Marcin Łopucki i drag queen Twoja Stara – zwycięzcy „Czas na show. Drag me out”

Pierwszy sezon „Czas na show. Drag Me Out” zwyciężyli drag queen TWOJA STARA (Piotr Buśko) oraz kulturysta MARCIN ŁOPUCKI, który przy wsparciu mentorki przeistaczał się w Lady Fitmess. Rozmowa Mateusza Witczaka

fot. Bartosz Krupa

Kto właściwie wygrał: Marcin Łopucki, Twoja Stara, TVN czy społeczność LGBT+?

Marcin Łopucki: Ja wygrałem niesamowitą przygodę, Stara odebrała bilety do ogólnopolskiej rozpoznawalności, a społeczność LGBT zyskała reprezentację w prime timie. Natomiast widownia TVN-u zdobyła sporo rozrywki oraz wiedzy, bo przecież większa jej część nie miała pojęcia o istnieniu drag queens, a już na pewno nie wiedziała o jakości ich sztuki.

Twoja Stara: Największym wygranym są widzowie i widzki. Poza Warszawą i innymi dużymi miastami nie ma u nas zbyt wielu możliwości, by zetknąć się z dragiem. Mieliśmy oczywiście seriale na HBO, także niedawny dokument „Nago. Głośno. Dumnie”, nadal jednak drag to temat niszowy, o którym jeśli w ogóle się mówi – to często w negatywnym kontekście. Tymczasem dzięki TVN-owi Polska poznała superosobowości, które pokazały, co oferuje polski drag.

Co na emisji ugrała Twoja Stara? Jak po programie wzrosły twoje stawki za występ?

MŁ: Od razu pędzisz do dania głównego!

To dopiero suróweczka.

TS: Ja mam nadzieję, że rozlejemy jakąś herbatę do tego wszystkiego! Rozmowy na temat występów pewnie będą teraz wyglądać trochę inaczej, przynajmniej te prowadzone z komercyjnymi podmiotami. Jak natomiast zwróci się do mnie Marsz Równości z małego miasta – wciąż jestem osobą aktywistyczną. Znam realia.

Trudno mi uwierzyć, że twój domowy budżet na programie nie zyskał. Przecież co tydzień docieraliście do 534 tysięcy ludzi.

TS: Jasne, ale oglądalności nie da się łatwo przełożyć na stawki. Udało nam się przejść przez ten program z sukcesem, a świadomość, kim jest Twoja Stara, nieco wzrosła. Pojawił się szereg nowych propozycji; umawiam wywiady, podcasty i eventy, a ludzie widzą we mnie osobę, która potrafi dobrze o dragu opowiedzieć.

To ostatnie zdanie proszę mi wpisać jako dedykację do Cudownego przegięcia, książkowego reportażu Jakuba Wojtaszczyka, ktorego okładkę zdobi twoje zdjęcie. Tymczasem, Marcinie, opowiedz: jak 50-letni kulturysta z ostrymi rysami twarzy przygotowywał się do performowania kobiecości?

MŁ: Podchodząc do takich wyzwań, trzeba mieć otwartą duszę. Pozbyć się wewnętrznych barier, bo póki one stoją – nie uda się stworzyć nowej postaci. Jeśli publiczność wyczuje w nas podskórną niechęć do tego, co robimy – występ po prostu nie „zażre”. Na jakimś etapie całkowicie otworzyłem się na to doświadczenie i poddałem Starej. Przestałem mieć myśli, „że to nie dla mnie”, „że przecież jestem facetem”, „że to głupie”.

Wszyscy uczestnicy mieli takie podejście?

MŁ: Nie no, tylko my byliśmy tacy zajebiści.

TS:W programie, mam nadzieję, było widać naszą dynamikę pracy. Z odcinka na odcinek Marcin stawał się coraz pewniejszy siebie, pamiętam zresztą nagrywki ostatnich prób, na które wyszedłeś w dragu naprawdę pewnym krokiem. Łatwo nie było, musiałeś włożyć w tę przemianę masę energii, a ja potrzebowałam zdobyć twoje zaufanie. W tamtym momencie poczułam jednak, że zaczynasz rozumieć, czym jest drag. Trochę się wtedy zaśmiałam w duchu, że ocho, stworzyłam potwora. Ale z wielką satysfakcją obserwowałam, że przestajesz się dragiem męczyć, a zaczynasz – bawić.

Co było dla was punktem zwrotnym?

TS: Miałam pomysł, by Marcin wystąpił z wąsem. Było dla mnie oczywiste, że tak musi być, choć może niekoniecznie na  oczątku programu. Kombinowałam, że jeżeli poczekamy i przyzwyczaimy do czegoś widzów i widzki, w przyszłości pomysł zaprocentuje. Tymczasem w pewnym momencie Marcin oświadczył, że występów z wąsem sobie nie wyobraża. Po prostu tego nie czuje. Odpuściłam, zresztą co by wynikło z moich nacisków?

Cały wywiad do przeczytania w najnowszym numerze „Repliki”, dostępnym w PRENUMERACIE lub jako POJEDYNCZY NUMER na naszej stronie internetowej oraz w wybranych salonach prasowych.

Drag queen Himera – spod Lwowa przez Paryż i Stany do Warszawy

Z drag queen HIMERĄ rozmawia Mariusz Kurc

fot. Anken Berge

Wyobraź sobie, że jestem RuPaulem i trzymam w ręku twoje zdjęcie z czasu, gdy miałeś 10 lat. Co byś…

O, nie, to jest najbardziej żenująca część tego programu.

Ale też wzruszająca.

No, dobrze, dobrze.

Więc co byś powiedział sobie 10-letniemu?

A ile mamy czasu?

Jakieś 1,5 godziny.

Powiedziałbym: „Nie wahaj się, twoje życiowe decyzje są słuszne”, „Bądź nadal taki odważny, jak jesteś”, „Tak, już powoli do tego dochodzisz – rzeczywiście nie powinno cię obchodzić, co myślą o tobie obcy ci ludzie”, „Nie przestawaj być pozytywnie nastawiony do życia”, „Zaufaj swoim instynktom i pasjom – a nie poddaj się nigdy realiom życia”.

Dostrzegasz w tym 10-latku przyszłą wspaniałą drag queen?

Tak, zdecydowanie. Drag jest dla mnie idealnym spoiwem łączącym różne moje zainteresowania artystyczne w jeden projekt – malowanie, muzykę, taniec, modę, aktorstwo.

Od dziecka fascynowałem się silnymi postaciami kobiecymi – czy była to Lara Coft, czy Kitano z Mortal Kombat, czy solistki Destiny’s Child. Podziwiałem je za pewność siebie i seksapil. Gdy ze starszym bratem bawiłem się w Mortal Kombat, zawsze byłem Kitano. Zakładałem rajstopy na głowę i machałem tą peruką, tymi włosami do stóp. Czekałem też, by dorosnąć do rozmiaru 37 i już na poważnie nosić szpilki mamy, bo ciągle z nich wypadałem. Tworzyłem kostiumy dla moich lalek ze skrawków materiałów od mamy – mama sobie zamawiała sukienki u krawcowej i zostawały jej skrawki. Chciałem oczywiście być projektantem mody i mama się śmiała, że będę dla niej projektował, to akurat się nie spełniło. 

Malowałam, rysowałem, robiłem zdjęcia, próbowałem nawet komponować muzykę, obsługiwałem wszelkie szkolne akademie. Byłem tym jedynym chłopcem, który recytował wiersze na szkolnych akademiach, bo inni chłopcy (heterycy) uznawali to za obciach. A o tym, że istnieją drag queens, dowiedziałem się, jak miałem 18 lat.

Zaraz pociągnę ten temat, ale wcześniej: czy wtedy już zdawałeś sobie sprawę, że niemal wszystkie twoje pasje są, wiesz, „niemęskie”?

O, tak, uświadomiłem to sobie wcześnie. Na mojej małej wsi pod Lwowem… Skole to małe miasteczko, 6 tysięcy mieszkańców, ale ja mówię „wioska”. No więc w Skolem – i zresztą nie tylko tam – typy takie jak ja są uznawane za słabe. W sporcie też byłem dobry, jednak uwaga rówieśników skupiała się na mojej artystycznej odmienności. Ale moja miłość do tego i radość, jaką z tego czerpałem. były mocniejsze. Tak jak już powiedziałem: uświadomiłem sobie, że nie mogę przejmować się opinią innych kosztem własnego szczęścia. Uświadomiłem sobie też, że nie będzie dla mnie miejsca w tej wiosce, ani w ogóle w Ukrainie.

Cały wywiad do przeczytania w najnowszym numerze „Repliki”, dostępnym w PRENUMERACIE lub jako POJEDYNCZY NUMER na naszej stronie internetowej oraz w wybranych salonach prasowych.

Alexis Saint-Pete – polska drag queen w „RuPaul’s Drag Race”

„Chciałam zrobić z Putina pośmiewisko na antenie BBC: wystąpić w harnessie, założyć doklejane paznokcie poczęstować RuPaula cukiereczkami w kształcie penisów. Wyśmiać to rosyjskie toxic masculinity!” – mówi ALEXIS SAINT-PETE, pierwsza polska drag queen, która wystąpiła w „RuPaul’s Drag Race”. Rozmowa Mateusza Witczaka

fot. Matt Ford

RuPauls Drag Race UK wiem już, kim jest Alexis Saint-Pete. Nie wiem natomiast, kim jest Piotrek.

Na scenie pokazuję dużo ciała, ale poza nią chcę założyć kapcie i otulić się w kołdrę. Out-of-drag jestem leniwa, chodzę po domu w szlafrokach, a jak idę do sklepu po bułki, to w bluzie z kapturem albo w piżamie, bo w Anglii to norma.

Gdy emigrowałaś do Londynu jako 12-latka, chciałaś zostać baletnicą. Co poszło nie tak?

Byłam ruchliwym dzieckiem. Jak szłam wrocławskim rynkiem albo stałam w sklepie – natychmiast zaczynałam tańczyć. W przedszkolu pani powiedziała mamie, że musi mnie zapisać na lekcje tańca, no bo po prostu niestety mam talent!

W szkole baletowej byłam jedynym chłopakiem. Tam zaczęła się moja przygoda z jeżdżeniem na konkursy (i ich wygrywaniem!). Jakoś jak skończyłam podstawówkę, w domu leciał „Billy Elliot”, film o 11-latku z robotniczej rodziny, który wyjeżdża do Londynu, by zostać tancerzem. Oglądałyśmy go z mamą, a po filmie powiedziałam: „Pakuj się, lecimy do Anglii!”.

Dostałam stypendium i 3 lata uczyłam się baletu w Manchesterze. W trzeciej klasie szkoła posłała nas na castingi do spektakli, a jak się gdzieś dostaliśmy – mogliśmy skończyć ją wcześniej i iść prosto na kontrakt. Trenowałam więcej niż kiedykolwiek, ale producenci i tak zawsze chcieli wyższych chłopaków. Mam metr siedemdziesiąt pięć – jak partnerka stanie na palcach, a w dodatku ma zrobioną fryzurę, to trzeba tak z 10-15 cm więcej. Druga sprawa: niezbyt podobało mi się partnerowanie dziewczynom. To ja chciałam być podnoszona w tańcu!

Udało mi się za to załapać na rejs dookoła Azji. Kaska była spoko, nie musiałam płacić za mieszkanie czy jedzenie, no życie jak w Madrycie! Tyle że po 3 latach mi się znudziło, musiałam znaleźć inny goal. Postanowiłam, że zamiast tańczyć, zostanę make-up artist. Poleciałam do Londynu, gdzie akurat koncertowała Doda.

To ważna dla ciebie postać?

Jestem jej fanką od 11. roku życia! Kiedy w szkole trudno mi było zyskać akceptację uczniów i nauczycieli, Doda stała się moim wsparciem. Dlatego jak dowiedziałam się, że jest w Londynie, odezwałam się do niej, „Słuchaj, może zrobiłabym ci makijaż”? Wiedziałam, że ona chętnie wspiera innych artystów, no i faktycznie dała mi szansę! Leżę w łóżku w piżamie z 10-dniową brodą, a ona pisze: „Cześć, chętnie. Mogłabyś być za 2 godziny pod tym adresem?”. Kurwa! Dwie godziny?! A Londyn jest tak duży, że jejuś! Wyskakuję z łóżka, pakuję się, maluję (bo oczywiście chciałam przyjść w dragu), zakładam białe najki i wychodzę odpierdolona.

Cały wywiad do przeczytania w najnowszym numerze „Repliki”, dostępnym w PRENUMERACIE lub jako POJEDYNCZY NUMER na naszej stronie internetowej oraz w wybranych salonach prasowych.

Mateusz Glen, czyli Ta Jedna Ciotka „robi” własną babcię i ciocię

O odkrywaniu swojej homoseksualności, o coming oucie z udziałem prywatnego detektywa, o pierwszej miłości i początkach kariery w Internecie rozmawiamy z 24-letnim MATEUSZEM GLENEM, znanym na TikToku jako TA JEDNA CIOTKA. Rozmowa Tomasza Piotrowskiego

fot. Alicja Bokina

W zabawnych, krótkich filmikach wcielasz się w postać starszej ciotki. Parodiujesz znane chyba wszystkim stereotypy „ciotek”, które obgadują sąsiadów w kościele, narzekają na pogodę czy nowinki techniczne i radzą wszystkim, jak żyć. Kiedy pojawił się pomysł na ciotkę?

Pierwszy filmik powstał w Boże Ciało zeszłego roku. Pod moim blokiem w Gdyni szła procesja i jakoś mnie tak skusiło, żeby założyć perukę i nakręcić krótki filmik o tym, jak to dość zamożna pani wybiera się na to wydarzenie tylko po to, by się tam pokazać. Klasyka. Kilka peruk miałem już z innych wcieleń, chociażby z Halloween czy imprez przebieranych. To dla mnie zawsze wielkie święta, na które przebieram się „na poważnie”, byłem już np. Britney Spears czy Meryl Streep z „Diabeł ubiera się u Prady”. Nagrany

This content is restricted to subscribers

Premiera debiutanckiego albumu Mony Lizak już 20 maja! + Mamy dla Was niespodziankę

Już 20 maja odbędzie się premiera debiutanckiej płyty Mony Lizak! Album ,,Maski” jest drugim w Polsce krążkiem wydanym przez drag queen. Raperka pracowała nad nim przez ostatnie półtora roku przy współpracy z wytwórnią Unisex Records. To wyśmienita selekcja solidnie przygotowanych protest songów, tanecznych bangerów, a także satyrycznych pamfletów i intymnych ballad.

,,Ten album to swoista podróż przez życie osoby będącej częścią społeczności LGBTQIA+, z którą każdy może się utożsamić” – komentuje autorka.

Krążek składa się z 17 numerów i zawiera aż 7 kolaboracji ze znanymi gwiazdami sceny queerowej. Na płycie znalazły się takie numery jak hymniczne ,,Maski”, prowokująca ,,Bozia”, ironiczne ,,RTV albo AGD”, czy taneczne ,,Bum Bum”. Album będzie dostępny zarówno na wszystkich platformach streamingowych, jak również w limitowanej wersji fizycznej. Patronem medialnym albumu jesteśmy my – Magazyn Replika – jedyne czasopismo LGBTQIA w Polsce.

Mona Lizak to drag queen z trzyletnim stażem, a poza tym znakomita tekściara, kontrowersyjna piosenkarka, bezkompromisowa raperka, jak sama o sobie mówi – pajęcza matka. W queerowym świecie znana jest z bycia ,,Babą z Brodą”. Związana z wieloma klubami w całej Polsce, a także z Radiem LUZ i krakowskim Teatrem Barakah. Swoje piosenki i covery zawsze wykonuje na żywo, bo jak twierdzi: ,,lipsync jest BORING”.

 

A oto i kolejność wszystkich utworów na ,,Maskach”

Zachęceni? Fenomenalnie, mamy dla Was niespodziankę w postaci fragmentów utworów z ,,Masek”. Zatem już teraz możecie zapoznać się z brzmieniem każdego z nich, a jeżeli macie ochotę na więcej, to już w środę 10 maja w Warszawie odbędzie się przedpremierowy odsłuch albumu, na który sama artystka, jak i my serdecznie zapraszamy! O równej 20:00 wpadajcie na Bracką 20! Z kolei mieszkańcy Krakowa będą mile widziani dzień przed oficjalną premierą krążka, 19 maja w Klubie ZOO, gdzie będzie miało miejsce wydarzenie o tym samym charakterze!

Alyssa Edwards – światowej sławy drag queen specjalnie dla „Repliki”

DRAG QUEEN ALYSSA EDWARDS (Justin Dwayne Lee Johnson), która międzynarodowy sukces zawdzięcza piątemu sezonowi talent show „RuPaul’s Drag Race”, opowiada Jakubowi Wojtaszczykowi o początkach na dragowej scenie, o miłości do tańca, a także o tym, skąd czerpie odwagę. Zdradza też, co zaprezentuje podczas nadchodzącego europejskiego tournée „Becoming Alyssa, The Life Story of a Traveling Queen”. 20 maja Alyssa wystąpi w Warszawie w klubie Progresja

Co prawda z programu RuPaula nie przywiozła korony, ale otrzymała klucz, którym otworzyła drzwi do sukcesu. Krótko po show zaczęła występować w internetowym serialu ,,Alyssa’s Secret”, by następnie jeszcze lepiej dać się poznać jako utalentowana choreografka w netfl ixowym dokumencie „Dancing Queen”. To właśnie we własnym studiu tańca Beyond Belief Dance Company Alyssa odnajduje szczęście. Ładuje też baterie, które pozwalają jej realizować kolejne projekty. W 2016 r. ponownie skradła serca publiczności w drugiej edycji „RuPaul’s Drag Race: All Stars”, w której zajęła czwarte miejsce. Po wyprzedanym i entuzjastycznie przyjętym przez krytyków występie w Vaudeville Th eatre na londyńskim West Endzie wyruszyła w trasę po Stanach Zjednoczonych. Tym razem, jak mówi, „z otwartymi ramionami” wita Europę. Jej „Becoming Alyssa, The Life Story of a Traveling Queen” po drugiej stronie oceanu zdobyło pełne zachwytu recenzje i wypełniło po brzegi sale klubów i teatrów. Rozmawiam z Alyssą w połowie marca.

W show „Becoming Alyssa, The Life Story of a Traveling Queen” opowiadasz o swojej niezwykłej karierze drag queen, tancerza i performera. Cofnijmy się zatem do początku. Jak queerowemu dziecku dorastało się w małym miasteczku w Teksasie?

W energetycznym spektaklu dzielę się nie tylko historią narodzin Alyssy Edwards, ale też życia młodego geja w niewielkim Mesquite w Teksasie. Opowiadam, jak to się stało, że mały Justin z baseballowego boiska dostał się do szkoły tańca, by wiele lat później uczestniczyć w swojej pierwszej paradzie równości. A ta droga wcale nie była taka oczywista! Wiem, że trudno w to uwierzyć, bo dziś jestem wygadaną panią, ale byłem bardzo nieśmiałym dzieciakiem. Pochodzę z typowej rodziny z Południa. Mam siedmioro rodzeństwa. Jednak

This content is restricted to subscribers