Wyd. SEQOJA, 2020
Polskich powieści obyczajowych z wątkami gejowskimi pojawiło się w ostatnich latach tyle, że sami już trochę straciliśmy rachubę. Tymczasem z opowieściami lesbijskimi jest wciąż dużo gorzej. Ewa Schilling od lat stara się swoimi książkami wypełnić tę lukę. Jej najnowsza książka zaczyna się od tego, że do domu Hanny, matki kilkuletniej Oli, trafi a dziewczyna o ciemnym kolorze skóry. Przedstawia się jako Drozd Zielona Różdżka. Nietrudno zgadnąć, że tajemnicza lokatorka odmieni życie gospodyni, pozostającej w separacji z mężem, który wyemigrował do Niemiec.
Wątek ten jednak szybko schodzi na drugi plan. Na plan pierwszy wybija się obraz Polski jako kraju, w którym już oficjalnie panuje katolicka dyktatura. Prześladowane są wszelkie mniejszości, nie tylko seksualne.
Trochę szkoda, że Schilling całą energię pisarską wkłada w tę, przyznajmy, niezbyt oryginalną wizję. Autorka mnoży niepotrzebnie kolejne postacie, a przy okazji wyładowuje swój gniew na Kościół katolicki i polskie społeczeństwo. Gniew jednak, jak wiadomo, potrafi zaślepić. A przynajmniej przesłonić fabułę, w tym wypadku niezbyt, niestety, wciągającą. (Katarzyna Chojnacka)
Tekst z nr 84/3-4 2020.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.