Aseksualny gej

O ładnych chłopakach, o dwustopniowych coming outach, o nieistniejących traumach, które wmawiali mu psychologowie, o pociągu seksualnym, o masturbacji i o libido oraz o miłości z NIKODEMEM MROŻKIEM, współzałożycielem Asfery, pierwszej w Polsce organizacji działającej całkowicie na rzecz osób aseksualnych, rozmawia Mariusz Kurc  

 

 

Nikodem na Paradzie Równości w Warszawie. Foto: Krzysztof Kotkowicz

 

Nikodem, jesteś aseksualnym gejem, tak?

Tak. Lubię to sformułowanie mimo że nie jest precyzyjne, ono nakłada na mnie dwie orientacje – homoseksualną i aseksualną, co razem daje coś, co nazywamy homoromantycznością.

Czyli?

Nie odczuwam pociągu seksualnego ani w stosunku do kobiet, ani w stosunku do mężczyzn – ale jeśli myślę o związkach, o byciu razem – to z mężczyznami. Zakochuję się w mężczyznach. Są różne poziomy aseksualności. Są osoby aseksualne, które nie potrzebują żadnej bliskości cielesnej, są też takie, które od czasu do czasu są gotowe na zbliżenie seksualne. Mój poziom to: pocałunki, przytulanie się, wspólne spanie – i to wszystko z mężczyzną.

Wyobrażam sobie – popraw mnie w razie czego – że najpierw musiałeś przejść proces wyjścia z heteronormy, uznania, że się w nią nie wpisujesz jako osoba homoseksualna, a potem jeszcze drugi proces – uznania, że jesteś asem.

Było dokładnie tak, jak mówisz. Coming outy robiłem dwustopniowo – jako gej i potem jako as. Zresztą do tej pory tak mam – częściej outuję się jako gej, bo to jest pojęcie społecznie bardziej zrozumiałe, a dopiero potem mówię też, że jestem aseksualny. A zaczęło się, tak jak dla wielu z nas w społeczności LGBTIA – od przeświadczenia, że jestem hetero jak „każdy” i to trwało długo. Mam nawet za sobą małżeństwo.

Zacznijmy od dorastania, gdy budzi się seksualność.

No właśnie budzi się albo się nie budzi (śmiech). Aseksualność dużo trudniej jest u siebie zauważyć. Gdy jesteś gejem, to po prostu czujesz, że kręcą cię mężczyźni, orientujesz się, co i jak, nawet jeśli się z tym kryjesz i tego u siebie nie akceptujesz. Ten pociąg, niezgodny z heteronormą, jest silny. A gdy pożądania nie ma, nie dostrzegasz niezgodności czy braku – po prostu nie myślisz o tym. Te sprawy nie zaprzątają twojej głowy.

Ale musiałeś słyszeć kolegów rozmawiających o seksie. Oczywiście, gdy ma się te 15 czy 16 lat, to ogromna większość z nich żadnego seksu nie uprawia, ale gadania jest dużo. Moi koledzy ciągle komentowali wygląd dziewczyn, opowiadali, jak dziewczyny ich podniecają – słuchałem tego i czułem, że nie mogę pisnąć słowa o tym, że mnie podobają się chłopaki.

Ja po pierwsze zakładałem, że u mnie przyjdzie jeszcze czas na te wszystkie fascynacje dziewczynami, a po drugie – moi koledzy nie byli aż tak wylewni. Widziałem tę ich presję, by jak najszybciej „zaliczyć jakąś laskę”, ale dla mnie to było abstrakcyjne, odległe. Kiedyś w domu zobaczyłem kasetę VHS z porno, to były lata 90. Sam z siebie nigdy nie miałem potrzeby oglądania porno – i do tej pory nie mam – ale pomyślałem: „OK, odpalę sobie, zobaczę ten cały seks”. Odpaliłem, popatrzyłem – po 2 minutach ziewałem. „Dobra, wystarczy, nie wiem, co ludzie w tym widzą, ale ich sprawa”. Ale też pamiętam, że już wtedy zwracałem uwagę na chłopaków i to było bardzo przyjemne.

Co było przyjemne?

Patrzenie na ładnych chłopaków. Czułem, że uroda męska na mnie działa, a kobieca – nie. To mnie nakierowywało: „Acha, pewnie jestem gejem”.

Ale rozumiem, że nie fantazjowałeś, że całujesz tych chłopaków albo że idziesz z nimi do łóżka.

Nie, zupełnie nie. Wyłącznie wizualna fascynacja. Niemniej powiedziałem o tym mamie, wiesz?

O! Zrobiłeś coming out przed mamą, będąc nastolatkiem?

Choć tego nie pamiętam, więc to nie mogło mieć dla mnie dużego znaczenia – mama za to pamięta i niedawno mi przypomniała. Sam więc widzisz, że ze mną było trochę inaczej – pokaż mi geja, który nie pamięta swego coming outu przed mamą. (śmiech)

(śmiech)

Mama mi przypomniała, że w jakieś rozmowie, gdy miałem ze 16 lat, zwyczajnie powiedziałem, że mężczyźni podobają mi się bardziej od kobiet. Odparła, że jeszcze mam czas na te sprawy i sam zobaczę później. Ponoć po paru miesiącach wróciła do tej rozmowy i wtedy odpowiedziałem, że nie, chyba jednak mi się tylko wydawało – co było nieprawdą, może po prostu nie chciałem z mamą ciągnąć tematu.

Dorastanie to też czas odkrywania masturbacji.

Tutaj ważna rzecz, którą chcę wyjaśnić. Osoby aseksualne mogą się masturbować, jest ważne rozróżnienie – na pociąg seksualny i na libido. Pociąg jest w stosunku do kogoś i tego osoby aseksualne generalnie nie mają, natomiast libido to pewien fizyczny stan, napięcie, które czasem się pojawia i należy je rozładować. Niektóre osoby aseksualne mają libido. Poza samą aseksualnością istnieje też spektrum aseksualności, które jest pojęciem szerszym. Do spektrum zaliczają się m.in. takie osoby, które odczuwają pociąg, tyle że o bardzo słabym natężeniu porównując do większości populacji.

Jeden z bohaterów książki „AseksualnośćAnny Niemczyk, o której będziemy pewnie mówić, wyznaje, że masturbuje się, ale masturbacja to jest dla niego taka „ulga, jak przy robieniu siku”. Nie ma przy tym fantazji erotycznych, które „włączają się osobom seksualnym.

Otóż to. Chociaż ja nie miałem takich potrzeb, nie masturbowałem się. Żadne hormony mi nie buzowały, jak to się mówi.

A erekcja? Orgazm?

Tutaj znowu chcę podkreślić, że aseksualność to nie jest żadna dysfunkcja narządów płciowych. Erekcja to fizjologia – coś zupełnie niezależnego od bycia asem.

  1. A więc byliśmy przy dorastaniu. Co dalej?

Na studiach wpadłem w heteronormę – uznałem, że nadszedł ten czas, trzeba poszukać dziewczyny, założyć rodzinę – to był praktycznie jedyny model funkcjonowania, jaki znałem. Nie chciałbym szczegółowo opisywać mojego małżeństwa, bo te sprawy dotyczą też mojej byłej żony.

Jasne. Powiedz tyle, ile chcesz i możesz. Rozumiem, że spotkałeś dziewczynę i…

Trochę odwrotnie, bardziej to ona spotkała mnie i pomyślała, że jestem tym właściwym. Bardzo się zaprzyjaźniliśmy i polubiliśmy. Rozumieliśmy się świetnie, staliśmy się sobie naprawdę bliscy. Zamieszkaliśmy razem. Ślub wydawał się „naturalną” konsekwencją mimo że nie sypialiśmy razem. Po ślubie bardzo szybko okazało się, że seksualnie po prostu nic nie zdziałamy – to była ta jedna sfera, w której do siebie nie pasowaliśmy. Nie byliśmy w stanie udawać, że nie ma problemu. Rozwiedliśmy się, ale całe rozstanie przebiegło bardzo pokojowo. Do tej pory jesteśmy w kontakcie, przyjaźnimy się. Po rozwodzie… Pamiętasz randkowy portal gejowski kumpello.pl?

Oczywiście.

Po rozwodzie znalazłem się na życiowym zakręcie i zacząłem wtedy dopiero na serio rozpatrywać, że jestem gejem. Wszedłem na kumpello i… „tak, to jest miejsce dla mnie, ja tu pasuję!” Wpadłem wręcz w euforyczny stan – odnalazłem się wreszcie, jestem wśród swoich!

Ile miałeś lat?

To był 2012 r. – a więc 29. Wtedy też miałem pierwszy sen, który mógłbym nazwać erotycznym. Całowałem się w nim z mężczyzną. Obudziłem się i wow! Pierwszy sen erotyczny w życiu! I z facetem. No, to jasna sprawa.

Rozumiem, że to nie był jakiś tam buziak, tylko namiętny pocałunek.

Nie przesadzaj z tą namiętnością, był pocałunek – liczył się sam fakt, że był. Zacząłem umawiać się na randki z chłopakami – kawy, spacery. Zacząłem robić coming outy jako gej. Pierwszy testowo – w stosunku do trzech nowo poznanych dziewczyn, z którymi skrzyknąłem się w sieci na wyjazd na narty. Kupując jakąś pamiątkę, powiedziałem: „O, a to będę miał dla mojego przyszłego chłopaka”. Wszystkie zareagowały bardzo w porządku, więc zacząłem robić kolejne coming outy. Rodzicom powiedziałem – nie było kłopotu.

W 2014 r. zrobiłeś gejowski coming out na całą Polskę, gdy ujawniłeś się podczas akcji „Repliki” w trakcie kampanii do wyborów samorządowych. Startowałeś na radnego.

Tak! Ale to było później. Najpierw wszedłem w trójmiejską społeczność LGBT jako aktywista. Zaangażowałem się w Tolerado, do którego trafiłem przez Wiarę i Tęczę.

Ach, jesteś katolikiem?

Nie. Jestem niewierzący, tylko akurat umawiałem się w tamtym czasie z chłopakiem, który był katolikiem i chodził na spotkania Wiary i Tęczy.

Jak się odnalazłeś w Tolerado?

Bardzo dobrze. Potrzebowałem zaangażowania społecznego i to było to. Poznałem tam fantastycznych ludzi i myślę, że zrobiliśmy przez ten czas kawał dobrej roboty.

A sprawy erotyczne z chłopakami?

Nic, zupełnie nic. Randki nie prowadziły do niczego więcej. Przy próbach zbliżenia wycofywałem się. Oni czekali na rozwój sytuacji, tymczasem nic się nie działo. Gdy się z tego zwierzałem znajomym, to zwykle słyszałem, że pewnie mi przejdzie, że mam pewnie jakieś opory, jakąś nieprzepracowaną wewnętrzną homofobię, którą muszę zwalczyć i jak sobie z tym poradzę, to „już pójdzie”. Z jednej strony czułem, że się fajnie wpasowałem w nowe środowisko – a z drugiej, kurczę, jednak tu też trochę nie pasuję.

Poszedłem do psychologa, a nawet do dwóch. To jest cały osobny wątek pod tytułem „Jak psychologowie i seksuologowie traktują aseksualność”. Powiedziałem, że czuję się gejem, a jednocześnie czuję się aseksualny. Padło pytanie o poziom hormonów – zbadałem, wszystko w normie. Usłyszałem, że ta aseksualność to pewnie wynik jakiejś traumy z dzieciństwa. Pewnie jakieś molestowanie. Ledwo mnie poznali i już postawili diagnozę o traumach. Mówię, że nic sobie nie przypominam. „Bo wyparłeś”. Nie miałem ochoty kontynuować takiej terapii. Dziś, gdy znam sporo asów, wiem, że takie traktowanie naszej orientacji przez psychologów jest niestety nagminne. Po prostu człowiek musi mieć potrzeby seksualne, „zdrowo jest mieć seks” i koniec – jeśli nie ma, to znaczy, że jest chory i trzeba go wyleczyć, naprawić.

Takie myślenie, jak niegdyś w stosunku do gejów i lesbijek. Że jesteśmy chorzy i trzeba z nas zrobić ludzi hetero.

Dokładnie! My jesteśmy na takim etapie właśnie, jeśli chodzi o wiedzę psychologów.

Martwiłeś się, że nie jesteś „pełnoprawnym” gejem, skoro nie masz ochoty na seks z mężczyznami?

Nie wiem, czy użyłbym słowa „martwiłem”. Nie było jakichś dramatów, bo nie zakochiwałem się, ale jednak czułem, że jakiś problem jest.

A później zakochałeś się?

Tak. Ludzie często mnie pytają, jak odróżniam przyjaźń od miłości, skoro nie odczuwam pożądania seksualnego. Myślą, że miłość to jest przyjaźń plus seks. Zakochany jestem wtedy, gdy nie mogę przestać myśleć o tym chłopaku, gdy jego potrzeby przedkładam nad moje, gdy fascynuje mnie to, co on robi i jaki jest, gdy odczuwam potrzebę opiekowania się nim. Gdy dzięki niemu jestem zdolny przekraczać własne granice. Gdy on mnie nieustannie inspiruje. Ja słowo „kocham” bardzo szanuję, staram się go nie nadużywać, żeby nie straciło swojej mocy. Takich sytuacji zakochania nie było dużo, właściwie to naliczam sobie dwie. Z czego jedna – to był chłopak hetero.

Powiedziałeś mu, że się w nim zakochałeś?

Tak.

Grubo. Wiedziałeś, że jest hetero?

Tak, tak (śmiech). To jest kolejny śmieszny wątek w moim życiu… On miał w tym czasie dziewczynę, przyjaźniliśmy się we trójkę i najpierw powiedziałem jej.

Ale co?

Że się zakochałem w jej chłopaku.

No, Nikodem.

Ona zamilkła na chwilę, po czym powiedziała: „Wiesz, co, to jest bardzo dziwne, bo ja zawsze byłam o niego strasznie zazdrosna o jakąkolwiek dziewczynę – a teraz, jak ty to mówisz, to jakoś nie jestem zazdrosna w ogóle” Potem powiedziałem jemu.

Jak zareagował?

Był zdezorientowany, ale nie przyjął tego negatywnie. Nic się dalej nie wydarzyło. Jakiś czas później zerwał z tą dziewczyną, a ja z nią pojechałem na wakacje (śmiech). Koniec historii.

A drugie zakochanie? W geju?

W geju. I nie jestem gotowy, by o tym mówić. Mam to jeszcze nieprzepracowane, jeszcze to we mnie żyje. Nieodwzajemnione uczucie.

Nikodem, na ile mogę cię pytać o sprawy intymne?

Próbuj i zobaczymy. Ja mam poczucie misji, więc dla celów edukacyjnych mogę się odsłonić.

Miałeś seks z mężczyzną?

Nie. Ja tej cielesności trochę potrzebuję, ale niedużo. Przynajmniej z jednym mężczyzną całowałem się tak, że mi się to bardzo podobało, muszę przyznać. Przytulanie się, spanie razem też może być miłe. Granicą jest to zbliżenie czysto seksualne – nie mówię absolutnie nie, ale na razie tego nie czuję. Podkreślę też, że osoby aseksualne to nie są osoby niezdolne do seksu – znam takie, które są w związkach z osobami seksualnymi, sferę erotyczną jakoś dogadują ze sobą, choć oczywiście jest to trudniejsze niż związek dwóch asów lub dwóch osób seksualnych. Chciałbym być w związku i na to jestem otwarty. Ale też nie jest tak, że jestem tego związku zakładnikiem, że od tego zależy, czy będę szczęśliwy czy nie. Umiem jako singiel korzystać z uroków życia.

W 2016 r. zostałeś prezesem Tolerado. Dzięki tobie tematyka aseksualności zaczęła istnieć w tej organizacji?

Tak. Robiłem pogadanki w Tolerado o aseksualności. Starałem się, by przy okazji trójmiejskich Marszów Równości było jakieś wydarzenie dotyczącej tej tematyki. Gdy organizowaliśmy Żywe Biblioteki, to na jednej byłem książką „gej”, a potem już byłem książką „osoba aseksualna”, o czym wcześniej napisałem na grupie e-mailingowej Tolerado – to był mój „oficjalny” asowy coming out w organizacji. Byłem bardzo poczytny. Wiele osób miało do mnie pytania, w tym część opowiadała mi swoje doświadczenia i prosiła, bym postawił diagnozę, czy są asami czy nie. Z jedną z dziewczyn poszedłem na 5-godzinny spacer, opowiedzieliśmy sobie swoje historie, znaleźliśmy tyle punktów stycznych… Przypomniałem sobie np. jak moi rodzice – postępowi, nowocześni – kupili mi pod choinkę książkę dojrzewaniu, gdzie było sporo o seksie. Otworzyłem ją i zaraz zamknąłem – nudy.

Nikodem, na seksualności stoi niemal cała nasza kultura. Dowcipy, reklamy, filmy, w których bywają „momenty”. To wszystko jest w przeważającej części w wersji hetero i gej taki jak ja też czuje się wykluczony, szuka wątków LGBT – ale dla osoby aseksualnej to skupienie na erotyce musi być – nie wiem, irytujące? Nużące?

Skoro ludzie tak mają, że ekscytują się seksem, to niech sobie tak mają… Ale przyznam, że czasem czuję się wyalienowany. Gdy siedzę przy piwie ze znajomymi i rozmowa schodzi na temat „podbojów”, to nie wiem, co powiedzieć. Albo jakieś pijackie gierki z pytaniami typu: „Jakie jest najdziwniejsze miejsce, w którym uprawiałeś seks?” To nie dla mnie. Bolą mnie też stereotypy dotyczące aseksualności. Takie „oczywiste” założenie, że np. „przecież wszyscy lubimy seks”. Albo jak ktoś jest ciężki we współpracy, to „pewnie niedojebany” albo „niedojebana” i dlatego tak się zachowuje. Szczególnie od mężczyzn kultura wymaga, że to ma być „zdobywca”. Kobieta może powiedzieć, że ją głowa boli – mężczyzna nigdy.

I to chyba nieprzypadkowe, że coming out robisz ty jako aseksualny gej w sytuacji, gdy coming outów aseksualnych heteryków nie ma.

Był już jeden aseksualny coming out dziewczyny w programie „7 metrów pod ziemią”, czytałem też krótkie rozmowy z askami w prasie. Ale rzeczywiście brakuje tych coming outów – szczególnie męskich, to pokazuje, jaka jest presja na mężczyzn, by mieć „nieposkromione” potrzeby seksualne. W ogóle ciekawy wątek przy okazji poruszyłeś – ludzie aseksualni jako ogniwo łączące świat hetero i świat LGBT. Jeszcze wiele pracy przed nami. Znam aseksualne osoby hetero, które mają problem z tym, że „nagle” są częścią skrótu LGBTQIA – bo mają stereotypy na temat naszej społeczności. LGBT kojarzy im się głównie z gejami, a geje – z seksem, i to jeszcze wyuzdanym. I nagle one są w jednym worku z tymi „zboczeńcami”? (śmiech) Z drugiej strony społeczność LGBT w dużej mierze wyrosła na gruncie rewolucji obyczajowej i… seksualnej właśnie – i tu znów zaczynają się dyskusje: czy w ogólnym pojęciu „queer”, pojęciu, które ma uwalniać naszą seksualność, mieści się mówienie o braku seksu? Moim zdaniem, jak najbardziej. I dlatego chciałbym, żeby aseksualność została powszechnie zaakceptowana jako kolejna orientacja seksualna.

W końcu zeszłego roku założyliście Asferę, pierwszą w Polsce organizację działającą całkowicie na rzecz osób aseksualnych.

Tak, były już co prawda nieformalne grupy spotkaniowe w różnych miastach, ale brakowało spójnego przekazu. Asfera stawia na inkluzywność i otwartość, skupia zarówno ludzi hetero, jak i LGBT. Pomysł założenia Asfery, chodził mi już jakiś czas po głowie, ale przełomowym momentem było poznanie Ani Niemczyk.

Autorki książki „Aseksualność, która właśnie wyszła.

Tak jest. Półtora roku temu Ania dotarła do mnie, przymierzając się do książki. Dzięki niej poznałem asów i aski z całej Polski. Ania i te wszystkie nowe znajomości sprawiły, że poczułem moc, by założyć Asferę. Obszarów do działania jest sporo. Samo słowo „aseksualność” jest obarczone sporym niezrozumieniem. Wiele osób myśli, że „aseksualny” oznacza „nieatrakcyjny fizycznie”. Na fellow.pl jakiś czas temu była opcja „aseksualny” i ja ją sobie zaznaczyłem (teraz tej opcji nie ma) – zagadnął mnie tam raz znajomy – był zdziwiony: „Nikodem, ty jesteś aseksualny? Ale przecież ty się spoko ubierasz i w ogóle dbasz o siebie – o co chodzi?”

Jeszcze „lepszy” przykład podam. W zeszłym roku organizowaliśmy (Tolerado) debatę w Europejskim Centrum Solidarności pt. „Jeden partner przez całe życie, czy co tydzień jeden?” Zaplanowana została na 2 kwietnia, co nie spodobało się wiceministrowi kultury Jarosławowi Sellinowi. Dlaczego? Bo 2 kwietnia to rocznica śmierci papieża Jana Pawła II! Sellin wystosował specjalne pismo, w którym pada nazwa naszego stowarzyszenia i jego opis, który musiał chyba zostać wzięty z angielskiej wersji naszej pełnej nazwy – słowo „asexual” przetłumaczono na „bezpłciowy” – i tak zostaliśmy według ministerstwa organizacją działającą na rzecz osób homoseksualnych, biseksualnych, transpłciowych i… bezpłciowych! I zapewne nie chodziło ministrowi o jakieś odcienie niebinarności.

Całe wielkie pole do działania dla Asfery to wspomniani już psychologowie i seksuologowie, którzy zwyczajnie nie mają wiedzy o aseksualności. No i oczywiście chcemy nieść pozytywne przesłanie. By nie zmuszać się do seksu, gdy człowiek czuje, że to wbrew jego naturze. Chcesz mieć seks z płcią przeciwną – spoko, z tą samą płcią – spoko, w ogóle z wszelkimi płciami – też spoko. I jak nie chcesz mieć w ogóle seksu – to też spoko. W tym miejscu osoby aseksualne mają wspólny postulat z LGBT: wszyscy chcemy rzetelnej edukacji.

Asfera to też samopomoc, grupy wsparcia dla osób aseksualnych działają już w Warszawie i w Krakowie, niedługo zacznie działać grupa w Gdańsku. Chcemy być w tym roku obecni na jak największej ilości Marszów z naszymi flagami.

Z historii ruchu LGBT wiemy, że drogą do zmieniania świadomości społecznej są też m.in. coming outy, widoczność w mediach.

Dlatego udzielam ci wywiadu. A co do mediów – w drugim sezonie „Sex Education” pojawia się osoba aseksualna! To niewielki epizod, ale zawsze. To też pokazuje, na jakim etapie jesteśmy – na takim, na jakim osoby LGBT były ze 30 lat temu, gdy nie było postaci LGBT w serialach, a dziś Netfliks jest mocno tęczowy. Był jeden polski paradokument dotyczący aseksualności – ale taki, że można się załamać tylko. Scena: z sypialni wybiega facet w samych slipkach – jest przerażony, bo, jak się okazuje, jego dziewczyna pragnęła zbliżenia. Koleżanka dziewczyny tłumaczy: „Twój chłopak cierpi na aseksualizm”. Słyszysz? CIERPI. Po czym ta dziewczyna zgłasza się do lekarki, która dochodzi do wniosku, że chłopak musiał mieć doświadczenie molestowania w dzieciństwie. Zablokował się, więc teraz trzeba go „tylko” odblokować. Znów: to jest analogia do gejów czy lesbijek, z którego trzeba „tylko” zrobić heteryka. Terapia konwersyjna.

W książce „Aseksualność przeczytałem też o problemach, jakie mogą mieć osoby aseksualne, które są katolikami. To nie twój problem, ani nie mój, ale może powiedzmy: Kościół wprowadza mnóstwo restrykcji seksualnych – gejom i lesbijkom zabrania seksu w ogóle – ale z drugiej strony osobom aseksualnym po ślubie nakazuje mieć seks!

Kościół rzymskokatolicki w ogóle nie zauważa pojęcia aseksualności. Chociaż, tak jak mówisz, według katechizmu małżeństwo musi być skonsumowane, inaczej jest nieważne. Ten wątek porusza Ania w swojej książce. Ksiądz teolog udzielający wywiadu przedstawia możliwe wyjścia z sytuacji, kiedy to jeden albo obydwoje z małżonków okazują się aseksualni. Jednak doświadczenie pokazuje, że nie wszyscy kapłani traktują temat aseksualności jednakowo.

Nikodem, twój Facebook pełen jest zdjęć z odległych miejsc. Jesteś typem podróżnika?

Zdecydowanie. Każdą wolną chwilę poświęcam na jakiś wypad, gdzie mogę zapomnieć o codzienności.

Na przykład dokąd?

Na przykładem autostopem przez Indonezję.

Sam czy w grupie?

Sam lub w małej grupie. W zeszłym roku zaliczyliśmy 6 tygodni po Pakistanie, Chinach zachodnich i Kirgistanie. Wspaniale wspominam też Birmę – nawiązałem kontakt z tamtejszą organizacją LGBT i pojechałem do Rangunu na festiwal kina LGBT, w którym uczestniczyło kilka tysięcy osób. To jest bardzo biedny kraj, w którym na dodatek homoseksualność jest nielegalna – a tu festiwal kina LGBT? Usłyszeliśmy, że imprezę sponsorował Instytut Francuski, więc władze chyba przymknęły oko.

A niedawno wróciłem z Gambii. Kolega pomagał finansowo tamtejszej rodzinie. W zeszłym roku najstarszy chłopak z rodzeństwa kończył 18 lat, więc pojechaliśmy go odwiedzić, a przy okazji odwiedziliśmy z nim Senegal.

Musimy kończyć, a nie zapytałem cię w ogóle, czym zajmujesz się zawodowo.

Wykładam matematykę na Uniwersytecie Gdańskim.

 

Tekst z nr 84/3-4 2020.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.