Jarek Skurzyński – „Zrolowany wrześniowy Vogue”

Korporacja Ha!Art, 2020

Krótka (nieco ponad sto stron) opowieść Skurzyńskiego jest monologiem geja, który z Krakowa leci pozarabiać trochę pieniędzy do Wielkiej Brytanii, po czym wraca do rodzinnego miasta. Po drodze zalicza sporo przygód seksualnych i kilka krótkotrwałych związków, a na końcu ląduje de facto w punkcie wyjścia, tyle że bogatszy o parę życiowych i erotycznych doświadczeń. W tle przewijają się różne gejowskie typy – od twinków po daddies, są też kluby i polska homofobia. Skurzyński pędzi galopem, książka ma dobry rytm, łyka się ją łatwo i szybko. Tyle że nie wychodzi poza blogowe wynurzenia, sprowadzające się do nieustannego dylematu: rozpusta czy monogamia. Zdaję sobie sprawę, że jest to dla wielu, nie tylko gejów, istotny problem. Skurzyński zresztą, co mu się chwali, nie wpada w moralizatorstwo, przeciwnie, pokpiwa sobie z tego miotania się w tę i we w tę. Szkoda jednak, że nie ma chęci czy werwy, by wyrwać swoją opowieść z błędnego koła współczesnej kultury i zrobić kilka kroków naprzód. Jego książka kończy się, zanim się jeszcze naprawdę zaczyna. (Bartosz Żurawiecki)

Tekst z nr 85 / 5-6 2020.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.