Wydawnictwo Literackie, 2019
To książka transowa. Nie tylko w takim sensie, o jakim pewnie pomyśleli teraz czytelnicy i czytelniczki „Repliki”. Obcowanie ze „Starą historią” przypomina słuchanie muzyki repetytywnej. Mamy tutaj jeden motyw, który powraca w kolejnych wariantach. Oto narrator/ narratorka wyłania się z basenu i idzie korytarzem. Przekracza próg drzwi i wkracza w kolejną opowieść. Jest w niej mężczyzną, kobietą, dzieckiem, mężem, kochanką, gejem, osobą trans itd. Zmienia się sceneria, zmieniają się okoliczności. Niekiedy jednak oglądamy „starą historię”, już opowiedzianą wcześniej, z innej perspektywy. Ta sama sytuacja powraca, ale patrzymy na nią innymi oczami. Innymi, choć przecież należącymi do tego samego/tej samej narratora/ narratorki.
Trafiamy do wilii z basenem, do pokoju hotelowego, nocnego klubu, ale też do miejsca ogarniętego wojną… Littell drobiazgowo opisuje zmieniające się ciało głównej postaci. Skrupulatnie i bez żadnych eufemizmów przedstawia liczne sceny seksu i nader brutalnej przemocy. Jednocześnie jego styl jest chłodny, pozbawiony emocjonalnego zaangażowania czy autorskich komentarzy. Narrator/ka przygląda się swym metamorfozom z dystansu, przyjmuje kolejne okoliczności, w jakich się znalazł/a, jakby dotyczyły kogoś innego. Właśnie, innego. Gdyby chcieć najkrócej streścić „Starą historię”, to należałoby napisać, że dotyczy ona doświadczenia inności. Które jednocześnie jest doświadczeniem jak najbardziej własnym, osobistym, intymnym. I, w bardzo szerokim tego słowa znaczeniu, cielesnym.
Podobnie jak utwory minimalistyczne, powieść Littella opiera się na hipnotyzującym rytmie. Proponuję więc, by wchłonąć ją „za jednym posiedzeniem”. Bez przerw na wzięcie oddechu. W ten sposób najlepiej można ją poczuć na własnej skórze. (Bartosz Żurawiecki)
Tekst z nr 78/3-4 2019.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.