Adam Wiedemann – “Odżywki i suplementy”

PIW 2022

 

 

Jeśli tytułem 10. już tomu poezji Adama Wiedemanna mogę się bawić dla szybkiego sprofilowania swojej lektury, to powiem, że druga połowa to dla mnie „odżywki”, a pierwsza raczej „suplementy”. Lubię gorzki (coraz bardziej) humor Wiedemanna. Mniej lubię, kiedy mówi bardzo ogólnie. Lubię jego błyskotliwie pietrzące się konstrukcje absurdów, lubię błyskotliwe frazy. Przykład? „Gdy mama mówi do mnie per «dziecko», // wcale mnie to nie omdładza”. Dziecięce doświadczanie świata jest też przysłowiową „świeżością spojrzenia poety”: „już przecież nigdy nie zaznasz takiego / stanu, że wszystko, czego dotkniesz, coś znaczy”. Jak poetycki Midas? A jednak odpowiada mi ta saturniczna gorzkość świata odczarowanego i dorosłego, która wybrzmiewa np. w wierszu „[fragment]”, w którym robienie wszystkiego „z doskoku i w biegu” jest maskującą strategią, aby „nie zauważyć, że w ogóle cokolwiek robię, / bo po co robić rzeczy, którymi mogę sobie // podetrzeć przysłowiowy tyłek”. Przecież: „każdy siedzi na odbycie / który go w końcu wydali”. Jest to też, oczywiście, saturniczność dojrzałego geja – dobrze zdefiniowana w poincie: „i tak pozostaniesz / z palcem w dupie (swej własnej) niestety”.

Po tej serii cytatów z różnych wierszy trudno nie dojść do wniosku, że tom Wiedemanna to generalnie opis „bycia w dupie”. „Śmierdzę singlem na odległość, / i czym tu się poperfumować?”. Zakończmy recenzję cudowną, bo śmieszną, groteskową i smutno-gorzką jednocześnie definicją samotności: „łóżko jest dobre, / choć też już stare, trzeba się z nim układać, / żeby sprężyny nie wchodziły w dupę. Być / zgwałconym przez własne łóżko, to mnie tylko / czeka”. (Piotr Sobolczyk)  

 

Tekst z nr 102/3-4 2023.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.