Coś musi się stać

Nanting maste ga sonder (Szwecja, 2014), reż. E.M. Bergsmark, wyk. S. Becker, I. Malmborg. Dystr. Tongariro, premiera w Polsce: 23.01.2015 r.

 

fot. mat. pras.

 

Pokręcona historia miłosna ze Szwecji. Sebastian ma androginiczną urodę i skłonności autodestrukcyjne. Trochę też transuje. Lubi damskie stroje i mówi, że ma w sobie „siostrę” – Ellie. Przypadkiem poznaje Andreasa, chłopaka w skórzanej kurtce i z fantazyjnymi kolczykami w uszach, który po kilku dniach intensywnego, erotycznego romansu (oryginalne i bardzo śmiałe sceny) mówi, że „nie jest gejem”. Potem dodaje jeszcze: „załatw sobie cipkę, do cholery”. Więcej już nie opisuję, spójrzcie na tytuł filmu. Dzieło Estera Martina Bergsmarka z powodzeniem objeżdża festiwale, bo to zresztą idealny fi lm festiwalowy: odważny, a przy tym kontemplacyjny i celowo „chropowaty”, żadnych wysmakowanych ujęć, hiperrealizm. A psychodeliczna muzyka wprowadza w stan, nomen omen, transu. Odnotować jeszcze warto, że „Coś musi się stać” to fi lm o transpłciowej osobie, w którym tematem nie jest transpłciowość sama w sobie. To po prostu film o Sebastianie/Ellie, który/a się zakochał/a. (Mariusz Kurc)

 

Tekst z nr 52/11-12 2014.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.