Bi to nie lans

Joanna_Erbel_foto Agata KubisZ Joanną Erbel, polityczką Zielonych, kandydatką na prezydentkę w Warszawy w zeszłorocznych wyborach, o biseksualności, poliamorii i „kodzie podrywowym” a także o lewicy i polityce miejskiej, rozmawia Marta Konarzewska

Kiedyś rozmawialiśmy z rodzicami o dzieciach. Powiedziałam im, że będę pewnie mieć dziecko, ale nie z chłopakiem, tylko z dziewczyną. „Yy… okeej…”. Potem sama sobie zdałam sprawę, że niekoniecznie to takie proste. Że nie jestem lesbijką, chłopcy też mi się podobają. Tylko na trochę przestali, jak byłam zakochana w konkretnej osobie – dziewczynie.
Moje relacje erotyczne z dziewczynami były zawsze z tymi bi. Wydaje mi się, że operujemy tym samym kodem podrywowym. Pamiętam, jak jedna z moich koleżanek bi próbowała poderwać lesbijkę, nie wiedziała, jak się do tego zabrać. Jakby to były zupełnie inne kody romansowe: jak tu podejść, jak zacząć?… Będąc bi, operujesz kodem heteroromantycznym.
Masz bi-dar?
Tak! To jest podobna kompetencja do tej, którą rozpoznajesz swój typ. Na przykład lubisz, nie wiem, szalonych chłopaków. Albo osoby bipolarne. Wchodzisz do pomieszczenia i wiesz, który lub która to. Z dziewczynami bi pojawia się takie delikatne potencjalne napięcie erotyczne.
Osoby z homo środowiska też to często wyczuwają. I często uważają osoby bi za…
…zdrajców. Wiem.
Pierwszy lęk: moja dziewczyna odejdzie do chłopaka, bo tak naprawdę bi to hetero.
Rozumiem ten lęk. Parom hetero jest w Polsce łatwiej.

***

Lewica powinna mieć kompleksowy program, a nie wybierać jedne tematy kosztem innych. Powinno być miejsce i na postulaty stricte socjalne, jak specjalne strefy ekonomiczne, mieszkania komunalne, zablokowanie eksmisji na bruk, i na te uważane niesłusznie za lajfstajlowe, jak ścieżki rowerowe, miasto bez krawężników, przyjazna przestrzeń, parki. Powinny one iść ramię w ramię z poszanowaniem ludzkich życiowych wyborów. Bo o to w gruncie rzeczy chodzi w postulatach obyczajowych. Nie chciałabym też jednak, żeby lewica stawiała głównie na argumenty obyczajowe i wokół tego się budowała, bo wtedy powstaje projekt średnioklasowy.
Po ostatnich wyborach jako działaczka miejska patrzę z nadzieją na Słupsk. Tam jest zielony, lewicowy program: zielona reindustrializacja, postulaty socjalne plus prezydent, który jest jawnym gejem. Biedroń wygrał te wybory, choć pewnie dla wielu analityków był niewybieralny. Prawica jest przerażona, prowincja, a proszę, lewicowy gej na rowerze!
Osoby niehetronormatywne z założenia powinny popierać lewicę? Czemu lewica ma nam więcej do zaoferowania?
Lewica dąży do stworzenia środowiska, gdzie możemy być różni i to nam nie zagraża. Wymiarów tego jest bardzo dużo: nie chodzi tylko o stworzenie polityki edukacyjnej, ale też o redystrybucję grantów. Prawicowy samorząd może odcinać finansowanie pewnych ważnych dla LGBT inicjatyw. Tu chodzi o lokale, kulturę (pamiętamy „Golgota Picnic”), o sposób, w jaki działają centra aktywności lokalnej. Czy można tam zrobić za darmo spotkanie z pisarzem gejowskim, czy nie. Albo parady, marsze.

Cały wywiad – do przeczytania w „Replice” nr 53

spistresci