Długie włosy, małe radości

Z ALIS SUMMERS, transpłciową TikTokerką, rozmawia Michalina Chudzińska

 

Foto: arch. pryw.

 

Twoje konto na TikToku osiągnęło już ponad 150 tysięcy obserwujących. Na filmikach jesteś bardzo ciepłą osobą, która rozpowszechnia m.in. pozytywne myślenie na temat ciała i tożsamości płciowej oraz normalizuje temat transpłciowości. Tak jest np. w filmie, w którym opowiadasz o tym, jak pozbyłaś się zarostu z twarzy. Skąd pomysł, żeby nagrywać filmy?

To wyszło przez przypadek. Dwa lata temu coś sobie nagrałam, nic szczególnego, krótki filmik do aktualnego trendu, którego już nawet nie pamiętam. Widziałam jednak, że wyświetlenia zaczęły rosnąć, więc dla zabawy zaczęłam więcej nagrywać. Nie miałam pojęcia, że popularność mi tak urośnie… Nie miałam na to kompletnie pomysłu i wyszło tak spontanicznie. Nagrałam i zostałam. (śmiech) Nie wiedziałam, że z tego może wyjść coś dobrego.

I stworzyłaś bezpieczną przestrzeń dla siebie i innych.

Wydaje mi się, że tak. Dużo moich odbiorców to kobiety, które często zmagają się z różnymi problemami – czy to nadmiernym owłosieniem, czy np. niemożliwością zajścia w ciążę – więc dla nich oglądanie mnie pewnie też jest szukaniem jakiejś takiej przystani, poczucia, że ta osoba nie jest sama w tym wszystkim. Czasem nawet pomagam online jako pośredniczka Emiele Emieńczyk sprowadzać innym trans kobietom neofollin (hormony w formie iniekcji domięśniowej – przyp. red.) z zagranicy, bo nie ma go w Polsce.

Od samego początku nie ukrywasz też, że jesteś transpłciowa. Już w swoim pierwszym filmie to powiedziałaś.

Tak, nie ukrywam tego zarówno na Tik- Toku, jak i w innych social mediach. Miałam jednak taki moment, że zniknęłam w lutym 2021 r. i wróciłam po 3 miesiącach. Postanowiłam wtedy popracować nad sobą, trochę się zmieniłam, schudłam, zmieniłam swój image i potem sobie myślę: dobra, wracamy z nowym kontentem! Ludzie mi pisali, że fajnie, że schudłam, że mnie nie poznają. Jak zawsze, pojawiły się też hejty. Na szczęście nie dotyka mnie to aż tak, bo już wielokrotnie zdarzyły się incydenty w moim życiu, niefajne, ale nabrałam do nich dystansu.

Chciałabyś opowiedzieć o nich coś więcej?

Wiesz co, to są głównie rzeczy w stylu: jestem na imprezie z przyjaciółką, poznajemy fajnych ludzi, po czym podchodzi do nas jakaś osoba, która mnie kojarzy, a niekoniecznie lubi, i misgenderuje mnie przy innych lub mówi mi: „Ej, bo kolega mi mówił, że ty jesteś facetem”, czy coś podobnego. To jest bardzo przykre. Ja jestem wtedy prywatnie, bawię się, a on mnie hejtuje. Jakim prawem? Wiadomo, że za plecami mnie obgadują często. Ale powiem ci, że w sumie, nie licząc takich mniejszych incydentów, to nie mam żadnych takich „nagminnych” hejtów w prawdziwym życiu.

Zauważyłam, że czasami pod twoimi filmami zdarzają się też negatywne, niemiłe komentarze, np. „Nie łam się, chłopie!” lub „Jak na trans, to jesteś ładna”.

To prawda, ale przestałam się nimi przejmować. Ostatnio zaczęłam odpowiadać tym ludziom w podobnym tonie, co oni piszą do mnie, bo mój chłopak powiedział, żebym się nie pierdzieliła, i ci powiem – jest to skuteczne. A z niektórymi to się nie da inaczej. Nie chce mi się cały czas ich blokować, a tym bardziej tłumaczyć, bo to nie ma sensu. To mnie nie kłuje, a irytuje bardziej, kiedy widzę to po raz 30. i pisze ta sama osoba. Raz takiej jednej osobie miałam czelność napisać coś niemiłego i tyle. Przestała hejtować.

A czym się zajmujesz tak na co dzień? Poza robieniem filmów.

Pracowałam do niedawna jako kelnerka i barmanka, takie dwa w jednym. Zrezygnowałam jednak, podobnie z moimi studiami – robiłam zaocznie florystykę. Miałam pewien kryzys depresyjny. Byłam tak przemęczona, że momentami po prostu nie wstawałam z łóżka, spałam jak zabita i troszkę to wszystko u mnie zaniedbałam. Teraz jest lepiej. Ciężko mi więc powiedzieć, czym konkretnie się teraz zajmuję, czy gdzieś chodzę, bo aktualnie mam przejściowy okres w życiu. Trochę udzielam się jako redaktorka Twierdzy RPG Maker, no i wiesz… tak sobie powoli działam. Niedawno po raz kolejny się przeprowadziłam. Zmieniłam już miasto dwa razy – najpierw z Gdańska na Gdynię i potem znowu na Gdańsk. Teraz na początku listopada wyjechałam na stałe za granicę – do Norwegii.

To wielka zmiana w życiu! Dlaczego właśnie Norwegia?

Mam zapewnioną tu dobrą pracę, system opieki zdrowotnej dla osób trans jest znacznie lepszy niż w Polsce, choć też nie są to cuda. Mam te same prawa co inne obywatelki jako rezydentka i co najważniejsze, mam tu chłopaka, który wyjechał miesiąc wcześniej z Polski. Nowe życie – stoję przed wyborem usunięcia się z social mediów i życia anonimowego, ale jednocześnie bycia sobą. Nikomu nigdy więcej nie będę musiała się tłumaczyć z niczego. Całe życie chciałam być sobą i tu mogę, a przynajmniej myślę, że mogę być w pełni sobą.

Trzymam kciuki! Może cofnijmy się teraz w czasie. Alis, kiedy się zorientowałaś, że jesteś kobietą? Jak to było?

Tak naprawdę od małego dzieciaczka to czułam, tylko nie wiedziałam, że to jest właśnie to. Jeszcze kilka lat temu wiedza na temat transpłciowości była dużo mniejsza niż dziś. Dopiero lekarz mnie uświadomił w 2017 r., poszłam do seksuologa i upewniłam się, że to jest to. Wcześniej czułam to, ale nieświadomie. Więc tak naprawdę, kiedy zaczynałam samą tranzycję w 2019 r., to całą swoją wiedzę czerpałam z internetu, z YouTube’a. Na TikToku nie było o tym mowy. Naprawdę nie wiedziałam kiedyś, że ja też „taka” jestem.

Wiedza o transpłciowości zaczęła się tak naprawdę w Polsce zwiększać, kiedy w 2008 r. powstała Fundacja Trans-Fuzja, pierwsza organizacja działająca na rzecz osób trans, i później, gdy w 2011 r. Anna Grodzka weszła do Sejmu. Jak funkcjonowałaś jako chłopiec?

Tragicznie. (śmiech) Całe dzieciństwo budowałam swoją tożsamość na wzór innych. Próbowałam bardzo się dostosować, wchłonąć te zachowania męskie, np. siadać czy ubierać się jak oni. Jednak myślałam inaczej, czułam się inaczej, więc tak naprawdę nie wychodziło mi to. Pamiętam, jak zapuszczałam włosy – nigdy nie lubiłam ich ścinać, zawsze uwielbiałam je długie. Ciuchy… Pamiętam, że nigdy nie czułam przyjemności z zakupów, gdy musiałam kupować męskie ubrania. Zawsze jak widziałam, co dziewczyny kupują, a ja musiałam być w dziale dla chłopców, to dostawałam dysforii, bo chciałam to co one. Zachowywać się jak one! Nie miałam świadomości, że to jest dysforia, nie znałam takiego pojęcia. Po prostu byłam nieszczęśliwa w tym, jak musiałam funkcjonować. Włosy to może nie jest coś wielkiego, ale na pewno mając długie włosy plus wiele innych drobnych rzeczy, mogłabym osiągnąć takie małe doznania – małą radość. Ktoś, kto mnie nie znał, mógł sobie pomyśleć, że jestem nieheteronormatywnym chłopcem. Jednak podobały mi się także dziewczyny, czego nigdy nie ukrywałam.

W okresie dojrzewania pojawia się popęd seksualny. Jak kształtowała się u ciebie ta świadomość tego, kto ci się podoba erotycznie i romantycznie?

Zawsze kierowałam romantyczne uczucia w stronę kobiet, nawet jak byłam młodsza i funkcjonowałam jako chłopiec. Średnio to wychodziło. Romantycznie w stronę chłopaków też nie było. Z dziewczyną pocałować się chciałam, ale z chłopakiem? Fuj. (śmiech) Ale później, chyba jakoś w gimnazjum, dopiero ogarnęłam, że chłopcy też mi się podobają, i zorientowałam się, że nie chodzi mi o płeć, ale o samego człowieka. Poza tym nie lubię szufladkowania. W ogóle nie lubię wkładać się w sztywne ramy społeczeństwa. Mam swoje preferencje, których konkretnie nie określam. Jeśli już bym miała, to najbliżej mi do panseksualizmu, ale ja po prostu lubię niektórych ludzi za to, jacy są, i to jest to, co mi się podoba – po prostu jaki jest dany człowiek.

Mówiłaś, że zaczęłaś tranzycję 3 lata temu, w 2019 r. Jak wyglądał twój coming out przed rodziną, znajomymi?

Wiesz co, pamiętam, że bardzo to ukrywałam. Chciałam zacząć tranzycję w 2017 r., ale bliska mi wtedy osoba partnerska powiedziała, że jeśli to zrobię, zostawi mnie. Powiedziałam babci przez telefon, ale nie odpowiedziała nic i temat się urwał. Więc przerwałam i wróciłam do tematu terapii w 2019 r. Moja psycholożka wtedy powiedziała, żebym napisała list do mamy, jednak ostatecznie powiedziałam mamie przez telefon. Po kilku dniach mama przyjechała do mnie do Gdańska i porozmawiałyśmy o tym. Zareagowała stosunkowo dobrze, więc później poszło to dalej… do babci, do cioci i tak powoli z czasem coraz więcej osób mnie poznało na nowo. To był dla nich ogromny szok, ale w końcu zaakceptowali. Nie miałam sytuacji, że ktoś z nich mnie ignorował czy dyskryminował. A z tatą nie miałam kontaktu jeszcze przed tranzycją, więc w ogóle nie zaliczam go do rodziny, tak samo dalszej rodziny, z którą nie mam kontaktu.

W 2020 r. babcia zobaczyła mnie pierwszy raz jako kobietę i… przytuliła mnie. Po prostu. Później pytała o różne rzeczy, nie znając tematu, i wykazała się większą kulturą osobistą niż większość ludzi, których znam, bo nie pytała o sprawy intymne. Akceptuje mnie w pełni. Kocham ją.

A jeśli chodzi o znajomych, to mam kilku sprzed tranzycji i w sumie z tymi, z którymi miałam kontakt wcześniej, to mam kontakt dalej. Znali mnie na tyle, że nie zdziwił ich mój coming out w 2019 r.

Czy chciałabyś porozmawiać o tranzycji medycznej? Jak ona u ciebie wyglądała? Kiedy ją zaczęłaś?

Zaczęłam przyjmować hormony we wrześniu 2019 r., w wieku 21 lat. W sumie dopiero co minęły 3 lata. Początek był ciężki. Cieszę się, że mam te geny na tyle dobre, że moje ciało w miarę szybko dostosowało się do hormonów. Nie płaczę już codziennie, jak to było na początku, bo zmagałam się jeszcze z wieloma kompleksami. To było straszne, ale mój organizm się przyzwyczaił. Teraz mam większy dystans do tego wszystkiego, np. kiedyś nie lubiłam swojego nosa i chciałam robić operację, a teraz już go zaakceptowałam, podobnie jak i wiele innych cech. Teraz nawet jak ktoś mówi mi coś negatywnego, to jestem na tyle świadomą osobą, że mnie to już nie rusza. Kiedyś usłyszałam, że mam widoczne jabłko Adama, a tak naprawdę w ogóle nie mam i nie przejęłam się tym, bo moje cis koleżanki też mają i to o niczym nie świadczy. Ja się czuję ponad tym całym hejtem, bo mam już taką samoświadomość i wiedzę na temat ciała, że to po mnie spływa.

Jeśli chodzi o operacje, to dwie operacje robiłam. Jest to jednak temat, którego wolę na razie nie poruszać w social mediach. Mówię, że miałam dwie, ale nie powiem jakie. To jest temat, który chciałabym w przyszłości bardzo ładnie i dokładnie opowiedzieć, poświęcić mu trochę uwagi, przygotować się na to. Nie mówię o tym nawet zdawkowo, bo ten temat dużo mnie kosztował. Jedna operacja była niestety nieudana i ciężko to przeżyłam. Ale mam nadzieję, że nadejdzie kiedyś moment, że opowiem o tym.

Tak czy owak, planuję kolejne. Chciałabym zrobić operację dołu, bo mi na tym bardzo zależy. Straszna dysforia mi doskwiera z tego powodu. Zdarza się, że płaczę sobie nocami. To jest uciążliwe – ciągłe podklejanie, odklejanie, droga bielizna, nie mogę czasami włożyć tego, co bym chciała. Chyba że się podkleję bardzo mocno. To nie jest funkcjonowanie normalne. Nawet ze znalezieniem partnera… Nie każdy to zaakceptuje. Mój chłopak na przykład jest z tym totalnie na luzie, zaakceptował to i kocha. No więc ta operacja to jest coś, co bardzo, bardzo bym chciała zrealizować.

A tranzycja prawna? W Polsce jest to, jak wiadomo, absurdalny i trudny proces pozywania rodziców.

Trochę się to u mnie ciągnęło. Mój ojciec musiał się zjawić na rozprawie albo chociaż przyjąć list. A jako że nie mamy kontaktu, to strasznie się to dłużyło, bo on nie chciał żadnych listów podpisywać ani przyjeżdżać. Dopiero chyba za czwartym razem dla świętego spokoju przyjął dokumenty. Miałam fajnego sędziego, który powiedział, że mimo że mój tata się nie pojawił, to akceptuje przyjęcie dokumentów, więc fajnie, że końcowo się udało.

Dla mojej mamy było to trudne, ale jeździła ze mną, była przy mnie. Gdy sąd ją o coś pytał, odpowiadała rzeczowo i szczerze. Nie było czegoś takiego, że mi mówiła coś w stylu, że mi się „odmieni”. Wspierała mnie. No i fakt faktem – to trochę trwało, bo u mnie ta tranzycja prawna trwała 1,5 roku. Nowy dowód dostałam 7 grudnia 2021 r. Bardzo chcę ułożyć sobie życie za granicą, więc zależało mi, żeby te dane były, by tam mieć trochę łatwiej. A poza tym chciałam mieć na imię Alicja, ale jakoś tak to Alis bardziej do mnie pasowało, więc tak już zostało. Wszyscy tak zaczęli do mnie mówić, a mi się podoba. To imię kojarzy mi się tak słonecznie, ciepło. Myślę, że w środku generalnie też staram się być ciepłą osobą i lubię taką dobrą energię wokół siebie. Miło mi się to kojarzy.

To stąd twój nick na TikToku? Alis Summers?

Dokładnie tak.

A opowiesz coś o swoim chłopaku? A jak się poznaliście?

Na imprezie u znajomych. Wyszło bardzo spontanicznie. I bardzo mi się podobało, bo nie lubię poznawać ludzi przez internet, jeśli chodzi o głębsze związki.

Od początku wiedział, że jesteś trans?

Nie. Dowiedział się od swoich znajomych, co mi nie przeszkadza. Kiedy już się znaliśmy kilka dni, to on powiedział raz swoim znajomym, że mu się podobam, a oni mu powiedzieli, że „Słuchaj, ona jest trans!”, a on mówi „No i chuj”. (śmiech) Jestem z niego bardzo dumna. Nie wypiera się mojej tożsamości przed znajomymi, którzy na samym początku trochę krzywo patrzyli na nasz związek, ale on się nie przejął i teraz z czasem to zaakceptowali. Myślę, że mam dużo szczęścia, bo nie zawsze spotyka się przypadkiem taką kochaną osobę, która się ciebie nie wstydzi. Myślę, że trafi łam w totka, mimo że jesteśmy ze sobą dopiero trzeci miesiąc.

Czyli to sam początek. Życzę wam dużo szczęścia. I ostatnie pytanie, jak u RuPaula: Alis, co byś powiedziała sobie samej 10 lat młodszej?

To jest trudne pytanie! Powiedziałabym coś w stylu, że jesteś piękna, bądź pewna siebie i idź do przodu, na nikogo nie patrz. Uwierz w siebie! Myślę, że to jest bardzo ważne, bo jak ktoś w siebie nie wierzy, to odbija się to na samoocenie, samopoczuciu itd. A jak ktoś w siebie wierzy, to brnie z podniesioną głową przez życie. Więc to bym powiedziała: uwierz w siebie!

 

Tekst z nr 100/11-12 2022.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.