Z trenerkami: AGNIESZKĄ RYK – mistrzynią świata w kulturystyce – i jej partnerką MONIKĄ MUSIAŁ rozmawia Małgorzata Büthner-Zawadzka
![](https://replika-online.pl/wp-content/uploads/1_Agnieszka_Ryk_Monika_Musial_arch_pryw-482x864.jpg)
Która z was jest silniejsza? Siłowałyście się kiedyś na rękę?
Agnieszka: Każdy wyobraża sobie, że kobieta, która trenuje kulturystykę, będzie się siłować. Stereotypy! Nie mierzymy tak siły. To, co robimy, to kształtowanie ciała, a może nawet bardziej kształtowanie siebie, swojej duchowości, poprzez treningi. Byłam kiedyś w programie telewizyjnym o silnych kobietach i poproszono mnie, żebym się siłowała z mężczyzną na rękę. Ale ja nie jestem siłaczką! My jesteśmy estetkami, chcemy czegoś więcej.
Trochę was chciałam podpuścić…
Monika: Ha, ha, udało ci się! Wielokrotnie mężczyźni podchodzili do mnie i prosili: „Chodź, posiłujemy się na rękę”. Odpowiadam: „Nie, zróbmy wspólnie trening”.
A już serio: co najbardziej lubicie razem robić?
A i M (chórem): Wszystko!
A: Po prostu znalazły się dwie osoby, które mają podobną pasję, podobne cele, podobnie myślą…
M: Żyją tym samym.
A: Teraz to jest skumulowane, takie bum!
Wyglądacie z jednej strony na parę, która się dobrze zna, a z drugiej na świeżą, która ma miesiąc miodowy.
A: Cały czas za rękę, cały czas się dotykamy.
M: Naszym językiem miłości jest na pewno dotyk. I właśnie ten wspólnie spędzany czas. Kochamy robić wszystko razem. Nie nudzimy się ze sobą.
A: Robimy razem trening aerobowy i czytamy razem książki, jedna czyta na głos. Bardzo często słyszę: ojej, nie można tak ze sobą cały czas.
M: Można. Jak ludzi łączy tyle rzeczy co nas, to można. Ktoś by powiedział: jesteście ze sobą krótko, dziewczyny, 11 miesięcy to naprawdę niewiele. Ale my mamy bardzo fajne fundamenty z naszej poprzedniej relacji, bo przyjaźń to przecież też jest relacja. Mam wrażenie, że nie jestem z Agunią 11 miesięcy, tylko już lata.
Jak długo się właściwie znacie?
M: 6 lat. Poznałyśmy się jako dwie pary, obie miałyśmy wtedy inne partnerki. Od razu fajnie się skumplowałyśmy, poczułyśmy duchową więź, Agunia stała się moim sportowym autorytetem. Nasze związki się rozpadły, a my dalej regularnie się spotykałyśmy.
A: Ale nigdy nie było w tym podtekstu seksualnego. Nawet nie wyobrażałyśmy sobie, że mogłybyśmy być razem. Świetnie spędzałyśmy czas, godzinami gadałyśmy o wszystkim, ale byłyśmy tylko przyjaciółkami. Ja się cieszyłam samotnością, Monia się cieszyła samotnością, nie byłyśmy jeszcze gotowe na nowy związek.
M: No i zdarzył się ten ostatni sylwester. Kolejny, na który zaprosiłam Agunię, ale tym razem pojechała. To było w Borach Tucholskich u mojej przyjaciółki, która ma dom w lesie. Obtańcowałam już wszystkie dziewczyny, została jeszcze Agunia, ale myślałam: odmówi mi…
A: A tu proszę!
M: I w tym tańcu, kiedy ją mocno przytuliłam… nagle jakby Amor w jedną strzelił strzałą i w drugą strzelił: a macie! Naprawdę, to było niesamowite.
A: Jechałam na tego sylwestra z nastawieniem, że po prostu będę się świetnie bawić. Ale jeszcze przed tym tańcem, o 12 złożyłyśmy sobie bardzo podobne życzenia: znajdź kogoś i bądź szczęśliwa.Tak jakbyśmy wysłały gdzieś intencje.
M: Każda z nas wróciła do domu. I ze mną coś się zaczęło dziać, ale powtarzałam sobie: nie, nie, wydaje ci się, Monika. Okazuje się, że Agunia miała podobnie.
A: Dzwoniłam do przyjaciółki: nie wiem, co się ze mną dzieje, przecież to jest coś dziwnego, to niemożliwe.
M:Monika? Nie! (chichoczą obie) Też mówiłam przyjaciółce: muszę się pozbyć tej myśli, my się tylko przyjaźnimy. Ale Agunia zaczęła do mnie coraz częściej pisać, więc postanowiłam: dobra, zbadam teren. Wysłałam SMS-a: znajomi mówią, że byłybyśmy fajną parą, co o tym myślisz? A ona: a co ty o tym myślisz? I tak się zaczęło.
Planujecie wspólną przyszłość? A: Oświadczyłyśmy się sobie nawzajem już chyba ze trzy razy. M: Czekamy właśnie na odbiór zaręczynowej biżuterii, bo nie nazywamy tego obrączkami czy pierścionkami.
A: To będzie konkret: niech wszyscy widzą!
Mieszkacie już razem?
M: Można powiedzieć, że tak. Na dwa domy. A: Jeden dzień u mnie, jeden u Moni.
A czy macie kota, jak każda porządna para lesbijek? (Agnieszka i Monika prawie duszą się ze śmiechu)
A: To znowu jakieś stereotypy! Ale no… trafiłaś. Razem mamy… osiem kotów.
M: Jesteśmy lesbijkami do ósmej potęgi. Ja właściwie uważam się za psiarę, ale jedna z moich poprzednich partnerek chciała kota, potem dawałam dom zastępczy kociakom i tak wyszło, że mam pięć.
A: Czeka nas połączenie stada.
M: I remont mojego mieszkania, pod nas obie.
A: Najważniejsze, że mamy już piękny obraz z naszym zdjęciem do sypialni. (pokazują mi wspaniałe zdjęcie, na którym są nagie i splecione w uścisku)
Co myślicie o ustawie o związkach partnerskich, której projekt został niedawno upubliczniony?
M: Czujemy ogromny żal, że Polska jest jednym z niewielu krajów Unii Europejskiej, w którym nie ma żadnej legalizacji relacji par jednopłciowych. Wiemy, że to tylko związki, nie małżeństwa, ale i tak czekamy na ustawę. Jakakolwiek by nie była, zamierzamy skorzystać.
A o ślubie zagranicą też myślicie?
Cały wywiad do przeczytania w najnowszym numerze „Repliki”, dostępnym w PRENUMERACIE lub jako POJEDYNCZY NUMER na naszej stronie internetowej oraz w wybranych salonach prasowych