Z ANDRZEJEM HURNYM o jego udziale w dokumencie braci Sekielskich „Zabawa w chowanego”, o molestowaniu przez księdza, o chemseksie, o zaczynaniu od nowa w schronisku pod Wałbrzychem oraz o tym, jak został ViceMisterem Gay Poland 2019, rozmawia Bartosz Żurawiecki
Zacznijmy od filmu Sekielskich „Zabawa w chowanego”, bo to teraz gorący temat. Jak trafiłeś do tego filmu?
Zaczęło się tak, że zostałem w zeszłym roku – to był maj, początek czerwca – wezwany do prokuratury w Pleszewie jako świadek w sprawie Jakuba i Bartka, czyli głównych bohaterów „Zabawy w chowanego”. I tam poznałem Jakuba, mieliśmy okazję chwilę porozmawiać. Gdy dowiedziałem się, że walczy od dobrych kilku lat i stara się jakkolwiek ruszyć sprawę molestowania – bez powodzenia – powiedziałem mu, że jako znany fryzjer z dużą siatką kontaktów na Facebooku pomogę mu „umedialnić” sprawę. Jakub porozmawiał z braćmi Sekielskimi i tak właśnie trafiłem do filmu, ponieważ byłem ofiarą tego samego księdza, Arkadiusza Hajdasza, i chciałem dać temu świadectwo.
Miałeś problem? Długo się namyślałeś, żeby wziąć udział w filmie?
Nie, dla mnie to są szybkie decyzje. Działam i robię. Bardziej przeżywałem stres przed samym nagraniem, przez kilka bezsennych nocy.
Ile trwały zdjęcia z twoim udziałem?
Nie mieli za dużo czasu. Dostali ode mnie jeden dzień, bo akurat wyprowadzałem się z Warszawy i miałem dużo spraw na głowie. Kręciliśmy od rana do nocy, kończyliśmy o godzinie 23. Tego samego dnia nagraliśmy moją wizytę w rodzinnym Sycowie i tzw. setki, czyli to, co mówię bezpośrednio do kamery.
Co w takim razie sądzisz o gotowym filmie?
Podoba mi się w nim pokazanie, z jakimi problemami zmagają się Bartek i Kuba, którzy próbują sprawę pedofili w Kościele katolickim nagłośnić. Kościół, kuria, księża wypierają się swoich win. Nawet gdy dochodzi do spotkania z biskupami czy ich pomocnikami, ograniczają się one do frazesów typu: „będziemy się modlić”, „będziemy wspierać”. I na tym koniec. To jest dobrze przedstawione w filmie. Natomiast dużo więcej wątpliwości wzbudza we mnie potraktowanie kwestii LGBT. Choć poniekąd racja, że jest to jakoś połączone – pedofilia i tzw. lawendowa mafia.
Ale zgadzasz się, że taka mafia istnieje? Czy w tym przypadku homoseksualność jako taka jest problemem? Może problemem jest celibat? Zakaz utrzymywania jakichkolwiek stosunków seksualnych przez księży?
Tak, tu jest problem. Myślę, że osoby, które próbują się ukryć jako homoseksualne, jednocześnie kryją się nawzajem. Ręka rękę myję i zgadzam się, że może być tak, iż one się nawzajem chronią. W każdej społeczności są ludzie, którzy zachowuję się nieetycznie i mają na innych sobie podobnych „haki”. Tak jest przecież w polskiej polityce. Masz coś na kogoś, więc ten ktoś nie może się wychylić. Powiem ci, że znam księży, którzy otwarcie żyją w związkach homo. Całe parafi e o tym wiedzą i nikt nie ma z tym problemu.
Wszyscy wiedzą, ale nikt nie mówi o tym głośno. Tylko nie mów nikomu.
Dokładnie tak to wygląda. Jest to chore, ale dopóki jeden drugiego będzie chronić, dopóty będą się pojawiać takie sytuacje.
Mówisz w filmie, że utraciłeś wiarę w Boga. Jaki jest więc twój stosunek do religii, do wiary, do Kościoła katolickiego? Jesteś jeszcze jego członkiem?
Jeszcze tak. Oficjalnie. Jak się uciszy trochę cała afera, to wystąpię z Kościoła. Bo nie mam ochoty robić im tzw. statystyk. Ale chwilę muszę odpocząć. Jeśli natomiast chodzi o samą wiarę, to wierzę, że coś tam jest na górze. Coś między energią a jakąś… postacią. Czy to jest ktoś świadomy, osobowy? Nie wiem. Ale np. wierzę w anioły. Uwielbiam je, całe życie mi towarzyszą.
Wierzysz, że są aseksualne? Nie mają genitaliów?
Nigdy o tym nie myślałem, ale tak, tak mi się kojarzą. Może przez te długie kiecki, które wszystko zakrywają. (śmiech) Myślę, że jest to jakaś forma bezpłciowa, która głównie poświęca się opiece nad nami. Żeby tobie się dobrze działo.
Czyli wierzysz, że masz swojego anioła stróża?
Raczej tak. Choć kiedyś z moją klientką doszliśmy do wniosku, że modlimy się do samych siebie, żeby dać sobie siłę i wiarę. Po prostu, dobrze jest w coś wierzyć, bo wtedy nie jesteśmy samotni.
My sami jesteśmy swoimi aniołami stróżami.
Chyba najbardziej. Chociaż najfajniej wyobrażać siebie w bezpłciowej formie anielskiego światła.
Wracając zaś do „Zabawy w chowanego”, w tym filmie nie ma nic o twojej homoseksualności. O ile bohaterowie główni mówią, że mają problemy z kobietami w związkach, o tyle ty nie mówisz o swoim obecnym życiu erotycznym nic. Nie mówisz, bo twórcy nie zapytali? Nie mówisz, bo nie chciałeś mówić? Czy też zostało to wycięte z gotowego filmu?
Zostało to wycięte z gotowego filmu. Ma się jeszcze pojawić osobny wywiad ze mną na stronie Sekielskich na YouTubie, oparty na nakręconym materiale. Tylko muszę go autoryzować. Poza tym, głównymi bohaterami filmu są Jakub i Bartek, ja tam jestem na drugim planie. W życiu tak prywatnym, jak i publicznym nie kryję się, że jestem gejem. Staram się też działać w świecie LGBT na tyle, na ile mogę i potrafi ę. Działam na swój własny sposób. Jeżeli moi klienci pytają mnie o coś związanego z LGBT, to bardzo chętnie odpowiadam i opowiadam.
Czy masz jako fryzjer klientów homofobów?
Zdarzyło się kilku. I mieli dylemat – „dobry fryzjer, ale pedał”. I co teraz? Pamiętam zwłaszcza jednego. Miał problem ze swoją dziewczyną, przyszedł do mnie i zaczął mi się zwierzać. Powiedziałem, jak to u mnie wyglądało w podobnej sytuacji, a on wykrzyknął zadziwiony: „Mówisz zupełnie jak heteryk!”. Roześmiałem się i powiedziałem, że to raczej tak samo wygląda i tu, i tu. Staram się perfekcyjnie wykonywać swoją pracę. Tak, by każdy, niezależnie od tego, jakie ma poglądy, dobrze wyglądał.
Czyli nie jest tak, że robisz homofobom na złość i ich krzywo obcinasz? Nie umiem. (śmiech) Sam, prawdę mówiąc, nie chodzę ubrany na różowo. Na Paradzie byłem raz w życiu, ale obiecałem sobie, że będę już teraz chodził regularnie. Ale chciałbym pójść w eleganckiej koszuli, w marynarce. Wszyscy jesteśmy różni i równi, niezależnie od tego, jak jesteśmy ubrani. Ja akurat lubię styl bardziej klasyczny.
Trzeba więc tę normatywność chociażby w kwestii ubioru podkreślać?
Zawsze staram się mieć przypinkę określającą moją orientację. I to jest na pewno mój akcent nienormatywny. Dla mnie normatywność w ubiorze podkreśla, że jesteśmy wszędzie: w szpitalach, w biurach, w sklepach, w kościołach, w metrze, w barach… Jedni chcą krzyczeć, drudzy wolą docierać do ludzi w inny sposób. Zawsze lubiłem poznawać ludzi, ale kiedy trafiałem na kogoś pełnego uprzedzeń, to najpierw starałem się z nim zakolegować, a dopiero potem mówiłem, że jestem gejem. I wtedy ten ktoś nie wiedział, co powiedzieć.
Jaki jest więc twój stosunek do tzw. nienormatywnych? I do drag queens, na przykład?
Super! Zazdro! Jak ja bym chciał kiedyś wystąpić jako drag queen! Wielki szacun za ich siłę. Mają tę moc, że potrafi ą się oprzeć wszelkim uprzedzeniom i obelgom. Uwielbiam zwłaszcza hiszpańskie drag queens. Natomiast co do osób transpłciowych, przyznaję, że nie zawsze umiałem spojrzeć na nie ze zrozumieniem. Zaakceptować je. Natomiast teraz, w wieku 36 lat, żywię do nich pełen szacunek. Też mają w sobie wielką siłę, skoro potrafi ą przejść przez te wszystkie problemy, przez procesy fizyczne i psychiczne, które czekają ich w czasie tranzycji.
Znowu powrót do przeszłości. Jak wspominasz dzieciństwo w Sycowie?
Było na pewno trudne. Moi rodzice bardzo dużo pracowali, moje dwie starsze siostry opiekowały się domem. Potrafiliśmy sami sobie radzić. Od najmłodszych lat zarabiałem, sprzedając jagody, pomagając na roli i robiąc inne rzeczy. Nie znam innego dzieciństwa. Dla mnie było w sam raz.
Kiedy zaczęła się historia z molestowaniem?
Około 10-11 roku życia. Ksiądz Arkadiusz przyszedł do parafii, ja już wtedy byłem ministrantem, bardzo zaangażowanym. W kościele miałem swój drugi dom. Mszę całą znałem na pamięć, próbowałem śpiewać psalmy, ale myliłem melodie. Pielgrzymki, spotkania biblijne… Nawet w wieku 16 lat startowałem do zakonu kapucynów w Krakowie. Jeździłem na rekolekcje powołaniowe. Ale z powodu mojej orientacji zasugerowano, że może bym jednak nie wstępował do zakonu. Ja już wprost wtedy mówiłem o tym, że bardziej jestem gejem niż hetero.
Jakim człowiekiem był ksiądz Arkadiusz?
Ciepłym, serdecznym, otwartym. Z uśmiechem i dobrym słowem dla wszystkich. Teraz widzę, że też totalnie infantylnym. Mięciutkim. I, jakbyśmy teraz powiedzieli, przegiętym.
A intelektualnie?
Niby mądry, a jednak głupi. Był elokwentny. Ale wyraz twarzy zboczeńca. Cóż, teraz nawet sam zapach perfum, których używał, mnie odrzuca, budzi we mnie agresję.
Jak się zaczęło molestowanie?
Pewnego dnia zaproponował mi, że mnie odwiezie z kościoła do domu. Wtedy jeszcze nic seksualnego się nie zdarzyło, chyba. Przy kolejnych spotkaniach przeszło to już w działania seksualne. Zapraszanie do pokoju, gdzie byliśmy sami we dwóch.
Czy robił to też u ciebie w domu?
Nie, u mnie nie, ale pamiętam, że całował mnie w przejściu między zakrystią a ołtarzem. Albo na schodach, gdy szliśmy razem po kolędzie, przy innym ministrancie. Skończyło się to, jak miałem mniej więcej 13 lat, bo wtedy Arkadiusz został przeniesiony do innej parafii. Od tamtego czasu nie widziałem go na oczy, choć w wieku 17 lat pojechałem do Pleszewa, gdzie akurat pracował, żeby się z nim spotkać. Ale go nie zastałem.
W filmie mówisz nawet o seksie analnym z księdzem Arkadiuszem, w którym ty byłeś stroną aktywną.
Zazwyczaj były to albo macanki, albo całowanie. Albo seks oralny, bardziej z jego strony. Po prostu mi obciągał. I pamiętam ten jeden raz, kiedy leżałem rozebrany, a on usiadł na mnie.
Miałeś wtedy wytrysk?
Na pewno miałem wzwód, ale wytrysku nie pamiętam.
Czyli dbał tylko o swój orgazm. Czy uważasz, że w tej relacji było jednak coś dobrego? Odczuwałeś jakąś satysfakcję, przyjemność?
Tak, oczywiście. Zainteresowanie, wyróżnienie. Wsparcie okazywane przez drugiego człowieka. Dla dziecka to bardzo istotne, zwłaszcza gdy rodzice dużo pracują, jest się przeciętniakiem w szkole, tzw. zdolnym leniem. Moją nagrodą było więc uznanie, które okazywał mi ksiądz Arkadiusz.
Pojawia się w filmie postać siostry Elżbiety, która pracowała przy księdzu, w zakrystii.
Tak, nadal pracuje jako zakrystianka.
Czy ona widziała i wiedziała?
Moim zdaniem była świadoma i wypierała. Krążyły pogłoski, że ten ksiądz lubi dzieci. Była sytuacja, gdy jakiś chłopiec uciekł ze spodniami spuszczonymi w dół. Zostało to zgłoszone i pewnie dlatego Arkadiusz został przeniesiony do innej parafii. Ale siostry zawsze stoją niżej w hierarchii kościelnej. Trochę ją więc oskarżam, a trochę ją bronię. Ale z powodu swojego milczenia przez całe lata jest na pewno współwinna.
Czy w ogóle powiedziałeś wtedy komukolwiek o tym, co się dzieje?
Po 17. roku życia zacząłem księżom mówić na spowiedzi i w prywatnych rozmowach. Odpowiadali, że będą się modlić, że to on będzie odpowiadał za swoje grzechy, że trzeba wybaczyć… Takie pierdolenie.
Kiedy powiedziałeś rodzicom?
Rodzicom nie powiedziałem. Powiedziałem mojej siostrze, gdy miałem 18-19 lat. Ona przekazała rodzicom. Ale tak naprawdę pierwszy raz porozmawiałem z mamą o tym rok temu, tuż przed zeznaniami u prokuratora. Nigdy moich rodziców o nic nie oskarżałem.
Mają w sobie duże poczucie winy?
Tata nie żyje od 10 lat. Mama ma ogromne poczucie winy. Cała jej walka, by tę sprawę wyjaśnić – niedługo jej zeznania trafią do Watykanu – wynika z poczucia winy. Że nie zadbała, że nie ochroniła. Rozmawiała o mojej sprawie z księżmi, z biskupami. Zawsze była odprawiana z kwitkiem. Dla mnie rozmowa z nią na ten temat jest trudna. Łatwiej mi z tobą rozmawiać. Natomiast wcześniej mówiłem o tym moim znajomym. Mój przyjaciel, Jakub Stanek, nawet zrobił o tym reportaż, dostał za niego nagrody na festiwalach. Ale to był reportaż artystyczny. Dopiero teraz, dzięki Sekielskim, sprawa trafiła do szerszej publiczności.
Faceci, z którymi byłeś w związkach, wiedzieli, co się zdarzyło w twoim dzieciństwie?
Dwóch, może trzech wiedziało. Z pozostałymi nie rozmawiałem.
Kiedy wyjechałeś z Sycowa?
W wieku 16 lat na praktyki zawodowe do Wrocławia.
A do Warszawy kiedy trafiłeś?
W wieku 21 lat.
Życie w dużym mieście było dla ciebie szokiem?
We Wrocławiu jeszcze tak. Trafiłem do bardzo renomowanego salonu fryzjerskiego, więc był to pewien szok dla zahukanego chłopca z małej miejscowości. Ale szybko się przystosowałem. Waletowałem w akademiku u mojej przyjaciółki. I tam strzygłem za co łaska, za 2-3 złote. W ten sposób się uczyłem. A w wieku 18 lat zarabiałem już 6 tysięcy. Miałem etat, swojego taksówkarza, mnóstwo klientów. Po Wrocławiu mieszkałem jeszcze przez rok w Walencji. Sam więc rozumiesz, że Warszawa to już był mały pikuś.
A jak się zaczęła twoja „przygoda” z chemseksem?
Teraz już jestem świadomy, że to jest ucieczka od emocji. Jeśli chodzi o związki i facetów, to sam się w nich gubiłem. Szukałem chyba u nich takiego zaangażowania, jakie dał mi wtedy ksiądz Arkadiusz. Chemseks zaczął się od palenia blantów. Potem wciąganie, jakieś tabletki. Najpierw to była zabawa, a potem weszło to tak w krew, że nie byłem w stanie uprawiać seksu bez chemii. Jestem tak naprawdę dopiero na etapie leczenia się i poznawania od nowa emocji, które są w seksie.
Jest rzeczywiście różnica między seksem na chemii i seksem bez chemii?
Nie próbowałeś nigdy?
Jestem raczej staromodny. Alkohol owszem, ale chemia nigdy mnie nie wciągnęła.
Chemia jest po to, żeby ruszyć zmysły. Żeby zmienić świadomość. To jest kolosalna różnica. Wszystko też zależy od tego, co i ile weźmiesz, a także jak pomieszasz.
Pamiętałeś na następny dzień, co przeżyłeś?
W zależności od imprezy. Przez 15 lat trochę tego było. Potrafiłem wejść w ciągi kilkudniowe. Z takich ciągów niewiele się pamięta. Gdybym miał teraz wybór: spróbować czy nie spróbować, z tą świadomością, którą mam teraz, tobym nie spróbował, bo to nie ma sensu. Praca, którą trzeba teraz wykonać, żeby wrócić do normalnego funkcjonowania, to są lata. Przeżyłem zresztą jedną tragiczną sytuację. Zmarł mi kochanek w łóżku. Zawału dostał. Obudziłem się rano, on był nieżywy. Pogotowie, policja, prokurator. Natychmiast uciekłem z Warszawy na tydzień i, choć byłem w trakcie terapii, wróciłem do ćpania. Byłem też w ośrodku zamkniętym na terapii. Po czterech miesiącach wyszedłem na własne żądanie.
Ale niczego nie żałujesz? Bo tak powiedziałeś w jednym z wywiadów.
(milczenie) Wiesz, co ci powiem? To było motto mojego życia. Jakbym miał odkreślić moje życie do września zeszłego roku, to tak, niczego nie żałuję. Teraz jestem ostrożny i nie chciałbym niczego stracić. Teraz wróciła świadomość, teraz nie zabijam emocji kolejnym blantem albo kolejną imprezą. Ważny jest dla mnie związek, w którym jestem, tworzenie rodziny, której całe życie szukałem. Cieszę się, że spotkałem Łukasza. I to jest dla mnie wielka radocha. Razem wychodzimy z pewnych rzeczy. Wciąż przechodzę swoją terapię. Jeszcze z terapeutą nie doszliśmy do molestowania, dojdziemy do tego pewnie za 2 lata. Nawet już alkoholu nie piję, choć, jak widzisz, palę wciąż fajki, jedna za drugą.
Gdzie teraz mieszkasz?
W schronisku górskim za Wałbrzychem. Andrzejówka się nazywa. Przyjechaliśmy tutaj z Łukaszem, żeby zobaczyć, jak się żyje na odludziu. Chcemy w przyszłości sami założyć tęczowe schronisko albo tęczowy pensjonat. Ale najpierw musimy sami siebie sprawdzić. Tutaj można naprawdę dostać w dupę. Na razie jestem absolutnie podjarany. Raz w miesiącu jeździmy samochodem do Warszawy załatwić parę spraw zawodowych, a resztę czasu spędzamy tutaj. Wybraliśmy to schronisko spośród 72, które znalazłem w necie. I ono nas przygarnęło – dwóch chłopców, dwa psy i kota. Mieszkamy tu i pracujemy, robimy dosłownie wszystko, co trzeba robić w schronisku. Wspaniale, że teraz z Łukaszem wreszcie czujemy się, widzimy się, rozmawiamy ze sobą. Nareszcie jesteśmy ze sobą naprawdę. Nie chcę tego stracić.
Czyli jest wciąż między wami chemia? (śmiech)
Tak, w sensie metaforycznym na pewno.
Po tych wszystkich trudnych tematach, opowiedz jeszcze, jak zostałeś ubiegłorocznym ViceMistera Gay Poland?
Bo zawsze chciałem być modelem. Poza tym to był moment, kiedy rozstałem się na czas jakiś z Łukaszem, wtedy też zostałem wezwany do prokuratury. Powiedziałem więc sobie, że chcę wreszcie zrobić te rzeczy, na które nie miałem dotąd odwagi. Przekroczyć swoje granice. Zgłosiłem się, wystartowałem i udało się. Dostałem dwa tytuły – ViceMistera i Mistera Publiczności. Chciałem też te wybory potraktować jako forum, by nagłośnić sprawę pedofilii. Zamierzam startować w wyborach Mister Gay Europe i Mister Gay World w roku 2021, ale potrzebuję do tego sponsora.
Jak zareagowała rodzina na twój akces do konkursu?
Rodzina podczas finału stała pod sceną. Krzyczeli i bardzo się cieszyli. Szwagier z siostrą zostali wyciągnięci na scenę i tańczyli przed całą publicznością. Pierwszy raz byli w klubie gejowskim! Ale dali radę.
To może teraz zorganizujesz wybory Mistera Gay Schroniska? Wyborów pewnie nie, ale jeśli wszystko dobrze pójdzie, to wiosną zorganizujemy tu nasze z Łukaszem wesele. Bierzemy bowiem w październiku ślub w Edynburgu.
Tekst z nr 86/7-8 2020.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.