Jarosław Pietrzak – „Nirvaan”

wyd. Inny Kraj 2021

Obcowanie z lepszymi kochankami może prowadzić do tworzenia lepszych opisów erotycznych. Kiedy dwudziestoparoletni Jarek wyjeżdża z Polski do Londynu (a rzecz dzieje się ok. 15 lat temu) po nielicznych i nieudanych doświadczeniach erotycznych na krajowym rynku, gdzie nie miał wzięcia, nagle zmienia się w łabędzia, którego białe pióra są wielce atrakcyjne dla Arabów, Jamajczyków, Hindusów, Kabylów. Fetysz egzotyki i odmienności jest zresztą odwzajemniony. Po „pokurczonych frustracją i ogólnym spiżdżeniem ciotach tam w Polsce” bohater odkrywa nagle, że „seks jednak nie jest z zasady przereklamowany, a wspaniali kochankowie istnieją”. Pisanie Pietrzaka określiłbym skrótowo jako uczciwe i bezpretensjonalne, co ma też związek ze scenami seksu. Inaczej niż w wielu polskich powieściach gejowskich seks nie jest tu opisany przez metaforyzacje, eufemizmy i inne groteskowe frazy typu „jego smok” itp., ani też nie popada w udawanie kogoś innego, niż się jest, np. lepszego moralnie. Sceny erotyczne są u Pietrzaka zwyczajne, codzienne – a skuteczne. Nie tylko Jarek nie wstydzi się, że jest pasywem, ale też autor daje dogłębną analizę (!) odczuć i potrzeb bottoma, co czytelnikom o tym upodobaniu pozwoli na identyfikację, a może i zazdrość; jednak i top dostanie tu dobry instruktaż. Zarazem ów przegląd kochanków wpisany jest w fabułę o poszukiwaniu „Mr. Biga w wielkim mieście”, albo, cytując divę Kylie Minogue, ukazuje, że „all the lovers that have gone before, they don’t compare to you”. Pod koniec powieści autor zrobił jednak myk od tego dość przecież znanego schematu narracyjnego i tytułowy bohater, Nirvaan, okazał się, żeby nie spojlerować nadmiernie, antywzorem dla Jarka. A wniosek, komu powinna dać się przelecieć polska proza gejowska, dopowiedzcie sobie sami. (Piotr Sobolczyk)

Tekst z nr 97 / 5-6 2022.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.