Z AGĄ OZON i ADRIANEM KIEROŃSKIM, wyoutowaną lesbijką i wyoutowanym gejem, którzy tworzą muzyczny duet NIEBØ, rozmawia Patryk Radzimski
Muzyczny duet tworzony przez wyoutowanych lesbijkę i geja. Chyba jesteście unikatem, szczególnie na polskiej scenie muzycznej.
Adrian: Nie zastanawiałem się nad tym nigdy, ale rzeczywiście, też nie kojarzę drugiego takiego duetu!
Aga: Pomyślałam o zespole Th e XX, który wykonuje muzykę alternatywną. Tam na wokalach również znajdziemy lesbijkę i geja, ale z pewnością wciąż jest to rzadkość w muzyce, więc można powiedzieć, że przecieramy szlaki!
Jak się poznaliście i skąd pomysł na NIEBO?
Adrian: Do pierwszego kontaktu doszło na studiach w Lublinie, jednak wtedy każde z nas chodziło własnymi drogami.
Aga: O prawdziwej znajomości można mówić dopiero po studiach, już w Warszawie. Zaczęło się od małych projektów – np. Adrian śpiewał chórki w jednej z moich piosenek, bo wcześniej działałam solowo. Później przyszła pandemia i to był dla naszej znajomości przełomowy czas. Nagraliśmy wspólnie utwór w ramach popularnego wtedy Hot16Challenge. Tak dobrze nam się pracowało, że postanowiliśmy jeszcze podziałać razem – i tak zaczął się nasz projekt NIEBO.
Wasz najnowszy singiel „Jakoś to przetrwamy” to słodko-gorzka opowieść o otaczającej nas rzeczywistości. Podnosi na duchu, ale jednocześnie sygnalizuje, że musimy mierzyć się z problemami. Problemami, które w dużej mierze dotyczą społeczności LGBT+. Skąd pomysł na taką warstwę liryczną i przesłanie utworu?
Aga: Kluczową część utworu, czyli refren, można było usłyszeć już podczas wspomnianego wcześniej Hot16Challenge i odnosiła się głównie do pandemii. Stwierdziliśmy, że warto rozwinąć ten motyw i stworzyć pełnoprawny utwór. Oboje jesteśmy homoseksualni, widzimy, co się dzieje w naszym kraju, jak jesteśmy atakowani, więc chcieliśmy wyrazić, co czujemy, dodać otuchy osobom LGBT+. Poprzez ten utwór i towarzyszący mu teledysk chcieliśmy pokazać, że też do tej społeczności należymy i jesteśmy z tego dumni. Oczywiście w popkulturze dominuje heteroseksualizm, dlatego każdy krok ku zwiększeniu widoczności nieheteronormatywności jest ważny i będziemy starać się do tego dążyć.
Adrian: Przez długi czas zastanawiałem się, czy powinienem zrobić publiczny coming out. Właściwie oboje nie wiedzieliśmy, czy publiczne mówienie o naszym homoseksualizmie nie wpłynie negatywnie na rozwój naszej kariery. Jednak kończąc prace nad pierwszą płytą, stwierdziliśmy, że chcemy być sobą, tworzyć rzeczy, które naprawdę nam się podobają i są zgodne z naszymi przekonaniami. Dlatego właśnie powstał utwór „Jakoś to przetrwamy”. Warto wspomnieć, że znalazł się on na oficjalnej playliście Spotify „Pride Polska”.
No właśnie… zastanawialiście się. Polski show-biznes jest bardzo zachowawczy, wielu artystów_ek wciąż siedzi w szafie. W maju zeszłego roku wyoutował się Andrzej Piaseczny – po blisko 30 latach na scenie. Poza nim popularnych wyoutowanych wokalistów czy wokalistek praktycznie nie mamy. Jak widać – kariera Piaska wcale na coming oucie nie ucierpiała. Jak myślicie, skąd się bierze ten strach artystów?
Adrian: „Pieniądz nie śmierdzi”, artystom zależy na pojawianiu się w mediach – również tych identyfikowanych z prawą stroną polskiej sceny politycznej. Po coming oucie szansa na współpracę np. z TVP maleje prawie do zera – niestety taka jest rzeczywistość. Artyści stają więc przed wyborem i pewnie muszą przemyśleć, co jest dla nich najważniejsze.
Aga: Wydaje mi się, że to może też być po prostu kwestia obawy przed odrzuceniem, zaszufladkowaniem.
Adrian: Raczej nie chcę oceniać tego, jak dany artysta czy artystka prowadzi swoją karierę. Natomiast my po prostu zdecydowaliśmy, że chcemy żyć w zgodzie ze sobą.
Oby więcej osób szło waszym tokiem myślenia, bo każdy kolejny coming out przyczynia się do normalizacji nieheteronormatywności.
Aga: Dokładnie. Świetnie czytało mi się ostatni numer „Repliki”, w którym o swoich coming outach opowiedziały aż trzy aktorki młodego pokolenia – jakie to jest wspaniałe! Wśród nich była oczywiście Marcjanna Lelek, która jeszcze przed wyjściem z szafy wystąpiła w naszym teledysku. Szacun za ten krok, bo wydaje mi się, że wśród aktorek to jest jeszcze większa rzadkość niż w przypadku innych zawodów. Być może ze względu na to, jak stereotypowo zazwyczaj rozpisywane są kobiece role w polskim kinie, jest strach przed niewpisaniem się do tego „kanonu” kobiecości.
A propos najnowszego teledysku i udziału Marcjanny – zagrała w nim dziewczynę lesbijki mierzącej się z problemem homofobicznej matki. Ciekawe, czy biorąc udział w waszym teledysku, planowała już coming out.
Szczerze, nie rozmawialiśmy z nią o tym, ale oczywiście wiedzieliśmy o jej orientacji i bardzo się cieszyliśmy, że to właśnie ona zagrała tę postać w naszym teledysku. Jeszcze raz gratulujemy jej coming outu i na maksa ją wspieramy! Marcjanna trafi ła do nas dzięki Kamili Janik (absolwentce PWST Kraków), która miała nam zaproponować potencjalne kandydatki na swoją teledyskową dziewczynę. Ostatecznie padło na Marcjannę, z czego bardzo się cieszymy. Dziewczyny wyglądały pięknie w obiektywie, a także świetnie zagrały we wspólnych scenach intymność i uczucie, które przezwyciężyło przeszkody i zewnętrzne akty agresji.
Klip do „Jakoś to przetrwamy”, o którym rozmawiamy, jest tak naprawdę minifilmem, przedstawiającym historię młodych ludzi mierzących się z problemami – pojawia się homofobia, ale też nieplanowana ciąża i idące za nią konsekwencje. Skąd taki pomysł na zobrazowanie tego kawałka?
Teledysk poza formą promocji naszej piosenki był także dyplomem w warszawskiej szkole filmowej – stąd jego długość (10 minut – przyp. red.) i fabularny charakter. Scenariuszem i reżyserią zajęły się moja dziewczyna Lulu Zubczyńska i Agata Długołęcka, która również jest nieheteronormatywna. Lulu w scenariuszu napisała to, co tak naprawdę my sami chcieliśmy przekazać. Jej pomysły nie były przypadkowe, bo sama jest działaczką na rzecz osób LGBT+. Dodatkowo wspólnie z Agatą tworzą kobieco-queerowy kolektyw didżejski San Junipero Girls Crew. W tym roku były odpowiedzialne za organizację oficjalnego aftera po Paradzie Równości w klubie Niebo.
Ago, czy historia twojego związku z Lulu ma swoje korzenie właśnie na ścieżce zawodowej?
Aga: Pierwszy raz widziałyśmy się na… Tinderze, ale wtedy nic z tego nie wyszło. Rok później zobaczyłyśmy się na żywo, lecz to wciąż nie było to. Musiał minąć kolejny rok, abyśmy już jako znajome w końcu zaczęły ze sobą pisać. To pisanie przerodziło się później w związek.
A pamiętacie te momenty, gdy zdaliście sobie sprawę, że nie jesteście hetero?
Adrian: Uświadomiłem to sobie już bardzo dawno temu – chyba w piątej klasie podstawówki. Pochodzę z małej miejscowości na Podkarpaciu, więc nie było zbyt wiele osób, które mogły mnie ku temu „zainspirować”. Na szczęście był internet. Długo ukrywałem, że jestem gejem. Oczywiście mówiłem o tym przyjaciołom i znajomym, ale taki oficjalny coming out, również przed rodziną nastąpił dopiero niedawno – w wieku 29 lat, w święta wielkanocne.
Czyli ogłosiłeś, że jesteś gejem, przy wielkanocnym stole?
Adrian: Tak dosłownie to nie, ale przy okazji tych świąt, gdy byłem w domu rodzinnym. Oczywiście długo się do tego zbierałem, podejmowałem próby przy okazji spacerów z mamą i pieskiem, ale jakoś nie wychodziło. Dopiero przed samym wyjazdem do Warszawy, czekając na autobus, wykrztusiłem do mamy: „Czy zdajesz sobie sprawę, że jestem gejem”? Na co ona odparła – „Tak, wiem od liceum”. (śmiech) Dodała też, że kocha mnie takiego, jakim jestem, że nic od tamtej pory się nie zmieniło, wspierała mnie i wciąż będzie wspierać. Lepiej sobie tego wymarzyć nie mogłem i życzę każdemu takiej sytuacji.
Jaka była reakcja reszty rodziny? Adrian: Również pozytywna, więc jestem naprawdę szczęśliwy.
Aga: Adrian, jesteśmy siskami, bo mój pierwszy przebłysk też pojawił się w piątej klasie podstawówki, ale właściwie wtedy nie wiedziałam do końca, o co mi chodzi. Podczas akademii szkolnej z okazji Dnia Wiosny jedna ze starszych dziewczyn śpiewała ze swoją koleżanką piosenkę miłosną Franka Sinatry „Something stupid” i jego córki Nancy. Pamiętam, że odgrywała rolę mężczyzny. Miała na sobie męski garnitur i kapelusz. Nie mogłam oderwać wzroku, byłam zahipnotyzowana. Potem nie mogłam przestać o tym myśleć, ale zupełnie nie wiedziałam dlaczego. Tłumaczyłam to sobie fascynacją platoniczną, jakbym po prostu była jej fanką i tego, jak świetną jest wokalistką. Właściwie to dzięki niej i tej historii zainteresowałam się śpiewaniem, a po latach wylądowałam na wokalistyce jazzowej, najpierw w Lublinie, potem w Katowicach, a dziś mogę opowiadać o moim zespole. Dopiero pod koniec liceum w pełni zdałam sobie sprawę, kim właściwie jestem. Zdarzyły się pierwsze mini coming outy w klasie. Wtedy mówiłam znajomym, że chyba jestem biseksualna. I o dziwo wiele osób odpowiadało: „Ej, ja chyba też”! Z czasem doszłam do tego, że jednak jestem lesbijką. Szeroki, opisany w mediach społecznościowych coming out również zrobiłam niedawno – w listopadzie, przy okazji moich trzydziestych urodzin. Rodzice wiedzieli trochę wcześniej i teoretycznie to zaakceptowali, ale raczej nie chcieli, żebym mówiła o swojej orientacji innym w rodzinie.
Adrian: Myślę, że tak naprawdę sam projekt NIEBO w dużej mierze przyczynił się do tego, że zebraliśmy się na odwagę. Ważne jest to wzajemne wsparcie, które motywuje nas do tego, żeby być sobą i żyć w zgodzie ze sobą.
Warto się outować, prawda?
Aga: Zdecydowanie! Poprzez coming outy zachęcamy innych do tego samego. Dzięki temu coraz więcej osób będzie się z tym oswajać.
Adrian: Mamy nadzieję, że niedługo już nikt w Polsce nie będzie bał się mówić głośno o swojej orientacji, wychodzić z tego powodu na ulice i po prostu kochać siebie.
Na waszym kanale poza autorskimi utworami pojawiły się też covery – m.in. Lady Gagi. Zgadzacie się ze stwierdzeniem, że Gaga jest jedną z największych ikon LGBT? Którzy artyści są waszymi inspiracjami?
Adrian: Gaga jest zdecydowanie tęczową ikoną, co demonstrowała już wiele razy – w utworach, w sposobie, w jaki traktuje swoich fanów i wypowiada się na temat osób LGBT+. Poza tym jest niesamowicie utalentowana, jestem jej fanem i z pewnością mnie inspiruje. No i polecam nasz medley jej hitów, o którym wspomniałeś. Kolejni idole to z pewnością Sam Smith czy Harry Styles.
Aga: Polskim artystą, który nas inspiruje i przy okazji wspiera społeczność LGBT+, jest z pewnością Krzysztof Zalewski, który nie raz pokazał, że jest „za nami”.
Macie na koncie już kilka singli i teledysków, w zeszłym roku ukazał się wasz debiutancki album „OLIMP”. Jakie są wasze artystyczne plany na przyszłość?
Adrian: Kilka tygodni temu graliśmy na wspomnianym już oficjalnym afterze po Paradzie Równości w warszawskim klubie Niebo. To było dla nas ważne wydarzenie. Czeka nas jeszcze kilka wakacyjnych koncertów – m.in. w Chorzowie, Białymstoku, Otwocku oraz podczas Festiwalu Dwa Brzegi w Kazimierzu Dolnym. Poza tym powoli zaczynamy pracę nad drugą płytą.
A artystyczne marzenia?
Aga: Na pewno marzą nam się występy na wielkich, festiwalowych scenach. Na razie działamy niezależnie, ale chcielibyśmy w przyszłości nawiązać współpracę z fajną wytwórnią muzyczną. Działamy dopiero nieco ponad rok, ale rozkręcamy się i nie zamierzamy się zatrzymać!
Tekst z nr 98/7-8 2022.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.