Klata Conchity

Najsłynniejsza drag queen w Europie wydaje pierwszą płytę, w klipie pokazuje się topless oraz… planuje występ w Kielcach. Tekst: Przemysław Górecki

 

Conchita Wurst, teledysk „You are Unstoppable”

 

Od połowy maja słuchać już można debiutanckiego albumu Conchity Wurst, austriackiej drag queen, zwyciężczyni ubiegłorocznej Eurowizji. Poza Daną International, transseksualną reprezentantką Izraela, która zwyciężyła w roku 1998, żadna inna finalistka tego konkursu nie wywołała tylu kontrowersji. Conchita, czyli Thomas Neuwirth, pokazała, jak wiele lęków wciąż wywołać może prosta przebieranka, połączona z przesłaniem akceptacji i tolerancji wobec inności (Thomas nie ukrywa, że jest gejem).

27 czerwca Conchita Wurst weźmie udział w corocznym festiwalu „Sabat Czarownic” w Kielcach. Tymczasem słuchamy jej płyty. To dwanaście utworów utrzymanych w świeżej stylistyce i okraszonych, czasem zbyt nachalną, współczesną produkcją. W warstwie tekstowej mamy typowy „empowerment” czyli wzmocnienie poczucia własnej wartości, pewności siebie, wiary w siebie a także dyskusję na temat normalności i natury odmieńca. Jak śpiewa Conchita w „Up For Air”: Show me your scars, I’ll show you mine (Pokaż mi swe blizny, ja pokażę ci moje) – i to zaproszenie to obnażania słabości zyskuje szczególny wymiar jednoczącego gestu. Przełomowy dla kariery Wurst numer eurowizyjny „Rise Like A Phoenix” to tylko jedna strona repertuaru zgromadzonego na albumie. Radiowy sukces można wróżyć też chwytliwej i utrzymanej w modnym ostatnio stylu (patrz: czołówka popularnych ballad z listy Billboardu) piosence „Heroes” czy klubowemu hitowi „Firestorm”, który brzmi jakby był napisany na ostatnią płytę Cher. Conchita zdaje się nawet podrabiać wokalną manierę mistrzyni! Nie brakuje jednak zaskoczeń – do nich można zaliczyć choćby „Where Have All The Good Men Gone”, utrzymany w klimacie retro potencjalny hymn LGBTQ. Jest też oczywiście najnowszy singiel „You Are Unstoppable”, w którym Conchita pokazuje się topless, stylizowana na syrenę.

A co słychać poza Conchitą? „GhostTown” razy dwa! Do tego trzeba było naprawdę dużego zbiegu okoliczności. Najnowsze single Madonny (ktorą stacje radiowe tradycyjnie już chyba zdają się bojkotować) oraz Adama Lamberta mają ten sam tytuł. Wersja Adama zwiastuje jego trzecią płytę „The Original High” (premiera: 12 czerwca br.). Przy okazji jej promocji wyoutowany piosenkarz wyznał, że przemysł muzyczny i fi lmowy jest pełen kryptogejów i z kilkoma z nich spałem. Dlaczego krypto a nie jawnych? Lambert tłumaczy sprawę z perspektywy genderowej: W wytwórniach płytowych i filmowych władzę trzymają mężczyźni (częściej niż kobiety przejawiający homofobiczne poglądy), ale rzeczywiście orientacja nie powinna już mieć takiego znaczenia, zwłaszcza, że wśród publiczności kinowej i klienteli muzycznej większość stanowią kobiety. A swój drugi album, po „La Revolution Sexuelle” z 2011 r., zapowiada Madox. Czekamy.

 

Tekst z nr 55 / 5-6 2015.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.