Wyd. Studio JG 2020-2021
Mangi kojarzą się w Polsce głównie z „komiksami” dla młodzieży, tymczasem jest też wiele propozycji dla dojrzałego czytelnika. Jedna z nich to „Mąż mojego brata”, na której wydanie po polsku musieliśmy czekać niemal sześć lat. Należy podkreślić, że jest to jedyna manga z gatunku bara, którą możemy czytać w ojczystym języku. Do tej pory ukazywały u nas się jedynie mangi yaoi (dla przypomnienia – są to zazwyczaj zakochani w sobie wychudzeni chłopcy o podzielonych rolach: uległej i dominującej. Mangi z gatunku yaoi są tworzone przez kobiety dla kobiet). Tymczasem manga bara to w skrócie barczyści, włochaci mężczyźni – i tego przykładem jest „Mąż mojego brata”. Autor Gengoroh Tagame słynie z odważnej kreski. Wystarczy przejrzeć jego starsze prace (na próżno szukać ich w Polsce), aby zaczerwienić się od ostrych scen z udziałem rosłych panów, rozciągniętych na linach podczas penetracji na wszystkie sposoby. Tym razem jednak rysownik zaskoczył wszystkich, wydając bardzo wzruszające, a zarazem pełne dramatyzmu dzieło. Manga opowiada o mężczyźnie, który wychowuje samotnie córkę. Niespodziewanie odwiedza go mąż zmarłego brata. Okazuje się, że córka głównego bohatera nie zna pojęcia „gej” i przyjmuje gościa bardzo życzliwie. Dziecko nieświadomie uzmysławia wszystkim wkoło, że tak naprawdę to dorośli są ograniczeni, gdyż oceniają według stereotypów. Jeżeli nie czytaliście nigdy mangi, warto zacząć właśnie od tej. W marcu wyszedł już trzeci tomik, choć historię polecam rozpocząć od pierwszego; całość zamyka się w czterech. (bicz boży)
Tekst z nr 90/3-4 2021.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.