O dorastaniu na lubuskiej wsi, o coming oucie przed babcią i o filmowej pasji z RAFAŁEM ŁYSAKIEM, reżyserem nagrodzonego Złotym Lajkonikiem na Krakowskim Festiwalu Filmowym dokumentu „Miłość bezwarunkowa”, rozmawia BARTOSZ ŻURAWIECKI
„Miłość bezwarunkowa” opowiada o tobie i twojej babci, Teresie. Babcia wie, że jesteś gejem, ale tego nie akceptuje. Jest wierząca, religijna, słucha Radia Maryja. Kiedy wpadłeś na pomysł, by waszą relację – czasami zabawną, czasami dramatyczną – uczynić tematem filmu?
Zacząłem nagrywać w roku 2008. Już wtedy tworzyłem filmy, siłą rzeczy babcia zaczęła się w moją kamerę łapać. Jakieś cztery lata temu skupiłem się głównie na babci. Sam wtedy nie wiedziałem, dlaczego ją tak uparcie nagrywam. Właściwie to dopiero Jacek Bławut, znany polski dokumentalista, który został moim producentem, nadał filmowi główny temat. To on uświadomił mi, że chodzi tutaj przede wszystkim o konflikt rodzinny na tle mojej orientacji seksualnej.
Akcja filmu dzieje się w Czechowie, wsi położonej w województwie lubuskim, niedaleko Gorzowa Wielkopolskiego. Tam spędziłeś dzieciństwo?
Tak, tam mieszkałem do 20. roku życia.
Urodziłeś się w 1989 r., czyli w roku przełomu ustrojowego. Jak wyglądało dorastanie chłopaka – który jest gejem, który chce zostać artystą – na polskiej wsi?
Było to ciężkie doświadczenie. Nie akceptowano mnie ani we wsi, ani w szkole. Nie tylko ze względu na moje zainteresowania filmowe, ale też dlatego, że trzymałem się głównie z dziewczynami. Nie grałem w piłkę nożną. To, że jestem gejem, uświadomiłem sobie dopiero mając 17 lat. Wcześniej kilka razy nawet zakochiwałem się w dziewczynach, ale od 17. roku życia to się zmieniło o 180 stopni. Wtedy byłem już bardziej świadom siebie, już byłem zahartowany. Zrobiłem film eksperymentalny, w którym wykorzystałem ujęcie, gdy babcia pierwszy raz reaguje na moją orientację. Wrzuciłem film na YouTube. I zostałem pobity we wsi.
Pobili cię koledzy?
Nie koledzy, ale znajomy znajomych. Chłopak, który miał zapędy neofaszystowskie. Pamiętam, że nosił glany i był ogolony na łyso.
To było dla ciebie bardzo traumatyczne przeżycie?
Nawet nie samo pobicie, na które zawsze jakoś byłem podskórnie przygotowany, tylko reakcja ludzi, którzy mnie wtedy obronili. Rzecz działa się na urodzinach koleżanki. Obronił mnie chłopak, który też był tam gościem. Obroniwszy mnie, powiedział: „No, a ty, pedale, idź do domu, bo nie chcemy mieć tu problemów”.
W Czechowie doskwierało ci poczucie samotności? To, że jesteś jedynym gejem we wsi?
Pierwszy chłopak, w którym się zakochałem, też pochodził z Czechowa. On jest hetero – przynajmniej tak twierdzi – ale był na tyle ciekawy i odważny, że wszedł ze mną w relację. Właściwie, trudno to nazwać relacją, to była raczej próba namiętności. Potem poznałem chłopaka z Wrocławia, zacząłem jeździć do tego miasta, poznałem trochę tamtejszego kolorytu. Poza tym żyłem w świecie swoich filmów, wciągnąłem do niego znajomych. Nie miałem czasu, żeby siedzieć i się smucić.
Czy fakt, że Czechow leży blisko Niemiec, wpływał jakoś na twoje życie?
Nie.
Nie jeździłeś do Berlina, żeby…?
Żeby się wyżyć?
Żeby poznać inny świat.
Nie. Generalnie do 20. roku życia nie ruszałem się zanadto poza okolice Czechowa.
Jak wyglądała sytuacja w rodzinie? Szybko powiedziałeś babci, że jesteś gejem?
Nawet nie musiałem nic mówić, bo sama się domyśliła.
Z filmu odniosłem wrażenie, że wypiera ten temat…
Tak, wypierała, ale gdy przyprowadziłem do domu pierwszego chłopaka, to wiedziała, o co chodzi. Nigdy nie myślałem o tym, żeby się ukrywać. Jakiś bunt się we mnie obudził, bardzo wielką siłę dawało mi robienie filmów, czułem, że jest w tym moc, która pozwoli mi się obronić. Wykorzystałem swój film do coming outu przed rodzicami. Miałem szczęście, bo mój ojciec – zięć babci Teresy – bardzo mnie wspierał i akceptował. Babcia jest fanatyczną katoliczką, za to ojciec był człowiekiem otwartym, filozofem. Mieliśmy w domu pełno książek, więc miałem okazję poznawać świat z różnych stron. Dostałem od ojca sporo wewnętrznej siły. Niestety, tata już nie żyje.
Mimo szerokich horyzontów nigdy nie opuścił Czechowa?
Miał problemy z alkoholem. Alkoholizm często dotyka ludzi, którzy wyrastają ponad otoczenie, ale nie potrafi ą się wyrwać z marazmu. Z kolei moja mama od dobrych kilku lat mieszka w Anglii.
Babcia natomiast ma swoją sferę religijną, radiomaryjną. Zmuszała cię, żebyś chodził do kościoła?
O, tak! Były z tego powodu kłótnie. Babcia jest bardzo prowokacyjną osobą, nie sposób przejść obok niej w spokoju. Czasami musieliśmy się w domu wręcz przemykać, bo tylko czekała i czyhała, żeby złapać i przydusić o sprawy religijne. Ale przestałem chodzić do kościoła dość wcześnie, zanim jeszcze zrozumiałem, że podobają mi się mężczyźni. Zupełnie nie działały na mnie groźby i przekupstwa babci; próbowała używać wszelkich sposobów, żeby tylko mnie zapędzić na mszę.
A jak reagowała na facetów, których przyprowadzałeś do domu?
Bardzo źle. Bardzo agresywnie. Były wyzwiska, próby wyganiania z domu. Naciski na ojca i matkę, by jej w tym dopomogli.
Wróćmy do filmu. Babcia jest w nim niezwykle ekspresyjna, dowcipna, bywa, że zachowuje się wręcz jak diwa. Ale mówi też rzeczy naprawdę obraźliwe, używa słowa „pedał”. Nie kusiło cię, żeby czasami jej przyłożyć z grubej rury?
Oczywiście. I czasami tak robiłem, ale albo to się nie nagrywało, albo wycinaliśmy to w montażu, bo uważaliśmy, że nie o to nam chodzi.
Były okresy, kiedy z powodu tego konfliktu nie utrzymywałeś z babcią kontaktów?
Tak, były.
Babcia wiedziała, w którym kierunku idzie film?
Nie, nie wiedziała. Mówiłem jej, że robię film o nas. Nie chciałem, żeby coś zaczęła ukrywać albo udawać przed kamerą.
Były momenty, gdy wyłączałeś kamerę?
Były. Kiedy na przykład widziałem, że babcia w jakiś sposób może ucierpieć z powodu filmu. Bo ja z tego Czechowa wyjeżdżam, a babcia zostaje tam sama. Na przykład przychodziła sąsiadka, która zupełnie nie wiedziała, że jestem gejem i przy babci pytała: „No, jak tam Rafał, dziewczynę masz?” Wtedy wyłączałem kamerę i coś kłamałem, bo widziałem, jak babcia jest zestresowana. Można to zresztą dostrzec w scenie u lekarki.
Babcia film widziała i go zaakceptowała?
Tak.
Jaki jej obecny stosunek do ciebie i twojego życia osobistego?
Sytuacja wygląda lepiej, kiedy mam partnera. Bez problemu mogę do niej z nim przyjeżdżać. Pyta o niego, pozdrawia go i zaprasza. Natomiast wtedy, gdy coś mi się nie układa, gdy jestem sam, od nowa budzi się w niej nadzieja, że następna będzie dziewczyna i wykorzystuje ten moment, żeby mnie do poszukiwania dziewczyny zachęcić. Na poziomie światopoglądowym ciągle są jakieś konflikty, ale gdy wszystko ucicha, gdy burza mija, to siedzimy w domu i pijemy razem herbatę. Nie można ludzi, którzy słuchają Radia Maryja, zamykać w szafie, uznać za potwory, które nie mają serca. Bo jak przychodzi co do czego, jak trzeba człowieka przyjąć, pomóc mu, nakarmić go, to ci ludzie są do tego zdolni. Ciekawe, że z drugą babcią nigdy na temat mojej orientacji nie rozmawiam. Jest ok, ale bez wchodzenia w drażliwe tematy. Tylko z babcią Teresą wszystko zostało do trzewi przepracowane, przegadane, wykłócone i wypłakane.
Twoi partnerzy lubili przyjeżdżać do Czechowa?
Ten, który jest w filmie, tak. Bardzo lubi babcię. Wszyscy wiemy, w jakich czasach wychowywali się nasi rodzice, nasi dziadkowie. Wiadomo, jak był wtedy traktowany homoseksualizm – jako totalne tabu, choroba, zboczenie… Zawsze się zastanawiałem – w tamtych czasach, z których nasi dziadkowie pochodzą, przecież też musieli być homoseksualiści. I gdzie oni są teraz? Który z naszych dziadków lub babć jest ukrytym gejem czy lesbijką? I jak ci ludzie sobie z tym radzą?
Mieszkasz obecnie w Warszawie. Dobrze się tu czujesz?
Owszem. Spośród wszystkich miast, w których mieszkałem, tu czuję się najlepiej.
Zanim trafiłeś do Warszawy, gdzie skończyłeś w szkole Wajdy kurs reżyserii filmów dokumentalnych, studiowałeś aktorstwo w szkole w Łodzi. Przyjechałeś do Łodzi prosto z Czechowa?
Nie, najpierw byłem rok w Krakowie. Tam się przygotowywałem do szkół aktorskich, stamtąd trafiłem do Łodzi. I tak jak bardzo chciałem wyjechać z Czechowa, tak samo szybko zapragnąłem uciec z Łodzi. Legenda miasta jednak się sprawdza. Kraków jest bardziej otwarty, nie mówiąc o Warszawie. Ale generalnie nie są to miasta, w których szedłbym za rękę z chłopakiem. W ogóle w Polsce nigdzie bym się na to nie odważył. Po studiach pracowałem przez kilka lat w Teatrze Muzycznym w Łodzi. Tam wolałem się ukrywać.
To ciekawe, bo przecież teatr muzyczny kojarzy się z przegięciem, glamourem…
Tak? Ale Teatr Muzyczny w Łodzi?
Łódź generalnie się z tymi zjawiskami nie kojarzy.
To teatr bardzo konserwatywny – tak od strony sceny, jak i zaplecza. W garderobie środowisko było typowo męskie. Musiałem wchodzić w rozmowy o żonach, dzieciach i kochankach.
Bolało cię to? Czułeś dyskomfort?
Tak.
„Miłość bezwarunkowa” jest więc twoim publicznym coming outem.
No, chyba jest.
Nie boisz się?
Nie. Jestem gotowy na konsekwencje, ale nie obawiam się ataków czy pochodni pod oknami. Albo wykluczenia w środowisku. Na razie tylko babcia mi powiedziała, że coming out może źle wpłynąć na moją karierę.
Film wygrał konkurs polski na Krakowskim Festiwalu Filmowym. Dostał Złotego Lajkonika od jury. Jakie były reakcje publiczności?
Bardzo dobre. Ludzi porusza w filmie przede wszystkim historia ludzka. Nie jest on odbierany jako manifest. Paru młodych ludzi powiedziało mi jednak, że mój film dodał im odwagi, by się w rodzinie ujawnić. Nawet chcieliby go pokazać w domu przed swoim coming outem.
Masz w sobie potrzebę aktywizmu? Tworzenia kina, które będzie wyraziste politycznie?
Politycznie nie. Interesuje mnie dokument, który ma ludzką wartość. Chcę zresztą też robić fabuły, iść na kurs fabularny w szkole Wajdy. Rolą artysty jest stać z boku i patrzeć na wszystko obiektywnie. Bo jak już zaczynasz być ukierunkowany politycznie, to robi się z tego kino czarno-białe, tendencyjne. Tak to teraz widzę. Ale kto wie, czy to się u mnie nie zmieni.
Film „Miłość bezwarunkowa”, który jest debiutem Rafała Łysaka, był pokazywany na tegorocznym Festiwalu Filmowym w Gdyni.
Tekst z nr 75 / 9-10 2018.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.