Jacek Melchior „Kochanek”

wyd. Krytyka Polityczna 2016

 

 

Damiana poznajemy w połowie lat 90., gdy ma 23 lata. Jest gejem, ale tożsamości gejowskiej nie ma za Chiny. Wie tylko, że kręcą go faceci, najbardziej – umięśnieni. Za takim gościem zobaczonym na ulicy jest w stanie nawet łazić. Podryw nie wchodzi w grę – tylko zabawa z samym sobą po. Ale z Alkiem jest inaczej, będzie rozmowa i nie tylko. Alek to heteryk, ale heteryk tak na 99% – ten 1% robi różnicę.

Potem poznajemy mamę i siostrę Damiana, żonę oraz ojca Alka, potem Mariusza, co lubi z Damianem bawić się naprawdę ostro, potem Łukasza. Potem rodzi się Bogusia, która właściwie będzie miała dwóch tatusiów. Fabuła się rozrasta i ze skromnego romansu przeistacza się w wartko opowiedzianą epicką historię rozciągniętą na 20 lat.

„Kochankowi”, trzeciej powieści Jacka Melchiora, bliżej do „XXL” niż „Regina zamyka drzwi”, choć nie ma tu tyle gejowskiego seksu. A raczej jest, tylko opisany subtelnie, z filmowym „przyciemnieniem”. Rzuca się w oczy erudycja głównego bohatera – przez jego głowę przewija się tyle tytułów filmów czy książek, nazwisk artystów, że bywa męcząco. Melchior pisze z właściwą sobie ironią, za którą jednak kryje się sympatia dla protagonistów. Dodatkowy plus za postać Pani Małgorzaty ewoluującej od steranej życiem żony alkoholika do niezależnej kobiety, która zaczyna analizować, czemu, do diabła, jest tak przerażona, że ma syna geja. (Piotr Klimek)

 

Tekst z nr 62/7-8 2016.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.