Erotyczne przygody króla Stasia

Sylwetkę króla STANISŁAWA AUGUSTA PONIATOWSKIEGO z perspektywy LGBT prezentuje dr Paweł Fijałkowski

 

Stanisław August Poniatowski w stroju koronacyjnym. Portret namalowany przez Marcello Bacciarellego ok. 1770 r. (Zamek Królewski w Warszawie – Muzeum. Rezydencja Królów i Rzeczypospolitej; Wikimedia Commons, domena publiczna)

 

Stanisław August Poniatowski cieszył się wśród współczesnych i potomnych opinią kobieciarza. Historycy z lubością opisują jego erotyczną aktywność, mającą świadczyć o męskości króla, uważanego poza tym za człowieka o słabym charakterze. Iwona Kienzler poświęciła mu książkę pod tytułem „Mąż wszystkich żon” (Warszawa 2011), nawiązującym do opinii o Juliuszu Cezarze, który według nieprzychylnego mu polityka Gajusza Skryboniusza Kuriona był „mężem wszystkich kobiet i żoną wszystkich mężczyzn”.

Skojarzenie to możemy uznać za bardzo trafne, ponieważ w wypowiedziach na temat seksualności Stanisława Augusta, noszącego przed koronacją imiona Stanisław Antoni, zawsze było jakieś „ale”, a do tego zastanawiająca potrzeba zaprzeczania. Elwira Watała w książce „Sodomici” (Chorzów 2013) sformułowała to tak: „Od razu uprzedzamy czytelnika: homoseksualistą Stanisław August Poniatowski nie był, lecz gdyby nie uprawiał homoseksualnych praktyk przynajmniej w okresie swej młodości przez jakiś czas, nie zostałby królem Polski”.

Mój kasztelaniczku najdroższy

Drugim uczestnikiem owych „homoseksualnych praktyk” był jakoby Charles Hanbury Williams, brytyjski poeta, satyryk i polityk, należący w młodości do kręgu intelektualnych i obyczajowych libertynów, zażywających miłosnych rozkoszy zarówno z mężczyznami, jak i z kobietami. W wieku 24 lat Williams poślubił Frances Coningsby i miał z nią dwie córki, które bardzo lubił. Natomiast jego relacje z żoną były złe, ponieważ zaraził ją syfi lisem, a potem zaniedbywał. Toteż porzuciła go, zdając sobie sprawę z tego, że tak naprawdę kocha tylko mężczyzn. Silne więzy uczuciowe łączyły Williamsa z politykiem Thomasem Winningtonem, którego niespodziewana śmierć w 1746 r. pogrążyła go w rozpaczy i skłoniła do wyjazdu z kraju w roli dyplomaty.

W 1747 r. Charles Williams został posłem Wielkiej Brytanii w Saksonii, skąd wiosną 1750 r. udał się z misją dyplomatyczną do Berlina. W tym samym czasie do stolicy Prus przybył na leczenie Stanisław Antoni Poniatowski, któremu dokuczały bolesne skurcze żołądka. Zamieszkał u Fryderyka Bülowa, ambasadora Saksonii, który w początkach lipca 1750 r. zaprosił na obiad swego brytyjskiego kolegę. W takich oto okolicznościach narodziła się znajomość a następnie wzajemna fascynacja 18-letniego Poniatowskiego i 42-letniego Williamsa. Błyskotliwy angielski dyplomata był dla polskiego szlachcica reprezentantem świata słynącego z dobrych praw, uznawanego za oświecony i tolerancyjny. Z kolei inteligentny i wrażliwy Poniatowski jawił się Williamsowi jako atrakcyjny przybysz z egzotycznego kraju Sarmatów.

Niebawem Stanisław Antoni Poniatowski powrócił do Polski i został wybrany na posła na sejm, który rozpoczął obrady w Warszawie w początkach sierpnia 1750 r. Na sejm ten przyjechał także Charles Williams, który dzięki znajomości z Poniatowskim mógł nawiązywać kontakty dyplomatyczne z polską arystokracją. Młody szlachcic sprawiał na nim wrażenie człowieka rokującego wielkie nadzieje, wymagającego jednak odpowiedniej edukacji, która umożliwiłaby mu zrobienie kariery w życiu publicznym. Williams uważał siebie za najodpowiedniejszego wykonawcę tego zadania, a ponieważ Poniatowski podziwiał jego doświadczenie i pewność siebie, chętnie uznał go za swego mistrza.

Williams przed wyjazdem z Polski uzgodnił z Poniatowskim, że będą ze sobą korespondować, a kilka miesięcy później zaproponował mu pobyt w Saksonii pod swoją opieką. Dzięki temu pomysłowi panowie mogli jesienią 1751 r. na powrót cieszyć się swym towarzystwem, a jednocześnie bawić się wesoło z młodymi ludźmi w pałacu i parku myśliwskim władców saskich w Hubertusburgu. Poniatowski wspominał sześciotygodniowy pobyt tam jako najszczęśliwszy okres w życiu. W „Pamiętnikach” odnotował: „Wolny od wszelkiej troski żyłem w rozkosznej okolicy, w pięknej porze roku, w dobranem towarzystwie, byłem prawie zakochany, a nie rozpustny bynajmniej (…)”.

Pod koniec 1751 r. Stanisław Antoni Poniatowski pożegnał się z Charlesem Williamsem i pojechał do Wiednia. Brytyjski dyplomata niebawem zaczął odczuwać samotność, natomiast olśniony przepychem wiedeńskiego dworu polski szlachcic oddawał się przyjemnościom życia towarzyskiego. Williams starał się czuwać na odległość nad swym przyjacielem i podopiecznym, pouczał go w listach, z kim ma utrzymywać kontakty, a czyjego towarzystwa unikać, by zdobywać „zdrowy rozsądek, osąd i doświadczenie”.

Zwracał się do Poniatowskiego „mój kasztelaniczku najdroższy” („mon cher castellanino”) lub „mój kochany wojewodzicu”, („mon cher palatinello”), a czasem „mój kochany Stasieńku” („mon cher Stachio”). Eleganckie i jednocześnie poufałe listy wychowawcy do wychowanka, zarówno z tego, jak i późniejszego okresu, wypełnione zapewnieniami o bezgranicznym oddaniu oraz najserdeczniejszej przyjaźni, pozwalają wyczuć istotę ich specyficznej relacji. Jednakże w ocenie prof. Richarda Butterwicka- Pawlikowskiego „ich korespondencja świadczy o związku ojcowskim i synowskim, ale nie pederastycznym”. Poniatowski znalazł się pod wpływem intelektualisty należącego do grona najciekawszych umysłów epoki. Uczył się intensywnie od Williamsa, przyswajając sobie wiedzę z wielu różnych dziedzin, począwszy od życia towarzyskiego, a skończywszy na polityce.

Mistrz i uczeń spotkali się ponownie w sierpniu 1752 r., kiedy to Charles Williams przyjechał do Polski w związku z sejmem mającym się odbyć w Grodnie. Stanisław Antoni Poniatowski został wybrany na posła, toteż wyruszyli na sejm razem. Zapewne obaj pragnęli dłuższego przebywania razem, na które musieli jednak poczekać do następnego ro ku. W marcu 1753 r. Poniatowski wyruszył z woli rodziny w wielką podróż po Europie, której trasa wiodła przez Wiedeń. Tam czekał na niego stęskniony Williams, który niedługo później rozchorował się ciężko, a Poniatowski troskliwie się nim opiekował, co zacieśniło łączące ich więzi. Następnie udali się do Drezna, a pod koniec lipca wyruszyli do Hanoweru, skąd skierowali się do Holandii.

Spędzili tydzień w Hadze, po czym Charles Williams odpłynął do Wielkiej Brytanii, pozostawiając Stanisława Antoniego Poniatowskiego na kontynencie. Ten zaś udał się do Paryża, by brylować na tamtejszych salonach.

Kawaler ambasady, kochanek księżnej

Dopiero w styczniu 1754 r. przypłynął do Anglii i podczas kilkumiesięcznego pobytu tam spotkał się z Williamsem tylko raz, w maju 1754 r. Zapewne stało się tak dlatego, że dyplomata musiał zaangażować się w życie polityczne kraju, by zdobyć miejsce w parlamencie. Jednakże według Jerzego Łojka, autora książki „Siedem tajemnic Stanisława Augusta” (Warszawa 1982), Williams jeszcze w Hadze obraził się o coś na Poniatowskiego, w związku z czym ostentacyjnie wyjechał z Londynu na prowincję. Niemniej z oddali czuwał nad pobytem swego Stasieńka w Anglii.

W lipcu 1754 r. Poniatowski powrócił do Polski. We wrześniu przybył tu Williams w związku z przygotowywanym traktatem między Wielką Brytanią a Rosją. Stęskniwszy się za swym wychowankiem i przyjacielem, gotów był wszystko mu wybaczyć, toteż przyjął jego przeprosiny i pojednał się z nim. Kusił Poniatowskiego wizją wspaniałej kariery politycznej, pod warunkiem że będzie wykonywał jego wskazania, a szczególnie hamował swe miłosne zapędy do kobiet, które bardzo go denerwowały. Był niezwykle zazdrosny o swego Stasia i starał się jak najściślej związać go ze sobą.

W grudniu 1754 r. Stanisław Antoni Poniatowski przyrzekł Charlesowi Williamsowi, że będzie mu towarzyszył, jeżeli kiedyś zostanie skierowany przez zwierzchników do Rosji. Toteż gdy w kwietniu 1755 r. Williams otrzymał nominację na stanowisko ambasadora Wielkiej Brytanii w Cesarstwie Rosyjskim, z ochotą przyjął funkcję jego sekretarza. Przyjechał do Petersburga kilka dni po nim, w końcu czerwca 1755 r., i zamieszkał w rezydencji ambasadora przy Newskim Prospekcie. Jako „kawaler ambasady” brytyjskiej pobierał praktyczną naukę dyplomacji, która była tyleż samo trudna, co przyjemna, należało bowiem do niej uczestnictwo w balach i innych rozrywkach dworu. Wkrótce poznał wielką księżną Katarzynę Aleksiejewną, starszą od niego o 2 lata żonę następcy tronu Piotra III, kobietę inteligentną, ambitną i bezwzględną. Zakochał się w niej, a ich namiętny romans miał wielki wpływ na jego koleje losu.

Stanisław, Charles i Katarzyna

Tymczasem Wielka Brytania podpisała w styczniu 1756 r. porozumienie z Prusami, w związku z czym Rosja wycofała się z sojuszu z nią. Williams popadł w niełaskę u cesarzowej Elżbiety II, a dyplomaci z innych państw zaczęli unikać kontaktów z nim, co sprawiło, że pogrążył się w depresji. Jedyną otuchą było dla niego towarzystwo Poniatowskiego oraz kontakty z wielką księżną Katarzyną i jej dworem. Tak oto – jak stwierdza Krystyna Zienkowska w książce „Stanisław August Poniatowski” (Wrocław 2004) – „Między Stanisławem, Williamsem i Katarzyną wytworzyła się dziwna sytuacja”. Poniatowskiego i Williamsa łączyły od dawna bliskie i silne więzi emocjonalne, przy czym ze strony Poniatowskiego była to co najmniej przyjaźń, natomiast ze strony Williamsa miłość przypominająca starożytną grecką relację łączącą wychowawcę z wychowankiem. Jednocześnie Stanisław i Katarzyna byli kochankami, a Williams przyjacielem i doradcą wielkiej księżnej.

Stanisław Antoni Poniatowski coraz bardziej angażował się w związek z wielką księżną Katarzyną Aleksiejewną, a rozstrojony psychicznie Charles Williams nie był w stanie znieść takiego rozwoju sytuacji, z błahego powodu płakał lub wybuchał gniewem. W kwietniu 1756 r., podczas dyskusji o przeznaczeniu i wolnej woli, między Williamsem i Poniatowskim doszło do sprzeczki, przypominającej bardziej kłótnię kochanków niż przyjaciół. Rozgniewany dyplomata rozkazał swemu sekretarzowi wyjść, oświadczył, że nie chce go nigdy więcej widzieć, po czym zamknął się w sypialni. Obrażony i zrozpaczony Poniatowski był gotów wziąć na siebie część winy za zaistniałą sytuację. Chciał wejść do sypialni Williamsa, by się z nim pogodzić, lecz ten nie otworzył mu drzwi. Miotany najgorszymi obawami „kawaler ambasady” wyszedł na balkon i poddawszy się ogarniającej go rozpaczy chciał z niego skoczyć. Na szczęście w chwili, gdy podnosił nogę nad balustradą, Williams wszedł na balkon, chwycił go wpół i pociągnął wstecz. Poniatowski odnotował w „Pamiętnikach”: „Przez kilka chwil obaj nie mogliśmy słowa wymówić. Nareszcie zaprowadził mnie do swego pokoju, a kiedym głos odzyskał, powiedziałem mu: »Zabij mnie lepiej, niżbyś miał mówić, że mnie więcej nie chcesz widzieć!«. Odpowiedział mi tylko uściskiem, ze łzami w oku, a przetrzymawszy chwil kilka w objęciach, prosił, abym nie pamiętał i nie wspominał nigdy tego, co zaszło”.

Tak oto serdeczni przyjaciele pogodzili się, lecz niebawem czekała ich rozłąka. Ponieważ romans Stanisława Antoniego Poniatowskiego z wielką księżną Katarzyną stał się problemem politycznym, rodzina wezwała go do Warszawy. Powrócił do Petersburga w początku stycznia 1757 r. jako ambasador Saksonii. Williams spodziewał się, że przyjaciel zacznie go odwiedzać zaraz po przyjeździe, jednakże Poniatowski ze względu na pełnioną funkcję nie mógł swobodnie się z nim spotykać. Złożył mu oficjalną wizytę, lecz nie miał odwagi, by widywać się z nim prywatnie, po kryjomu.

U schyłku lata 1757 r. Charles Williams otrzymał dymisję z funkcji ambasadora, którą odebrał jako życiową porażkę. Błagał Poniatowskiego, by odwiedzał go po przyjacielsku, co teraz nie powinno już kolidować z jego statusem dyplomaty. Poniatowski zaczął bywać u Williamsa, jednakże po kilku tygodniach doszedł do wniosku, że wizyty te mogą budzić podejrzenia, toteż przestał go odwiedzać. Ich niegdyś intensywny i intymny związek obumierał. W październiku 1757 r. załamany psychiczne, chorujący na syfi lis Williams wyjechał do ojczyzny. Niedługo później, na skutek działań podjętych przez dyplomatów francuskich, Poniatowski został uznany za angielskiego szpiega i odwołany ze stanowiska ambasadora Saksonii.

Stanisław Antoni Poniatowski był największą miłością Charlesa Williamsa i przez 7 lat obiektem jego adoracji. Łączyły ich silne i trwałe więzi intelektualne oraz emocjonalne, lecz czy towarzyszyła im fizyczna bliskość, czy kiedykolwiek przekroczyli granicę między intymnymi przeżyciami wewnętrznymi a stosunkami fizycznymi, tego trudno dociec. Poniatowski zdawał sobie sprawę z tego, co czuł do niego Williams, oraz z tego, ile mu zawdzięczał. „Był mi przewodnikiem, nauczycielem, opiekunem; (…) kochał mnie tak długo i tak tkliwie” – zapisał w „Pamiętnikach”. To dzięki Williamsowi znalazł się w Petersburgu w sytuacji umożliwiającej nawiązanie romansu z wielką księżną Katarzyną, przyszłą cesarzową Wszechrusi, która postanowiła wykreować go na króla Polski.

Toteż wspominał Williamsa serdecznie i z wdzięcznością, a tworząc wiele lat później swą kolekcję malarstwa zapragnął mieć w niej podobiznę przyjaciela i wychowawcy, który w 1759 r. popełnił samobójstwo. Dzięki podjętym w 1781 r. staraniom udało mu się zdobyć portret Williamsa, namalowany przed laty w Dreźnie przez Antona Raphaela Mengsa. Wisi on do dziś w królewskiej galerii obrazów w Łazienkach, w Pałacu na Wyspie.

***

Dr Paweł Fijałkowski (ur. 1963) – historyk i archeolog, pracownik naukowy Żydowskiego Instytutu Historycznego. Opublikował m.in. szereg książek historycznych o tematyce homoseksualnej: „Seksualność, psyche, kultura. Homoerotyzm w świecie starożytnym” (2007), „Homoseksualizm. Wykluczenie – transgresja – akceptacja” (2009), „Homoseksualność daleka i bliska” (2014), „Androgynia, dionizyjskość, homoerotyzm. Niezwykłe wątki europejskiej tożsamości” (2016).  

 

Tekst z nr 103/5-6 2023.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.