Wyd. Czarne 2021
Dawno, dawno temu… W latach 90., gdy wybuchła w Polsce wolność, szeroką falą zaczęło do nas spływać z Zachodu to wszystko, co było dotąd zakazane. W tym także pornografia. Przedsiębiorczy rodacy postanowili jednak wziąć interes w swoje ręce i dlatego właśnie „najntisy” można nazwać złotą dekadą w dziejach polskiego porno. A właściwie jedyną dekadą w historii, gdy Polacy próbowali zaznaczyć swoją obecność także i w tej dziedzinie kultury. Stusińska wraca do początków rodzimego kapitalizmu i wskrzesza w mojej pamięci obraz witryn kiosków, w których, swobodnie eksponujący swoje części anatomiczne, panie i panowie na okładkach pism takich jak „Cats”, „Wamp” czy „MEN!” sąsiadowali z „Wyborczą” i także licznie wtedy powstającymi gazetkami religijnymi. Osobne miejsce w opowieści autorki zajmuje porno gejowskie. Jednak nie tylko w tej najbardziej dosłownej swojej postaci. Tak się bowiem składa, że polskim przemysłem porno, w tym i heteryckim, trzęśli właśnie mężczyźni homoseksualni. Główną rolę odegrał tu Sławomir Starosta – kompozytor, wokalista, a zarazem założyciel największej (istniejącej zresztą do dzisiaj) firmy produkującej pornografię, Pink Press. O Staroście sporo jest w książce Stusińskiej. Dlaczego to właśnie geje rozkręcili polskie porno? Autorka tłumaczy ten fakt następująco: „Biorąc pod uwagę, że rodzący się pod koniec lat 80. polski ruch LGBT przetarł (…) wiele szlaków, jeśli chodzi o otwartą debatę na temat seksualności, zajęcie się branżą erotyczną było dla tego środowiska… prostsze i dużo naturalniejsze niż dla wielu heteroseksualnych przedsiębiorców, którzy nie mieli wcześniej do czynienia z tematyką seksu”. (Bartosz Żurawiecki)
Tekst z nr 90/3-4 2021.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.