nasze historie i jeśli komuś pomogą, to będziemy się cieszyli.

Kilka miesięcy temu pojawiła się w mediach informacja, że zostaliście pobici. Motywem pobicia była homofobia?

Radek: Nie. Byliśmy na imprezie urodzinowej koleżanki przy bulwarach nad Wisłą i znaleźliśmy się po prostu w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie. To był niefortunny przypadek, a tam jest sporo zakapiorów.

Romek: Powiedz też, że nie tylko ciągle imprezujemy.

Radek: Nasz idealny wieczór? Leżymy razem w łóżku i oglądamy Netflixa jedząc pizzę. Ulubiony show to RuPaul!

Uwielbiam. Właśnie kończę 10. sezon.

Romek: Wszystkie sezony mamy zaliczone. Podziwiam drag queens. Żeby być dobrą drag queen, trzeba mieć nie jeden talent, ale całe mnóstwo. Wyczucie stylu, śpiew, taniec, gra aktorska, do tego szycie strojów. Multitalent.

Radek: Violet Chachki – uwielbiam! I drag queens też są hejtowane. Czasem nawet przez niektórych gejów. Nie pojmuję tego.

Chłopaki, właśnie minęła rocznica 100-lecia odzyskania niepodległości przez Polskę. Czujecie się patriotami?

Radek: Szczerze powiedziawszy czuję się bardziej obywatelem świata, a nie obywatelem terytorium, na którym się urodziłem. Nie zmienia to faktu, że kocham Polskę, choć chyba bez wzajemności. Swoje miejsce tu musimy wywalczyć, wyszarpać. Chcielibyśmy mieć prawo do ślubu, a tymczasem o naszej orientacji mówi się jak o chorobie. Są też stereotypy, np. geje to pedofile, non stop chodzą na imprezy czy non stop uprawiają seks i nic więcej. Zaskakujące jest, że gdy rodzic w heteroseksualnej rodzinie bije dzieci, to jest złym rodzicem i tyle, ale jeśli przemoc zdarzyłaby się w homoseksualnej rodzinie, to zaraz sugestia: „Geje nie mogą być rodzicami, bo biją dzieci”.

Czego Polsce byście życzyli na tę rocznicę?

Romek: Żeby drugie 100 lat było lepsze niż to pierwsze. I żebyśmy nie musieli czekać na zmiany 100 lat.   

 

Tekst z nr 76/11-12 2018.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Małżeńskie życie seksualne

Z polsko-brazylijskim małżeństwem, MATEUSZEM I FABIEM DA COSTA, którzy w lockdownie stracili pracę i utrzymują się z erotycznych zdjęć i filmów na portalu OnlyFans, rozmawia Mariusz Kurc

 

Foto: arch. pryw.

 

Mateuszu, rok temu założyłeś razem ze swoim mężem Fabiem, Brazylijczykiem, konto na OnlyFans. Wrzuciliście dotąd kilkaset waszych erotycznych zdjęć i filmików. Uprawiacie seks ze sobą, a czasem zapraszacie innych chłopaków, również gwiazdy porno. Muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem waszego wyzwolenia. Jak do tego doszło?

Mateusz: (śmiech) Dziękuję, ale to nie tak łatwo z tym wyzwoleniem, nie tak prosto.

Jak się poznaliście?

M: Dziewięć lat temu w Dubaju. Byłem wtedy stewardem w pewnych liniach lotniczych. Muzułmańskich. Fabio, jak się okazało, tak samo. Spotkaliśmy się na siłowni. Rozumiesz, kilka rzuconych ukradkiem spojrzeń, jakieś uśmiechy – w końcu podszedł i zapytał, czy możemy ćwiczyć na tej samej maszynie. (uśmiech) Zgodziłem się. Nic więcej wtedy się nie wydarzyło, ale Fabio wykonał wysiłek, by do mnie dotrzeć. To była siłownia dla pracowników naszych linii, wpisywaliśmy się tam na specjalną listę i on na niej zobaczył mój numer pracowniczy, po nim dotarł do nazwiska – tak znalazł mnie na social mediach. Odezwał się po kilku dniach, zapraszając na imprezę „do jakiegoś klubu”. Tu przypomnienie – jesteśmy w Dubaju, homoseksualizm jest zakazany, kultura jest dużo bardziej restrykcyjna niż w Polsce – jak dowiedzieć się, czy on jest gejem tak, jak ja? Zaprasza mnie na randkę czy na heterycką popijawę? Zapytałem, jaki klub lubi, podał nazwę jednego z trzech klubów, uchodzących za „gejowskie”, oczywiście tylko dla wtajemniczonych, underground – OK, to już wiedziałem, że chodzi o randkę. Stawiłem się cały wystrojony i podekscytowany, tymczasem Fabio pojawia się z drugim gościem i mówi, że to jego chłopak. Byłem bardzo rozczarowany, ale ostatecznie nie zmarnowałem wieczoru, postanowiłem się dobrze bawić – skończyliśmy we trzech w sypialni. Fabio zerwał z tamtym chłopakiem trzy miesiące później, wtedy odezwał się ponownie, poszliśmy na drugą, już „oficjalną”, randkę.

I już kliknęło?

M: Tak jakoś niepostrzeżenie zaczęliśmy widywać się codziennie, spędzać mnóstwo czasu – razem na siłkę, razem na lunch. No i oczywiście seks, wiadomo.

Jak to jest być parą gejowską w Zjednoczonych Emiratach Arabskich?

M: Nie jest łatwo i dlatego zdecydowaliśmy się w końcu stamtąd wyjechać. Ale z drugiej strony – dopiero po siedmiu latach, więc da się przeżyć. Nie możesz żyć jawnie, nie ma mowy o jakimś trzymaniu się za rękę, ale do tego byłem już, jako polski gej, przetrenowany. Natomiast co rusz słyszy się o jakichś najazdach policji na gejowskie imprezy – wchodzą do ludzi do domu i jeśli np. chłopaki tańczą ze sobą albo są w samych majtkach – to już jest problem, aresztowania. Trzeba mieć się na baczności.

Mieszkaliście razem?

M: Tak i nie. Mieszkaliśmy w tym samym pracowniczym budynku – ja na drugim piętrze, a Fabio na dwudziestym siódmym. Ciągle więc albo ja byłem u niego, albo on u mnie. Zresztą powiem ci, że dopiero od zeszłego roku w ZEA jest tak, że mężczyzna i kobieta niebędący małżeństwem mogą wynająć mieszkanie – wcześniej to było nielegalne.

W 2019 r. postanowiliśmy wziąć ślub w Rio de Janeiro, czyli u Fabia. Z tym też problem, wyszła dyskryminacja. W naszej firmie ludzie hetero dostają zwyczajowo okolicznościowy urlop, gdy biorą ślub – ale też zwyczajowo są pytani o żony czy mężów. Gdy Fabio został zapytany o żonę, odpowiedział, że nie będzie miał żony, tylko męża – urlopu nie dostał. Więc ja już nawet nie pytałem. Musieliśmy kombinować, by zgrać zwykłe urlopy, w międzyczasie przygotować wszystkie formalności, ja – tłumaczenia dokumentów na portugalski – i udało się. Wzięliśmy ślub rano 15 marca 2019 r. w obecności dwóch zaprzyjaźnionych gejowskich par małżeńskich. Potem poszliśmy na Ipanemę upijać się Caipirinhą. Noc poślubna miała miejsce w samolocie, bo musieliśmy wracać do pracy. Na wesele wciąż czekamy, bo mieliśmy je zaplanowane na kwiecień 2020, tymczasem zdarzył się lockdown.

Z Dubaju przeprowadziliście się do Berlina, gdzie obecnie mieszkacie, tak?

M: Nie do końca. Po drodze był Poznań, z którym czuję się związany, bo tu studiowałem (zarządzanie turystyką). A pochodzę spod Gdańska. Po tym, jak rzuciliśmy pracę w liniach lotniczych, kilka miesięcy mieszkaliśmy właśnie w Poznaniu, Fabiowi się nawet spodobało, liznął trochę polskiego. W Berlinie wylądowaliśmy późnym latem 2019. Ja znalazłem pracę jako menadżer w gejowskim hotelu Axel, a Fabio na recepcji w szkole języków obcych. Obie prace straciliśmy kilka tygodni po tym, jak zaczął się lockdown.

 

Wtedy przyszedł pomysł, by zarabiać na OnlyFans?

M: Tak. To był mój pomysł. Fabia trzeba było namawiać.

Dziś utrzymujecie się tylko z OnlyFans?

M: Tak.

Wow.

M: OnlyFans eksplodowało w lockdownie – mnóstwo osób poszło tą samą drogą co my.

By prezentować własne filmy i zdjęcia porno, trzeba sporej otwartości seksualnej.

M: Zostałem wychowany w bardzo tradycyjnej, katolickiej rodzinie, w której o seksie po prostu się nie mówi.

Fabio: To jest super zabawne, ale nawet teraz, gdy mamy 34 i 35 lat i gdy np. oglądam fi lm z rodzicami Mateusza i jest jakaś scena erotyczna, to sam czuję się skrępowany i wszyscy udajemy, że tej sceny po prostu nie ma.

M: Zrobiłem przed rodzicami coming out i tak dalej – ale sam seks, nie tylko gejowski, jest w mojej rodzinie tematem tabu. Moja otwartość w tych kwestiach jest z jednej strony wyrazem moich naturalnych potrzeb – bardzo lubię seks, jestem też, co tu dużo gadać, ekshibicjonistą, lubię fotografować się nago i tak dalej… Ale z drugiej strony – jest trochę wyrazem buntu wobec tej zmowy milczenia. U Fabia jest inaczej…

F: Moja mama często rzuca erotyczne żarciki czy dzieli się plotkami – nawet takimi, których wcale nie chcę słyszeć – np. że ciocia taka a taka podobno lubi anal. (śmiech) Rodziców nago widziałem setki razy w dzieciństwie, a jak dojrzewałem to byłem już zmęczony słuchaniem, jak mama ciągle mi powtarza: „Prezerwatywa – pamiętasz? Zakładaj prezerwatywę”.

A kiedy wyoutowałeś się przed rodzicami, Fabio?

F: Miałem jakieś 13 lat, gdy zorientowałem się, że podobają mi się chłopcy, ale moja homoseksualność nie była widoczna, nie byłem przegięty itd. Miałem dwóch wyoutowanych kolegów i oni obaj musieli znosić spore prześladowania w szkole, dlatego sam postanowiłem siedzieć w szafie. W wieku jakichś 18 lat zaakceptowałem siebie już zupełnie i coraz bardziej zaczęły ciążyć mi kłamstwa, które musiałem powtarzać ludziom wokół mnie. Zwłaszcza, że po raz pierwszy zakochałem się i miałem chłopaka. Ileż można kłamać? W końcu więc, gdy miałem 21 lat, wyoutowałem się przed mamą, pisząc do niej list. Było trochę dziwnych pytań – np. czy chcę być kobietą – ale w sumie po kilku tygodniach było już w porządku. Jakiś czas później mama niemal nakazała mi wyjść z szafy przed tatą, bo też już miała dość okłamywania go. Bałem się, a wyszło nad wyraz spokojnie.

Widzę też z dzisiejszej perspektywy, że miałem wdrukowaną bardzo tradycyjną wizję związku – taką, która nie działa nawet w przypadku wielu par hetero, a co dopiero gejowskich. Gdy zakochałem się w Mateuszu – a ja nie zakochuję się łatwo, o nie – i już wiedziałem, że to jest ten mój mężczyzna, mój przyszły mąż, to myślałem, że przez resztę życia będę uprawiał seks już z tylko z nim. Może to jest bardzo romantyczne, ale nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością. Zrozumienie, że seks to nie miłość, że można te dwie sprawy oddzielić, że często popęd seksualny nie ma nic wspólnego z uczuciem, zajęło mi trochę czasu.

16 maja 2013 r. Brazylia zalegalizowała równość małżeńską – jak się czułeś?

F: Byłem szczęśliwy i bardzo dumny z mojego kraju, z tego, że jestem Brazylijczykiem. Przekonania religijne ludzie mogą sobie mieć, ale one nie mogą mieć wpływu na prawo, które jest dla wszystkich – i nasz Sąd Najwyższy zachował się właśnie w ten sposób. To było wspaniałe.

W którymś momencie, pewnie przed Only-Fans otworzyliście związek, tak?

M: Po czterech latach zauważyliśmy, że wpadamy w rutynę, w stagnację. Nasze dni wyglądają podobnie i nasz seks też. Doszliśmy do momentu, w którym zaczęliśmy „dziadzieć”. W końcu przeprowadziliśmy poważną rozmowę, siedzieliśmy obaj w samochodzie na parkingu, ja ze łzami w oczach i Fabio też. Opcje były takie, że albo zostaniemy przyjaciółmi, czyli tak naprawdę zakończymy związek, albo otworzymy się na doświadczenia seksu w innymi facetami, w trójkątach czy innych konfiguracjach. Fabio się zgodził. Nie bez oporów, ale zgodził się. Muszę powiedzieć, że to tchnęło nowe życie w nasz związek. A dziś widzę, że go scementowało. Pojechaliśmy np. na Paradę do Barcelony i poznaliśmy tam kilka par żyjących w otwartych związkach, świetnie się razem bawiliśmy. Zobaczyliśmy, że tak można. Że to działa – i u nas też zaczęło działać.

F: Ale musieliśmy jasno ustalić zasady. Mamy tak, że wszystko sobie mówimy. O najdzikszych fantazjach. A z drugiej strony, jeśli gdzieś się bawimy i np. Mateuszowi klimat odpowiada, a mnie nie – to wychodzimy i on nie może mieć pretensji.

M: A nieraz tak jest, gdy jesteśmy w Poznaniu czy Warszawie, że Fabio robi furorę, (śmiech) a ja mniej. Za to ja, blondyn o niebieskich oczach, mogę sobie odbić w Rio. (śmiech)

F: Ważne, by umieć ze sobą rozmawiać o seksie i swoich potrzebach – ciągle coś nowego wychodzi i jest do ustalenia; szczerość jest warunkiem koniecznym. Nieraz mamy szczegółowe dyskusje: „a mnie się nie podobało, że zrobiłeś z nim to albo to”. Trzeba przegadać.

M: Po jakimś czasie zaczęliśmy filmować, mnie obecność kamery dodatkowo nakręca. I teraz już wszystko rozumiesz – w lockdownie, obaj bez pracy – powiedziałem do Fabia: „Tyle razy się nagrywaliśmy albo ktoś nas nagrywał i te fi lmiki pewnie gdzieś krążą – czemu by na tym nie zarobić?”. Znów Fabio musiał to przetrawić, ale zgodził się.

F: Ktoś może powiedzieć, że to prostytuowanie się, sprzedawanie własnego ciała – nie przyjmuję takich argumentów, stanowczo protestuję. Każda praca to sprzedawanie czegoś, co się ma – umiejętności, wiedzy, czasu, różnych zdolności, talentów – ciała też. Nie tylko w tym sensie, że np. aktor też operuje ciałem. Każdy z nas! Zwykła urzędniczka w okienku na poczcie też „operuje” swoim ciałem w pracy.

Kto jest reżyserem waszych filmików?

M: Ja. (śmiech) Ja wszystko obmyślam, próbuję, gdzie ustawić kamerę, jak pada światło itd. A Fabio jest moją główną gwiazdą.

Te filmiki są stricte erotyczne, ale widać, że jesteście parą „na życie”.

F: Ja z początku byłem trochę niepewny, jak zareagują moi przyjaciele, znajomi. I sam siebie pytałem: jestem teraz aktorem porno? Nie, nie czuję się tak. A od znajomych dostałem kciuka w górę – również od tych hetero, co mają dzieci, dla których jesteśmy „wujkiem Fabiem i wujkiem Mateuszem”. Sami zresztą w przyszłości też chcielibyśmy mieć dzieci.

M: Często dostajemy feedback od ludzi, że jest między nami „chemia” i to mnie bardzo cieszy. Kręcę to, co mnie samemu się podoba.

Właśnie. Nierzadko główną gwiazdą jest nie tyle Fabio, co sam jego tyłek. Mateusz, widać, że po prostu uwielbiasz tyłek Fabia. Zresztą swój pokazywać też bardzo lubisz.

M: (uśmiech) Tak. Mam fetysz na męskie pośladki, co tu kryć. Tyłek Fabia jest fantastyczny! Zresztą Brazylijczycy w ogóle pod tym względem są „uprzywilejowani”. (śmiech)

Wśród facetów, których zapraszacie, rozpoznałem parę gwiazd porno. Josh Moore, Dato Foland…

M: Z Dato nawet się zakumplowaliśmy. Po prostu zagadałem do niego na Instagramie. Odpowiedział po pięciu minutach, był przyjazny, prostolinijny. Potem, gdy byliśmy w odwiedzinach u rodziny Fabia w Rio, okazało się, że Dato też jest w Rio – spędziliśmy ze sobą dużo czasu na plaży, na siłowni. A w seksie Dato jest profesjonalistą, od razu ma w głowie cały scenariusz, dyryguje, ustawia. (śmiech)

Andy Star.

M: Wielki power bottom – a skończyło się tak, że to on mnie bzyknął. (śmiech)

Mateusz, jest jakaś gwiazda, o której marzysz?

M: Cutler X.

F:Mateusz jest uzależniony od porno. Ja na początku nawet nie wiedziałem, kim jest Dato Foland.

M: Od razu uzależniony. Po prostu bardzo lubię porno, znam wszystkie gwiazdy, studia itd. F: Jeśli już, to wolę amatorskie filmiki.

Jest różnica między seksem z gwiazdą porno a seksem z „amatorem”?

M: Jest. Gwiazdy porno to profesjonaliści – wiedzą, czego się od nich oczekuje, tyłek mają zawsze wypłukany, erekcja cały czas itd. I gwiazdy zwiększają ci popularność. „Mieliście seks z Ruslanem Angelo? Ale super, muszę zobaczyć!”. Ale za to są dość przewidywalni, natomiast amatorzy – mogą mieć jakieś niedociągnięcia czy coś, ale za to mogą cię naprawdę zaskoczyć.

F: Sporą dyskusję wywołała scena z naszym seksem z Billym Vegą, trans chłopakiem. Pojawiły się komentarze, w które chyba nie uwierzyłbym, gdybym ich nie zobaczył – np. że nie powinniśmy uprawiać seksu z „okaleczoną osobą”. Okaleczoną? Co za ignorancja! Billy jest mężczyzną, kropka! Przeszedł tranzycję, zaś same genitalia ma takie, jak miał – czyli po prostu ma cipkę, ale przecież człowieka nie definiują genitalia! Reakcja wielu gejów na Billy’ego uzmysłowiła mi, że wewnątrz naszej społeczności jest dużo dyskryminacji. Były pytania do nas, czy my w ogóle jesteśmy gejami, skoro uprawialiśmy seks z cipką. Nikt mi nie będzie mówił, czy jestem gejem, czy nie – jak któregoś dnia zechcę seksu z kobietą, to będę go miał i nikomu nic do tego.

Gdzie Billy ma się czuć u siebie, jak nie wśród ludzi LGBT? Tymczasem z tej strony też spotykają go uprzedzenia? Niebywałe. Jestem czarnym gejem i nie będę akceptował dyskryminacji w jakiekolwiek formie! Ludzie transpłciowi, niebinarni, transwestyci są częścią naszej społeczności tak samo jak ja.

M: Ja też tych uprzedzeń zupełnie nie rozumiem. Męskość to nie jest sztywne pojęcie. Sami uwielbiamy „RuPaul’s Drag Race” i na niejednej imprezie byliśmy w dragu. Wyglądaliśmy bardzo zabawnie, bo dość duże, muskularne z nas królowe, ale co tam.

Nowe filmiki czy zdjęcia wrzucacie właściwie codziennie, prawda?

M: Tak. To jest codzienne praca – i codzienna przyjemność.

Seks też jest codziennie? Czy to już zbyt intymne pytanie?

M: Akurat w tym tygodniu to rzeczywiście codziennie, ale gdy w styczniu obaj przechodziliśmy covid, to nic, zero popędu przez cały miesiąc. Piękny nagi mężczyzna mógłby stanąć przede mną i nawet bym nie spojrzał. Na szczęście potem wszystko stopniowo wróciło. Też chciałbym podkreślić, że nie każdą zabawę zaraz kręcimy i wrzucamy.

F: Sporo chłopaków pisze do nas, że chciałoby wystąpić z nami w filmiku, ale w kominiarce, bez pokazywania twarzy. No, nie wiem, dla mnie chyba trochę czar pryska. Trzeba też być ostrożnym, by nie uzależnić się od fanów, od lajków, od aprobaty innych.

M: Dla mnie, poza źródłem utrzymania, OnlyFans jest też platformą do przełamywania wstydu, który osobom LGBT niestety towarzyszy często.

Chyba wiem, co masz na myśli. Dorastając, tyle razy słyszałem, że seks męsko-męski jest odpychający, że trudno się pozbyć tej myśli z tyłu głowy – mimo że moim zdaniem seks męsko-męski jest piękny. F:Właśnie.

 A nie boicie się, że skończą się wam pomysły?

M: O nie. (uśmiech) Sky is the limit!

 

Tekst z nr 90/3-4 2021.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Bye, bye, Piotruś Pan

Z PIOTREM CZAYKOWSKIM, czołowym polskim modelem, rozmawia Mariusz Kurc

 

Foto: Urszula Dębska

 

A więc robisz coming out.

Nie.

Nie?

Ubranie tego wywiadu w kontekst coming outu byłoby sensacyjne. Kojarzy mi się z sytuacją, gdy ktoś ukrywa, że jest gejem, po czym to ujawnia. Ja od lat tego nie ukrywam – OK, nie mówiłem o tym wcześniej publicznie, ale jest różnica między ukrywaniem a niemówieniem. Ja czuję się wyoutowany, choć – i to jest kluczowa sprawa – kilka miesięcy temu zdałem sobie sprawę, że jednak jakiś problem z moją homoseksualnością był. Samego mnie to zaskoczyło, bo miałem się za geja, który w pełni się akceptuje, i za człowieka w ogóle otwartego. Zjeździłem kawał świata, jestem wykształcony, dobrze wychowany i tak dalej – a jednak, a jednak! Pewien mężczyzna spowodował, że tę opinię o sobie zweryf kowałem.

Ale jaki miałeś problem? Z mówieniem wprost, że jesteś gejem?

Mówić o tym umiałem, ale tamta sytuacja uświadomiła mi, że moja otwartość na poziomie słów nie ma odzwierciedlenia w czynach. W relacjach z mężczyznami, których miałem w życiu kilku, nie byłem tak otwarty, jak o sobie myślałem.

Co się stało?

Zakochałem się i pierwszy raz w życiu naturalne stało się dla mnie wzięcie go za rękę. Na ulicy. W Warszawie. Zrobiłem to i… szok. Poczułem się, jakbym zrobił coś strasznego. Kompletny paraliż, cała naturalność wyparowała w sekundę. Zacząłem się nerwowo rozglądać. Czy ktoś na mnie patrzy? A jeśli patrzy, to z jaką miną? Czy może zaraz dostanę po mordzie? Odruchowo opuszczałem głowę, gdy tylko mój wzrok skrzyżował się z czyimś wzrokiem. Czułem się zawstydzony. Miałem gonitwę myśli: o co chodzi, skąd te emocje się wzięły? O tym przede wszystkim chciałbym opowiedzieć Czytelnikom „Repliki”. Nie o coming oucie, bo to, że jestem gejem, oni prawdopodobnie wiedzą – tylko o tym strachu i wstydzie przy zdarzeniu, nad którym ludzie hetero nawet się nie zastanawiają.

 Nie chcę zabrzmieć, jakbym się wywyższał, ale jeśli ja – gej akceptowany przez rodzinę i przyjaciół – mam problem z czymś tak trywialnym, jak wzięcie ukochanego za rękę, to co mają powiedzieć ci, którzy nie mieli szczęścia urodzić się w inteligenckiej, liberalnej rodzinie w Warszawie?

Miałeś stosunkowo łatwo.

Byłem uprzywilejowany w stosunku do absolutnej większości osób LGBT w naszym kraju. Tamta sytuacja uświadomiła mi jeszcze coś. Przecież ludzie, szczególnie młodzi, większość życia spędzają nie w domu, tylko poza nim – na uczelniach i w pracy, w knajpach, w klubach, na imprezach czy po prostu na ulicy. Więc jeśli tylko w domu, gdzie nikt nie widzi, możesz okazać bliskość swojej ukochanej osobie, to jak straszne jest to ograniczenie? Przez zdecydowaną większość czasu nie możesz! I nie ma siły, to musi wpływać na nasze związki.

Ale wiesz, że sami sobie tych ograniczeń nie narzucamy. Jesteśmy do nich tresowani.

Dam ci przykład niezwiązany z homofobią i LGBT. Babcia, która karmi małego wnuka niejadka i mówi: „No, jeszcze jedną łyżeczkę – za zdrowie mamy. Za mamusię musisz!”, bezwiednie wytwarza w tym dziecku poczucie winy i jakieś dziwne powiązanie między jego jedzeniem a zdrowiem członków rodziny – absurd. Z homofobią, wydaje mi się, jest podobnie – od małego słyszymy jakieś takie niby nic nieznaczące drobnostki, że chłopiec powinien być taki, a dziewczynka siaka, że gej to taki nie do końca facet.

Że miłość między mężczyznami jest śmieszna, a seks męsko-męski – wręcz obrzydliwy.

To sprawia, że niemal każdy z nas ma zaniżone poczucie własnej wartości. Potrzeba naprawdę silnej jednostki, by ono się ostało na normalnym poziomie, bo wszyscy wokół bezrefleksyjnie powtarzają frazesy, które ludzi LGBT umniejszają i poniżają ich. Idąc dalej, zaniżone poczucie własnej wartości w oczywisty sposób skutkuje tym, że człowiek siebie nie akceptuje, więc jeśli już wchodzi w jakiś związek, to przeważnie z poczuciem, że nie zasłużył na miłość, że nie jest wystarczająco dobry. Ma to swoje konsekwencje w jakości tych związków i ich trwałości.

Jesteśmy uczeni tego, że nie możemy być sobąświat zaakceptuje nas tylko wtedy, jeśli część siebie będziemy ukrywać. Stajemy się mistrzami oszukiwania i w związku z tym sami stajemy się podejrzliwi, tropimy oszukaństwa innych. Gdy babcia – pozostając już przy babci – pyta dorastającego wnuka geja, czy poznał jakąś fajną dziewczynę, to on niemal odruchowo odpowie: „Babciu, jeszcze nie, jeszcze mam czas”, zamiast: „Babciu, zapytaj lepiej, czy poznałem jakiegoś fajnego chłopaka”.

Otóż to.

Piotrek, ale dlaczego nie opowiedziałeś o tym w książce? We wrześniu wyszedł wywiad-rzeka z tobą zatytułowany „Backstage. Kulisy męskiego modelingu”.

Bo ta książka jest o czymś innym – o mojej drodze w świecie modelingu.

Bardzo zdawkowo, ale pojawia się w niej miłość. Mówisz o swoich dwóch zakochaniach i tak to formułujesz, że nie znamy płci, mówisz o „osobie”. Wiesz, że przez to można się domyślić, że chodziło o mężczyzn?

Wiem. Nie chciałem jednak mówić wprost, bo to otworzyłoby nowy wątek, którego nie mógłbym opisać jednym zdaniem, a powtarzam – książka miała być o mojej karierze w świecie mody. Zresztą ona powstała dużo wcześniej, gdy jeszcze nie miałem tych przemyśleń, co obecnie.

Dla mnie to lepiej, bo dzięki temu mówisz o tym w „Replice”.

I jestem gotowy rozwinąć ten temat.

Ten obecny facet, jak już wspomnieliśmy, nie był pierwszy. Dlaczego więc teraz nastąpił ten wstrząs?

(długa cisza) Dojrzałem. Po prostu dojrzałem. Do niedawna żyłem w bardzo specyficznych warunkach – na kontraktach w różnych miejscach na świecie. Modeling to ciężka praca, ale jednak oderwana od życia codziennego zwykłego człowieka, przez co łatwiej jest dłużej utrzymać młodzieńczą beztroskę. Kiedyś nie miałem pojęcia, skąd wzięły się Parady Równości, o co w nich chodzi. Wydawało mi się, że to prostu parady. Mieszkając w Dubaju, spotykałem się z pewnym Libańczykiem. To był jedyny okres, w którym faktycznie spotkałem się z ograniczeniami ze względu na swoją orientację. Emiraty są miejscem, gdzie za relacje homoseksualne idziesz do pierdla. Do tego mój ówczesny partner był niewyoutowany, co doprowadzało do karykaturalnych „koleżeńskich” spotkań w jego domu rodzinnym. Finalnie wylecieliśmy do Stanów, a tam wszystko się rozeszło.

 W 2017 r., w wieku 32 lat wróciłem na stałe do Polski. Po prawie 10 latach życia na walizkach powrót był dla mnie bardzo trudny, ale dziś widzę, że to była dobra decyzja i tak naprawdę dopiero te 4 lata temu rozpoczęło się moje „dorosłe” życie. Wszystko wskoczyło na właściwy tor i nabrało odpowiedniego tempa.

A wracając do miłości.

Przed Giulio – bo tak ma na imię mój chłopak – miałem bardzo dla mnie ważną, krótką relację z innym mężczyzną. Ta relacja była specyficzna i różniła się od poprzednich, choćby tym, że tamten mężczyzna miał w sobie komplet cech, które wcześniej mnie zdecydowanie odrzucały od facetów. To nie był ani związek, ani (wtedy jeszcze) przyjaźń. Była między nami intymność, było również napięcie seksualne, ale nigdy nie zostało rozładowane. Trwało to kilka miesięcy.

To tylko ustalmy: to nie był Michał Piróg, z którym wziąłeś udział w programie „Azja Express”?

Nie. To, co mnie do tej pory interesowało w facetach, to poczucie humoru, które świadczy o inteligencji, sarkazm, który pokazuje bystrość umysłu, oraz pewien rodzaj wiedzy, która bierze się z doświadczenia. I to się nie zmieniło. Modeling ma w sobie jedną stałą – wszystko się w nim zmienia z minuty na minutę i ciężko jest cokolwiek w życiu zaplanować. Ten rodzaj braku stabilności powodował, że najbardziej sexy u innych kolesi wydawało mi się ich solidne uformowanie w życiu. Ta relacja, o której wspomniałem wyżej, ostatnia przed Giulio, uświadomiła mi coś, czego wcześniej nie zauważyłem. Po powrocie do Polski, po udanej rewolucji w życiu zawodowym, stałem się kimś, kogo wcześniej szukałem, bo wydawało mi się to niezbędne do bycia pełnym i szczęśliwym – facetem o solidnym fundamencie życiowym.

Stałeś się bohaterem swojej własnej historii. I dlatego przy następnym związku – z Giulio – mogłeś już wykonać ten gest złapania za rękę i mogłeś też poddać analizie strach i wstyd, które wtedy poczułeś.

Pewnie tak.

Piotrek, to teraz chciałbym przejść do twojego okresu dorastania, czyli 20 lat temu.

20 lat temu… Musisz tak brutalnie? (śmiech) (śmiech)

Jak sobie radziłeś z homofobią w szkole, gdy odkryłeś, że jesteś gejem?

Nie było tematu. W okresie dojrzewania nie rządziła mną chuć, więc długo nie pojawiał się moment, w którym mógłbym zweryfikować swoją seksualność.

Pamiętam taka sytuację, gdy byłem z rodzicami na wakacjach, wpadł mi w ręce magazyn „Twój Styl”. Przeczytałem w nim wywiady z matkami gejów, w których opowiadały, jak dowiedziały się o orientacji seksualnej swoich synów. Przy jednej historii poczułem się dziwnie, wyjątkowo ją poczułem, ale zlekceważyłem to, bo była wtedy w moim życiu dziewczyna. Gosia, bo tak miała na imię, była moją pierwszą miłością. Miałem wtedy 16 lat. To była dość długa i bardzo skomplikowana relacja, pełna przeróżnych emocji. Czytałem jej „Nieznośną lekkość bytu” Milana Kundery, bardzo dużo rozmawialiśmy, słuchaliśmy muzyki – do tej pory, gdy słyszę pewne kawałki, pamiętam tamten czas, jakby to było wczoraj. Dziś ta relacja bardziej przypomina mi romans wyjęty z literatury okresu romantyzmu niż nastoletnią miłość. Na pewno było to w moim życiu coś ważnego. Dopiero 2 lata później, gdy miałem 18 lat, poznałem chłopaka, z którym był pierwszy seks, i zorientowałem się, że to jest to.

Wtedy powiedziałeś sobie: „Aha! Jestem gejem”?

(długa cisza) Nie miałem jednego granicznego momentu, nigdy też nie miałem poczucia, bym wypierał homoseksualność. Jednak gdy pojawił się ten pierwszy chłopak, to pamiętam, że przez pewien czas było mi z tym niewygodnie. To było jedyne parę miesięcy w moim życiu, gdy okłamywałem ludzi wokół siebie i bardzo źle się z tym czułem. Szybko przyszedł moment, w którym stwierdziłem, że dłużej już tak nie mogę, i powiedziałem rodzicom. Potrzeba było kilku rozmów, ale zaakceptowali. Więc widzisz – generalnie brak konfrontacji ze światem, który jest inny niż mój i jest homofobiczny, sprawił, że żyłem przez długi czas w pewnego rodzaju uśpieniu, i dlatego do pewnych rzeczy doszedłem dopiero w tym roku.

To „uśpienie”, myślę, było spotęgowane podróżowaniem. Homofobia danego miejsca nigdy nie zdążyła cię przytłoczyć.

Tak, nigdzie nie zdążyła mi się przyczepić kula do nogi. Życie w modelingu – o którym nie marzyłem, którego nawet nie wybrałem, ale w którym żyłem – jest w pewnym sensie upośledzające. Masz w nim mało decyzyjności, ktoś inny dba o twój kalendarz, mówi ci, gdzie i kiedy masz się stawić, to jest jakby przedłużeniem szkoły. Po trzydziestce odkryłem, że załatwienie czegoś w urzędzie stanowi dla mnie problem. Bycie Piotrusiem Panem, co dla wielu jest OK, dla mnie stało się uciążliwe. Musiałem stanąć na własnych nogach.

Wśród projektantów mody jest ogromna nadreprezentacja gejów: Christian Dior, Yves Saint Laurent, Halston, Tom Ford, Jean Pail Gaultier, Karl Lagergfeld, Alexander McQueen, Giorgio Armani, z którym pracowałeś Właściwie trudno mi znaleźć w głowie jakiegoś projektanta hetero.

Jest Brunello Cucinelli, Etro… Ale powiedziałbym, że z 80% projektantów to geje.

A wśród modeli?

70% to hetero, a 30% to geje.

Czyli też nadreprezentacja, choć już mniejsza. Czy to powoduje, że atmosfera wśród modeli jest mniej homofobiczna?

W ogóle nie ma homofobii. W każdym razie ja jej nie doświadczyłem od żadnego modela. Może stąd też wynika to moje uśpienie…?

Za to w polskim świecie mody wyoutowanych projektantów mody nie ma.

Nawet o tym nie myślałem, ale rzeczywiście.

Przypomina mi się jeden taki, z którego gejoza aż biła, ale i tak nie mówił o tym wprost.

O, widzisz – „gejoza z niego biła” – to jest to samobiczowanie, o którym mówiliśmy wcześniej, sami to sobie robimy.

Zgoda, przepraszam. Twoja książka obejmuje karierę modellingową. Kończy się niemal na dniu dzisiejszym, gdy modelem już właściwie nie jesteś, ale masz własną agencję i wiele innych projektów.

To nie tak miało być. Wyjazd z Dubaju do USA – z tym Libańczykiem, o którym mówiłem – okazał się klapą. Zarówno na niwie osobistej, jak i zawodowej. Przez długi czas postrzegałem to jako porażkę, ale dziś widzę w tym same plusy. Kolej zdarzeń po powrocie do Europy doprowadziła do poznania ludzi, w różnych miejscach kontynentu, z którymi obecnie pracuję i robimy spektakularne projekty na skalę światową. Gdybym wtedy został w USA, nic z tego, co teraz robię, by nie powstało.

A powiesz coś o Giulio?

Jest pół Cypryjczykiem i pół Włochem. Poznaliśmy się na Instagramie 3 lata temu, ale na żywo dopiero w tym roku. Kliknęło od razu. Wszechświat zaczął działać na moją korzyść.

Śledzisz sytuację polityczną w Polsce?

Tak.

Homofobia obecnie jest naprawdę ostra.

Ona taka była już wcześniej. Problem polega na tym, że kiedy mieliśmy możliwości edukować ludzi na szeroką skalę, to tego nie zrobiliśmy i dziś mamy idealne warunki do manipulacji tymi, którzy tej podstawowej wiedzy nie posiadają.

Powiedziałeś wcześniej, że jak byłeś młodszy, to nie miałeś pojęcia, po co są Parady Równości. Byłeś już na jakiejś?

Byłem. I pójdę na następne.

 

Tekst z nr 94/11-12 2021.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Do czterech razy sztuka

Z ADAMEM KOZIEŁEM, fotomodelem, fryzjerem, tancerzem, jednym z bohaterów naszego nagiego kalendarza „Strefa wolna od wstydu”, rozmawia Mariusz Kurc

 

Foto: Paweł Spychalski

 

Było tak: pozować w naszym nagim kalendarzu miałeś ty sam, ale na sesję przyjechałeś ze swoim chłopakiem Pawłem Markowiczem, który też miał tego dnia coś do załatwienia w Warszawie. Fotograf Paweł Spychalski zrobił ci piękne zdjęcie, po czym, już do archiwum prywatnego, poprosiłeś o dodatkowe zdjęcie ze swoim Pawłem. Nie trzeba było go długo przekonywać – rozebrał się w try miga, a zdjęcie okazało się tak fajne, że finalnie to ono wylądowało w kalendarzu.

Ja już nieraz pozowałem nago. Dla moich rodziców nagość też nie była problemem – jak jeździliśmy nad morze na wakacje, to z reguły chodziliśmy na plażę naturystów. Pozowałem też do aktów na ASP. Bardzo się cieszę, że Paweł się odważył.

Do notki o was w kalendarzu podaliście, że mieszkacie w Babicach pod Łodzią – w domu, który sami wybudowaliście. To mnie zaciekawiło.

Pochodzę ze wsi Chociw niecałe 60 km od Łodzi, wychowałem się w domu z podwórkiem, na gospodarstwie. Do Łodzi przeniosłem się 11 lat temu, ale tylko ze względu na pracę – do dużego miasta nigdy mnie nie ciągnęło i właściwie cały czas marzyłem o własnym domu, zwierzętach, przestrzeni i ciszy. Do trzydziestki jeszcze jeszcze jako tako, bo człowiek często wychodził, imprezował, ale po trzydziestce mieszkanie w bloku zaczęło mnie coraz bardziej męczyć. Na szczęście Paweł miał takie samo marzenie. W lockdownie zaczęliśmy je realizować – najpierw kupiliśmy działkę, potem zamówiliśmy tzw. kanadyjczyka, czyli dom z konstrukcji drewnianej. Wszystko notarialnie jest nasze wspólne, włącznie z kredytem (śmiech). Ten dom uratował nam zdrowie psychiczne w pandemii. Fundamenty robiliśmy osobiście, z pomocą szwagra Pawła, bo firma budowlana nas wystawiła. Następnie sam dom postawiono nam w 5 dni, a potem znów sami – z pomocą tym razem taty Pawła – zrobiliśmy ogrzewanie. Działkę kupiliśmy w marcu 2020 r., a pod koniec października 2020 r. się wprowadziliśmy i zaczęło się urządzanie wnętrza.

Hodujecie też kury i kaczki, tak?

Łącznie zwierząt mamy ponad sto – kury, kaczki, pawie, gołębie, gęsi z kręconymi piórami na skrzydłach, takie, jak hodowała moja babcia, do tego cztery psy, kota, gadającą papugę, świnki morskie, no i rybki.

Nieźle. I prowadzicie salon fryzjerski w Łodzi. To razem sporo obowiązków.

Dzień zaczynamy koło 6 rano. Ja jeszcze lubię skoczyć na siłkę, zanim o 10 otworzymy salon.

Oprócz tego jesteś fotomodelem.

Wiesz, jak to się zaczęło? Miałem 20 lat i przyjechałem do Łodzi na zakupy. Szedłem ulicą w stronę Manufaktury i zaczepiła mnie dziewczyna. To była jedna z organizatorek pewnej sesji – mieli modelkę wytatuowaną i potrzebowali modela też wytatuowanego, bo ten, którego wynajęli, nie dojechał. A ja, szczególnie jak na tamte czasy, miałem już sporo tatuaży, wyróżniałem się. Poszedłem z tą dziewczyną. Ostatecznie agencja podpisała ze mną kontrakt na więcej sesji. Później pojawiła się kolejna agencja. Niedługo zleceń modelingowych miałem już po dwa-trzy w tygodniu. Mieszkanie u siebie na wsi, dojazdy stały się uciążliwe.

A fryzjerstwo kiedy się pojawiło?

Chciałem być fryzjerem od czasów nastoletnich, chciałem iść do technikum fryzjerskiego, ale że moi rodzice prowadzili sklep RTV i AGD, to najpierw po prostu pomagałem im. Wysłali mnie do liceum o profilu handlowym. Potem podczas jednej sesji foto zgadałem się z człowiekiem, który mnie czesał i narzekał, że brakuje rąk do pracy. Od słowa do słowa i stawiłem się na naukę. Zaczynałem od zera, od nauki, jak zamiatać włosy spod fotela. Pensja asystenta fryzjera nie jest fantastyczna, dawałem radę tylko dlatego, że dorabiałem cały czas jako fotomodel. Po 6 miesiącach szefowa rzuciła: „Adam, ostrzyżesz pana” – zrobiło mi się gorąco, ale cóż. Ponad godzinę tego faceta trzymałem na fotelu, to było moje najdłuższe męskie strzyżenie w życiu. Wystawił mi na stronie salonu rekomendację z takimi superlatywami, że następnego dnia szefowa do mnie mówi, że zaczynam normalną pracę. Uczyłem się rzeczywiście błyskawicznie, zresztą sporo też inwestowałem w szkolenia. Szybko przeszedłem do strzyżeń damskich, bardziej skomplikowanych, koloryzacji i tak dalej. Po 2 latach miałem praktycznie bazę własnych klientów. W sumie pracowałem w trzech różnych salonach, zanim otworzyłem mój własny – 2,5 roku temu.

Fajnie jest być swoim własnym szefem.

Oj tak, wygodne to jest. Sam sobie ustawiam grafik, sam się urywam, kiedy muszę. A Paweł bardzo mi pomaga, zajmuje się recepcją, zamówieniami, ale też przygotowuje klientów do strzyżenia albo wykonuje czynności związane z pielęgnacją włosów. Jesteśmy ze sobą praktycznie 24 godziny na dobę, ale często gęsto ledwo zdążymy zamienić słowo, tyle jest roboty. O, widzisz – to jest właśnie minus posiadania własnego biznesu: jesteś w pracy właściwie cały czas. Nie możesz o godzinie 18 sobie wyjść, zamknąć drzwi i powiedzieć, że nic cię nie obchodzi, bo zawsze jest coś do zrobienia. Nieraz kończymy koło 22. A zależy nam obu tak samo.

Ten nowy dom jest takim azylem, jak sobie wymarzyliście?

Dokładnie. Cisza i spokój, które tu mamy, rekompensują cały ten zgiełk. Latem rano w niedzielę mogę sobie wyjść na taras z kawą w piżamie albo w samych gaciach, albo w ogóle bez niczego i to jest fantastyczne, tego mi trzeba.

Ale z moich pasji – to jeszcze jest taniec. Tańczę od 9. roku życia, odkąd mama zawlekła mnie na kurs do Bełchatowa – bardzo nie chciałem, ale potem połknąłem bakcyla. Tańczyłem nawet w turniejach, moja specjalność to salsa i samba. Może dlatego, że dziadek był Hiszpanem? Gdy naderwałem ścięgno w kostce, forsowne tańczenie musiało się skończyć, ale wciąż okazjonalnie jestem tancerzem go-go w warszawskim Metropolis, łódzkim Narraganset czy innych gejowskich klubach. Gdybyś mnie nastoletniemu powiedział: „Adaś, będziesz kiedyś tańczył na wpół rozebrany w gejowskich klubach”, tobym powiedział: „Człowieku, zwariowałeś chyba”.

No właśnie – przejdźmy do gejowskich spraw.

U mnie to było trochę inaczej, bo ja odkryłem, że jestem gejem, dopiero po dwudziestce.

Późno. Wcześniej żadnych sygnałów?

Nawet sam próbowałem sobie nieraz przypomnieć. Albo nic nie było, albo wyparłem ze świadomości. Przypominam sobie tylko jednego chłopaka z mojej wsi, który mi się podobał, gdy byłem nastolatkiem. Gdy miałem 17 lat, poznałem dziewczynę, która była moją przyszłą, a teraz byłą – żoną. Ożeniłem się z nią w wieku 21 lat. Jej rodzice, katolicy, nie mogli znieść, że mieszkamy ze sobą bez ślubu. Którejś niedzieli moi i jej rodzice przyjechali do nas i oświadczyli, że organizują nam wesele – i podali datę za pół roku.

Jak długo to małżeństwo przetrwało?

Powiem ci, że ja moją żonę bardzo kochałem i nie miałem żadnych bodźców, które by wskazywały, że wolę facetów. W tym czasie nagle zmarła moja mama – niewykrywalny tętniak mózgu. A rozwiodłem się z żoną po 2 latach, ponieważ ona zaszła w ciążę – nie ze mną. Potem miałem jedną dziewczynę i dopiero po niej, w wieku 24 lat, obudziła się moja homoseksualna strona. Na jednej imprezie wypiłem za dużo, jakieś hamulce puściły i do czegoś tam doszło z drugim chłopakiem. Rano byłem całą sytuacją tak wystraszony, że potem przez jakieś 2 miesiące niemal nie wychodziłem z domu, byłem wręcz zszokowany. Czułem się tak, jakbym miał na czole wymalowane „pedał”, i że wszyscy natychmiast to odkryją. Byłem przerażony, a jednocześnie zacząłem zwracać uwagę na urodę chłopaków. Podobało mi się to, co jeszcze bardziej potęgowało strach, zwłaszcza że mój tata… cóż, miał wtedy poglądy takie, jakie miał. Jak tylko była jakaś wzmianka o gejach w telewizji, to rzucał „ciętą ripostę”.

W końcu zdecydowałem, że muszę sprawdzić, czy te moje myśli o chłopakach to jakaś paranoja, czy może po prostu natura woła. Znalazłem portal Fellow.pl i umówiłem się z chłopakiem. Miał na imię Krystian – zabrał mnie do klubu Narraganset, mój pierwszy raz w klubie gejowskim. Były pocałunki, ale nic więcej. Dziś – bo przyjaźnimy się do tej pory – jestem mu bardzo wdzięczny, że on mnie tak spokojnie w ten gejowski świat wprowadził, bo ja naprawdę nie wiedziałem, co i jak, i potrzebowałem przewodnika. Przekonałem się też, że tak, faceci mnie podniecają, jestem gejem.

Nawet nie bi, tylko gejem?

Tak. Od tamtej pory byli już tylko faceci. Wiem, że może dziwnie ta moja droga wygląda, ale nic na to nie poradzę, tak mam. Zacząłem wybywać z domu do Łodzi co weekend – do Krystiana, na imprezy, do klubów – a jednocześnie panicznie się bałem, że dowiedzą się moi bliscy, że ktokolwiek z mojej miejscowości się dowie. Ludzie nie byli tolerancyjni, nie mieli też żadnej wiedzy, to było tylko 10 lat temu, ale jednak dziś, mam wrażenie, jest inaczej – o LGBT słyszymy cały czas. Bałem się, że tata zwyczajnie wyrzuci mnie z domu. Po pewnym czasie poznałem Łukasza, chłopaka, który mi się bardzo podobał. Nosił glany, skóry, był wytatuowany, miał ileś kolczyków w nosie i w uszach. To, że wyglądam dziś, jak wyglądam, to niewątpliwie wpływ Łukasza. Był z Łukaszem namiętny romans, zakochałem się strasznie, ale on się mną znudził. Rozczarowanie. Potem zaprzyjaźniłem się z Grześkiem, który wyciągnął do mnie pomocną dłoń – zamieszkałem u niego. Ale bałem się wciąż tak, że jak wychodziliśmy razem, to pilnowałem, byśmy szli nie obok siebie – żeby nikt sobie nie pomyślał, że jesteśmy parą – absurd, jak dziś o tym myślę. (śmiech)

W końcu poznałem Bartka, o którym mogę powiedzieć, że był moim pierwszym chłopakiem. Nie wiedzieliśmy jeden o drugim; niby jest coś takiego jak gejdar, ale mój działa bardzo kiepsko. Bartek zaprosił mnie jednak na piwo – i wtedy pomyślałem, że coś jest na rzeczy, bo jaki koleś drugiego ot, tak zaprasza na piwo? Zaczęliśmy się regularnie spotykać. On mieszkał niedaleko mojej wsi, a ja bardzo często bywałem u taty. Któregoś razu pojechaliśmy raniutko na grzyby, wróciliśmy, zjedliśmy obiad i zmęczeni położyliśmy się u mnie w pokoju. Szybko usnęliśmy przytuleni do siebie. Tata wrócił z pracy, wszedł – zawsze miał taką tendencję, że wchodził bez pukania – spojrzał na nas, powiedział „przepraszam”, zamknął drzwi i wyszedł. Obudziłem się od razu. Nie odzywał się do mnie przez 3 dni, po czym przyszedł rano: „Synuś, czy my nie musimy porozmawiać?”. Powiedziałem mu wszystko, a on wszystko zaakceptował. Byłem w szoku. Wtedy skończyły się u mnie problemy z tym, że jestem gejem.

Akceptacja taty była tak ważna.

Bardzo ważna. Bartek zaczął zostawać na noc, spał ze mną, tata nie widział w tym żadnego problemu ani też nie ukrywał tego przed innymi.

Masz rodzeństwo?

Brata starszego o 10 lat, który dowiedział się trochę wcześniej niż tata. Marcin coś podejrzewał, a ponieważ nasza ciocia ma przyjaciela geja, to zapytał mnie: „Adaś, a ty nie masz tak, jak cioci Sylwii kolega?”. Zamurowało mnie i nic nie odpowiedziałem, a Marcin uśmiechnął się tylko i powiedział, że spoko, zawsze będzie mnie kochał.

A jak poznałeś Pawła?

On mnie kojarzył z klubu – ja nikogo z klubu nie kojarzę, bo tańczę jak wariat i zapominam wtedy o całym świecie. Napisał do mnie na FB. Właśnie wyszedłem wtedy z jednego związku i nie chciałem następnego – trzy razy go zwodziłem, niby umawiałem się, ale potem odwoływałem. Napisał do mnie czwarty raz – dziś wiem, że powiedział wtedy swojemu kumplowi: „Napiszę do tego chuja czwarty raz, ale jak znów mnie zleje, to już nie próbuję” (śmiech). Więc już dobrze, niech przyjedzie na herbatę. Nie wiem, dlaczego, ale ja myślałem, że on jest wysoki – a ja wysokich za bardzo nie lubię, bo i sam jestem z metra cięty. Zapytałem go, czy jest wysoki – on się speszył, bo pomyślał, że lubię wysokich. Ale przyszedł. Otworzyłem drzwi. „Jasny gwint, jaki słodziak” – pomyślałem od razu. Te oczka śliczne! I mojego wzrostu jest. Herbata? Oczywiście, po 15 minutach herbatę zaniosłem mu od razu do sypialni (śmiech).

Opłaciło się Pawłowi spróbować czwarty raz.

Jeszcze chciałbym coś powiedzieć, bo wiem, że mogą to czytać jakieś młode dzieciaki LGBT z małych miejscowości – oni mają trudniej niż ci z dużych miast, bo w miastach ludzie jednak częściej mogą mieć styczność z jakimś gejem czy lesbijką i już coś wiedzą. A w małych miejscowościach, gdzie wszyscy wszystkich znają, to często jest gehenna. Jeśli ukrywasz się przed rodzicami, to jest źle, bo to cię od nich oddala, ale jeśli mogę cokolwiek poradzić, to jednak żeby robić te coming outy, jak już człowiek jest samodzielny i niezależny. Jak byłem w podstawówce, to obserwowałem trzech takich kolesi, z którymi, myślałem, „coś jest nie tak”. Wszyscy mi się potem odliczyli w naszym gejowskim klubie, a jeden mi opowiedział, że jak miał mamie wyznać, że jest gejem, to ze stresu i od niejedzenia nabawił się anemii, wylądował w szpitalu. Mój Paweł nie miał łatwo, ojciec powiedział mu, że nie chce go znać. Trwało to dobrych kilka lat. Na uroczystości rodzinne zawoziłem Pawła i potem po niego przyjeżdżałem. Za którymś razem siostra Pawła zaprosiła mnie do środka, bym wszedł na kawę. Zacząłem normalnie rozmawiać z Pawła mamą – jego tata tak bardzo nie mógł tego znieść, że wyszedł z domu. Święta Bożego Narodzenia spędzaliśmy tylko we dwóch, po tym jak mój tata zmarł 2 lata temu. I w końcu jakoś rok temu tata Pawła powiedział, że on już nie może spać po nocach, tak dalej być nie może – i zaprosił nas obu. I jak jest teraz? Do jego rodziców mówię „mamo” i „tato”. Kiedyś bałem się, co sobie ludzie pomyślą, a dziś to mnie zwyczajnie nie interesuje. Niech myślą, co chcą, w ogóle sobie tym głowy nie zaprzątam. Oni moich rachunków nie płacą ani życia za mnie nie przeżyją. Zresztą tu w Babicach złego słowa od nikogo nie usłyszeliśmy.  

 

Tekst z nr 94/11-12 2021.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

SPIS TREŚCI #68

„Replika” – dwumiesięcznik społeczno-kulturalny LGBTQ, numer 68 (lipiec/sierpień 2017)

replika_68_okladka

Na okładce:

Cztery aktywistki LGBT, lesbijki: Julia Maciocha (prezeska Wolontariatu Równości, organizatorka tegorocznej Parady Równości), Mirka Makuchowska (wiceprezeska Kampanii Przeciw Homofobii), Aleksandra Muzińska (członkini zarządu w Miłość Nie Wyklucza) oraz Marta Konarzewska, nasza redakcyjna koleżanka, publicystka, scenarzystka.

W środku numeru – debata tych czterech aktywistek o tym, dlaczego nie ma lesbijek w życiu publicznym.

W ciągu ostatnich lat nastąpił istotny postęp, jeśli chodzi o widoczność gejów w przestrzeni publicznej. Gej ma już dla przeciętnego Polaka konkretną twarz – Roberta Biedronia, Michała Piróga, Tomasza Raczka, Tomasza Jacykówa, Jacka Poniedziałka i innych. Nie ma natomiast nadal „polskiej Ellen DeGeneres”.

Z czego wynika taka sytuacja? Jak można jej zaradzić? Co ruch LGBT może zrobić, by pojawiła się polska Ellen i by lesbijki zyskały widoczność w życiu publicznym?

Julia, Mirka, Ola i Marta nie tylko odpowiadają na te pytania, ale swe odpowiedzi okraszają wieloma przykładami i anegdotami z własnego doświadczenia jako lesbijek i działaczek. Ich spostrzeżenia, szczególnie o tym, jak faceci funkcjonują w życiu publicznym, to po prostu kopalnia genderowej wiedzy w praktyce.

 

Prezent dla prenumeratorów/ek

Dla prenumeratorów/ek kod do obejrzenia za darmo filmu „Mężczyzna do wynajęcia” na outfilm.pl

 

Do przeczytania w numerze 68:

Wywiady:

  • „Faceci, zróbcie miejsce”debata aktywistek LGBT, lesbijek – Julii Maciochy (Parada Równości), Mirki Makuchowskiej (Kampania Przeciw Homofobii), Aleksandry Muzińskiej (Miłość Nie Wyklucza) oraz Marty Konarzewskiej („Replika”) – o tym, dlaczego nie ma lesbijek w życiu publicznym (czytaj dalej…)
  • „Nasza mama to anioł” Staszek i Paweł Bednarkowie są braćmi i są gejami. Staszek jest działaczem LGBT, właśnie skończył studia. Paweł jest super modelem, pracuje dla najsłynniejszych marek na świecie. W wywiadzie Mariusza Kurca zatytułowanym „Nasza mama to anioł” opowiadają o swych coming outach, o reakcjach innych na to, że obaj są homoseksualni oraz o swojej mamie Marzennie Latawiec, która też jest działaczką LGBT (czytaj dalej…)
  • „Z innej planety” Paweł Fusiek od prawie 30 lat mieszka w Niemczech. Od prawie 20 – występuje w Niemczech jako drag queen Paul A Jackson. Rozmowa Bartosza Żurawieckiego (czytaj dalej…)
  • „Męskości. Rozmowy o butch, cz. II” – z dziennikarzem Antonem „Ambro” Ambroziewiczem o byciu butch i o byciu trans chłopakiem rozmawia Marta Konarzewska (czytaj dalej…)
  • „Wszyscy jesteśmy fetyszystami” – z Wiolą Jaworską, psycholożką i terapeutką Instytutu Pozytywnej Seksualności rozmawia Mariusz Kurc;
  • „7 grzechów głównych Piotra i Pawła” – z parą młodych blogerów/vlogerów Piotrem i Pawłem rozmawiają Piotr i Paweł z portalu Outy.pl;

Opowiadanie:

  • „Delicje cioci Alicji” Ambrożego Rożka o niespotykanej miłości pewnej pani do apetycznych gejów.

Felieton:

  • „Bunt oportunistów” Bartosza Żurawieckiego

Kultura:

  • Teatr: tęczowy musical „Kinky Boots” w warszawskim Teatrze Dramatycznym
  • Filmy: „Serce z kamienia”, „Atomic Blonde”, „Jonathan”, „Odwet”
  • Książki: „Zbrodnia, której nie było” Andrzeja Selerowicza, „Lou Reed. Zapiski z podziemia” Howarda Sounesa, „Notatki samobójcy” Michaela Thomasa Forda

A poza tym:

  • „Heterosojusznicy, chodźcie z nami!” – wzywa Franciszka Sady, działaczka KPH, osoba hetero oraz inni nasi heterosojusznicy;
  • „Tęczowy Album Ślubny” – 18 polskich (lub w połowie polskich) par jednopłciowych, które wzięły śluby w krajach, gdzie jest już równość małżeńska;
  • „Jeśli to słyszysz, jeśli to mówisz” – kampania społeczna Lambdy Warszawa o domowej przemocy psychicznej skierowanej wobec osób LGBT;
  • Wojciech Śmieja pisze o biografii prywatnej Jerzego Andrzejewskiego (autorstwa Anny Synoradzkiej-Demadre), która ukaże się we wrześniu;
  • O tym, jak wygląda Pride Parade, czyli Parada Równości w Kanadzie, pisze Mariusz Kurc prosto z Toronto;
  • Tomasz Golonko, dziennikarz gazeta.pl i dział, w którym prezentujemy portrety prenumeratorów/ek naszego magazynu – tym razem Michał Kośmicki-Żórawski, sołtys Borkowa;
  • Wybory Mister Gay Poland 2017 – zwycięzcą został Kacper Sobieralski z Sopotu;
  • Miśki, czyli Bears of Poland, zachęcają do swojej organizacji;
  • Chaber, prezes KPH, o działaczach LGBT na festiwalach Open’er i Woodstock;

 

Wysyłka numeru od 26 lipca br.

Fot. na okładce: Adam Gut

Nasza mama to anioł

paweł_staszek_bednarkowie_foto_sławomir_klimkowskiStaszek i Paweł Bednarkowie są braćmi i są gejami. Staszek jest działaczem LGBT, właśnie skończył studia. Paweł jest super modelem, pracuje dla najsłynniejszych marek na świecie. W wywiadzie Mariusza Kurca zatytułowanym „Nasza mama to anioł” opowiadają o swych coming outach, o reakcjach innych na to, że obaj są homoseksualni oraz o swojej mamie Marzennie Latawiec, która też jest działaczką LGBT;

 

Fragment wywiadu:

„Paweł: Jestem w hotelu w Tokio, patrzę na komórkę – dzwoni Staś. Jezu, o co chodzi? Ktoś umarł? Jakiś wypadek? Przecież on nigdy nie dzwoni, jak jestem tak daleko. Odbieram. Staś prosi, bym porozmawiał z mamą, bo on nie wie, jak to mamie powiedzieć, ale on musi, absolutnie musi jechać na Paradę do Sztokholmu. Bo poznał świetnego faceta, który ma na imię Johan i jest Szwedem. Bo tak ogólnie, to jemu, właśnie, chłopcy się podobają, „tak jak tobie”. Zamurowało mnie.

Staszek: E tam. Pamiętam, że się zaśmiałeś! I w ogóle to nie było tak – nie chciałem, żebyś rozmawiał z mamą, tylko żebyś mi doradził, jak ja mam to mamie powiedzieć.

Doradził?

S: Powiedział, że mam mamie powiedzieć normalnie. Że przecież wiem, jaka jest nasza mama, że jest aniołem i że nie będzie problemu. I że w ogóle, czego ja się boję i po co dzwonię z taką błahą sprawą.

To czego się bałeś?

S: Jednego geja w rodzinie anioł gładko łyknął, ale czy drugiego tak samo łyknie?

Ale łyknął.

P: Oczywiście, że łyknął.

S: Powiedziałem mamie, że wprawdzie niedawno, jak sama pamięta, miałem dziewczynę, ale teraz spodobał mi się pewien chłopak. Jeszcze nie wiem, czy będę uprawiał z nim seks, ale jest taka możliwość.

Tak powiedziałeś? O tym seksie?

S: Tak.

I co mama na to?

S: Że ona nas wszystkich w bólach rodziła i zawsze będzie za nami, ale o seksie szczegółów wszystkich nie musi znać. Wystarczy, że jej będziemy mówić, co robimy w czasie wolnym od seksu.”

 

Fot. Sławomir Klimkowski

Cały wywiad Mariusza Kurca ze Staszkiem i Pawłem Bednarkami – do przeczytania w „Replice” nr 68

spistresci