Dwaj faceci, trzy dni

Specjalnie dla „Repliki” o filmie „Zupełnie inny weekend”, który wchodzi do kin 27 stycznia, opowiadają jego twórcy

 

 

To jest o gejowskim seksie, więc nikt nie będzie zainteresowany. Przyjdą tylko geje w nadziei, że zobaczą kutasy – i się rozczarują. Hetero nie przyjdą, bo stwierdzą, że z gejowskim seksem nie mają nic wspólnego – tak Glen opowiada Russellowi o swym projekcie artystycznym. Czy podobnie może być z samym filmem „Zupełnie inny weekend”? Jeśli heterycy rzeczywiście nie pofatygują się do kin, to cóż, ich strata. Ci, którzy jednak się zdecydują, bez względu na orientację, rozczarowani nie będą.

Glen i Russell

„Zupełnie inny weekend” jest nie tylko i nie przede wszystkim o gejowskim seksie, choć od seksu historia Glena i Russella się zaczyna i seksu w niej nie brakuje. Po wspólnie spędzonej nocy, która z założenia miała być zdarzeniem miłym, ale „jednorazowego użytku”, mężczyźni zaczynają rozmawiać i niespodziewanie dla nich samych okazuje się, że mają sobie wiele do powiedzenia. O samotności, o coming oucie, o miłości, o potrzebie bycia w związku lub o braku takiej potrzeby. Obaj są trochę zaskoczeni, gdy z chęcią przystają na drugie spotkanie.

Recenzje w Wielkiej Brytanii, gdzie ta mała, niezależna produkcja weszła do regularnej dystrybucji w listopadzie zeszłego roku, były więcej niż entuzjastyczne. Chemia między aktorami jest tak niesamowita, że mamy wrażenie, jakbyśmy nie oglądali filmu, tylko podglądali prawdziwych ludzi – pisał krytyk Jonathan Romney z „Independent”, który przyznał filmowi 5 gwiazdek na 5 możliwych. Wtórował mu Peter Bradshaw z „The Guardian”: Przez większą część filmu nic „specjalnego” się nie dzieje. Glen i Russell po prostu spędzają czas ze sobą – wychodzą na drinka, do klubu, palą skręty, uprawiają seks, gadają. A jednak śledzimy ich z zapartym tchem. „Zupełnie inny weekend” to wstrząsająco autentyczny obraz życia dwóch współczesnych gejów.

Dramaturgiczną osią filmu, którego fabuła zamyka się w (tytułowych) trzech dniach, są różnice postaw i charakterów Glena i Russella. Russell, ratownik na osiedlowym basenie, jest spokojnym introwertykiem, a Glen, który pracuje w galerii – typem fightera. Russell raczej zamyka się w sobie, podczas gdy Glen chętnie rzuca światu wyzwania – realizuje wspomniany śmiały projekt artystyczny, z kuplami gejami chadza do heteryckich knajp, by się „poobnosić ze swoją orientacją”. Nie chodzi tylko o to, że nie zgadzają się w sprawie legalizacji jednopłciowych małżeństw, że Glen ma bardziej jednoznaczne poglądy polityczne, a Russell jest nie do końca wyoutowany. Ich najciekawsze kłótnie dotyczą podstawowych kwestii: ile znaczę dla tego drugiego? jak bardzo mógłbym się otworzyć i mu zaufać? z kim chciałbym być? kim chciałbym być? „Zupełnie inny weekend” to jedna z najlepszych historii miłosnych tego roku – pisał Tim Robey, recenzent „Telegraph”.

Grać geja, być gejem

„Zupełnie inny weekend” to drugi film reżysera Andrew Haigh’a. Pierwszy, „Greek Pete” (2009), był nakręconą w paradokumentalnym stylu opowieścią o męskiej prostytutce w Londynie. Andrew chętnie zgadza się wypowiedzieć dla „Repliki”. Pytany o autobiograficzne elementy „Zupełnie innego weekendu”, nie wypiera się: Może nie jest dokładnie wzięty z życia, ale na pewno jest bardzo osobisty. To moja wypowiedź na temat problemów, z którymi muszą mierzyć się geje. Poza tym, jeśli opowiadasz historię o dwóch zakochujących się w sobie osobach, to chyba trudno nie bazować na własnych doświadczeniach.

Aktorzy Chris New (Glen) i Tom Cullen (Russell) debiutują na dużym ekranie. Ich orientacja seksualna nie miała oczywiście znaczenia dla ról, jednak dla ich medialnego odbioru – tak. Chris jest gejem, a Tom – heterykiem. Wciąż zdarzają się opinie, że dla heteroseksualnego aktora przyjęcie roli geja wymaga szczególnej odwagi, a gej grający geja w istocie nie gra, tylko po prostu na ekranie jest sobą. Gdy pytam o to Chrisa, nie kryje poirytowania: Myślałem, że takie myślenie przeszło już do historii, ale jednak nie. Pewna dziennikarka na Londyńskim Festiwalu Filmowym z uporem dopytywała, czy ciężko było Tomowi grać ze mną. Zmiażdżyłem ją z przyjemnością. Tom: Przygotowując się do roli, dużo rozmawiałem z Chrisem i Andrew oraz z moimi przyjaciółmi gejami o ich doświadczeniach – o poczuciu izolacji, odmienności, o dorastaniu w nieprzyjaznym otoczeniu. A samo erotyczne przyciąganie czy rodzące się uczucie jest takie samo, czy jesteś hetero, homo, czy bi.

Chris przyznaje, że odczuł presję, by publicznie nie ujawniać gejostwa: Z tego powodu musiałem zwolnić mojego pierwszego agenta. Czy trudno jest być wyoutowanym aktorem? Dla mnie trudno byłoby być niewyoutowanym aktorem! Wyobraź sobie, jakie to ciężkie, gdy ciągle musisz kłamać.

Role w „Zupełnie innym weekendzie” uczyniły z obu aktorów gwiazdy wśród brytyjskiej społeczności gejowskiej. Magazyn „Attitude” poświęcił im cover story. Chris udzielił też wywiadu dla „Advocate”. Zapytany bez ogródek, czy na Twitterze geje proponują mu randki, odparł: Glen rzeczywiście jest facetem, w którym łatwo się zadurzyć, ale z drugiej strony nie należy do tych, których chciałbyś przedstawić mamie. Na Twitterze dostaję przede wszystkim dużo pozytywnych opinii o filmie i z nich cieszę się najbardziej. Poza tym, niedawno wyszedłem za mąż, więc podryw nie wchodzi w grę (śmiech).

Seks i polski akcent

Twórcy filmu zgodnie przyznają, że najbardziej stresujące były sceny seksu. Chris: Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą, gdy skończyliśmy je kręcić. Andrew: Chris denerwował się chyba bardziej niż Tom. Efekt jednak jest rewelacyjny, seks w „Zupełnie innym weekendzie” wygląda zdumiewająco naturalnie, pokazany jest w sposób bezpruderyjny, a jednocześnie delikatny.

Intymny charakter zawdzięcza film również znakomitym zdjęciom, których autorką jest Polka Urszula Pontikos. To również jej debiut w pełnym metrażu, wcześniej była m.in. asystentką operatora zdjęć przy „Notatkach o skandalu” z Judi Dench i Cate Blanchett. Scenariusz po prostu bardzo mi się spodobał i byłam szczęśliwa, gdy Andrew zaproponował mi współpracę. Podczas zdjęć dużo rozmawialiśmy o gejach, o tym, z jakimi uprzedzeniami się spotykają. Sama zresztą miałam okazję naocznie się przekonać, że faceci całujący się w miejscach publicznych wzbudzają nienaturalne zainteresowanie, dziwne spojrzenia, głupie komentarze.

Być może właśnie te spostrzeżenia sprawiły, że ważna scena pocałunku na dworcu nakręcona jest… Zobaczcie sami.

 

Tekst z nr 35/1-2 2012.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.