Z KAMILEM KRAWCZYCKIM, reżyserem filmu „Słoń”, rozmawia Adam Kruk
Pamiętam, że gdy poznaliśmy się na festiwalu w Karlovych Varach, „Słoń” był prawie gotowy, a ty byłeś pełen nadziei, ale i obaw. Potem nastąpiła premiera na Nowych Horyzontach i posypały się nagrody na światowych festiwalach.
To dla mnie bardzo intensywny, ale też bardzo pozytywny czas. Wcześniej rzeczywiście byłem przejęty, bo przecież to mój pierwszy pełny metraż – projekt, nad którym pracowałem kilka lat. I weź go tu teraz nagle pokaż publiczności… Stresu nie unikniesz, nie wiesz, czego się spodziewać – bo i wiedzieć nie możesz. Obawy jednak zaczęły się rozmywać podczas Nowych Horyzontów, kiedy wszedłem na premierowy pokaz, zobaczyłem ekipę, z którą razem pracowaliśmy nad filmem, oraz widzów wchodzących specjalnie na mój fi lm. Pomyślałem: wow, sala jest pełna i pełno na niej queerowej publiczności. Wtedy odetchnąłem – od tamtej pory wszystko idzie już z górki.
Po Nowych Horyzontach, gdzie publiczność jest wyrobiona, otwarta na kino queerowe i generalnie na produkcje spoza mainstreamu, następuje festiwal w Gdyni: ultrapolski, bo pokazujący właściwie tylko polskie filmy, dość konserwatywny. I tam sukces – nagroda w sekcji mikrobudżetów. Spodziewałeś się jej?
Kompletnie nie myślałem w kategoriach konkursu, rywalizacji, nagród. Chciałem po prostu pokazać „Słonia” kolejnej publiczności – tak jak mówisz, trochę innej niż tej nowohoryzontowej. To jest specyfi czny festiwal, bo przyjeżdża na niego cała branża fi lmowa i dla debiutanta, który przez całe życie ją obserwował – znanych reżyserów, aktorów, aktorki – i marzył, by tak jak oni robić fi lmy, to było duże przeżycie. A nagroda oczywiście bardzo mnie cieszy, bo nie jestem naiwny – wiem, jak wiele sukcesy na festiwalach dają promocyjnie, a najbardziej zależy mi na tym, by „Słonia” nieść dalej do przodu, ku następnym widzom.
Odbierając statuetkę, powiedziałeś ze sceny: „Ten fi lm ma być ≫przytulasem≪. Chciałem przytulić queerową społeczność, do której sam też należę. Ale nie tylko. Chciałem przytulić wszystkich, którzy tego potrzebują. Pomimo wszystkiego, co się teraz dzieje – damy radę i przetrwamy”.
Wiedziałem, że mamy transmisję w TVP, że reakcje mogą być różne, ale dla mnie to najbardziej naturalne sprawy pod słońcem. Powiedziałem tylko to, co jest prawdą: dla kogo zrobiłem ten fi lm, podziękowałem mojemu chłopakowi. Nie ukrywam się w życiu, nie cenzurowałem się, kręcąc film, dlaczego więc miałbym to robić po jego premierze? A że leciało to w TVP na żywo, to tym bardziej czułem się zobowiązany, by uczcić naszą społeczność. Nie myślałem o tym, jak moje słowa zostaną odebrane, nie spodziewałem się, że otrzymam gromkie brawa i że popłyną tak daleko – a potem faktycznie pojawiło się sporo newsów i artykułów na ten temat. Bardzo zresztą życzliwych.
This content is restricted to subscribers