Benedetta

(Francja, 2021), reż. P. Verhoeven, dystr. Aurora Film, w kinach od 7.01.2022 

 

mat. pras.

 

Paul Verhoeven, twórca nieprzewidywalny, balansujący na granicy kiczu (słynny „Nagi instynkt”), oddany pierwotnym odruchom ludzkiej natury, wraca z dziełem, które nie mogłoby wyjść spod ręki innego reżysera. W mającym premierę w Cannes filmie opowiada historię inspirowaną prawdziwą postacią katolickiej mistyczki i zakonnicy, Benedetty Carlini, przeżywającej w klasztornych murach lesbijski romans. Bohaterkę poznajemy za młodu, kiedy to z sercem przepełnionym najczystszą miłością do Jezusa zostaje oddana do zakonu Matki Bożej w Pescii. Po latach w jego drzwiach pojawia się Bartolomea, nieokrzesana analfabetka uciekająca przed znęcającym się nad nią ojcem, która swoją naturalnością i oportunizmem wzbudza w Benedetcie zakazane uczucia. Siła pożądania ściera się z religijnymi wizjami coraz częściej nawiedzającymi zakonnicę, a jednocześnie otwierającymi jej drzwi do kościelnej kariery. Absurd goni absurd, ale przecież u Verhoevena nie powinno nas dziwić absolutnie nic – ani religijna figurka zamieniona w dildo, ani Jezus walczący mieczem z wężami, ani nawet zmartwychwstanie bohaterki. Samą Benedettę holenderski reżyser pozostawia jako zagadkę – to, czy jej wizje były prawdziwe, czy wynikały z egotyzmu, pragnienia awansu i uwielbienia tłumu, zdaje się mieć drugorzędne znaczenie. Ważne są determinanty ludzkiej natury, ale też intryga i kontekst społeczny: ukazanie całej zgnilizny kościoła kontrreformacyjnego i jego ciągłej walki o władzę, również tę nad kobietami. I mimo że manieryczność Verhoevena może miejscami odbierać powagę tej diagnozie, to jazda bez trzymanki, którą funduje nam kolejny raz, wynagradza wszystko. (Agnieszka Pilacińska)

 

Tekst z nr 94/11-12 2021.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.