Ucieleśniał wyobrażenie z początku XX wieku o artyście idealnym: genialnym, światowym, pięknym, chorowitym, rozrzutnym i homoseksualnym
Tekst: Krzysztof Tomasik
Sława i uznanie towarzyszyły Karolowi Szymanowskiemu (1882-1937) już za życia. Po śmierci utrzymał status największego po Chopinie polskiego kompozytora. Prześwietlano też jego biografię, długo czyniąc jednak wyjątek dla perypetii miłosnych i erotycznych. Te kwestie pozostawały niedopowiedziane, nawet gej Jerzy Waldorff dopiero pod koniec lat 90., w trzecim wydaniu poświęconego Szymanowskiemu „Serca w płomieniach”, zdobył się na stwierdzenie: Od samego dojścia do erotycznej dojrzałości uważał za jedynie dla siebie możliwe stosunki z mężczyznami; z co ładniejszymi, kuszącymi przy różnych okazjach chłopakami i z rówieśnymi sobie przyjaciółmi, z którymi razem pomieszkiwał i podróżował. Bardzo to ogólnikowe, ale w innych biografiach kompozytora nie było nawet tego!
Trzy lata przed śmiercią Szymanowski powiedział Jarosławowi Iwaszkiewiczowi: Jedno, co jest coś warte w życiu, to miłość… a tego miałem, dzięki Bogu, dużo! Iwaszkiewiczowi powierzył też swą gejowską powieść „Efebos”, która – jako zbyt skandalizująca na ówczesne czasy i zbyt intymna – miała zostać opublikowana po śmierci kompozytora. Niestety, we wrześniu 1939 r. rękopis spłonął w warszawskim mieszkaniu Iwaszkiewicza.
Sławny, bogaty i sprawiający wrażenie zamożnego, Szymanowski nie miał problemu z nawiązywaniem licznych romansów z mężczyznami. Do tego był uważany za niezwykle atrakcyjnego, zwracały na to uwagę znające go kobiety. Irena Krzywicka wspominała: Szymanowski mógł się do szaleństwa podobać. Przystojny, o nieopisanym zupełnie wdzięku. Niezwykła uprzejmość, dar patrzenia rozmówcy prosto w oczy, jakby był dlań najważniejszą osobą na świecie. Młoda dziennikarka Stefania Szurlejówna tak opisywała pierwsze spotkanie: Jest harmonijny i ściszony. Nie ma w nim nic ostrego i kanciastego. Stonowany jest jego głos i kolor ubrania, dobrany do koloru oczu, i jego ruchy. Ręka trzymająca papierosa ma łagodne zaokrąglenie. Ten fenomen próbowała też opisać Anna Iwaszkiewicz: Wszyscy wiedzą, bo mówi o tym każdy, kto znał Karola Szymanowskiego, że był to człowiek o niezwykłym wprost uroku osobistym, ale cóż znaczą te słowa dla tego, kto wymawiając je, nie ma jednocześnie w pamięci lekko przyciszonego głosu, subtelnego uśmiechu misternie zarysowanych ust, intensywnego spojrzenia wąskich, bardzo długich, szafirowych oczu, patrzących spod trochę zbyt ciężkich brwi, oczu, które miały skłonność do zapatrzenia się w przestrzeń i o których nie zawahałabym się powiedzieć, że tak właśnie wyobrażać sobie można oczy genialnego artysty.
Jedna z wielkich miłości Szymanowskiego to późniejszy współpracownik Siergieja Diagilewa i autor kilkunastu librett baletowych – Rosjanin Borys Kochno (1904–1990). Artur Rubinstein w swej autobiografii odtwarzał po latach słowa Szymanowskiego na temat fascynacji Borysem: Ale, Arturze, nie uwierzysz, w Kijowie tuż po naszej ucieczce z Tymoszówki spotkało mnie największe szczęście – żyłem w niebie. Poznałem młodego człowieka niezwykłej urody, poetę o głosie brzmiącym jak muzyka i on, Arturze, kochał mnie. Tylko naszej miłości zawdzięczam, że mogłem napisać tyle muzyki. Historię tej miłości wspominał także Jarosław Iwaszkiewicz: Kiedy byłem u Karola w Elizawecie w 1918, olbrzymia fotografia Borysa z chryzantemą w butonierce stała u Karola na pianinie czy na biurku. Opowiadał o nim z entuzjazmem i wybierał się do niego do Piotrogradu, co oczywiście wówczas było niemożliwe. W parę lat potem Karol zgłosił się do Diagilewa w Majesticu w Paryżu i nagle zamiast Diagilewa ujrzał schodzącego po schodach wspaniałego hotelu jego sekretarza Borysa Kochno. Zamarł po prostu – a ten położył palec na ustach, a potem zaczął rozmowę jak z nieznajomym: „vous voulez voir monsieur Diagilew?” [Chce się pan widzieć z Diagilewem?]. Karol wspominał o tym z goryczą. Kochno bał się o swoją sytuację przy Diagilewie i nie przyznał się do znajomości z Karolem (2 X 1957).
Mimo upływu lat, Szymanowski nawiązywał kolejne romanse z atrakcyjnymi chłopakami. W liście do przyjaciółki zdradzał, jaki sam ma do tego stosunek: Jestem już stary i żyję w innej sferze uczuć, co oczywiście nie przeszkadza, że tu i ówdzie, jak się lepiej czuję, mogę sobie jeszcze z rzadka pozwolić na jakąś przyjemność „erotyczną” (2 VII 1927). Wśród jego późnych podbojów byli amant filmowy i śpiewak Witold Conti (1908–44), lekarz Aleksander Szymielewicz (1912– 44), który zginął w powstaniu warszawskim, publicysta muzyczny Tadeusz Żakiej (1915–94).
Karol Szymanowski zmarł na gruźlicę podczas kolejnej kuracji w szwajcarskiej Lozannie 29 marca 1937 r. W ukochanej willi kompozytora „Atma” w Zakopanem znajduje się dziś jego muzeum.
Tekst z nr 86/7-8 2020.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.