Co ty wiesz o kopaniu?

O wiele mądrzejsze ode mnie głowy już dawno zauważyły, że sport niesie wielkie znaczenie społeczne. Pozornie błahostka – czym jest sport w porównaniu z wojnami czy problemami gospodarczymi. A jednak. Tekst: Michał Minałto

 

Foto: Oiko Petersen

 

Dziwnym trafem osiem lat temu Francja mistrzostwa w piłce wygrała jako państwo – gospodarz. Może to przypadek, ale te kilka lat po wygranej były okresem względnego spokoju w tym kraju. A także poczucia wspólnoty – wszyscy byli dumni, że są Francuzami, że sprzyjali tej fantastycznej zwycięskiej drużynie. Mistrzostwa świata „odwaliły“ wychowanie patriotyczne wśród najbardziej opornych lepiej niż wszelkie potencjalne Instytuty Wychowania.

Sport integruje. Sport pokazuje wspólnotę. Bo ludzie w ich psychice, w naszej psychice, potrzebują wspólnoty. Jesteśmy stadni. Sport, niby błahostka, niczym teatr czy kino, taki niewinny, pełni fantastyczną rolę społeczną. Dowody mają Państwo przed sobą. Jak fantastycznie czuli się Francuzi po zwycięstwie? Jakie sukcesy odnieśli w „poważniejszych“ dziedzinach po zdobyciu pucharu? Wymieniać? Nie będę zanudzał. A dlaczego pani Otylia Jędrzejczak odniosła najwspanialsze sukcesy tuż po „fali“ Małysza? Socjologowie nie od dziś wiedzą, jak wspaniałą machinę nakręcają sukcesy sportowe. Zadowolenie, które procentuje w pracy, tej, co przekłada się na PKB. To chyba ważne dla pokolenia 1200 brutto. Futbol to pewien wizerunek państwa. Francja wygrała, bo wiedziała, że opłaca się wybudować stadion na 50 tys. widzów w 40 tys. mieście Lens. Wiedziała, że kibice stworzą kluby sportowe i koszt stadionu zwróci się choćby kosztami zaoszczędzonymi na problemach zdrowotnych, jakie by czekały tych samych kibiców, gdyby nie „moda na zdrowie“, na sport, wywołana przez mistrzostwa. Kosztami zaoszczędzonymi na znajdowaniu „na siłę“ hobby kibicom.

Tymczasem w Polsce zamiast budowy stadionów i promowania sportu na wuefach jako zdrowego trybu życia, funduje się nam i naszej młodzieży inne atrakcje. W szkołach – wychowanie w patriotyzmie. Kto będzie lepszym polskim idolem? Pan na zdjęciu w zakurzonej książce czy zdolna gwiazda sportu? Kto lepiej wszystkich zintegruje? Na nikogo się nie wypnie? Zamiast budowania wspólnoty o zdrową rywalizację sportową mamy budowanie wspólnoty w poczuciu wykluczania. Już nie wystarcza nam wykluczanie tych, którzy tradycyjnie byli wykluczani, więc ich miejsce niech zajmą choćby osoby homoseksualne. Wróćmy do sportu. Jak dobrze, że np. Lambda w Warszawie promuje integrację poprzez sport, organizując niedzielny pedalski basen. Chwała wszelkim homiczym górołazom, kajakarzom, siatkarzom i piłkarkom. Dziewuchy, chłopaki, ukłony po pas. Sport to jest narzędzie. Dla nas, dla naszego samopoczucia, dla wspólnotowości. Czasami warto pobiegać za piłką małą czy dużą, niż wysiadywać mądrości na kolejnej konferencji queer w zatęchłej atmosferze. Warto pójść w góry, niż kisić się w hałasie na kolejnej „exklózywnej“ imprezie. Wspominani przeze mnie i chwaleni Francuzi przegrali w Korei i Japonii na mistrzostwach, bo piłkarze, zamiast na sporcie, skupili się na występowaniu w reklamach. Nasze państwo jak na razie występuje w reklamach. Reklamy to też sport, wie o tym Krystyna z gazowni. Ale gdzie tu fair play?

My bądźmy prawdziwymi gwiazdami sportu. Jak fantastyczni Brazylijczycy czy Argentyńczycy, którzy, jak na razie, zaprezentowali najwspanialsze piłkarskie widowisko. A nasza bramka, wbrew nawet panom politykom, to akceptacja i związki partnerskie. My strzelamy lepiej niż Rasiak!

 

Tekst z nr 3 / 7-8 2007.

Digitalizacja archiwum “Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.