Człowiek czuje się opuszczony

Akcja „Zapal znicz dla Kacpra”, 23 września br. Po lewej widoczne zdjęcie Kacpra z Gorczyna, po prawej – Dominika z Bieżunia, który odebrał sobie życie 7 maja 2015 r., również z powodu homofobicznych  prześladowań. Foto: D. Żuchowicz

 

Akcją „Zapal znicz dla Kacpra” społeczność LGBT uczciła pamięć 14-latka z Gorczyna, który, nie mogąc wytrzymać homofobicznych prześladowań, 7 września odebrał sobie życie. Wiece odbyły się w kilku miastach. W Warszawie – przed siedzibą Ministerstwa Edukacji Narodowej. Przemawiali młodzi ludzie, tylko trochę starsi od Kacpra. Przemawiała też wokalistka Aga Zaryan, sojuszniczka LGBT, przemawiali rodzice osób LGBT oraz pewne nauczycielka z Płocka, która – jak pisał Wojciech Karpieszuk w „Gazecie Wyborczej” – mówiła o tym, co słyszy od innych nauczycieli, którzy komentują „pedałkowaty wygląd” ucznia. Na nauczycielskiej konferencji słyszała, że nie ma problemu homofobii w szkołach, bo nie ma homoseksualnych dzieci. Widziała wychowawczynię, która śmiała się z homofobicznego przezywania jednego z uczniów. Przez Kampanię Przeciw Homofobii skontaktowaliśmy się z trojgiem nastolatków LGBT, którzy opowiedzieli nam o sobie. Mamy nadzieję, że ich głos pomoże unaocznić wagę problemu szkolnej homofobii a zarazem doda otuchy innym młodym ludziom w podobnej sytuacji. (red)  

 

Tristan Gines Woźniak

foto: Marcin Niewirowicz, niema.foto

 

Moje gimnazjum było super. Otwarte, przyjazne. Miałem szczęście. Zostałem tam zaakceptowany bez problemu. Jedynym zgrzytem była pani psycholog. Poszedłem do niej po radę, bo chciałem zrobić coming out przed rodzicami i trochę się tego obawiałem. Gdy powiedziałem jej, że jestem gejem, odparła, bym się nie martwił, bo „to się leczy”. Miesiąc później wyoutowałem się rodzicom, a ich pozytywna reakcja dodała mi otuchy. Do liceum szedłem z pozytywnym nastawieniem – i spotkała mnie niemiła niespodzianka.

Nagle okazało się, że jestem na cenzurowanym u kilku osób, które nadają ton całej klasie. Zaczęły się przytyki, docinki, głupie kawały, nieustanne aluzje do mojej orientacji w rozmowach. Śmiali się za każdym razem, gdy powiedziałem coś na lekcji, śmiali się z każdego mojego gestu, który interpretowali jako „gejowski”. Gdy zauważyli, że nie zwracam na nich uwagi, zaczęli mówić o homoseksualności nie wprost, niby nie do mnie bezpośrednio, tylko „tak ogólnie”, ale zawsze skrzętnie patrzyli, czy zareaguję. Padała jakaś uwaga na forum klasy – i natychmiast czułem spojrzenie wszystkich na sobie. Spokój i ignorowanie docinków pomaga, ale całkowicie się tego nie pozbędziesz. Oni są uparci i wytrwali. Raz dostaliśmy zadanie, by napisać o tym, co nas uszczęśliwia. Grupa chłopaków przyjęła temat jako okazję do żartu. Odczytali głośno, że uszczęśliwiłoby ich, gdyby mogli… prześladować muzułmanów, uchodźców, kobiety oraz homoseksualistów – tu ich wzrok padł na mnie i wybuchł gromki śmiech. Patrzyłem na nauczyciela. Był zażenowany, ale nie zrobił nic. Nie wiem, czy też chciał się zaśmiać, ale uznał, że nie wypada, czy może chciał jednak ich powstrzymać, ale nie wiedział jak.

Może zresztą i tak jestem szczęściarzem, bo doświadczam tylko przemocy psychicznej, a nie fizycznej? Pierwsza klasa liceum to był szok. Nie umiałem sobie znaleźć miejsca. Teraz już trochę przywykłem. Mam 18 lat. W przyszłym roku zacznę studia i liczę, że będzie lepiej. Podporą są moi przyjaciele spoza szkoły. Na przykład ci, z którymi działam w Wolontariacie Równości (czyli organizujemy Paradę Równości). Cieszę się też, że o kłopotach w liceum mogłem normalnie opowiedzieć rodzicom, bo byłem już wtedy po coming oucie przed nimi. Inaczej byłoby dużo trudniej.

Wiadomość o samobójczej śmierci Kacpra wstrząsnęła mną.

 

Łucja Grudzień

 

foto: Marcin Niewirowicz, niema.foto

 

Gdy dowiedziałam się o śmierci Kacpra, to przepłakałam dwie noce. Szkolne docinki? Wiele osób uważa to za błahą sprawę. Ale zmarła osoba…

Mam 16 lat, jestem biseksualna i nie ukrywam tego. Wiem, jak to jest, gdy jesteś codziennie hejtowany. U mnie to trwało dwa lata gimnazjum. Było tak ostro, że przez jeden rok miałam zajęcia indywidualne.

To był głównie hejt internetowy, od którego szkoła umywa ręce – bo niby dzieje się poza budynkiem. Ale to nieprawda. Złośliwe komentarze na mój temat w mediach społecznościowych pisano w godzinach lekcji. Robiono mi zdjęcia w szkole i wrzucano je na portale, a potem obśmiewano. Potem przyniosłam do szkoły screeny z komputera na dowód.

Zaczęto mi grozić. Podeszli do mnie, to było z 10 osób, i powiedzieli, że jeśli jeszcze raz coś takiego zgłoszę, to przyjadą do mnie…

Wiele razy mnie popychano. Niby przypadkiem. Raz próbowano mnie zepchnąć ze schodów.

Pamiętam jedną reakcję mojej wychowawczyni. Gdy w jej obecności oni zaczęli wyzywać mnie i moją koleżankę, wychowawczyni dramatycznym głosem zawołała: „Moi drodzy, czy wy musicie się aż tak nienawidzić?!” W mojej klasie osób takich jak ja, czyli poddanych prześladowaniom, było kilka. Prześladowców było o kilku więcej – a reszta po prostu nie reagowała. Nasza nauczycielka od wychowania do życia w rodzinie mówiła, że „skłonności homoseksualne da się wyleczyć”.

Teraz jestem w innej szkole, ale po kilku moich wypowiedziach dla mediów tamci moi prześladowcy się znów uaktywnili, przypomnieli sobie o mnie. Znów pojawiły się ich komentarze pod moimi postami na portalach. Raz widziałam ich pod moją szkołą – zmartwiałam, bo boję się, że oni są zdolni do wszystkiego. Jednocześnie mam determinację, by walczyć. Nie chcę całe życie tylko uciekać przed opresją. Działam w Lidze Młodzieży Wolnościowej, to jest jakby odwrotność Młodzieży Wszechpolskiej.  

 

Dominik Kuc

foto: Marcin Niewirowicz, niema.foto

 

W gimnazjum było tak źle, że teraz, jeśli chodzi o pierwszą klasę, to mam totalną dziurę w pamięci. Większość tamtego czasu chyba po prostu wyparłem ze świadomości. Byłem izolowany w klasie. Przyjaźnić się ze mną – to był obciach. Miałem złe relacje praktycznie z wszystkimi chłopakami w klasie (dziewczyny były raczej obojętne). Szczególnym koszmarem były lekcje wuefu. Rzucano we mnie piłką – niby niechcący, ale to się zdarzało ciągle.

Do głowy by mi nie przyszło wtedy, by robić w klasie coming out. Miałem tylko 14 lat. O tym, jak jestem traktowany w klasie, nie mogłem też powiedzieć rodzicom, bo musiałbym powiedzieć o przyczynach – a nie byłem gotowy na ujawnienie się przed nimi. W ogóle nikomu o tym nie mówiłem – byłem sam i z szykanami, i z moją orientacją, którą wtedy odkrywałem.

Szykany dotyczyły więc mojej domniemanej orientacji. Delikatny chłopak, który lubi język francuski i słucha dużo muzyki, a sportem w ogóle się nie interesuje – nie do przyjęcia. Koledzy w ramach żartu wystawiali mnie na wuefi e do najcięższych ćwiczeń, na najtrudniejsze pozycje w grach zespołowych. Mieli radochę, gdy widzieli, jak nie daję sobie rady. Efektem był wielki stres, wagary. Robiono mi też zdjęcia bez mojej wiedzy ani zgody, potem wrzucano je na Snapchata.

W drugiej klasie gimnazjum wyoutowałem się przed ściśle określonym gronem przyjaciół. Pilnowanie, by nikt inny się nie dowiedział, stało się moją obsesją, a od plotek w klasie aż huczało. Pod koniec tamtego roku powiedziałem rodzicom – było spoko. W trzeciej klasie gimnazjum trafi – łem do pani psycholog. Była wspaniała. Zacząłem powoli przepracowywać z nią całą traumę, wyrzucać z siebie złe emocje. Przed panią psycholog też zrobiłem coming out i też było spoko. Dziś wszyscy wiedzą.

Dla pozostałych nauczycieli temat homoseksualności nie istniał. Podobnie jak edukacja seksualna. Po prostu ani słowa na ten temat. A przecież o sprawach LGBT można by mówić np. przy lekcjach o literaturze czy historii, nie mówiąc o wychowaniu do życia w rodzinie.

Zmowa milczenia i brak reakcji na homofobiczne przytyki – to jest chyba najgorsze. Człowiek czuje się kompletnie opuszczony.

W liceum, do którego teraz chodzę, spotkałem nowych ludzi, dużo bardziej kulturalnych i jest mi tu dobrze. To jest jedno z lepszych liceów w Warszawie. Mogłem je wybrać dzięki osiągnięciom z francuskiego w gimnazjum.

Należę do Inicjatywy Polskiej Barbary Nowackiej, spotkałem tam nowych fajnych przyjaciół. Najgorsze chyba za mną.

Na wiecu ku pamięci Kacpra w Warszawie nie byłem, ale tylko dlatego, że tego dnia pojechałem na Marsz Równości do Poznania. Uczciliśmy tam pamięć Kacpra chwilą ciszy.  

 

Tekst z nr 70/11-12 2017.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.