Blondyn

Un Rubio (Argentyna, 2019), reż. M. Berger, wyk. A. Barón. G. Re; premiera na outfilm.pl: styczeń 2020

Argentyńczyk Marco Berger jest mistrzem w ukazywaniu „heteryków”, którzy mają się ku sobie i ostatecznie okazują się niekoniecznie hetero. Kamienne męskie twarze, które nie mają niczego wyrażać, a jednak wyrażają sporo, pozornie nic nieznaczące gesty, które w istocie znaczą wiele – oko kamery Bergera wychwytuje je bezbłędnie i na takich drobiazgach tworzy homoerotyczną atmosferę. Tak było np. w jego znakomitym debiucie „Plan B” (2009), tak jest i teraz – Berger może nieco się powtarza, ale zakochujący się w sobie „heterycy” tak szybko się nie nudzą, prawda? Gabo, tytułowy blondyn, wynajmuje pokój u Juana. Razem pracują. Obaj są małomówni i zamknięci w sobie. Gabo ma córeczkę, która mieszka z babcią i dziadkiem (jej mama zmarła); Juan miewa kochanki. Jednak o sekundę za długo patrzy, gdy Gabo wychodzi spod prysznica; Gabo zauważa celowo rozpięty rozporek Juana – widzi, że pod spodniami nie ma majtek. Takie podchody trwają jakiś czas. Który zrobi pierwszy krok? W „Blondynie” jest dużo nagości i dużo scen erotycznych (bardzo dobrych), ale, chyba ku zaskoczeniu obu bohaterów, w pewnym momencie przestaje chodzić wyłącznie o seks. Gdy Juan i Gabo całują się w plenerze, widać, że sytuacja jest poważna. Tylko jak te dwa mruki i twardziele mają się porozumieć? Jak silne musi być uczucie, by zdołali przemeblować sobie mentalność i inaczej spojrzeli na samych siebie? (Mariusz Kurc)

Tekst z nr 83 / 1-2 2020.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.