Fickrausch

Fickrausch, reż. Falk Lux wyk. B. Farmer; Niemcy 2007

 

Brice Farmer mat. pras.

 

Łączenie animacji z planem aktorskim ma już długą tradycję w kinie, jednak każdy tego typu film na nowo wywołuje pytanie o status ontologiczny ekranowych postaci. W dzisiejszych superprodukcjach zdominowanych przez efekty specjalne granica między tym, co wygenerowane przez komputer a tym, co odegrane naprawdę, tak się już zatarła, że albo bezmyślnie ulegamy temu „matriksowi”, albo z miejsca wkładamy takie dzieła między bajki. Tym bardziej więc należy docenić „Fickrausch”, które wyraźnie pokazuje moment przejścia ze słodkiego świata fikcji w twardą rzeczywistość i z powrotem. Konsekwencje owych przekroczeń bywają rożne. Trzeba mieć ich świadomość i nie narzekać potem, że bolało.

Nowelowa fabuła przypomina staromodne hollywoodzkie filmy w stylu „Historii jednego fraka”, gdzie bohaterów łączył jakiś przedmiot czy ubranie, przechodzące z rąk do rąk. W tym przypadku jest to komiks, który znajdują kolejni uczestnicy spektaklu. Co ciekawe, to nie oni przechodzą – jak Alicja z powieści Lewisa Carolla – na drugą stronę, by przeżyć tam niesamowite przygody, lecz odkrywają na kartach książki swe podobizny i rysunkowy zapis zdarzeń, których za chwilę doświadczą. Tak jakby całe nasze życie zapisane już zostało zawczasu w księgach. W dodatku, wcale nie w żywotach świętych czy opasłych, bibliotecznych tomach, lecz w skromnej książeczce z obrazkami wyrzuconej na śmietnik.

Perypetie bohaterów są zabawne , groźne lub dziwne. W jednym epizodzie toczy się gra w karty o wysoką stawkę, w innym pasażerowie łodzi ratują w ostatniej chwili topielca. Generalnie jednak nastrój filmu jest pogodny, a przemiana „stanów skupienia” potraktowana z humorem i przymrużeniem oka. Warto dojść do samej końcówki, w której twórcy przygotowali dla nas nieco frustrującą przewrotkę. Oto zachodzi w niej proces odwrotny – to, co zaczęło się w świecie realnym, przeobraża się w kreskówkę. Chcielibyśmy zobaczyć, dotknąć, na własnej skórze poczuć „akcję” rozgrywającą się na ekranie. Niestety, musimy zadowolić się rysunkowym substytutem. I właśnie niespełnienie, niezaspokojenie, z jakim zostawia nas „Fickrausch”, odróżnia ten film od szeregu podobnych produkcji, które nie odpuszczą widzowi nim go nie wymęczą do cna.

 

Tekst z nr 38/7-8 2012.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.