Gej i rap

O swojej debiutanckiej płycie, o zauroczeniu się kasjerem w sklepie a także o Strajku Kobiet i o swoim węgierskim chłopaku mówi pierwszy w Polsce wyoutowany raper DRINU, czyli JĘDRZEJ DEMIANIUK. Rozmowa Patryka Radzimskiego

 

Foto: Asia Adamska

 

Twój debiutancki album „PROJEKT GEJ x RAP”, który ukazał się 30 czerwca, to unikat. Praktycznie cały koncentruje się na byciu gejem, na spostrzeżeniach o życiu z perspektywy geja. Nie kojarzę drugiej takiej płyty ani w Polsce ani poza nią. Skąd taki pomysł?

Od zawsze kochałem pisać. Jednocześnie słuchałem dużo hip–hopu, głównie z lat 90. Przyszedł dzień, gdy na fali przemyśleń o dzisiejszym życiu w Polsce, napisałem wiersz „Tacy sami” o doświadczaniu homofobii. Postanowiłem sprawdzić się, znalazłem bit i nagrałem to na próbę. Ostatecznie ten utwór został głównym singlem promującym album. Jeśli chodzi o tematykę projektu, nie myślałem o nim w kategoriach „unikatu” – to po prostu album o mnie i o moim życiu – wprost i bez ogródek. Nie zakładałem, że stworzę kilkanaście piosenek o „byciu gejem”.

Czyli nie planowałeś tematyki i całej koncepcji, to pojawiło się naturalnie – mimo że nikt przed tobą czegoś takiego nie zrobił?

Raczej tak, choć nie chcę też kokietować – tak, była we mnie chęć wsadzenia kija w mrowisko. Z pewnością dla wielu osób to może być problematyczne, że jawny gej wkracza do świata hip–hopu. Tak, była we mnie pokusa, by sprawdzić, jak ten świat zareaguje. Stąd tytuł albumu. Teksty to moje doświadczenia – a że jestem gejem, to tak wyszło. (śmiech)

Z jakimi reakcjami spotkałeś się, gdy mówiłeś, o czym będzie twój album? Pojawiły się osoby z branży muzycznej, które odradzały ci taki pomysł na początek kariery?

Wszyscy raczej mi kibicowali, szczególnie rodzina, przyjaciele. Zależało im, bym uwierzył, że to, co robię, ma sens. Jeśli chodzi o branżę – można powiedzieć, że poznałem ją bardzo delikatnie. Współpracowałem z wąskim gronem osób. Wśród nich był m.in. St. Elmo, warszawski producent. Gdy się spotkaliśmy, powiedział, że „mam jaja”.

Pisanie o sobie być może nie powinno być aktem odwagi, ale dla geja żyjącego w Polsce w XXI wieku wciąż jest.

Otóż to. W pewnym sensie chcę sprawdzić, jak ludzie zareagują, być może wywołać burzę wokół niektórych tematów. Z drugiej strony naturalne jest to, że nawijam po prostu o ważnych dla mnie tematach – o coming oucie, o pierwszym zauroczeniu facetem, o wciąż powszechnej w naszym kraju nienawiści wobec osób LGBT.

W Ameryce rządzi właśnie wyoutowany Lil Nas X. Popraw mnie, jeśli się mylę, ale jesteś jednym z niewielu, a może nawet jedynym jawnym raperem gejem w Polsce?

Bardzo cieszy mnie sukces Lil Nas X’a i kierunek artystyczny, jaki obrał. Muszę przyznać, że nie kojarzę innego jawnego rapera geja z Polski. Wierzę natomiast, że osób LGBT, które tworzą rap i hip–hop jest w naszym kraju znacznie więcej. Może póki co brakuje im odwagi, by o tym mówić, ale wiesz – geje są wśród nas. (śmiech) Zwróć uwagę, że nawet w USA coming out wspomnianego rapera był sporym newsem i wywołał niemałe poruszenie.

Rzeczywiście, na pierwszej EP-ce Lil nie poruszał raczej tematu swojej orientacji, a oficjalne wyjście z szafy nastąpiło, gdy singiel „Old Town Road” był numerem jeden na amerykańskiej liście Billboard Hot 100. Wracając na nasze poletko, na swojej najnowszej płycie Andrzej Piaseczny ma utwór „Miłość, w którym pierwszy raz otwarcie śpiewa o miłości do mężczyzny.

Brawa za to posunięcie! Przyznam, że czekałem wiele lat na ten ruch z jego strony, czasem to oczekiwanie było frustrujące, ale każdy ma swój timing. Myślę, że teraz jest ten czas, gdy szczególnie warto mówić o swojej homoseksualnej orientacji otwarcie, zwłaszcza, gdy jest się osobą znaną i szanowaną. Nie trzeba „wpuszczać” słuchaczy do prywatnego życia, ale autentyczność w tekstach, czy po prostu wypowiedzenie słów „jestem gejem”, może się okazać dla nich istotne. Czasem warto zaryzykować nawet straceniem kilku fanów, jeśli można pomóc wielu młodym, zagubionym osobom, które pomyślą: „Wow, on jest taki, jak ja”. To może być swego rodzaju azyl. Mnie tego bardzo brakowało, gdy dorastałem.

We wspomnianym singlu „Tacy sami” rapujesz o homofobii: „To gorsze niż wszystko, kolejne wyzwisko, faceci za rękę a tamta laska z żoną, te lesby na ulicy lepiej niech utoną, a pedały w stolicy niech na stosie spłoną.

Chciałem uświadomić niektórym ludziom, że ciągłe doszukiwanie się różnic między nami nie ma sensu. Świat zmaga się z wieloma poważnymi problemami. Warto skupić się na nich, zamiast analizować, kto kogo kocha, z kim sypia czy chodzi za rękę.

Doświadczałeś bezpośrednio agresji związanej z orientacją?

Takie sytuacje się zdarzały, a to wytykanie palcami, a to komentarz. Ale ja miałem w tej kwestii i tak dużo szczęścia, które nie zdarza się każdemu. Głównym czynnikiem, który pchnął mnie do napisania tego utworu były rozmowy z młodymi ludźmi. Dzięki znajomym i ich rodzeństwu mam kontakt z licealistami. Widzę, że oni nadal spotykają się z wykluczeniem, a nawet agresją ze strony innych. Brakuje im akceptacji, azylu. Zebrałem te okropne doświadczenia – swoje i innych ludzi – z nadzieją, że może coś to da. Ta piosenka to apel.

W polskiej muzyce dominują raczej lżejsze tematy. Myślisz, że artyści boją się śpiewać o trudnych sprawach społeczno–politycznych?

Spora część artystów pisze i śpiewa o lżejszych sprawach po to, by dać ludziom odskocznię od rzeczywistości. Myślę, że w dzisiejszych czasach, gdy media zalewają nas negatywnymi newsami, taki oddech może być potrzebny. Równie wartościowe są jednak te poważniejsze treści. Każdy autor tekstów powinien zastanowić się, co jest jego priorytetem. Niektórzy z pewnością omijają trudne tematy w obawie przed stratą słuchaczy. Czasem warto poszukać mniej komercyjnych twórców, którzy naprawdę dobrze piszą i nie boją się niczego, ale niestety nie są znani szerszemu gronu.

W utworze „Nie rusz mnie” nawiązujesz do sytuacji kobiet w Polsce. Nawijasz: „Dosyć mam słuchania, że nie zaznam nieba bram. Straszenia nas tym piekłem, piekło kobiet tu już trwa”. To chyba jedna z mocniejszych piosenek, bije z niej sporo wściekłości.

Dobrze pamiętam moment, gdy ją pisałem. Towarzyszyło mi wiele skrajnych emocji. To był któryś poniedziałek, poszedłem na protest właśnie w sprawie „piekła kobiet” w Warszawie, przy Rondzie Tybetu. Spotkało się kilka pokoleń – od najmłodszych po osoby w podeszłym wieku. Szli w jednej sprawie. Bardzo mnie to poruszyło, stwierdziłem, że też chcę coś na ten temat powiedzieć. Kobiety zawsze były ważne w moim życiu i to właśnie one były moimi największymi sojuszniczkami. Mama, przyjaciółki, kilka cudownych nauczycielek. To one służyły mi radą i w najtrudniejszych momentach mogłem liczyć właśnie na nie. Musiałem zająć w ich sprawie głos, na tyle stanowczo, na ile potrafiłem.

Optymistyczna wizja przyszłości jest tematem utworu „Bądźmy sobą. Rapujesz o „przepisie na nową ojczyznę. Co ludzie LGBT musieliby w nim zawrzeć, aby rzeczywiście i w pełni „być sobą, zupełnie bezwstydnie”?

Odpowiednim punktem wyjścia jest pomyślenie, że każdy z nas jest unikatowym zestawem cech, myśli, predyspozycji. Dobrze jest znaleźć coś, co nas po prostu cieszy, co daje nam poczucie swobody, wolności i bronić tego. Najlepiej jest odejść od porównywania się z innymi, zatrzymać się i pomyśleć trochę górnolotnie – jest okej, jestem wystarczający, jestem tu po coś, mogę być po prostu i AŻ sobą, bo jestem wyjątkowy.

i powinienem też szanować wyjątkowość innych.

Dokładnie. Zdarzyło mi się być w życiu odsuniętym, skrytykowanym. Często przedmiotem tej krytyki była „kobieca energia”, która mi towarzyszy np. w gestach. Zauważyłem, że również wśród ludzi LGBT brakuje czasem tego szacunku. Zapominamy, że nawet jeśli coś nas łączy, to nadal możemy być zupełnie inni. Inni geje krytykowali mnie za to, jak się ubieram, albo za chęć posiadania męża, co podobno jest dążeniem do heteronormatywnych wzorców. Cóż, tak, chcę mieć męża. Warto więc szanować swoje odmienności i poglądy, bez względu na to, czy jest się częścią jakiejś mniejszości, czy nie.

A propos przyszłego męża – masz nadzieję, że wyjdziesz za niego w Polsce?

Ciężko stwierdzić. Ja tak czy siak od dawna marzę o wyjeździe za granicę. Chciałbym sprawdzić, jak będzie mi się żyło gdzieś indziej. Mój partner jest Węgrem, a aktualnie mieszka w Polsce. Jemu ta przeprowadzka wiele dała. Okazuje się, że są w Unii Europejskiej kraje, gdzie homofobia jest jeszcze bardziej widoczna niż w Polsce.

Powiedzenie „Polak, Węgier – dwa bratanki…” nabrało właśnie głębszego sensu. W waszym przypadku „dwa kochanki”.

(śmiech) A któregoś dnia mężowie, mam nadzieję. (śmiech) Na płycie znajduje się piosenka dla mojego chłopaka („Nie chciałem mieć nikogo”), w której nawiązuję nawet do tego powiedzenia. Często słyszę żarty na ten temat, ale wciąż mnie bawią. Mój partner inspiruje mnie do tego, aby być dobrym człowiekiem. To coś, o czym łatwo dziś zapominamy. Wiele mogę się od niego nauczyć, choć jesteśmy równolatkami. A więcej nie powiem, bo nie chciałbym go peszyć.

Na albumie znalazło się kilku gości – m.in. raperka Gonix. Jak wspominasz tę współpracę?

Uwielbiam Gonix, jest bardzo inteligentna i inspirująca w tym, co robi, jak pisze, jak postrzega świat. Osiem lat temu słuchałem namiętnie jej debiutanckiego albumu, a teraz mogę pochwalić się naszym duetem na mojej płycie – niesamowite. Po opublikowaniu w sieci wersji demo „Nie rusz mnie” w czasie Strajku Kobiet, odezwałem się do niej na Instagramie. Zależało mi na jej opinii. Dostałem akceptację i konstruktywne pochwały, więc coś mnie podkusiło i nieśmiało zaproponowałem dogrywkę. Zwrotka Gonix we wspomnianej wcześniej piosence „Bądźmy sobą” to prawdziwa wisienka na torcie i bardzo dobra recepta na „bycie sobą”, o które pytałeś wcześniej.

Guma balonowa” to zabawny kawałek, który bardzo się wyróżnia. Nawijasz w nim o czasach dzieciństwa i ciągłym odwiedzaniu sklepiku osiedlowego – niekoniecznie w celu zakupów. Głównym celem było bowiem spotkanie z przystojnym kasjerem. Rozumiem, że to historia oparta na faktach?

Tak, to scenariusz pisany życiem. Nie chciałem terroryzować moich odbiorców i być tylko „krzyczącym gejem, który cierpi”. Dlatego pierwsza połowa albumu jest bardziej poważna, natomiast druga to lżejsze, rozrywkowe kawałki. „Guma balonowa” to chyba najluźniejszy z nich. Opowiada o moim pierwszym kraszu. Miałem wtedy około szesnastu lat i pierwszy raz odważyłem się zrobić coś z tym, że spodobał mi się chłopak. Powiedziałem mu to. Nie odwzajemniał uczucia, ale wspomnienia są miłe.

Romeo (bo tak go nazywasz w utworze) okazał się hetero?

Tak – i powiedział mi to wprost. Ale zareagował bardzo pozytywnie na moje zaloty, chwała mu za to. Nie zraził mnie, żeby być otwartym i podejmować podobne próby w przyszłości. Wtedy jeszcze mój „gej radar” nie działał, później się wykształcił i więcej mnie nie zawiódł. (śmiech)

W jednym z utworów można wyłapać niespodziewane połączenie – sny erotyczne i wspomniany wcześniej Andrzej Piaseczny. Tell me more.

Chodzi o piosenkę „Sny”. To hołd dla mojej ukochanej raperki Lil’ Kim i jej „Dreams”. Jest to nic innego, jak przegląd snów homoerotycznych i rzeczywiście pojawia się w nim nawiązanie do Piasecznego. Każda zwrotka jest o konkretnym mężczyźnie, a nawet o kilku jednocześnie. Ale nie zdradzę ich tożsamości – zachęcam do rozszyfrowania zagadki. Niektórzy bohaterowie snów są też z pewnością hetero, ale cytując samego siebie – „sny to tylko sny”.

Gdy pisałeś utwór, Andrzej Piaseczny był jeszcze przed coming outem. Może wywołałeś go do wyjścia z szafy i inni pójdą teraz w jego ślady.

(śmiech) Oj, to by było ciekawe. (śmiech)

Jak wspominasz okres dojrzewania i odkrywania swojej homoseksualności?

Pamiętam, że już, gdy miałem 11 lat, podobali mi się faceci w brazylijskich telenowelach, choć nie nazywałem tego uczucia w żaden sposób. „Okej, jestem gejem” – to uświadomiłem sobie wstępnie gdzieś w gimnazjum.

Wtedy nastąpił coming out przed bliskimi?

Nie, trochę się obawiałem tego momentu, mimo, że moje najbliższe otoczenie było raczej tolerancyjne. Pojawiło się parę takich bodźców, które mnie zraziły przed tym wyznaniem. Słowo „pedał” było wtedy w powszechnym obiegu. Nie zawsze pewnie chodziło nawet o obrazę geja, ale gdzieś to się we mnie gromadziło. Poczułem się gotowy, gdy miałem 18 lat, czyli prawie dziesięć lat temu. Jedną z pierwszych osób, przed którymi się wyoutowałem była moja mama. Zareagowała pozytywnie, podobnie jak tata. Także nie było się czego obawiać.

Pamiętasz dokładnie ten moment? To była rozmowa, sms?

Odbyliśmy szczerą, długą rozmowę. Byłem wtedy w związku na odległość z pewnym Belgiem, a dystans między nami mnie przytłaczał. Dodatkowo okazało się, że studia (biotechnologia), które wybrałem, nie do końca mi odpowiadają. Miałem poczucie, że mój świat się wali. Rodzice mnie wysłuchali i wsparli. Jestem im za to bardzo wdzięczny.

Twoja mama jest adresatką ostatniej albumowej piosenki. „Ty nauczyłaś mnie, by szanować to kim jestem. By mimo krętych ścieżek wciąż pozostać człowiekiem.” Jaka była jej reakcja po usłyszeniu utworu?

Zalała się łzami, ale to były łzy radości. Oczywiście słyszała piosenkę długo przed premierą.

Nawiązując jeszcze do gatunku, w którym tworzysz – na pewno wiesz, że rap i hip hop słynęły z wielu homofobicznych tekstów.

Wiem, że ten cień homofobii rzucony na rap i hip-hop pozostał w pamięci ludzi. Dalej jest dużo w tym zakresie do poprawy, ale wielu czołowych przedstawicieli gatunku otwarcie sprzeciwia się pielęgnowaniu homofobii w tekstach i w środowisku. Zatem nie ma czego aż tak się bać, dobrze wybrany hip-hop w słuchawkach jest super sprawą i nikogo nie wyklucza.  

 

Tekst z nr 92/7-8 2021.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.