Patryk Chilewicz – twórca Vogule Poland o miłości i uzależnieniach

Z PATRYKIEM CHILEWICZEM, twórcą Vogule Poland, o uzależnieniach i depresji, o szkolnym piekle i o dramatycznym coming oucie przed rodzicami, a także o Justynie Steczkowskiej, Jerzym Połomskim i córce prezydenta Dudy rozmawia Jakub Wojtaszczyk

arch. pryw.

Stworzył – i prowadzi wraz ze swoim partnerem Adamem Miączewskim („Madam”) – Vogule Poland, niezależne, często satyryczne medium o show-biznesie i popkulturze. O sobie mówi: „twórca internetowy, dziennikarz, pisarz, felietonista, youtuber, błazen” – ale w naszej rozmowie nie błaznuje ani trochę, wręcz przeciwnie.

Czy często w swoim życiu zakładałeś maski, zmieniałeś wizerunek?

Zwłaszcza w przeszłości zakładałem maski, co czasami pomagało mi przetrwać, innym razem wyjść z twarzą z trudnej sytuacji, a czasami po prostu było wygodne. Wtedy traktowałem te zmiany jako coś naturalnego. Dopiero stosunkowo niedawno, po diagnozie autyzmu, zauważyłem, że strasznie się męczyłem, bo zakładanie masek wiąże się z kłamaniem. Wszyscy to robimy, jesteśmy tylko ludźmi. Jednak ja mam problem z kontynuowaniem kłamstwa. Jest to dla mnie wręcz spalające fizycznie. Po pewnym czasie maski spadały.

Okłamywałeś sam siebie, że nie jesteś gejem?

Bardziej to wypierałem. Wychowałem się w latach 90., kiedy nie mówiło się o LGBTQ+. W mediach nie było reprezentacji, Internet dopiero raczkował. „Pedałów” znało się tylko z podwórka. Słyszało się odzywki: „nie jestem pedałem, bo z tobą nie spałem”. Bycie gejem łączyło się z czymś negatywnym. Co prawda nie wstydziłem się, że czuję pociąg do kolegów ze szkoły, ale 

This content is restricted to subscribers

Emilia Padoł – autorka biografii „butch polskiej literatury” Marii Rodziewiczówny

Z EMILIĄ PADOŁ, autorką biografii Marii Rodziewiczówny, nieheteronormatywnej ziemianki, jednej z najpoczytniejszych
pisarek wszech czasów w Polsce, rozmawia Małgorzata Tarnowska

fot. Marek Zimakiewicz

Rodziewiczówna to postać pełna sprzeczności. Z jednej strony „pani na Hruszowej”, jak zatytułowała o niej wspomnienia jej partnerka życiowa Jadwiga Skirmunttówna, odwołując się do nazwy wsi na terenie dzisiejszej Białorusi, gdzie pisarka mieszkała przez całe dorosłe życie. Z drugiej – butch polskiej literatury, jak pisał o niej Krzysztof Tomasik w „Homobiografi ach”. Z jakimi napięciami w biografi i Rodziewiczówny musiałaś się mierzyć, pisząc o niej książkę?

Już to, od czego wyszłaś, generowało napięcie. Bo z jednej strony mamy postać silnie zakorzenioną w etosie ziemiańskim, sklejoną ze swoją pańskością. Wszystkie trudne sprawy, które pojawiają się w jej życiorysie – klasowość, nacjonalizm, patriotyzm oparty na konserwatywnych wartościach – są stricte związane z warstwą ziemiańską, z której Rodziewicz wyrosła, a także z tym, że uważała się za przedstawicielkę swojej klasy. No a z drugiej strony – przecież zdefiniowała bycie ziemianką na własną modłę. Po pierwsze, była kobietą, która wzięła na swoje barki zarządzanie wielkim majątkiem, po drugie, postanowiła, że nigdy nie wyjdzie za mąż, a u jej boku pojawiły się kobiety. Ponadto założyła strój, który ewidentnie budził kontrowersje – jego męskość była powszechnie podkreślana, musiał wyraźnie odbiegać od dominujących wyobrażeń.

Innym rozdźwiękiem w biografii Marii Rodziewicz jest kwestia

This content is restricted to subscribers

Książka „Rodziewicz-ówna. Gorąca dusza” ukazała się w lutym nakładem Wydawnictwa Literackiego.

Emilia Padoł – dziennikarka i pisarka, laureatka Nagrody Dziennikarzy Małopolski i fi nalistka Nagrody Grand Press 2020 w kategorii „Wywiad”, autorka książki „Rodziewicz-ówna. Gorąca dusza”, pierwszej pełnej biografi i Marii Rodziewiczówny (1864–1944) – nieheteronormatywnej ziemianki, działaczki społecznej i jednej z najpoczytniejszych pisarek wszech czasów w Polsce, wymienianej na pierwszych miejscach rankingów popularności obok Adama Mickiewicza i Henryka Sienkiewicza.

Agata Słowak – queerowa laureatka Paszportu „Polityki”

Z AGATĄ SŁOWAK, laureatką tegorocznego Paszportu „Polityki” w kategorii „Sztuki wizualne”, rozmawia Anna Maria Łozińska

arch. pryw.

Na początku chciałabym w imieniu całego zespołu „Repliki” pogratulować ci Paszportu „Polityki”. Czy emocje już trochę opadły? Jak się czujesz po tej nagrodzie? Czy ona coś dla ciebie zmienia w kontekście pracy?

Dziękuję bardzo. Tak, ciut już się uspokoiło. Przyznam, że był to dosyć intensywny moment. Zarówno ten dookoła gali rozdania Paszportów, jak i u mnie w pracy i w życiu osobistym. Akurat wszystko mi się powywracało i pozmieniało w jednym czasie: od miejsca zamieszkania, przez osobę partnerską, aż po tryb pracy. Po samej gali przez kilka dni było trochę funu z wiadomości od osób zniesmaczonych moimi pracami. Jeśli chodzi o zawodowe konsekwencje, to pojawiło się kilka wywiadów i wyjazdów, które odciągają mnie od tej właściwej mi twórczej pracy, ale powoli odzyskuję balans.

Odbierając Paszport, powiedziałaś ze sceny, że życzysz wszystkim, żeby byli tak wolni, jak queery na twoich obrazach. Czym dla ciebie jest ta queerowa wolność?

Queerowa wolność to po prostu wolność, która powinna obejmować wszystkich. Queery na moich pracach mają przestrzeń do 

This content is restricted to subscribers

Agata Słowak (ur. 1994) – malarka, autorka obiektów i instalacji. Wielkie uznanie środowiska krytycznego przyniosła jej zeszłoroczna wystawa „Tylko nasze stany” w Fundacji Galerii Foksal w Warszawie. Brała także udział w licznych wystawach zbiorowych, jak „Niepokój przychodzi o zmierzchu” (Zachęta), „Kto napisze historię łez” (MSN w Warszawie), „Siedem etapów życia kobiety” (Miejska Galeria Sztuki w Łodzi) czy „Złe relacje” (Galeria Salon Akademii w Warszawie). Otrzymała tegoroczny Paszport „Polityki” za „odważne podejmowanie w malarstwie tematyki kobiecej, której nadaje osobisty i pełen emocjonalnego zaangażowania wyraz. Za opowiadanie o teraźniejszości i o sobie za pomocą oryginalnie wykorzystanych wzorców dawnego malarstwa”.

Izabela Zabielska – tiktokerka, wokalistka i jej pierwszy utwór o miłości kobiety do kobiety

Z Izabelą Zabielską, wokalistką i tiktokerką, rozmawia Anna Radosińska

fot. Jefre.i.am

Od 2016 r. prowadzisz konto na TikToku, gdzie obecnie obserwują cię prawie 2 miliony osób. W 2021 r. wrzuciłaś filmik, na którym tańczysz do „Born this Way” Lady Gagi, a twoi obserwujący uznali to za lesbijski coming out. Nie zaprzeczyłaś, więc chyba słusznie?

Pamiętam tamten filmik i w ogóle tamten dzień bardzo dobrze. To były ogromne emocje. Akurat zresztą zaczynałam studia. Poszłam na zajęcia cała w amorach, bardzo zadowolona, że w końcu się na to odważyłam – bo od bardzo długiego czasu chciałam zrobić coming out w Internecie. Mam wrażenie, że wcześniej nie czułam się na to gotowa, a okoliczności w moim życiu prywatnym mi nie sprzyjały. Część osób z mojej rodziny nie zaakceptowała mojej orientacji… Ale wolałabym nie rozwijać tego tematu. Chciałam być z moimi widzami szczera najbardziej, jak się da. Często dostawałam pytania, czy jestem może w związku lub czy mam kogoś na oku – czułam się wtedy niekomfortowo, wmówiłam sobie, że nie mogę opowiadać o tych osobach w formie żeńskiej. Równocześnie czułam, że coś jest nie tak – że to nie powinno mnie stresować. Wiedziałam przecież, że bycie gejem czy lesbijką to coś kompletnie normalnego. Więc jak w końcu zrobiłam ten coming out, było mi dużo lżej. Poczułam ulgę. Do tej pory, jak myślę o tym dniu, to jestem megazadowolona i się uśmiecham. Dziś, po dwóch latach, czuję się po prostu bardziej autentyczna dla moich widzów. Nie ściemniam, nie ukrywam przed nimi prawdy, jestem bardziej sobą. Plus zauważyłam, że po coming oucie w Internecie ludzie nie zmienili swojego stosunku do mnie – patrzą na mnie tak samo, tylko po prostu wiedzą, że jestem lesbijką. Miałam obawę, że będzie się on wiązał z tym, że stanę się trochę inna, nie będę dla ludzi tą samą Izą. Ale byłam i jestem.

Były same pozytywne reakcje?

Był jakiś tam hejt, czego się spodziewałam, ale 

This content is restricted to subscribers

Tomasz Kaliściak i Błażej Warkocki – autorzy „Dezorientacji”, monumentalnej antologii polskiej literatury queer

TOMASZEM KALIŚCIAKIEM i BŁAŻEJEM WARKOCKIM, autorami monumentalnych „Dezorientacji. Antologii polskiej literatury queer”, rozmawia Małgorzata Tarnowska

fot. Marek Zimakiewicz

Kiedy i w jakich okolicznościach narodził się pomysł na „Dezorientacje”?

Błażej Warkocki: Pomysł na antologię powstał dawno temu, trochę w innej epoce „po roku 2000”. W tym czasie nastąpił pierwszy moment detabuizacji kwestii homoseksualności w dyskursie publicznym. Symboliczna wydaje mi się akcja „Niech nas zobaczą” z 2003 r., niedługo potem wyszły głośne „Lubiewo” Michała Witkowskiego, „Homofobia po polsku”, którą współredagowałem razem ze Zbyszkiem Sypniewskim, czy „Homobiografie” Krzysztofa Tomasika. Coś tektonicznie zmieniało się w polskiej kulturze. A jednocześnie cały czas była też rozmowa o tym, że „to” – czyli wtedy głównie homoseksualność – w tej kulturze nie istnieje. Antologia była najlepszym sposobem na pokazanie, że nieprawda: „to” jest, a my konkretnie, palcem, wskażemy „tu, tu i tu, spójrzcie na ten moment, spójrzcie na ten fragment, spójrzcie na ten wiersz”. Polski kanon literacki ma moc legitymizacji. To, co się znajdzie w jego obrębie, symbolicznie istnieje. A wracając do pracy nad „Dezorientacjami” – zwykle mówimy o 15 latach, bo wtedy powstał pomysł, ale to oczywiście nie oznacza, że pracowaliśmy nieustająco przez 15 lat.

Tomasz Kaliściak: Podstawowym problemem były pieniądze. Trzeba było zapłacić za uzyskanie licencji do praw autorskich, a my nie mieliśmy żadnego budżetu na tę książkę. Sytuacja nabrała tempa w 2015 r., kiedy

This content is restricted to subscribers

Brendan Fraser z Oscarem za pierwszoplanową rolę męską w filmie „Wieloryb”

Brendan Fraser z Oscarem za pierwszoplanową rolę męską w filmie „Wieloryb”, gratulacje za wybitną rolę!
W naszej redakcji zdania na temat filmu są jednak podzielone. W najnowszej „Replice” przeczytacie krytyczną opinię Małgorzaty Tarnowskiej. Filmem, a szczególnie rolą Brendana zachwycał się za to Daniel Oklesiński (prowadzący nasz dział filmowy) w audycji radia Tok FM „Lepiej późno niż wcale”.
Największy sukces na oscarowej gali odniósł film „Wszystko wszędzie naraz”, w którym lesbijska orientacja córki głównej bohaterki jest pretekstem do opowiedzenia o konflikcie między rodzicielką a dzieckiem. Film zdobył aż 7 Oscarów, w tym te najważniejsze, za najlepszy film, reżyserię i scenariusz oraz we wszystkich(!) pozostałych kategoriach aktorskich (odpowiednio Michelle Yeoh za pierwszy kobiecy plan, Ke Huy Quan za drugi męski plan i Jamie Lee Curtis za drugi kobiecy plan). Ogromnie się cieszymy, a naszą recenzję filmu możecie przeczytacie w numerze #97.
I choć cieszymy się że tym samym Oscary w praktycznie wszystkich ważnych kategoriach trafiły do filmów opowiadających queerowe historie, to trzeba odnotować że żaden Oscar nie trafił do osoby należącej do społeczności LGBTQIA.

Rainbow Kitten Surprise – viralowa sensacja ze Stanów

Muzyczny kameleon? Na pewno. Rainbow Kitten Surprise to zespół wymykający się wszelkim definicjom. Eklektyczna formacja łączy w swojej twórczości elementy folku, hip-hopu i rocka. Wprawne ucho wyłapie w kawałkach RKS zarówno inspiracje takimi grupami jak Modest Mouse, King Of Leon, ale też artystami jak Frank Ocean czy Schoolboy Q. Amerykanie słyną jednak również z wyjątkowych tekstów, pisanych przez Elę Melo – narracyjnych w formie, zawierających mnóstwo emocji i życiowych doświadczeń. Zarówno Melo jak i basista Charlie Holt należą do społeczności LGBTQ+, czemu dają wyraz w swej twórczości. Pochodzący z wydanej w 2018, trzeciej płyty grupy ,,How To: Friend, Love, Firefall” singiel “Hide” był dla Melo okazją do coming outu, towarzyszył mu też niezwykle znaczący klip – video jest paradokumentem przedstawiającym życie w trasie nowoorleańskich drag queens.

Z przyjemnością informujemy zatem, że 22 marca 2023 roku w warszawskiej Progresji wystąpi zespół Rainbow Kitten Surprise. Ostatnie bilety w cenie 99 zł dostępne są w sprzedaży na fource.pl, GoOut.pl, Eventim.pl, eBilet.pl, Going.pl, Ticketmaster.pl oraz w Empikach.

Po występach na Bonnaroo, Lollapalooza i Osheaga, RKS sprzedali dziesiątki tysięcy biletów na swoją własną trasę koncertową “Friend, Love Freefall Tour”, której zwieńczeniem był wypełniony po brzegi wieczór w Red Rocks Amphitheatre i trzy koncerty pod rząd w Athens, GA – co zostało uwiecznione na ich pierwszym oficjalnym live albumie “Live From Athens Georgia”, wydanym w 2021 roku. Grupa podbiła również serca tiktokerów – single “It’s Called: Freefall” i “Cocaine Jesus” stały się viralami zdobyły ponad 11 milionów razy w ciągu jednego tygodnia. Po kilkunastomiesięcznej przerwie grupa powróciła w kwietniu tego roku z nowym singlem, “Work Out”. Nagranie zapowiada ich nadchodzący czwarty album.

W roli supportu Rainbow Kitten Surprise zagra pochodzący z Glasgow kwintet MOY. Wnoszą oni powiew świeżości do takich stylistyk jak psychodelia, alternatywny rock, indie, grunge oraz power pop. W rodzimym kraju zdobywają już znaczące uznanie krytyków, pojawiając się na licznych playlistach, rekomendacjach i podsumowaniach.

Michelle Gurevich – ostatnie bilety na koncert w Warszawie!

Królowa muzycznej melancholii, błyskotliwej puenty i jak sama je określa “szczypiących duszę” piosenek powraca do Polski!

Kochana przez naszą publiczność Michelle Gurevich zagra w marcu w Polsce. Dostępne są ostatnie bilety na koncert 19 marca 2023 roku w Warszawie (Proxima), pozostałe 3 wydarzenia (Gdańsk, Poznań i Katowice) są już wyprzedane.

Michelle Gurevich jest urodzoną w Kanadzie, córką wybitnej baleriny i cenionego inżyniera. Artystyczno-intelektualne wychowanie artystki w jasny sposób przekłada się na jej niejednoznaczną i wyjątkową twórczość. Gurevich stylistycznie porównywana jest do dokonań Leonarda Cohena, Nico oraz legend rosyjskiej sceny z Ałłą Pugaczową na czele. Recenzenci prześcigają się z wyszukiwaniem muzycznych etykiet, nazywając muzykę Michelle “slowcore rockiem” czy “lo-fi popem”. Niezależnie od nazewnictwa, muzyka Gurevich po prostu hipnotyzuje i dociera do najgłębszych zakamarków ludzkiej wrażliwości.

Biorąc pod uwagę klimatyczność utworów, zupełnie nie dziwi fakt, że po twórczość Michelle często sięgają reżyserzy filmowi i producenci reklam telewizyjnych. Jej piosenka “Lovers Are Strangers” była tematem wiodącym filmu “Kolka Cool”, “Russian Ballerina” reklamowała popularne telefony komórkowe, a utwory “Party Girl” i “I’ll Be Your Woman” zainspirowały francuską produkcję “Party Girl”.

Supportem podczas polskich koncertów będzie Twin Sons – pod tym aliasem występuje szkocki multiinstrumentalista Robin Thomsona, który od dekady tworzy w Berlinie posępny lo-fi pop. Jego najnowsza EP “Can You Feel It?” stanowi kontynuację jego melancholijnej eksploracji wątków intymności i niepowodzeń. Od 2010 gra także w live bandzie Michelle Gurevich.

Ostatnie bilety na warszawski koncert Michelle Gurevich 19 marca w Proximie dostępne są na fource.pl, GoOut.pl, eBilet.pl, Eventim.pl, Going.pl, Ticketmaster.pl oraz stacjonarnie w Empikach.

Olgierd Łukaszewicz – wybitny aktor mocno przeciw homofobii

Z wybitnym aktorem OLGIERDEM ŁUKASZEWICZEM o wątkach gejowskich w jego rolach, o nagości na ekranie i w życiu oraz o współczesnej homofobii politycznej rozmawia Rafał Dajbor

fot. Marek Szczepański dla „Newsweeka”

Rozmawiamy w Warszawie, w biurze pana fundacji My Obywatele Unii Europejskiej. Fundacja im. Wojciecha B. Jastrzębowskiego. Jeszcze przed rozpoczęciem wywiadu powiedział pan, że kwestie praw mniejszości są bardzo ważne także właśnie dla fundacji.

Wojna w Europie. Pandemia. Brak energii. Inflacje w różnych krajach. Te problemy dotyczą nas wszystkich. Lecz Unia Europejska nie zapomina o jednostce. O człowieku, który ma prawa obywatelskie. Unia czuje się zobowiązana wobec pojedynczych losów ludzkich, bo wynika to z zadekretowanych wartości europejskich. Samorządy w Polsce, które ogłosiły „strefy wolne od LGBT”, UE wyłącza ze swojej wspólnoty wartości i nakłada na nie sankcje. Takie samorządy nie otrzymają wsparcia Unii. Fundacja, którą założyłem, zwraca się do obywateli, ich wyobraźni, wrażliwości i – w końcu – wyborczych decyzji. Obecnie rządzący Polską, aby zasłonić istotę swoich nieudolnych rządów, wmawiają społeczeństwu, że LGBT to ideologia, którą narzuca Unia. Gorąco się temu sprzeciwiam.

Proszę powiedzieć, dlaczego pana zdaniem Kościół katolicki, który był w Polsce kiedyś w szpicy, jeśli chodzi o obronę praw człowieka (mam na myśli czasy PRL-u), dziś jest w tej kwestii hamulcowym? Pytam o to aktora, który przecież występował także w kościołach, jest z tą instytucją w jakimś stopniu kojarzony.

Nawet kilka razy zagrałem samego prymasa Stefana Wyszyńskiego. A to, o co pan pyta, stało się dlatego, że Kościół ma od dawien dawna jakąś straszliwą fobię na temat seksualności człowieka. Otrzymywałem w listach pytania: “Dlaczego pan się rozbiera w filmach? Ciało jest świątynią Boga”. Na cmentarzu słyszę: „Prochem jesteś i w proch się obrócisz”. Tymczasem w naszych ciałach wieją wichry popędów. Kościół chce je pacyfikować biczem. Dlaczego nie można użyć rozumu? Za cichy jest w tej sprawie głos psychologów. W przygotowaniu do spowiedzi rozdawanym w mszalikach w czasach mojej pierwszej komunii świętej wciąż powtarzało się pytanie: „Ile razy miałeś myśli nieczyste?”. Czyli sama już myśl na temat seksualny uważana była za grzech. A ja pamiętam moją pierwszą „zabawę w lekarza” z kuzynką, gdy miałem 6 lat. Po prostu pokazywaliśmy sobie różnice w wyglądzie naszych ciał i nie było w tym nic grzesznego, ale… pokonany przez własne wyrzuty sumienia, wróciłem do konfesjonału. Kościół doprowadził to wszystko do absurdu. Na przykład zakazując antykoncepcji, nie zważając przy tym na problem przyrostu naturalnego czy AIDS. Każda świadomość człowieka na temat cielesności budzi w Kościele grozę, podczas gdy sam schował się za murem nietykalności, zabraniając wiernym patrzenia, co się dzieje za tym murem. I teraz to wszystko wybiło na wierzch. Zaczyna wychodzić na światło dzienne, co dzieje się w zakonach, tak męskich, jak i żeńskich, to, jak księża krzywdzili dzieci, młodzież. To wychodzenie na jaw jest dobre, bo wszyscy musimy sobie odpowiedzieć na pytanie: kim jesteśmy – jako ciała? Człowiek, a więc i jego ciało, miał być „koroną stworzenia”. I co teraz robi ta „korona”? Niszczy własne środowisko, a przez to jego ciało choruje i cierpi. Okazuje się, że człowiek nie jest w stanie ogarnąć ani swojego matecznika – Ziemi – ani swojego ciała. Ludzie antyku, o czym mówi sztuka z tamtej epoki, mieli świadomość ciała i świadomość rozkoszy, którą ono daje. Potem zaś ideałem stało się niszczenie ciała, głodzenie, biczowanie, a także otoczenie świadomości ciała kręgiem wstydu. Proszę zobaczyć, jak w czasach wypraw krzyżowych traktowano żony rycerzy. Nie tłumaczono im niczego, nie mówiono, dlaczego zachowanie czystości jest ważne, tylko zakładano pasy cnoty. W dzisiejszej epoce znów zakłada się nam pasy cnoty – w sensie myślowym. Ciągle podkreśla się, że części intymne są grzeszne, nieczyste. Trzeba je zasłaniać. Dziś młode reżyserki teatralne biorą odwet za wieloletnie odsłanianie pośladków i piersi aktorek. W wielu przedstawieniach można zobaczyć aktorów z dyndającymi penisami. I bardzo dobrze, odsłońmy wreszcie to, co zasłonięte. I dokładnie znajmy konsekwencje aktu seksualnego. Tymczasem Kościół występuje dziś przeciwko edukacji seksualnej. Czyli przeciwko szerzeniu wiedzy na temat tak powszechny, tak podstawowy jak ludzka rozrodczość, płciowość. Jest coś strasznego w tym, że rozum wciąż nie może się przebić. Jednak w społeczeństwach zaczyna dziś bulgotać chęć zmiany.

This content is restricted to subscribers

Olgierd Łukaszewicz (ur. 1946) – wybitny aktor teatralny i filmowy. W latach 1968-1970 grał w krakowskim Teatrze Rozmaitości, od 1970 r. w Warszawie (teatry: Dramatyczny, Współczesny, Powszechny, Studio, Polski). Pierwszą główną rolę zagrał w zapomnianym filmie „Dancing w kwaterze Hitlera” (1968), potem były występy u największych: Kazimierza Kutza („Sól ziemi czarnej”, „Perła w koronie”, serial „Sława i chwała”), Andrzeja Wajdy („Brzezina”), Jerzego Antczaka („Noce i dnie”), Waleriana Borowczyka („Dzieje grzechu”), Janusza Majewskiego („Stracona noc”, „Lekcja martwego języka”, serial „Królowa Bona”), Agnieszki Holland („Gorączka”), Krzysztofa Kieślowskiego („Dekalog II”). Masowa publiczność pokochała go za rolę Alberta w „Seksmisji” (1984). Wielokrotnie nagradzany, w 1971 r. w Łagowie jako „Gwiazda Filmowego Sezonu” i Nagrodą im. Zbigniewa Cybulskiego dla młodych aktorów. W 1979 r. odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi, w 2000 – Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, a w 2014 – Złotym Medalem „Zasłużony Kulturze – Gloria Artis”. W 2018 r. na festiwalu w Gdyni nagrodzony za drugoplanową rolę w filmie „Jak pies z kotem”. Założyciel fundacji „My Obywatele Unii Europejskiej”. W latach 2002-2005 i 2011-2018 prezes Związku Artystów Scen Polskich (ZASP). Jest bratem bliźniakiem operatora Jerzego Łukaszewicza i mężem aktorki Grażyny Marzec. Dziewiętnastego października br. na Netfliksie miał premierę serial „Gang Zielonej Rękawiczki”, w którym gra drugoplanową rolę Henryka Tarkowskiego.

Joanna Drozda – panseksualna aktorka, autorka i reżyserka

Z aktorką, autorką i reżyserką JOANNĄ DROZDĄ rozmawia Krzysztof Tomasik

arch. pryw.

Na początek porozmawiajmy o twoim komentarzu na facebookowym profilu Replikiprzy okazji wpisu o Michale Szpaku, w którym napisałaś, że też jesteś panseksualna.

Długo nie miałam potrzeby, żeby określać swoją orientację seksualną czy nawet przynależność grupową. Jestem z takich czasów, kiedy uczono, przynajmniej moi rodzice tak mnie uczyli, że nie należy dać się zaszufladkować, trzeba przełamywać stereotypy, to jest najwyższa wartość. W efekcie dopiero w okresie, kiedy w Poznaniu zaczęliśmy robić pierwszą „Extravaganzę”…

Początek 2016 r.

Tak, czyli prawie 7 lat temu. „Extravaganza” jest robiona w większości przez osoby nieheteronormatywne i zawsze było dla nas bardzo ważne, żeby oswajać widzów z queerem, cielesnością, różnorodnością. I wtedy się właśnie okazało, że niemówienie o sobie i niedoprecyzowywanie orientacji i seksualności to jest unik, że ludzie tak robią ze strachu. Rozmawialiśmy o tym w czasie jednego z powrotów z Poznania z Jędrkiem Bursztą i Wojtkiem Kaniewskim, którzy piszą ze mną „Extravaganzę”. I dotarła do mnie groza tej sytuacji, powiedziałam im: „To jest okropne! Wy macie łatwo, po prostu jesteście gejami czy pedałami, w zależności od tego, jak kto chce siebie nazywać, a mnie mają za hetero, że jestem jakimś nudnym straightem, bez sensu”. Wręcz mi przeszkadzało, że ktoś może tak o mnie myśleć! Zaczęłam szukać w Internecie różnych określeń, znalazłam „panseksualizm” i poprosiłam Wojtka i Jędrka, żeby mi doradzili, czy to jest dobry trop, a oni mnie wyśmiali, że tyle myślałam, a przecież to oczywiste, że jestem panseksualna. (śmiech) Co prawda Mike Urbaniak mówił, że jestem trysexual jak Samantha z „Seksu w wielkim mieście”: „Joanna trysexual – she would try anything!”. Też lubiłam tak o sobie myśleć: że ważniejsza jest ogólna ciekawość niż jakaś płeć czy konkretny typ.

This content is restricted to subscribers

W najbliższym czasie spektakle w reżyserii Joanny Drozdy można obejrzeć w Teatrze Syrena w Warszawie („Nogi Syreny” – 9 i 10 grudnia 2022; „Piplaja” – 2, 3, 4 i 5 lutego 2023) i Teatrze Polskim w Poznaniu („Extravaganza o religii” – 16 i 17 grudnia 2022).