Vannesa Vanjie Mateo: Przyprowadźcie fajnych, polskich chłopców!

Jedna z najpopularniejszych na świecie drag queens – VANESSA VANJIE MATEO – uczestniczka 10. i 11. sezonu RuPaul’s Drag Race oraz All Stars 9 w specjalnym wywiadzie dla Repliki”! O swojej karierze i pierwszej wizycie w Polsce w ramach trasy Werq The World (9 kwietnia 2025 r w COS Torwar). Rozmawiał Bartłomiej Podsiad.
Shot by Marco Ovando

 

 

Hej, cieszę się, że udało nam się złapać!

Nareszcie! Jestem teraz ciągle w podróży, bo przygotowania do Werq the World idą pełną parą. Jadę właśnie z jednych przymiarek na kolejną, a tuż po niej mam jeszcze następną więc cały czas w trasie.

 
Wspomniana przez Ciebie trasa zaczyna się już za kilka dni. 22 marca zaczynacie w Swansea w Wielkiej Brytanii, a 9. kwietnia zobaczymy cię w Warszawie! To chyba twoja pierwsza wizyta w Polsce?

Zgadza się. Mieliśmy przyjechać w zeszłym roku, ale niestety z powodu problemów poprzedniego promotora trasy musieliśmy odwołać wszystkie występy. Tym razem będzie inaczej! Alter Art to świetny partner, więc tym razem na pewno się zobaczymy! Mam nadzieję, że ty też będziesz Bartku? 

 

 

Tak się złożyło, że w dniu koncertu w Polsce są moje urodziny, więc…

Więc musisz być! Już załatwiam Ci bilet! Będziemy razem świętować Twoje urodziny. Jesteś zodiakalną rybą czy rakiem?

 
Początek kwietnia to czas baranów (śmiech). Ślicznie dziękuję za bilet! Jak się czujesz przed tą trasą?

Prawie trafiłam z tym znakiem! (śmiech) A co do trasy to jestem meeeega podekscytowana! Nie tylko samą podróżą po Europie, ale też całym show, które dla was przygotowałyśmy! Z tego, co wiem, mnóstwo osób kupiło już bilety, więc bardzo się cieszę, że chcecie zobaczyć mnie i pozostałe królowe w tej wyjątkowej aranżacji. To trasa, podczas której wcielamy się w najsłynniejsze gwiazdy estrady i naprawdę… będzie wyjątkowo! 

 
Show ma poprowadzić Sasha Velour w roli Madonny, a na scenie m.in. Roxxxy Andrews jako Mariah Carey, z którą byłaś razem w 9. All Stars. Z kolei ty wystąpisz jako Rihanna. Sama wybrałaś swoje wcielenie? 


Tak! Kocham Rihannę! Zawsze była moją ulubioną artystką! Po pierwsze – pochodzi z małej karaibskiej wyspy, tak samo, jak ja! Ja jestem z Portoryko, a Rihanna z Barbadosu. Cudownie widzieć, jak ktoś z tak małej wyspy jest w stanie robić tak wielkie rzeczy. Po drugie – ona robi wszystko: kosmetyki do makijażu, do włosów, produkty do skóry, ubrania, perfumy… Cokolwiek byś chciał, ona to ma! W moich oczach to prawdziwa gwiazda.

 

 
Wszyscy, którzy mieli okazję spotkać się z nią osobiście, mówią, że cudownie pachnie. Opracowałaś już ten unikalny zapach, by rzeczywiście być Rihanną na 100%? 
 

(śmiech) Wiele bym dała, żeby tak pachnieć. Może nawet skręcę jointa na backstage’u, żeby poczuć się dokładnie jak ona? Mówią, że często wygląda, jakby paliła tuż przed. (śmiech) Żartuję, ja nie palę. 

 
Zdradzisz jakie piosenki wybrałaś na trasę Werq the World

Rihanna ma tak wiele, tak dobrych piosenek, że trudno mi było wybrać tylko jedną czy dwie! (śmiech) Mogę więc chyba zdradzić, że będzie to miks jej najlepszych utworów, tak żeby w pełni oddać jej osobowość na scenie. To będzie naprawdę świetne show!


Czego innego można się spodziewać po Miss Vanjie! Świat oszalał na punkcie twojego imienia i tego, w jaki sposób je powiedziałaś, opuszczając 10 sezon RPDR.

To moje imię i to jak udało mi się je przedstawić to jakieś błogosławieństwo. Miałam tak ogromnego fuksa! To szaleństwo, w dalszym ciągu próbuję to jakoś ogarnąć rozumem i nie potrafię. Szczęściara ze mnie, szczególnie teraz, kiedy nie jest łatwo być drag queen w Ameryce. Wielu królowym trudno znaleźć pracę, więc tym bardziej doceniam, że wciąż są na świecie ludzie, którzy chcą mnie oglądać i chcą ze mną pracować. 


W zeszłym roku osoby fanowskie na całym świecie wreszcie doczekały się twojego powrotu w RuPaul’s Drag Race. Byłaś finalistką 9. edycji All Stars. Jak było? 
 

Spotkać się w programie z tymi wszystkimi szalonymi dziewczynami, które ogromnie podziwiam? Być razem na scenie, robić świetny drag? To była ogromna frajda! All Stars jest wyjątkowym przeżyciem i cieszę się, że dano mi szansę to przeżyć. Ciągle wracam do nagrań z mojego sezonu i wspominam jak było super! (śmiech) To był wspaniały czas, ale najbardziej cieszę się z tego, jak wiele pieniędzy udało mi się zebrać na cele charytatywne, w tym szczególnie na rzecz ASPCA (Amerykańskie Towarzystwo Zapobiegania Okrucieństwu wobec Zwierząt – przyp. red.).

 

Shot by Marco Ovando
 
Znasz jakieś polskie drag queens? Nasza scena nie jest tak duża, jak w Ameryce, ale może coś obiło ci się o uszy. 
 

Jestem tragiczna, jeśli chodzi o zapamiętywanie imion, więc nawet jeśli kogoś widziałam, to i tak bym niestety nie zapamiętała. To chyba moja największa wada! Możemy już jednak zdradzić jednego newsa… polskie drag queens, będą otwierać nasze show! Mam więc wielką nadzieję, że będę mogła spędzić z nimi trochę czasu i przeżyć „full Poland experience”. (śmiech)

 

Jakieś szczególne oczekiwania wobec tego „full Poland experience”?

(śmiech) Tylko jedno – zabawa! Nie mogę się doczekać, żeby was poznać, spędzić z wami ten czas i wspólnie celebrować drag. Chcę, żebyśmy przeżyli wszyscy coś wyjątkowego, zwłaszcza w tak trudnym czasie. To naprawdę będzie wielka impreza, więc bawmy się na niej dobrze! Nie ma drugiej takiej produkcji jak “Werq The World”. Ekipa naprawdę stara się, żebyśmy wyglądały i czuły się jak gwiazdy. Wiem, że będzie perfekcyjnie do granic możliwości honey!


O czymś jeszcze powinniśmy wiedzieć?

Daj wszystkim znać, że jestem singielką! (śmiech) Więc koniecznie przyprowadźcie na ten wieczór fajnych, polskich chłopców! (śmiech) O polskim jedzeniu słyszałam wiele, więc koniecznie chcę spróbować waszej kuchni. 

****

WERQ THE WORLD  

09 kwietnia 2025 / Warszawa / COS Torwar 


KUP BLETY NA SHOW>

Olly Alexander: Radzono mi, abym nie mówił głośno, że jestem gejem

Olly Alexander zadebiutował w 2015 roku, wydając z zespołem Years&Years świetny krążek Communion”. Dziś stawia na solową karierę i niebawem wystąpi z najnowszym materiałem w Warszawie (27.03.2025 r. / Klub Palladium>). O nowym albumie, Eurowizji, odkrywaniu orientacji i wyzwaniach związanych z byciem muzykiem-gejem Olly opowiedział w rozmowie z Patrykiem Radzimskim.
fot. materiały organizatora koncertu

 

 

Polari” to pierwszy album wydany pod twoim nazwiskiem. Czy czujesz, że to nowy początek?

 

Tak, cały proces polegał na tym, aby stworzyć album, który będzie jak najbardziej mój”. Nagrywając go, czułem, jakbym skondensował całego siebie w muzyce. Mam spore doświadczenie, działałem z Years&Years, wydałem z nimi już trzy krążki. Tym razem wiedziałem, że chcę zrobić to inaczej.

 

Tytuł albumu, Polari, to także określenie slangu używanego przez społeczność LGBTQ+ w XX wieku. Jeśli mam być szczery, nie wiedziałem o jego istnieniu aż do premiery Twojego krążka. 

 

Tak naprawdę w Wielkiej Brytanii również wiele osób nie wie o polari. Często ludzie nie zdają sobie sprawy, że niektóre słowa wywodzą się właśnie z tego slangu, np. drag”. Ten język ma naprawdę fascynującą historię, głównie ze względu na to, kto go używał, dlaczego i w jakich okolicznościach. Mam na myśli osoby queer, które używały tego szyfru”, aby uniknąć konsekwencji – często po prostu aresztowania. W tamtych czasach byli przecież traktowani jak kryminaliści. Zwroty i słowa wywodzące się z polari mają często zabawny, dość przewrotny wydźwięk. Jednym z moich ulubionych określeń jest camp”. Tworząc najnowszy album, czerpałem inspirację właśnie ze slangu polari. Choć nie we wszystkich piosenkach używałem tych charakterystycznych słów, to i tak czuć w nich ducha polari. 

 

Poza slangiem polari, jakie były największe inspiracje przy tworzeniu albumu?

 

Myślałem o twórczości innych artystów, których słuchałem jako dojrzewający nastolatek. Inspirowałem się też muzyką, która towarzyszyła mi, kiedy dopiero wkraczałem do queerowego świata, będąc gejem tuż po dwudziestce. To był dość szalony czas, w którym dużo imprezowałem, a w klubach królowały odświeżone wersje kawałków z lat 80. i 90. Od zawsze kochałem muzykę taneczną, a praca na planie queerowego serialu It’s a sin”, którego akcja rozgrywa się właśnie w latach 80., jeszcze bardziej rozpaliła moją miłość do tej ery w muzyce i bardzo głęboko wpłynęła na mnie jako artystę. Dlatego chciałem oddać esencję tej magii na nowym krążku, jednocześnie wprowadzając nutkę nowoczesności. 

 

Współpracowałeś nad tym albumem ze znanym brytyjskim producentem, który współpracował z Duą Lipą, czy Charli XCX – Dannym L Harle.

 

Jestem fanem Danny’ego od wielu lat. Co ciekawe, był on częścią mojego pierwszego albumu Communion” – Danny w świetny sposób zremiksował w 2015 roku piosenkę Shine”. Od dawna chcieliśmy stworzyć coś razem od podstaw, ale dopiero teraz to się udało. Wiedziałem, że nad najnowszym krążkiem chcę pracować z kimś nowym i zależało mi na tym, aby w stworzenie albumu zaangażować tylko jednego producenta, szczególnie, że wcześniej komponowałem w zespole. Gdy spotkaliśmy się z Dannym, podzieliliśmy się swoimi pomysłami i od razu wiedzieliśmy, w jakim kierunku podążać. Kocham jego spojrzenie na pop i muzykę elektroniczną, które świetnie ze sobą współgrają i pozwalają przekazać masę emocji. Jestem wdzięczny za to, że stworzyliśmy ten album tylko we dwóch. Danny świetnie zrozumiał paletę dźwięków, pomysłów i inspiracji, z których chciałem korzystać. 

 

fot. materiał organizatora koncertu
Mam wrażenie, że Polari” to twój najbardziej odważny i zmysłowy album. Co chciałeś przekazać swoim słuchaczom?

 

Właściwie każdy z moich albumów oscyluje wokół miłości, jednak nie zawsze jej obiektem jest druga osoba. Bardziej chodzi o samą ideę kochania i pożądania czegoś – nie tylko w innych, ale również w sobie. Jako osoba nieheteronormatywna odkryłem, jaki aspekt mojego świata chcę eksplorować – piszę o chłopakach, których poznałem, o moich doświadczeniach z nimi i historiach, które z nich wyniknęły. Myślę, że za motyw przewodni „Polari” można uznać pragnienie, choć tak naprawdę trudno to sprowadzić do jednej konkretnej rzeczy. 

 

Wiem, że to nie jest proste zadanie, ale czy mógłbyś wybrać swoją ulubioną piosenkę z albumu? Albo taką, która jest ci szczególnie bliska?

 

Kocham „Archangel”. To słodko-gorzki utwór, opowiadający o bolesnym momencie i osobie, która podnosi cię z kolan, sprawia, że znów jesteś pełen życia i przywraca twój optymizm. Refren może mieć nawet nieco dziecinny wydźwięk – „możesz robić cokolwiek chcesz i kiedy chcesz, bo dzisiejszej nocy wszystko należy do ciebie”. Ta piosenka za każdym razem mnie porusza. Poza tym daje niezłego kopa energetycznego i świetnie sprawdza się podczas joggingu. 

 

 

Brałeś udział w Eurowizji 2024, często nazywanej „gejowską olimpiadą”. Wykonałeś główny singiel z Polari”Dizzy”. Twój występ i cała oprawa sceniczna były spektakularne. Czy ostateczny wynik (18. miejsce na 25 krajów, zero punktów od widzów – przyp. red.) był dla ciebie rozczarowujący?

 

Muszę powiedzieć, że poniekąd byłem na to przygotowany. Oczywiście zawsze masz nadzieję na sukces. Byliśmy i jesteśmy naprawdę dumni z tego występu, ale wiedzieliśmy, że nie każdy go pokocha, a przecież tu liczy się największa liczba głosów. Nie potoczyło się to w sposób, na jaki liczyliśmy, byliśmy nieco rozgoryczeni, ale mimo wszystko celebrowaliśmy tę przygodę z dumą. Właściwie to pierwszy raz brałem udział w konkursie, a jak wiemy, rywalizacja bywa bezlitosna. 

 

Pierwszy, ale czy ostatni? Jest szansa na Twój powrót na eurowizyjną scenę?

 

Nie wiem, czy bym to powtórzył. Na pewno starczy mi takiej rywalizacji na jakiś czas. (śmiech)

 

Właściwie, słynne zero points” jest ikoniczne, warto spojrzeć na to w ten sposób. 

 

Dokładnie! Jestem dumny z mojego zera, nie każdy może się pochwalić takim wynikiem. (śmiech)

 

 

 

Śmiało można powiedzieć, że jesteś nie tylko wyoutowaną osobą LGBT+, ale też aktywistą. Czy był w twoim życiu moment, który szczególnie wpłynął na to, że zaangażowałeś się w działalność aktywistyczną? 

 

Na pewno nie mogę powiedzieć, że sobie to zaplanowałem. Nigdy nie myślałem, że będę kiedykolwiek głośno mówił o problemach społecznych osób LGBT+ i kwestiach politycznych. Powodem, dla którego od zawsze chciałem zostać artystą, była chęć wyrażania siebie. Wszyscy moi idole tak robili, byli autentyczni i nie ukrywali tego, kim naprawdę są. Pamiętam, że to było dla mnie bardzo istotne, abym debiutując z Years&Years, nie musiał ukrywać tego, że jestem gejem. W końcu to, jaki jestem, miało i ma ogromny wpływ na to, jaką muzykę tworzę i co chcę przekazać. Oczywiście mówiąc głośno na temat mojej orientacji i kwestiach dotyczących społeczności LGBT+, byłem na początku nieco przerażony. Bałem się, że ludzie nie będą chcieli słuchać mojego gadania. Nic podobnego! Dzięki mojej szczerości udało mi się zbudować niesamowitą więź z publiką. Zawsze starałem się podążać śladami osób kultury, które inspirowały mnie na różnych płaszczyznach. Mam na myśli takie legendy jak Ian McKellen, Elton John, Neil Tennant (połowa duetu Pet Shop Boys – przyp. red.) i George Michael. 

 

Kiedyś powiedziałeś, że zajęło ci 19 lat, aby w pełni zaakceptować swoją orientację. Czy pamiętasz ten moment w swoim życiu?

 

Miałem 19 lat, gdy dokonałem coming outu przed sobą i moim otoczeniem, rodziną, przyjaciółmi. Ale minęło jeszcze więcej czasu, nim poczułem się naprawdę komfortowo. Nie był to jednak jakiś konkretny moment. Kluczowe było z pewnością poznanie queerowej społeczności i historii jej przedstawicieli – ludzi, którzy mnie otaczali, autorów, twórców filmowych. Wśród nich poczułem się pewnie i wiedziałem, w jaką stronę chcę iść jako artysta i człowiek.

 

Czy to prawda, że na początku kariery radzono ci, abyś nie mówił o swojej orientacji?

 

Tak, to prawda, to było ponad dekadę temu. Od tego czasu zdecydowanie wiele się zmieniło. Aż trudno w to uwierzyć, ale wtedy, gdy ktoś powiedział publicznie, że jest gejem, to wciąż było to postrzegane jako skandal, a tabloidy strasznie to podkręcały. To była niewątpliwie beznadziejna rada, ale chyba rozumiem, dlaczego doradcy od wizerunku próbowali przekonać mnie, abym nie mówił o swojej orientacji. Natomiast ja w ogóle nie brałem pod uwagę takiego scenariusza i twardo stałem przy swoim. Gdy zrobię coś, co może być postrzegane choć w niewielkim stopniu jako seksualne, niektórzy ludzie wariują, automatycznie pojawiają się głosy w stylu osoby nieheteronormatywne są perwersyjne”, o mój boże, to nie jest family-friendly”. Halo, ludzie! Nie ma nic złego w tym, że złapię chłopaka za rękę albo go pocałuję, to nie powinno być dla nikogo problemem! Niektórzy nawet nie są tego świadomi, zaznaczają, że nie są homofobami, ale odczuwają dyskomfort, gdy widzą takie obrazki w mediach… serio? To bywa bardzo krzywdzące. 

 

Czy z biegiem czasu brytyjska i amerykańska branża muzyczna stały się bardziej inkluzywne? W Polsce to wciąż dość trudny temat, a wielu artystów nie decyduje się na coming out w obawie przed hejtem i brakiem wsparcia.  

 

Z moich doświadczeń mogę powiedzieć, że jest zdecydowanie lepiej! Przemysł muzyczny staje się bezpieczną przestrzenią dla osób nieheteronormatywnych i to dzięki artystom, którzy walczyli o to na przestrzeni ostatnich dekad. Obecnie duże znaczenie mają także fani, którzy mogą wspierać i bronić swoich idoli w Internecie. Jednocześnie wytwórnie zdają się mieć mniejszą moc niż kiedyś. Mogę śmiało powiedzieć, że dziś orientacja seksualna nie stanowi żadnej przeszkody na drodze do osiągnięcia sukcesu. Udowadniają to chociażby Lil Nas X, Kim Petras, Chappell Roan, Sam Smith czy Billie Eilish. Publika ich kocha, biją rekordy popularności. Choć wiadomo – to jest z natury wybiórczy biznes – możesz być na topie, a za chwilę upaść na dno, więc pod tym względem branża jest na pewno bezlitosna.

 

Grałeś w Polsce kilka razy, a już 27 marca powrócisz do nas w ramach trasy promującej Polari”. Czego fani mogą spodziewać się po koncercie? 

 

Jestem niesamowicie podekscytowany, że znów wyruszam w trasę! Show będzie skupiało się na muzyce, na więzi z fanami, będzie wyjątkowe, intymne. Zaśpiewam wiele piosenek z Polari”, będą też oczywiście piosenki wcześniejszych albumów, również w odświeżonych wersjach. Nie mogę się doczekać powrotu do Polski!

****

Olly Alexander / POLARI 

27 marca / Warszawa / Palladium 


KUP BLETY NA KONCERT>

Sąd Najwyższy: osoba niebinarna może być dyskryminowana ze względu na płeć!

25 lutego 2025 roku Sąd Najwyższy wydał przełomowy wyrok w sprawie niebinarnej Marty Radczyc, byłej krupierki we wrocławskim kasynie, która została zwolniona po tym, jak odmówiła stosowania się do restrykcyjnych zasad dotyczących wyglądu pracownic. Sąd uznał, że osoby niebinarne mogą podlegać dyskryminacji ze względu na płeć, co stanowi pierwszy tego typu wyrok w polskim systemie prawnym.

 

 

Historia sprawy: dyskryminacja w miejscu pracy

Historia Marty Radczyc – identyfikującej się jako osoba niebinarna – sięga 2021 roku, kiedy to została zwolniona z kasyna we Wrocławiu za odmowę noszenia makijażu, spódnicy i butów na obcasie.

Marta przez półtora roku pracowała jako krupierka w jednym z wrocławskich kasyn. Któregoś dnia zdecydowała się na zmianę wysokich szpilek na wygodne, płaskie obuwie. W rozmowie z WP Kobieta w 2021 roku Marta tak opisywała tę sytuację:

– Którejś nocy włożyłam na ostatnią godzinę zmiany płaskie obuwie. To jest normalne, często postępują tak kobiety krupierki, oczywiście nie afiszując się z tym. Sytuację zauważył mój kierownik i podszedł do mnie w trakcie gry z pretensjami. Nie mogłam wówczas odpowiedzieć, byłam skupiona na pracy. Kiedy poszłam się pożegnać, ponieważ właśnie skończyłam zmianę, zapytałam, dlaczego nie mogę nosić płaskich butów, skoro są dokładnie takie jak te, które ma na sobie on. Odpowiedział: jestem mężczyzną i do mojego stroju nie pasują buty na obcasie. Zasugerowałam mu, że mogę pracować w uniformie przeznaczonym dla krupierów, skoro uprawnia on do wygodnych butów, a na dodatek w kobiecym skafandrze czuje się bardzo niekomfortowo. To go rozwścieczyło i sprawę skierował do dyrektora.

Dwa tygodnie później dostała wypowiedzenie. Dzień przed w rozmowie z kierownikiem zmiany przyznała też, że ma partnerkę.

Wypowiedzenie argumentowano pandemią i ograniczenie etatów, ale chwilę wcześniej zatrudniono trzy osoby do zespołu.
Osoba postanowiła pozwać Casino Poland za dyskryminację ze względu na płeć i nierówności w miejscu pracy.
 

“Kobiety wyglądają lepiej w makijażu”

Podczas rozprawy przed Sądem Okręgowym we Wrocławiu Marta Radczyc miała okazję zadać pytania swojemu byłemu przełożonemu, dyrektorowi kasyna, co opisała m.in. Gazeta Wyborcza. Zapytała go, czy jest świadomy, że długotrwałe stanie w butach na wysokim obcasie powoduje ból oraz czy uważa za sprawiedliwe, że od kobiet wymaga się więcej pod względem wyglądu niż od mężczyzn.

Dyrektor odpowiedział, że mężczyźni nie mają obowiązku noszenia makijażu, ale muszą dbać o swój wygląd, co oznacza golenie się lub utrzymywanie zadbanego zarostu. Na to Marta Radczyc dopytała:
– Czyli kobieta z uczesanymi włosami i wypielęgnowaną twarzą to za mało, bo dodatkowo musi jeszcze nosić makijaż?

Dyrektor odparł:
– Tak, utarło się, że kobiety wyglądają lepiej w makijażu, zwłaszcza w sztucznym świetle.

Przyznał także, że firma nie rekompensuje kobietom kosztów kosmetyków do makijażu, dodając, że “mężczyźni też nie dostają zwrotu za maszynki do golenia.”

Sąd pierwszej instancji częściowo przyznał rację Radczyc, uznając, że dress code kasyna był dyskryminujący wobec kobiet i wymagał nieuzasadnionych nakładów finansowych oraz miał negatywny wpływ na zdrowie pracownic. 

 

Sąd Okręgowy: Osoba niebinarna nie może być dyskryminowana ze względu na płeć

Apelację od tego wyroku złożyły dwie strony sporu. Sąd Okręgowy w wyroku z 29 czerwca 2023 r. odrzucił argumentację powódki, uznając, że skoro identyfikuje się ona jako osoba niebinarna, to nie może być dyskryminowana ze względu na płeć. 

Obrońca powódki – adwokat Konrad Pawiński – zaskarżył ten wyrok do Sądu Nawyższego, wskazując na liczne naruszenia prawa. W apelacji zarzucono sądowi naruszenie przepisów prawa procesowego, w szczególności art. 233 § 1 k.p.c., poprzez dokonanie dowolnej, a nie swobodnej oceny zebranego w sprawie materiału dowodowego. Ponadto podkreślono, że sąd błędnie rozłożył ciężar dowodu, uznając, że to powódka powinna wykazać, że padła ofiarą dyskryminacji. Tymczasem zgodnie z art. 18 3b § 1 k.p., to strona pozwana powinna udowodnić, że zróżnicowanie sytuacji powódki względem innych pracowników miało obiektywne uzasadnienie.

Adwokat argumentował również, że Sąd Okręgowy nieprawidłowo zastosował przepisy dotyczące wypowiedzenia umowy o pracę na czas określony, ignorując fakt, że powódka została zwolniona właśnie z powodu odmowy podporządkowania się dyskryminacyjnym zasadom dotyczącym wyglądu. 

 

Przełomowy wyrok Sądu Najwyższego

25 lutego 2025 roku Sąd Najwyższy częściowo uwzględnił skargę, uznając, że wyrok Sądu Okręgowego wymaga ponownego rozpatrzenia. Jak wskazał sędzia przewodniczący Bohdan Bieniek, decyzja sądu II instancji opierała się na błędnym założeniu, że osoba niebinarna nie może być dyskryminowana ze względu na płeć. Odwołując się do orzecznictwa Unii Europejskiej, przypomniał, że dyskryminacja może dotyczyć również osób, które same nie są bezpośrednimi adresatami dyskryminujących przepisów, ale które są tak traktowane w środowisku pracy.

Sąd Najwyższy podkreślił, że Marta Radczyc była traktowana zgodnie z zasadami narzuconymi kobietom i podlegała innym wymaganiom niż mężczyźni zatrudnieni w kasynie. W związku z tym sąd uznał, że mogło dojść do naruszenia zasady równego traktowania w miejscu pracy. Zwrócono również uwagę, że całość postępowania dotyczącego dyskryminacji było prowadzone w sposób wadliwy, a sąd II instancji powinien jeszcze raz przeanalizować materiał dowodowy. 

Tym samym Sąd Najwyższy jednoznacznie orzekł, że osoby niebinarne mogą być dyskryminowane ze względu na płeć. Oznacza to, że nie można ich wykluczać z ochrony przed dyskryminacją tylko dlatego, że nie identyfikują się jednoznacznie z żadną z normatywnych kategorii płciowych.

Adwokat Marty Radczyc, Konrad Pawiński, skomentował dla nas sprawę:

– Takiego wyroku jeszcze w Polsce nie było i będzie on ogromnie ważny dla przyszłych spraw dotyczących dyskryminacji ze względu na płeć w miejscu pracy. To ważny wyrok dla osób niebinarnych, ale też po prostu dla osób identyfikujących się jako kobiety. Wprowadzenie dress code w firmie jest możliwe, ale powinno nakładać porównywalne obowiązki dla wszystkich pracowników i pracownic. Postępowanie będziemy musieli przejść raz jeszcze, ale mamy nadzieję na określenie jasnych zasad względem tego, czy kobiety mogą być zmuszane chociażby do noszenia szpilek, kiedy mężczyźni mogą ubierać wygodne buty na płaskim obcasie. Przecież kobieca elegancja nie wymaga koniecznie wysokiego obcasa, mocnego makijażu czy malowania paznokci.”

 

 

 

Ks. Kazimierz Orzechowski molestował seksualnie

 

 

Ks. Kazimierz Orzechowski znany ze “Złotopolskich” molestował seksualnie młodego aktora – Rafała Dajbora

„Przyjeżdżaj, przyszła wiosna, złapię cię za ptaszka”

fot. Tricolour EastNews

 

 

W najnowszym numerze magazynu Replika publikujemy przełomowy i wstrząsający materiał, w którym nasz dziennikarz i aktor Teatru Żydowskiego w Warszawie Rafał Dajbor ujawnia, że jako młody aktor był molestowany przez nieżyjącego już Kazimierza Orzechowskiego (1929–2019) – księdza i aktora, znanego m.in. z roli proboszcza w serialu „Złotopolscy”.

W artykule Dajbor szczegółowo opisuje sytuacje, do których dochodziło w Domu Aktora Weterana w Skolimowie, gdzie Orzechowski przez lata pełnił funkcję kapelana. Jego zachowanie było tajemnicą poliszynela – środowisko aktorskie wiedziało, ale milczało.

 

Szokujące wyznanie Rafała Dajbora

„Przyjeżdżaj, przyszła wiosna, złapię cię za ptaszka” – tak brzmi jedno z wielu zdań, które Orzechowski kierował do młodego dziennikarza.

„Notorycznie witał mnie w drzwiach swojego pokoju odziany w T-shirt, rozpięty szlafrok i nic poza tym, a gdy podawałem mu rękę, oprócz uściśnięcia jej pocierał moją dłonią o swojego członka. Czasami działał w „przeciwnym kierunku” – tzn. łapał mnie za krocze, patrząc mi zalotnie w oczy i mówiąc „amen, amen”.”

Dajbor opisuje, że sytuacje te zdarzały się wielokrotnie i były częścią jego kontaktów z Orzechowskim. Duchowny i aktor regularnie próbował seksualizować ich rozmowy, narzucając się fizycznie i werbalnie.

„Miałem 23 lata, widziałem, jak nikt, zupełnie nikt z mojego otoczenia nie reaguje na tę sytuację oburzeniem. Pracowałem w teatrze, grałem w filmach i serialach, pisałem w prasie – byłem szalenie zajęty. Do tego właśnie w tym czasie (26 września 2004 r.) zmarła moja mama. Nie wyobrażałem sobie robić afery i musieć zmieniać temat pracy magisterskiej. Bo kiedy? I skąd wziąć na to siły? Jeszcze mniej uśmiechało mi się narazić na opinię smarkacza, który próbuje robić karierę na wywołaniu skandalu i oczernianiu zasłużonego kapelana Skolimowa. A byłem pewien, że tak zostanę oceniony.”

 

Zakłamana dobrotliwość – systemowa zmowa milczenia wobec ks. Kazimierza Orzechowskiego

Ks. Kazimierz Orzechowski przez lata był postrzegany jako życzliwy i ciepły ksiądz-aktor, który prowadził msze dla środowiska artystycznego i pomagał starszym aktorom w Skolimowie. Tymczasem – jak wynika z relacji Dajbora – jego relacje z młodymi mężczyznami miały zupełnie inny, niepokojący charakter.

„Witold Sadowy żegnał go pięknym artykułem. W prywatnej rozmowie, gdy mu opowiedziałem o wydarzeniach sprzed lat, stwierdził, że doskonale wie, iż Kazio na starość zupełnie stracił kontrolę nad swoją seksualnością, i powiedział, że uważa jego zachowania za oburzające. Uogólniając: wszyscy wiedzieliśmy, wszyscy milczeliśmy, wszyscy udawaliśmy, że nie widzimy… ”

W tamtych czasach nikt nie mówił o przemocy seksualnej duchownych, a molestowanie przez księdza było tematem tabu.

„Całe te jego umizgi po prostu mnie… bawiły […] To był inny czas. Wszyscy albo dziwili mi się, że po prostu nie daję Orzechowskiemu po mordzie, albo… śmiali się wraz ze mną […] Nikt nigdy nie zasugerował, by to ujawnić i „zrobić aferę.”

Dajbor podkreśla, że to mogła nie była sytuacja odosobniona.

„Sam nie czułem się przez Orzechowskiego krzywdzony – widziałem w nim wtedy przede wszystkim kogoś godnego pożałowania, człowieka, który – na własne życzenie, bo przecież do bycia księdzem, do ślubowania celibatu nikt go nie zmuszał – tłamsił swoją seksualność, a ona i tak wybuchła mu w rękach jak źle rozbrajana mina. Być może raniąc przy tym innych.”

 

„Złotopolscy” i mit dobrego księdza

Kazimierz Orzechowski był postacią znaną i szanowaną. Przez lata grał role księży w polskich produkcjach filmowych (np. „Panny z Wilka”, A.Wajdy) i telewizyjnych, m.in. w kultowym serialu „Złotopolscy”.

„Ksiądz Kazimierz Orzechowski był nie tylko kochanym przez widzów proboszczem ze Złotopolic. Był też kimś, kto zachowywał się w sposób, w jaki nikt (a już zwłaszcza ksiądz) zachowywać się nie powinien.”

„Gdy tego rodzaju historie wychodzą na światło dzienne, pojawia się często tekst: „Po co wyciągać brudy na temat zmarłego?”. Odpowiadam: w imię prawdziwego przekazu historycznego, a także mając cały czas w głowie myśl, że mogłem nie być jedyny i że inni, potraktowani podobnie, jeśli istnieli, mogli molestowanie Orzechowskiego przeżyć znacznie gorzej niż ja. To o nich myślę dziś, pisząc ten tekst.”

 

***

Telefon Zaufania dla Ofiar i Sprawców Przemocy Seksualnej: 22 828 11 12 czynny we wtorki i środy od godz. 15:00 do 18:00. Opłaty za połączenia z numerem zgodnie z cennikiem operatora. Telefon zaufania oferuje pomoc dorosłym, którzy doświadczyli przemocy seksualnej, oraz służy radą i wsparciem osobom, które pragną wyeliminować własne niepożądane myśli i zachowania.

***

Rafał Dajbor (ur. 1980) – aktor i dziennikarz. Od 2002 r. występuje w Teatrze Żydowskim w  Warszawie. Zagrał kilkadziesiąt niewielkich ról w polskich filmach i  serialach, z czego największą popularność przyniosła mu postać ekologa Tomasza „Małego” Tusiewicza w „Klanie”. Kieruje Fundacją Drugi Plan, która za cel stawia sobie ocalenie od zapomnienia mistrzów epizodu polskiego kina i telewizji. Autor książek o kultowych polskich produkcjach filmowych: „Jak u Barei, czyli kto to powiedział” (2019), „Mój mąż jest z zawodu dyrektorem, czyli Jak u Barei 2” (2022) i „40-latek. Kulisy kultowego serialu” (2024). Od 2019 r. stały współpracownik „Repliki”. 

 

Ustawa o związkach partnerskich. Kontrowersyjne opinie ministerstw

 

 

🌈 Ustawa o związkach partnerskich. Kontrowersyjne opinie ministerstw

 

 

Rządowy projekt ustawy o związkach partnerskich, przygotowany przez ministrę ds. równości Katarzynę Kotulę, budzi szerokie zainteresowanie i wywołuje liczne reakcje w przestrzeni publicznej. Proponowane zmiany mają na celu uregulowanie praw osób żyjących w związkach nieformalnych, zarówno hetero-, jak i jednopłciowych. Jednak proces legislacyjny nie obywa się bez wyzwań i krytyki ze strony różnych ministerstw oraz ekspertów.

Główne założenia projektu

Projekt ustawy zakłada wprowadzenie regulacji umożliwiających parom zawieranie związków partnerskich. Wśród korzyści wynikających z tej instytucji są m.in.:

  • prawo do informacji o stanie zdrowia partnera,
  • możliwość dziedziczenia,
  • wspólne rozliczenia podatkowe,
  • ułatwienia w podejmowaniu decyzji medycznych w imieniu partnera.

To rozwiązanie, choć nie zastępuje małżeństwa, ma zapewnić parom nieformalnym większe bezpieczeństwo i ochronę prawną.

Opinie ministerstw i ekspertów

Projekt ustawy spotkał się z różnymi opiniami w trakcie konsultacji międzyresortowych:

  1. Rzecznik Praw Obywatelskich, Marcin Wiącek:
    • Wyraził obawy, że łatwość rozwiązania związku partnerskiego może prowadzić do jego instrumentalnego wykorzystania, np. w celach optymalizacji podatkowej.
  2. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji:
    • Zwróciło uwagę, że związki partnerskie mogą być wykorzystywane przez cudzoziemców do uzyskania ochrony międzynarodowej lub przywilejów związanych z repatriacją. Ministerstwo wskazało również, że rozszerzenie przepisów mogłoby obciążyć budżet państwa.
  3.  Ministerstwo Sprawiedliwości:

    Wskazuje, że instytucja związku partnerskiego w takim kształcie może skutkować sytuacjami, w których partnerzy wykorzystują preferencje w sposób krótkoterminowy”. A to z kolei “może podważać założenia leżące u podstaw przyznawania preferencji prawnych zarezerwowanych dla instytucji małżeństwa”.

  4. Ministerstwo Obrony Narodowej:
    • Obawia się, że wprowadzenie związków partnerskich mogłoby prowadzić do wyłudzeń świadczeń wśród żołnierzy, takich jak zapomogi, ryczałty, odprawy pośmiertne czy gratyfikacje urlopowe.
  5. Ministerstwo Rolnictwa:
    • Ostrzegło przed ryzykiem zawierania pozornych związków partnerskich w celu nabycia nieruchomości rolnych, które następnie mogłyby być przejmowane po rozwiązaniu związku.

Reakcja ministry Katarzyny Kotuli

Ministra Katarzyna Kotula stanowczo odniosła się do zarzutów, uspokajając, że wątpliwości zgłaszane przez różne resorty to naturalny element procesu legislacyjnego:

„Nagłówki mediów są clickbaitowe. Te uwagi to naturalny proces legislacyjny. Gdybyśmy pracowali nad rządowym projektem ustawy o równości małżeńskiej, zmienialibyśmy jedną ustawę, tymczasem my zmieniamy prawie 250 ustaw. Takie uwagi – jedne bardziej merytoryczne, inne mniej – są naturalne. Jest zapewnienie ministra Siemoniaka i Bodnara o poparciu dla tego rządowego projektu, za co bardzo dziękuję. To jest projekt o godności, to jest projekt o miłości, o szczęściu, a przede wszystkim o bezpieczeństwie.”

Ministra dodała również: „Zarzut, że zawieranie związku partnerskiego mogłoby prowadzić do jakichkolwiek nadużyć? ABSURDALNE. Taki sam zarzut moglibyśmy wysunąć w kierunku małżeństw, spółek cywilnych czy fundacji rodzinnych. Jedziemy dalej z tą ustawą!”

Kuba Gawron: „Brak danych o zagrożeniach”

Kuba Gawron, współtwórca Atlasu Nienawiści, skierował oficjalne pismo do Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, pytając, czy mają jakiekolwiek dane potwierdzające, że związki partnerskie w innych krajach prowadzą do zawierania ich wyłącznie w celach przejęcia nieruchomości rolnych. W odpowiedzi Dyrektorka Departamentu Nieruchomości i Infrastruktury Wsi przyznała, że podstawą stanowiska ministerstwa jest uproszczony sposób rozwiązywania związków partnerskich, ale… żadnych danych potwierdzających to zagrożenie nie mają.

Co dalej?

Projekt ustawy o związkach partnerskich wciąż jest na etapie konsultacji. Dalsze prace mają na celu wypracowanie kompromisu, który uwzględni zarówno obawy krytyków, jak i potrzeby osób żyjących w związkach nieformalnych.

To projekt o godności i bezpieczeństwie – trzymamy kciuki za jego powodzenie!

Dowiedz się co zawiera ustawa o związkach partnerskich! W 112. numerze “Repliki” znajdziesz pełną analizę prawniczego rodzeństwa –  Jakuba Cupriaka-Trojana i Zuzanny Cupriak.
KUP TERAZ >

 

 

Wydarzenia LGBTQIA+ 2024 / ŚWIAT

 

🌈 Wydarzenia LGBT roku 2024: ŚWIAT

 

🇺🇸 „Skończę z tym transpłciowym szaleństwem. Oficjalna polityka USA będzie taka, że obowiązują wyłącznie dwie płcie” – powiedział prezydent-elekt Donald Trump. Podczas kampanii też często powtarzał transfobiczne slogany. Na poziomie stanowym dyskutowanych jest kilkaset antytransowych przepisów, a Sąd Najwyższy USA niebawem rozstrzygnie, czy można – jak to się stało w stanie Tennessee – zakazać tranzycji medycznej osób poniżej 18 roku życia. USA to najpotężniejsze państwo na świecie; to, co dzieje się w USA, „promieniuje” na resztę świata.

🏳️‍🌈 Równość małżeńska w maleńkim europejskim Liechtensteinie i w dużej azjatyckiej Tajlandii (66 mln mieszkańców) – kraju, który graniczy m.in. z dwoma krajami uznającymi homoseksualność za przestępstwo (Malezja i Myanmar). Tajlandia jest trzecim – po Tajwanie i Nepalu – krajem Azji z równością małżeńską.

🚫 Norwegia, Portugalia i Meksyk wprowadziły całkowity zakaz terapii konwersyjnych (mających na celu zmianę orientacji seksualnej/tożsamości płciowej). Łącznie już 14 krajów ma takie zakazy.

🇮🇶 Irak wprowadził karalność za homoseksualność (15 lat więzienia), karalność za „promowanie” homoseksualności, karalność za tranzycję medyczną (osób trans) oraz karalność dla „mężczyzn zachowujących się jak kobiety” (!).

🇧🇬🇬🇪 Bułgaria i Gruzja wprowadziły przepisy zakazujące – na wzór obowiązujący w Rosji – „promocji homoseksualności”, co oznacza, że publicznie o homoseksualności można mówić jedynie negatywnie (a więc np. pismo takie jak „Replika” byłoby nielegalne).

🇬🇭 Parlament Ghany (34 mln mieszkańców) przegłosował karalność za coming out i identyfikowanie się jako LGBT (3 lata więzienia), karalność za tworzenie i sponsorowanie organizacji LGBT (5 lat więzienia). Ustawa czeka na podpis prezydenta kraju. Sama homoseksualność już wcześniej była w Ghanie karalna (3 lata więzienia).

🇲🇱 Narodowa Rada Przejściowa w Mali (24 mln mieszkańców) niemal jednogłośnie przegłosowała karalność za homoseksualność i za „promowanie” homoseksualności. Przepisy czekają na zatwierdzenie przez wojskowe władze kraju

🇫🇷 Między styczniem a wrześniem premierem Francji był Gabriel Attal, najmłodszy (34 lata) i pierwszy jawnie homoseksualny premier tego kraju.

🎭 Coming outy: aktorki Chloe Grace Moretz i Jessica Gunning („Reniferek”), Brenda Biya, córka prezydenta Kamerunu (w którym homoseksualność jest przestępstwem), 81-letni Bruce Joel Rubin, scenarzysta, laureat Oscara za scenariusz filmu „Uwierz w ducha”. lesbijek o pochodzeniu polsko-żydowskim.

🎤 Jest wiele wokalistek – wyoutowanych lesbijek, ale gwiazda Chappel Roan w 2024 r. po prostu eksplodowała do pierwszej ligi popu. Good luck, babe!

🎥 Genialny film dokumentalny o tym, jak hollywoodzki gwiazdor Will Ferrell i jego transpłciowa przyjaciółka Harper Steele – świeżo po tranzycji i coming oucie – wyruszają w 16-dniową podróż przez całe Stany.

 

 

 

Wydarzenia LGBTQIA+ 2024 / POLSKA

 

🌈 Wydarzenia LGBT roku 2024: POLSKA

 

🏛️ Trwająca niemal cały rok duża publiczna i polityczna debata o związkach partnerskich, która w październiku zaowocowała gotowym projektem ustawy (gratulacje dla ministra Katarzyny Kotuli). Niebawem ma on zostać przyjęty przez rząd i jako projekt rządowy – trafić pod obrady parlamentu. W mającej większość koalicji najsłabszym ogniwem jest PSL, którego 30+ posłów i posłanek zagłosuje… nie wiadomo jak. O uchwaleniu ustawy mogą zadecydować pojedyncze głosy – dlatego parlamentarzystów PSL warto przekonywać do upadłego (może za wyjątkiem najbardziej twardogłowego Marka Sawickiego, który odmawiając dialogu z nami, powtarzając wytarte slogany – np. o tym, że dziecko powinno mieć matkę i ojca i pozostając głuchym na merytoryczne argumenty – zasłużył chyba na tytuł Homofoba Roku). Jeśli w maju wybory prezydenckie wygra kandydat LGBT-friendly, rok 2025 mamy szansę skończyć ze związkami partnerskimi w polskim prawie. Oby!

 

🏳️‍🌈 6 grudnia – otwarcie QueerMuzeum Warszawa. To dopiero trzecie takie muzeum w Europie i piąte na świecie! Jest nieduże, ale za to w samym centrum (ul. Marszałkowska 83). Gratulacje dla dyrektora Krzysztofa Kliszczyńskiego i całej Rady Programowej!

🚶‍♀️ Spór wokół warszawskiej Parady Równości, o którym najchętniej byśmy w ogóle nie pamiętali. Oby w 2025 r. był tylko wspomnieniem – a Parada niech rośnie w siłę (2024 r. był znów rekordowy, gdy chodzi o ilość Parad/Marszów Równości – było ich aż 44).

⚖️ 19 grudnia – pierwsze czytanie projektu nowelizacji kodeksu karnego, w myśl której orientacja seksualna staje się cechą chronioną, a dyskryminacja ze względu na orientację ma być ścigana z urzędu. To jeden z głównych postulatów LGBT – w 2025 r. ma szansę wejść w życie.

🗳️ W kwietniowych wyborach samorządowych aż sześć jawnych osób LGBT zdobyło mandaty radnych – rekord! Są to: Zuzanna Bartel – Radna Miasta Poznania [wywiad w 109. numerze „Repliki”], Kacper Błaszczyk (Aleksandrów), Jakub Janas (Wrocław) [wywiad w 110. numerze „Repliki”], Julia Klimkiewicz (Warszawa), Marta Magott (Gdańsk) [wywiad w 111. numerze „Repliki”]Aleksandra Owca (Kraków) .

🇪🇺 Do Parlamentu Europejskiego wysłaliśmy m.in. parę wyoutowanych gejów: Robert BiedrońKrzysztof Śmiszek.

📜 Pierwsze – niewczesne, ale ważne – zmiany na lepsze dla osób transpłciowych w polskim prawie. 3 października minister sprawiedliwości Adam Bodnar podpisał rozporządzenie, które nakazuje sądom załatwiać sprawy o uzgodnienie płci w trybie pilnym. Oznacza to skrócenie o wiele miesięcy oczekiwania przez osoby transpłciowe na nowe dokumenty już z właściwymi danymi.

🌟 Publiczne coming outy – m.in. Marcin Józefaciuk  (KO) [wywiad w 111. numerze „Repliki”], sędzia piłkarska Ewa Żyła [wywiad w 108. numerze „Repliki”], trener mentalny Jakub B. Bączek [wywiad w 107. numerze „Repliki”], aktorka Klaudia Janas [wywiad w 111. numerze „Repliki”], performer burleski Pony Boy (Piotr Gilbert Zwolski) [wywiad w 112. numerze „Repliki”], szef łódzkiego portu lotniczego Artur Fraj [wywiad w 110. numerze „Repliki”], para tancerzy Michał Kassin i Jakub Pursa [wywiad w 109. numerze „Repliki”].

📚 Sypnęło książkami napisanymi przez polskie queerowe kobiety: zadebiutowały Julia Durzyńska [wywiad w 110. numerze „Repliki”], Jay Szpilka [wywiad w 111. numerze „Repliki”], Beata Pytko [wywiad w 112. numerze „Repliki”], Aleksandra Kasprzak [wywiad w 112. numerze „Repliki”] i Kinga Sabak. Zaś królowa kobiecego queeru w literaturze – Izabela Morska – dała nam świetną „Trojkę”. Na rynku ukazała się również antologia „Pomiędzy światami”. To pierwszy tak duży zbiór tekstów i wierszy autorstwa Ireny Klepfisz [wywiad w 109. numerze „Repliki”] – jednej z najstarzych wyoutowanych lesbijek o pochodzeniu polsko-żydowskim.

📚 Wrocławska Nagroda Poetycka Silesius za najlepszy debiut 2023 roku jury Silesiusa uznało tom „UFOPORNO” biseksualnej Opal Ćwikły.

❤️ Kampania społeczna „Żyję z HIV” Fundacja Edukacji Społecznej dała nam m.in. znakomitego aktywistę Tomasza Markowskiego na okładce 110. numeru „Repliki”, z obszernym wywiadem a także z… pięknym nagim zdjęciem w naszym kalendarzu „Po prostu patrz” na 2025.

📖 Gdybyśmy mieli przyznać tytuł Książki Roku, powędrowałby on do „Primadonny”, biografii Bogusława Kaczyńskiego autorstwa Bartosz Żurawiecki oraz Aleksandry Kasprzak za „Wydrąż mi rodzinę w serze”. Tak, wiemy – nie jesteśmy obiektywni, bo to nasze redakcyjne osoby koleżeńskie! Ale obie książki warto przeczytać! Przekonajcie się samx! Natomiast specjalne wyróżnienie należy się książce „Odważne życie Eve Adams w niebezpiecznych czasach” Jonathana Katza, dzięki której odkryliśmy tytułową bohaterkę – niesamowitą ikonę lesbijską z Mławy.

✨ Kultura drag weszła do mainstreamu w postaci show TVN „Drag me out”, w którym błyszczały Adelon [wywiad w 95. numerze „Repliki”], Ciotka Offka [wywiad w 98. numerze „Repliki”], Gąsiu [wywiad w 104. numerze „Repliki”], Himera [wywiad w 107. numerze „Repliki”], Shady Lady [wywiad w 83. numerze „Repliki”] oraz zwyciężczyni – Twoja Stara [wywiad w 109. numerze „Repliki”]. Najstarsza polska drag queen Lulla La Polaca [wywiad w 108. numerze „Repliki”] opublikowała wywiad-rzekę „Żyć to ja potrafię”. Kiki Surprise i Valerie jako dwie pierwsze dragsy w polskiej historii stały się właścicielkami klubu (warszawska Galeria) [wywiad w 112. numerze „Repliki”]. A my, oprócz nagiego, zrobiliśmy drugi, dragowy kalendarz na 2025 r. – „Drag inwazja”.

📺 Błażej Stencel, aktor i wyoutowany gej, prowadzi w TVP „Koło fortuny” – normalna sprawa, ale jeszcze niedawno i przez całe lata – kompletnie nie do pomyślenia. Błażej zresztą idzie jak burza – jutro poprowadzi Sylwestra w Dwójce [wywiad w 111. numerze „Repliki”].

🎭 W Poznaniu odbył się pierwszy queerowy festiwal teatralny „Bliscy nieznajomi” zbierający spektakle LGBT z ostatniego sezonu. Kłaniamy się i trzymamy kciuki za dalszy ciąg!

👩 W Katowicach na przełomie kwietnia i maja odbył się „Lesbikon. Kongres Kobiet* Queer”, czyli dwudniowe święto queerowych kobiet* i osób kobiecych*, którego organizatorkami są: nasza zastępczyni redaktora naczelnego Małgorzata Sikora-Tarnowska oraz Anna Matras (bohaterka 105. numeru „Repliki”). Podczas tegorocznego kongresu odbyła się premiera magazynu „LesBiLans”.

 

Kuba Krzyżyński: Zapominam, że żyję z HIV

 

– 2,5 roku temu na rynku pojawiły się zastrzyki. To totalnie zmienia życie! Zastrzyki przyjmujesz dużo rzadziej. Wiesz, jak to wiele zmienia, gdy nie musisz codziennie rano otwierać pudełka, które o wszystkim ci przypomina? – rozmawiamy z KUBĄ KRZYŻYŃSKIM – aktywistą z Londynu, który od 8 lat żyje z HIV. Pracuje w METRO Charity – organizacji charytatywnej działającej na rzecz równości i różnorodności w Anglii. Jak dziś wygląda życie osób z HIV? Gdzie szukać wsparcia po diagnozie i czy nowoczesne terapie pozwalają żyć z HIV równie wygodnie jak przed zakażeniem? Rozmowa Tomasza Piotrowskiego.  

Jak trafiłeś do Wielkiej Brytanii?

Jestem tu od 17 lat, wyjechałem, mając 22 lata. Najpierw przez 9 lat mieszkałem w Walii, a potem trafiłem do Londynu. Pochodzę z małej wsi między Toruniem a Włocławkiem. Za granicą stałem się większym patriotą, a szczególnie patriotą lokalnym – uwielbiam Kujawy, bardzo dużo czytam na ten temat. Za mną na ścianie (rozmawiamy on-line. Jakub jest w swoim mieszkaniu – przyp. red.) widzisz pewnie talerze z fajansu włocławskiego. Uwielbiam folklor kujawski. W Polsce bywam trzy, czasem dwa razy w roku.

Czemu wyjechałeś?

Był rok 2007. Bezrobocie w Polsce było na wysokim poziomie, a ja wchodziłem w dorosłość. Druga sprawa to oczywiście homofobia – moja rodzinna wieś ma około 500 mieszkańców. Czułem się więc tym “jedynym gejem we wsi”, z której szybko chciałem się wydostać. Wyoutowany byłem tylko w stosunku do najbliższych przyjaciół i to raczej tych ze szkoły średniej, do której chodziłem w Toruniu (18 km od wsi). A trzeci powód wyjazdu to wojsko. Wtedy jeszcze służba wojskowa była obowiązkowa, a ja bardzo nie chciałem tam iść. Moja siostra mieszkała już wtedy w Anglii, więc wybór był prosty. Wyjechałem do siostry, ale już po miesiącu się rozstaliśmy. 

Pokłóciliście się?  

Wyjeżdżając, nie znałem ani słowa po angielsku. Siostra pomogła mi na samym starcie, ale powiedziała, że na tym koniec, dalej mam radzić sobie sam. Wszystkie sprawy urzędowe, bankowe, szukanie pracy… Bez znajomości języka było to niemożliwe. Po miesiącu wyjechałem do Walii, gdzie mieszkał mój przyjaciel Tomek, też gej, którego poznałem jeszcze w Polsce. Zaprosił mnie do siebie, załatwił pracę, dokumenty. Bez niego moja historia potoczyłaby się zupełnie inaczej.  

Twoja rodzina wiedziała, że jesteś gejem? 

Wtedy? Mam dwie siostry i im powiedziałem o sobie kilka lat przed wyjazdem do Wielkiej Brytanii. Mój ojciec nie żyje od wielu lat, a mamie powiedziałem późno, dopiero 2 lata temu, gdy miałem 37 lat. To kobieta starej daty, mieszkająca na wsi, zagorzała katoliczka… wiedziałem więc, że nie otrzymam od niej wsparcia. Powiedziałem jej, dopiero gdy zdecydowałem się pokazać Polskę mojemu obecnemu partnerowi, z którym jestem 3,5 roku. Powiedziałem, że przyjeżdżam z przyjacielem, mama na to, że musi nam posłać łóżka… więc wtedy nie było już wyjścia. Powiedziałem, że jesteśmy razem, mam 37 lat i nie zamierzam spać osobno. Nie rozmawialiśmy o tym wiele, ale jakoś to zaakceptowała. A teraz odnoszę czasem wrażenie, że uwielbia mojego partnera bardziej niż mnie! To w dużej mierze jego zasługa, tego, jak serdeczny jest wobec ludzi. Jest Czechem, więc jest w stanie jakoś porozumieć się z mamą.  

W Londynie jesteś aktywistą na rzecz walki z HIV. Przed naszym spotkaniem wspomniałeś mi jednak, że nigdy jeszcze nie mówiłeś w Polsce publicznie o tym, że żyjesz z HIV. Chociaż przybywa osób, które nie boją się o tym mówić – to wciąż w Polsce jest to nieliczna grupa. 

Tu, w Wielkiej Brytanii, wywiady w gazetach i telewizji, mówienie o tym publicznie nie jest dla mnie problemem. Powód jest prosty – moja rodzina już tu nie mieszka. Siostra wróciła do Polski kilka lat temu. Czuję się więc właściwie anonimowo i przed naszą rozmową myślałem o tym, że pewnie gdybym mieszkał dziś w Polsce… Nie wiem, czy byłbym tak “odważnym” aktywistą jak jestem tutaj. Rok temu byłem na konferencji w Warszawie dotyczącej HIV i tam ktoś nagle zapytał, czy udzielę wywiadu, chcą przygotować materiał wideo. Zgodziłem się bez wahania, ale potem długo się zastanawiałem, gdzie to puścili, bo… moja matka wie, że jestem gejem, ale nie wie, że mam HIV.

To na pewno chcesz udzielić tego wywiadu? On może do niej dotrzeć.  

Wiesz, jestem już na tyle zmęczony ukrywaniem tego, że nawet mam nadzieję, że ta rozmowa jakoś do niej dotrze. Będąc gejem, przeżywasz zazwyczaj ogromne męki – siedząc wiele lat w szafie, bojąc się o tym komukolwiek powiedzieć. Potem outujesz się, zaczynasz żyć otwarcie i gdy dowiadujesz się, że masz HIV, trochę znowu do tej szafy trafiasz. Wtedy – gdy już wiesz, jak to jest być wyoutowanym – ta szafa uwiera zdecydowanie bardziej niż wcześniej. Czas więc wyjść zupełnie z szafy nie tylko w UK, ale i w Polsce.

To opowiedz swoją historię. Kiedy zostałeś zdiagnozowany?   

W 2016 r. przeprowadziłem się z Walii do Londynu i w tym samym roku, kilka miesięcy później, zostałem zdiagnozowany. Podobno wielu gejów zakaża się kilka miesięcy po przeprowadzce do stolicy. Ze względu na większe skupisko ludzkie, transmisja wirusa jest zdecydowanie wyższa niż na tak zwanej prowincji. 

W czerwcu 2016 r. przeszedłem badania w kierunku kiły, rzeżączki i HIV. Wszystko wyszło negatywnie. W sierpniu dostałem bardzo wysoką gorączkę i zacząłem odczuwać ogromne osłabienie. Zwalczałem gorączkę lekami, ale wracała. Do tego potliwość. Budziłem się w środku nocy i naprawdę myślałem, że się po prostu posikałem. Wszystko było mokre, prześcieradło można było wyżymać. Zmieniałem pościel, kąpałem się, szedłem spać i… po 45 minutach  budziłem się w tym samym stanie, co wcześniej. Kilka lat później byłem chory na COVID, objawy miałem podobne, ale jednak nieporównywalne z tym, co działo się ze mną po zakażeniu HIV. Wtedy o tym jeszcze nie wiedziałem, ale to był standardowy przykład walki organizmu z wirusem.  

 

Sprawdź gdzie w Polsce bezpłatnie, anonimowo i bez skierowania można wykonać testy na HIV:

https://aids.gov.pl/pkd/

 

Wiedziałeś już wtedy, że to może wskazywać na HIV?   

Wiedziałem, bo rok wcześniej jeden z moich znajomych miał te same objawy. U niego to skończyło się jeszcze gorzej, bo z powodu gorączki i potliwości totalnie się odwodnił i trafił do szpitala. Dopiero tam przebadali go w kierunku HIV i wszystko stało się jasne. 

Poszedłeś od razu do lekarza? 

Tak. Do kliniki, w której wykonywano badania w kierunku HIV, nie do lekarza rodzinnego. Skierowano mnie zarówno na test natychmiastowy z palca, jak i test z krwi żylnej. I tu uwaga: test natychmiastowy z palca wskazał wynik negatywny – przez to, że do transmisji doszło stosunkowo niewiele wcześniej, test zakażenia nie wykrył. To powtarzam wszędzie – wielu ludzi dzisiaj robi tylko szybkie testy “z palca” i zapomina, że one wykrywają tylko zakażenia, do których doszło ponad 3 miesiące temu. Natomiast badanie na podstawie krwi pobranej z żyły umożliwia wykrycie wirusa już po 2 tygodniach od zakażenia. Wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem, więc po tym szybkim teście z palca wróciłem zadowolony do domu, wykluczyłem sobie najczarniejszy scenariusz i stwierdziłem, że może to jednak zwykła grypa. Po 3 dniach zadzwonił telefon z kliniki z prośbą, żebym przyszedł. Gdyby wszystko było OK, po prostu wysłaliby SMS-a. Ten telefon – już wiedziałem, co oznacza. Prosisz, by powiedzieli ci więcej, żeby nie owijali w bawełnę, ale i tak nic nie powiedzą. Musisz tam iść. Do zakażenia doszło najprawdopodobniej miesiąc lub dwa miesiące wcześniej i dlatego wykazał to dopiero test zrobiony na podstawie krwi pobranej z żyły. Wiedziałem już, że to nie jest koniec życia, że wcale nie muszę pisać testamentu. Chciałem jak najszybciej dostać leki, ale na początku musisz zrobić naprawdę wiele badań. Na HIV jest dziś wiele leków do wyboru, każdy może na nie zareagować inaczej. W moim przypadku dodatkowe badania trwały jeszcze chyba miesiąc, a leki zacząłem brać w październiku. 

Jak na nie zareagowałeś?  

Musiałem je brać dwa razy dziennie – 3 tabletki rano i jedną wieczorem. To i tak było mało, bo w latach 90. ludzie brali dziennie 20 tabletek, ale też już wówczas, gdy zaczynałem terapię w 2016 r., to znałem kolegów, którzy brali tylko jedną tabletkę dziennie. U mnie nie było wtedy takiej możliwości, bo wiremia (ilość wirusów we krwi, które mogą się namnażać – przyp. red.) była zbyt wysoka. Dopiero gdy wiremię miałem na niewykrywalnym poziomie, lekarz zmienił mi terapię na jedną tabletkę dziennie. Niestety po miesiącu okazało się, że stan moich nerek znacznie się pogorszył. Ten lek zmieniliśmy więc na inny – również jedna tabletka dziennie – ale przyjąłem go całkiem dobrze. Jedyny minus – ogromne skoki wagi, przez miesiąc przytyłem 10 kg.

Do dziś bierzesz jedną tabletkę dziennie? 

2,5 roku temu na rynku pojawiły się zastrzyki. To totalnie zmienia życie! Zastrzyki przyjmujesz dużo rzadziej. Wiesz, jak to wiele zmienia, gdy nie musisz codziennie rano otwierać pudełka, które o wszystkim ci przypomina? Nie musisz brać leków na wyjazdy wakacyjne i tłumaczyć się kontroli granicznej co to za leki. Żyjąc z HIV, nie możesz polecieć na przykład do Dubaju – szereg krajów ma takie przepisy i koniec. Jeszcze niedawno dotyczyło to też USA. Mając ze sobą leki – nie ukryjesz tego, ale już przyjmując leki w formie zastrzyków – nikt nie sprawdzi tego, czy żyjesz z wirusem, czy nie. To też znacznie zwiększa też twój komfort życia społecznego. W przypadku tabletek nosisz to opakowanie ze sobą niemal nieustannie. Znajomi widzą, jak łykasz tabletki, albo zauważają je na kuchennym blacie, pytają o nie. Wtedy stajesz pod ścianą i albo kłamiesz, albo jesteś zmuszony powiedzieć im o zakażeniu. Jak to przyjmą? Może jak im powiesz to będą bali się podać ci rękę? Przyjmowanie leków w formie zastrzyków naprawdę o połowę zmniejszyło moje codzienne lęki. 

Zastrzyki można przyjmować od początku terapii?   

Obecnie jest tak, że wiremia musi być na niewykrywalnym poziomie, żeby można było przejść na terapię iniekcyjną, ale powoli są plany w UK, żeby to zmienić. Na początku nie dawali zastrzyków np. osobom w kryzysie bezdomności. Dzisiaj to się zmieniło, bo zauważono, że jednak szczególnie dla takich osób, które nie mają gdzie bezpiecznie przechowywać tabletek, takie zastrzyki to prawdziwy skarb. 

Dużo osób jest dzisiaj na takiej terapii? 

Wciąż mało, bo ludzie boją się, że to nie będzie tak dobrze działało jak tabletki. A ja biorę zastrzyki od ponad 2 lat i wiremia cały czas jest na niewykrywalnym poziomie. Zastrzyki dostaje się w górną część pośladków, po prawej i po lewej stronie. Mnie to boli, ale szczerze? Wolę przeżyć raz na dwa miesiące ból fizyczny, który szybko minie, niż codziennie pamiętać o tabletkach, wozić je wszędzie ze sobą i być zmuszanym do HIV-owego coming outu przez nie. Obecnie czasem zapominam o tym, że żyję z HIV. 

 

Wiem, że to mało istotne, od kogo się zakaziłeś. Jednak dla wielu osób takie świadectwa pozwalają zrozumieć, że badać należy się zawsze i regularnie, jeśli prowadzisz życie seksualne i masz ryzykowne zachowania. Powiesz, jak do tego doszło u ciebie?   

Oczywiście, nie mam problemu z opowiadaniem tej historii. Po roku związku na odległość przeprowadziłem się do mojego ówczesnego chłopaka do Londynu. Niestety wspólne życie zweryfikowało naszą relację i po 4 miesiącach postanowiliśmy się rozstać. Znowu zostałem sam, bez mieszkania. W Londynie mieszkał już wtedy też Tomek, ten, który pomógł mi, gdy zostawiła mnie siostra. Ponownie skorzystałem z jego pomocy. Gdy przyjechałem do niego, to na smutki zaczęliśmy pić alkohol. Od słowa do słowa, Tomek mówi, że nie ma co płakać, tylko od razu iść na seks z innym gościem. Byłem już nieco pijany. Umówił mnie z jednym typkiem. Zgodziłem się. Na 99% to od niego się zakaziłem. 

Powiedziałeś mu? Winisz go?  

Po mojej diagnozie wysłałem mu SMS-a, z sugestią, że powinien się przebadać. Oczywiście zareagował złością i wulgaryzmami. Miesiąc później napisał, że był w klinice i jego wynik też jest pozytywny. Czy go winię? Miałem 31 lat, wiedziałem, że uprawiam seks bez prezerwatywy. Wierzę, że on rzeczywiście nie wiedział, że żyje z HIV, że nie zataił tego przede mną świadomie. Nie ma co szukać winnych. Warto przyjmować PrEP (farmakologiczna profilaktyka przedekspozycyjna – leki antyretrowirusowe, mogące zmniejszyć ryzyko zakażenia HIV nawet o 99% – przyp. Red.) lub zakładać prezerwatywę, ale jeżeli dojdzie jednak do zakażenia – to nie koniec świata. 

Rozumiem, że mieszkałeś wtedy z Tomkiem, więc jemu pierwszemu powiedziałeś o zakażeniu. A inni?  

W październiku tamtego roku leciałem do Polski. Byłem przekonany, że nigdy nie powiem o HIV nikomu w mojej ojczyźnie. Bałem się ogromnie tego stygmatu. Wiedziałem, że szczególnie w mojej małej wsi wiedza o HIV jest znikoma, że mogą się mnie po prostu bać. Przyleciałem, poszedłem wieczorem do siostry. Szwagier postawił na stole wódkę… no i bardzo szybko pękłem. Powiedziałem im o wszystkim. 

Ich reakcje? 

Najbardziej bałem się reakcji szwagra, bo jednak wiesz… to jest taki typowy polski szwagier. (śmiech) Zareagowali jednak OK. Oczywiście nie wiedzieli o HIV prawie nic, pytali, czy umrę.

Często pojawia się stereotypowe, wynikające z niewiedzy przekonanie, że nawet jedzenie tymi samymi sztućcami może spowodować transmisję wirusa. 

Byłem świeżo po diagnozie, więc wciąż miałem bardzo wysoką wiremię, a oni mają dwójkę dzieci, bałem się więc, że będą chcieli mnie od nich odseparować, że nie będą chcieli, żebym korzystał z ich łazienki, czy dadzą mi specjalny kubek i talerz. Nie zrobili tego. Oczywiście podkreślmy – wirusem HIV nie można się zakazić, korzystając z tej samej zastawy stołowej! 

Czemu nie powiedziałeś mamie?  

Ma 69 lat, nie chcę jej stresować. Nie mieszkam na miejscu, codziennie by dzwoniła i pytała, jak się czuję. Chyba wolę zostawić to już dla siebie. Dawniej było inaczej – osoby żyjące z HIV mówiły o tym rodzicom, bo to był wyrok. Żeby się pożegnać przed śmiercią, musieli powiedzieć. Dziś jest inaczej. 

 

Wracając do dnia diagnozy – ty miałeś z kim o tym porozmawiać. Co z osobami, które nie mają nikogo bliskiego wokół?  

Wiem, że w Polsce świetnie działa organizacja Buddy Polska. Jeżeli twój wynik jest pozytywny, możesz zgłosić się do nich z prośbą o darmową i w pełni dyskretną pomoc psychologiczną od osób, który również żyją z HIV. A nie ma nic bardziej wspierającego niż rozmowy właśnie z takimi osobami. Lekarz powie ci o leczeniu, uspokoi, ale… on nie żyje z HIV, nie wie, jak to życie w praktyce wygląda. Tuż po diagnozie, jeszcze w klinice podeszła do mnie osoba pracująca dla organizacji Metro Charity. Zapytała, czy chcę porozmawiać. Nie chciałem. Gdy dowiedziała się, że jestem z Polski, to od razu zareklamowała mi polskojęzyczną grupę mężczyzn, mających seks z mężczyznami, którzy żyją z HIV. Mówiła, że to idealna grupa dla mnie, ale wiesz, co ja pomyślałem? Że jeżeli miałbym z kimś o tym porozmawiać to jak już to z kimś, przy kim czułbym się anonimowo. A Polacy? Są szanse, że znają twoich bliskich i ta informacja trafi do osób, którym nie chcesz o tym mówić. Dostałem od niej ulotkę, wrzuciłem do szuflady i dopiero kilka tygodni później, gdy wpadła mi w rękę – zadzwoniłem i dołączyłem do grupy.   

Jak wyglądają takie spotkania? 

Rozmawiamy o tym, jak wygląda nasze życie. Często mówimy o lekach, o traumach, które przeżywamy. Czasem zapraszamy lekarzy, którzy odpowiadają na nasze pytania, albo sami mówią nam o planowanym wprowadzeniu na rynek nowego leku. Innym razem wychodzimy razem do teatru czy opery. To daje niesamowite poczucie wsparcia i ogranicza nasze codzienne osamotnienie i poczucie wykluczenia.

Jak to się stało, że zacząłeś pracę w Metro Charity?  

Kilka miesięcy po tym, jak dołączyłem do grupy, nasz prowadzący zrezygnował z tej pracy. Przełożeni ni stąd, ni zowąd od razu podbili do mnie – Kuba, ty się świetnie nadajesz, może ty ją dalej poprowadzisz? Byłem totalnie w szoku, bo przecież dopiero co sam przyszedłem tam po pomoc, jak miałem teraz wziąć na barki opiekę nad całą grupą? Zgodziłem się jednak. Zacząłem jako wolontariusz, a niedługo potem zaproponowano mi pracę. Przez 2 lata raz w tygodniu prowadziłem tę grupę. Potem musiałem zrezygnować ze względu na inne obowiązki, a 3 lata temu znalazłem ogłoszenie o pracę właśnie w Metro Charity i wróciłem. Dzisiaj prowadzę grupę dla mężczyzn mających seks z mężczyznami, którzy są imigrantami i uchodźcami. Dodatkowo zajmuję się wnioskami o dotacje i wszelkimi raportami. 

Wydaje się, że geje wiedzą o HIV znacznie więcej niż osoby hetero. Mimo to dalej nawet w naszym środowisku występuje dyskryminacja osób żyjących z HIV. Doświadczasz tego?   

Oczywiście. Stygmatyzacja osób żyjących z HIV jest ogromna. I chyba nie ma żadnego kraju, w którym by jej nie było. Ludzie dalej nie mają wiedzy o tym wirusie. Jako aktywista chodzę więc często na spotkania, chociażby z policją, gdzie uświadamiamy funkcjonariuszy na temat HIV, czy do domów pomocy społecznej, by wytłumaczyć, że pielęgniarki wcale nie muszą zakładać rękawiczek, żeby zajmować się takim podopiecznym. Na takich spotkaniach słyszymy mnóstwo porażających pytań, świadczących o tym, że wiedza jest niewielka, jedna Pani pracująca w szpitalu była na przykład przekonana, że pościel po pacjencie żyjącym z HIV, nawet jeżeli jest tam z zupełnie innych powodów, nie może już zostać wysłana do pralni, ale musi zostać zutylizowana.    

A jak ty osobiście przeżyłeś czy przeżywasz to wykluczenie? 

Najgorzej jest tuż po diagnozie. Chociaż wiesz, że nie umrzesz, to i tak myślisz, że zostaniesz singlem do końca życia, że z nikim nie będziesz uprawiał seksu i zostaje ci tylko położyć się w łóżku i umrzeć. W UK powstał serwis randkowy “Positive Singles” skierowany do osób, które żyją z HIV i szukają drugiej połówki. To pomaga na tym pierwszym etapie odnalezienia się w randkowaniu po diagnozie. Ja przez pierwszy rok od diagnozy nie spotykałem się z nikim. Problemem było to, że moja wiremia długo utrzymywała się na wysokim poziomie. Czekałem ponad 10 miesięcy, zanim stałem się niewykrywalny. To bardzo długo, bo dziś średni czas to około 2-3 miesiące. A przypominam – całkowite zahamowanie namnażania się HIV i obniżenie do niewykrywalnego poziomu wiremii oznacza zerowe ryzyko przeniesienia wirusa. Jest to tak zwana zasada N=N – niewykrywalny równa się niezakaźny.  

Pamiętasz swój pierwszy seks po zakażeniu? 

To była tragedia. Stresowałem się przed tą randką, a w trakcie seksu jeszcze bardziej. Ciągle myślałem o wirusie i chciałem stamtąd uciec. Nie wspominam tego dobrze. 

Powiedziałeś tej osobie przed spotkaniem, że jesteś pozytywny, ale niewykrywalny?  

Nie powiedziałem, bo już nie musiałem. W Anglii i Walii prawo wygląda tak, że rzeczywiście, jeżeli masz wirusa i wiremia jest na wykrywalnym poziomie, to twoim obowiązkiem jest powiadomić o tym osobę, z którą zamierzasz uprawiać seks. W przeciwnym razie możesz trafić nawet do więzienia. Jednak jeśli jesteś niewykrywalny, nikogo nie musisz informować i możesz uprawiać seks bez prezerwatywy. W Szkocji, a także w Polsce prawo wprost nie zauważa zasady N=N. To dodatkowa stygmatyzacja osób żyjących z HIV. Czy jednak mimo tego, że nie musisz mówić o wirusie osobie, z którą masz seks, to czujesz się z tym ok? No nie, i tak mentalnie czujesz taki obowiązek. W moim przypadku, jeżeli chodzi o przygodne, jednorazowe spotkania na seks to nigdy nie mówiłem partnerom seksualnym o zakażaniu. Jeżeli jednak relacja stawała się coraz bardziej romantyczna, to mówiłem tym chłopakom po około 3 miesiącach. To oczywiście nie było dobre rozwiązanie, ale nie miałem tyle odwagi, żeby robić to szybciej. W trakcie tych 3 miesięcy i tak przecież uprawialiśmy seks, więc Ci partnerzy czuli się w jakiś sposób oszukani, szczególnie gdy nie wiedzieli o wirusie zbyt wiele. 

Domyślam się, że nie reagowali zbyt dobrze? 

Jedna sytuacja była wyjątkowa niemiła. Spotkałem się z chłopakiem w pubie i powiedziałem mu, że jestem zakażony, ale nie ma się o co martwić, bo jestem niewykrywalny. Zareagował bardzo źle, bardzo. Uznał, że postawiłem go w bardzo niebezpiecznej sytuacji, powiedział, że nie chce mnie znać. Nie działały żadne tłumaczenia naukowe. Wyszedł bez słowa, już nigdy więcej się nie spotkaliśmy. Inni reagowali raczej OK, ale zawsze mieli mnóstwo pytań. Tłumaczyłem, proponowałem, że możemy iść razem do kliniki, żeby usłyszeli to od specjalisty. I tu ciekawostka – z jednym z takich chłopaków rzeczywiście poszedłem do lekarza i on w związku z tym, że ze mną sypiał, poprosił o refundowany PrEP (w UK PrEP jest refundowany przez państwo od 2017 roku – przyp. Red.). Lekarz mu odmówił. Powiedział, że jeżeli sypia tylko ze mną, z osobą o niewykrywalnej wiremii, to nie ma przesłanek, by brał PrEP. Mówię o tym, bo to chyba w praktyce obrazuje, jak bardzo potwierdzone jest to medycznie, że niewykrywalna wiremia oznacza, że nie możesz się od takiego partnera zakazić HIV.   

Gdy dziś spotykasz się pierwszy raz z osobą, która jest tuż po diagnozie, co jej mówisz? 

Mówię; chyba wiem, co czujesz. Myślisz, że twoje życie się skończyło. Ale spójrz na mnie – siedzę tu, uśmiecham się, jestem zadowolony ze swojego życia, mam partnera, dzięki nowoczesnej terapii prawie zapominam o tym, że mam HIV… Twoje życie też zaraz będzie tak samo piękne, jak wcześniej.  

/////


Już 4 grudnia o godzinie 20:00 na naszym Instagramie odbędzie się rozmowa LIVE z Kubą Krzyżyńskim, a także Tomkiem Markowskim (okładkowym bohaterem 110. numeru magazynu “Replika”) już dziś serdecznie zapraszamy!