Euphoria (USA, 2019); reż. S. Levinson, wyk. Zendaya, J. Elordi, H. Schafer i inni; premiera na HBO: 2019
Młodzież, nieustanne imprezy, narkotyki i seks – tematy niby mocno zgrane, ale „Euforia”, amerykańska wersja izraelskiego pierwowzoru, jednak wygląda świeżo. 17-letnia Rue (Zendaya) w kółko ćpa, łapie doły i oszukuje mamę, „pożyczając” siki od koleżanki – mama testuje mocz córki, ale nieudolnie. Coś się zmienia, gdy w szkole pojawi się nowa uczennica – zjawiskowa i żywiołowa Jules. Szybko okaże się, że Jules jest trans (gra ją aktorka trans Hunter Schafer) i… że nikt nie robi z tego halo. Co więcej, obie dziewczyny, które wcześniej raczej skłaniały się ku chłopakom, zaczynają się lubić. Rue złapie haj bez dragów… Coraz bardziej i bardziej. Jest jeszcze Fezco, który handluje dragami, Kat, która z bycia „przy kości” robi seksualny atut – z wielkim sukcesem (w sieci), szalona Maddie oraz napalona Cassie, która znajduje sobie fajnego chłopaka – ambitnego Chrisa. No i Nate – wysoki, piękny i do cna zły, totalny jeb…a, który dziewczyny zalicza a chłopaków dręczy, tylko nie wiadomo dlaczego trzyma w telefonie mnóstwo zdjęć cudzych penisów. Jakieś hipotezy, drodzy Czytelnicy i Czytelniczki? „Euforia” robi wrażenie nie tylko ciekawą fabułą czy niejednoznacznymi postaciami – również dlatego, że ani na chwilę nie moralizuje. Straszny maluje się ten obraz współczesnych młodych ludzi? Ej! Spójrzmy na dorosłych, choćby na tatusia Nate’a – to dopiero jest dramat. Odrębnym „bohaterem” „Euforii” jest genialna, wszechobecna muzyka, po kilkanaście albo i kilkadziesiąt kawałków na odcinek. Uwaga! „Euforia” uzależnia, więc jeśli zarzucisz pierwszy odcinek wieczorem, lepiej, byś nie musiał(a) wstawać rano do szkoły czy pracy. (Piotr Klimek)
Tekst z nr 81 / 9-10 2019.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.