Kobieta z przyszłością

O coachingu LGBT+, o tym, jak szukała wsparcia w kościele oraz w alkoholu, o planach samobójczych, o wujku pedofilu i o tym, dlaczego lubi wizyty u mamy swojej dziewczyny, z prezeską gdańskiej Fundacji Diversity Polska i trenerką antydyskryminacyjną DANUTĄ SOWIŃSKĄ, rozmawia Tomasz Piotrowski

 

Foto: Kasia Szarska

 

Na twojej stronie internetowej można przeczytać, że jesteś coachem LGBT+. Co to właściwie oznacza?

Jestem coachem i trenerką antydyskryminacyjną – prowadzę szkolenia dla fi rm dotyczące dyskryminacji ze względu na jakiekolwiek przesłanki: płeć, wiek, niepełnosprawność, orientację psychoseksualną, wyznanie czy pochodzenie etniczne. 26 września 2017 r. zaproponowałam współpracę gdańskiej organizacji na rzecz osób LGBTQIA – Tolerado, po rozmowie z Nikodemem Mrożkiem (ówczesnym prezesem) i z Bogną Listewnik. Jestem lesbijką, mam duże doświadczenie w pracy z osobami LGBTQIA, które spotykają się niestety z ogromną dyskryminacją, również w sferze rozwoju osobistego.

Ale na czym taki coaching LGBT+ polega?

Wchodzimy w trudne i odwieczne pytanie, czym jest coaching. Coaching nie patrzy w przeszłość jak na sesjach psychologicznych – ustalamy cele na przyszłość, rozmawiamy o marzeniach, o drodze, którą chce dana osoba pokonać, by osiągnąć swe cele. Zgłosiła się do mnie mama lesbijki, ale też osoba, która potrzebowała rozmowy o tym, jak się wyoutować, inna z kolei potrzebowała rozmowy o swej zawodowej przyszłości itd. Zarówno orientacja psychoseksualna, jak i sytuacja, w której jesteśmy, a więc sytuacja dyskryminacji, mają ogromny wpływ na to, jak definiujemy swoje cele, jakie mamy ambicje itd.

Założyłaś Fundację Diversity Polska. A więc chodzi ci nie tylko o kwestie LGBTIA, tak?

Znasz film „Dumni i wściekli”? On idealnie pokazuje, jak powinniśmy się wspierać. Osoby LGBT+ wspierające strajkujących górników, a potem górnicy odwdzięczający się wsparciem dla LGBT+ na Paradzie. Solidaryzowanie się jest kluczowe. Jesteś gejem? Dyskryminacja gejów to tylko wycinek problemu, wycinek systemu, który nazywa się patriarchat. Całego systemu nie zmienisz, jeśli będziesz zwracał uwagę tylko na jego mały wycinek. Trzeba patrzeć szerzej. Wiesz, ile jest w Polsce kobiet prezesek fi rm? 8 procent. Kobiet na stanowiskach kierowniczych – 34%. Ile znasz kobiet, prezesek organizacji LGBT+? Kobiety są, ale zwykle gdzieś z tyłu – i to jest część tego samego systemu, w którym ludzie LGBT+ nie mają tych samych praw, co pozostali. Jego częścią jest też wykluczanie osób innej rasy, niepełnosprawnych, starszych, pochodzących z innych grup etnicznych itd. Patriarchat jest wszędzie.

Na wszystkich swoich warsztatach mówisz, że jesteś lesbijką?

Coś ty! Przez wiele lat byłam przekonana, że w biznesie nie można mówić o swojej „prywatności”. Pierwszy raz powiedziałam, że jestem lesbijką, na swoich autorskich warsztatach dla kobiet 11 października 2017 r., a więc w Dzień Coming Outu. Po trzech tygodniach bycia w Tolerado. Co więcej, ja do tego 2017 r. nie byłam nigdy na Marszu Równości! Uważałam, że to jest mega niebezpieczne. Nie masz pojęcia, jak się zdziwiłam, gdy w 2018 r. zaliczyłam swój pierwszy Marsz. Pochodzę ze Skórcza, to mała miejscowość, ok. 3,5 tys. mieszkańców. Do dziś znajduję jeszcze w sobie elementy, pokazujące jak sama dyskryminowałam innych. Wstyd mi za to, ale gdzieś to jest we mnie wryte. Homofobia, rasizm, ksenofobia, seksizm – tak było w moim mieście, w mojej rodzinie. Gdy miałam 8 lat, w Skórczu pojawiła się plotka o nastoletniej Ani – rzekomo lesbijce. Wszyscy o niej mówili, wszyscy ją wyzywali, dla wszystkich dzieci było jasne – to jest „najgorsza” osoba w mieście. Gdy w wieku 9 lat sama zaczęłam odkrywać w sobie pociąg do dziewczyn, od razu byłam przeświadczona, że jestem chora psychicznie – i że spotka mnie to samo, co Anię. Bardzo się bałam, bardzo walczyłam ze swoją seksualnością.

Kiedy ten strach minął?

Dopiero kilkanaście lat później, gdy wyjechałam na studia do Bydgoszczy. Poznałam tam dziewczynę, która zaprowadziła mnie do klubu LGBT+ – Red Pub. Byłam przerażona, ale weszłam, Okazało się, że tam nie działo się nic dziwnego. Potem przez 3 lata nawet tam pracowałam. Poznałam tam wiele osób, które są moimi znajomymi do dziś.

Zanim wyjechałaś na studia, znałaś już inne lesbijki, byłaś w jakimś związku?

Z dziewczyną nie. W wieku 12 lat miałam chłopaka. Ale tylko przez 2 tygodnie. Ciekawostka: później okazało się, że jest gejem. (śmiech)

Jeśli dobrze przeczytałem na twojej stronie, jako nastolatka byłaś prezeską Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży.

Wiedziałam, że coś jest ze mną „nie tak” i chciałam się wyleczyć. Myślałam, że wyleczy mnie z tego Kościół, byłam więc blisko księży i diakonów. Gdy sama przed sobą przyznałam, że jestem lesbijką, poszłam do mojego kolegi księdza i powiedziałam: „Słuchaj, wyślij mnie do Lublina. Tam jest taki fajny ośrodek, tam leczą takich jak ja. Ja jestem chora psychicznie”. On na mnie patrzy i mówi: „Danka, ale Kościół nie ma nic przeciw osobom homoseksualnym. Dopóki nie jesteś w związku, nie spełniasz swych potrzeb seksualnych, wszystko jest ok. Takich ludzi jest na pęczki”. Wtedy dla mnie to było jak zbawienie. Nie potępił mnie! Dzięki niemu nie poszłam na terapię reparatywną.

Za to pojawiła się myśl, że najlepiej zostać zakonnicą?

Tak! Ale wybili mi to z głowy rodzice. Chciałam od nich kasę na Biblię, żeby już się jej uczyć. Usłyszałam, że nie będę marnowała ich pieniędzy na bzdury, które studiują księża. Poszłam na pielgrzymkę do Częstochowy i stwierdziłam, że chcę się zaangażować. Wymyśliliśmy więc z wikarym Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży. Prowadziłam je chyba ze 3 lata. KSM nauczyło mnie organizacji wydarzeń, które do dziś robię i tutaj śmiało mówię, że robię to dobrze. Dzięki Kościołowi.

Ale co do potrzeb seksualnych – nie posłuchałaś księdza. Jesteś dziś w związku.

(śmiech) Jak mówiłam, pojechałam na studia. Osoby LGBT+, które poznałam w Bydgoszczy, odmieniły moje małomiasteczkowe, ultrakatolickie spojrzenie. Przestałam chodzić do kościoła, zaczęłam siebie odkrywać. Paradoksalnie w byciu lesbijką upewniło mnie… stare wydanie gazety „Bravo Girl”. (śmiech) W jednym z numerów, który wpadł mi w ręce, była porada sugerująca, by w razie wątpliwości co do swojej orientacji seksualnej, wypisać sobie na kartce, co na daną orientację wskazuje, a co jej przeczy. No to ja w wieku 20 lat wzięłam kartkę i zaczęłam pisać. I zwyczajnie wyszło mi, że jestem lesbijką. (śmiech) Dwa lata później weszłam w mój pierwszy związek z dziewczyną.

Publicznie wyoutowałaś się w 2017 r., a dziś jesteś już coraz bardziej znaną aktywistką na rzecz praw osób LGBT+.

Przyszłam do Tolerado i Marta Magott (była prezeska) od razu mnie wciągnęła. Moje pierwsze spotkanie w tej organizacji miało miejsce w dniu, gdy gruchnęła wiadomość o samobójstwie Dominika z Bieżunia, który nie wytrzymał homofobicznych prześladowań. Wieczorem tamtego dnia odbyła się spontaniczna akcja Znicz dla Dominika. Marta mówi – idziemy. I wtedy w centrum miasta, naprzeciwko Ratusza Miejskiego pierwszy raz w życiu trzymałam w ręku tęczową flagę. Dla mnie to była wielka, osobista rewolucja. Cały czas się rozglądałam i szukałam tych kamieni, które mają na mnie spaść. To, co miałam w głowie, a to, jaka jest rzeczywistość, to był dla mnie szok. Ale to tym bardziej świadczy o tym, że skoro ja, lesbijka, miałam w głowie takie przekonania, to co dopiero w głowie muszą mieć ultrakatolickie osoby hetero?

Brałaś udział w pracach nad gdańskim Modelem na Rzecz Równego Traktowania, który został przyjęty 28 czerwca 2018 r. To swoisty prekursor Deklaracji LGBT+, którą w lutym 2019 r. podpisał prezydent stolicy Rafał Trzaskowski.

Gdańsk jest chyba jedynym miastem w Polsce, które jakoś chroni prawa osób LGBT+. Tworzyliśmy Model od września 2017 do czerwca 2018 w grupie 150 ekspertek i ekspertów z Urzędu Miasta, instytucji, fi rm, organizacji pozarządowych działających na rzecz praw człowieka. Model zakłada m.in. opracowanie i wdrożenie w szkołach zajęć dostarczających rzetelną wiedzę o osobach LGBT+ oraz podnoszących kompetencje rodziców, nauczycieli/ek, uczniów i uczennic m.in. w zakresie przeciwdziałania przemocy i reagowania na przemoc, kampanię informacyjną wśród lekarzy/rek oraz osób pracujących w obszarze zdrowia. Jedną z rekomendacji Modelu jest Gdańskie Centrum Równego Traktowania. Do tej pory działało ono pilotażowo i wiemy dziś, co jeszcze trzeba poprawić. Najwięcej z tej pomocy skorzystały dyskryminowane kobiety, na drugim miejscu – osoby LGBT+.

Co oprócz Centrum udało się jeszcze wprowadzić?

Odbyły się chociażby szkolenia dla urzędników i urzędniczek o niedyskryminacyjnym języku wobec osób LGBTIA. Była też np. kampania społeczna „Po prostu reaguj” wyświetlana w czasie ostatniego Marszu we wszystkich autobusach i tramwajach, powstało kilku grup wzmacniających osoby LGBT+. Według mnie ważna też jest nowa metoda przyznawania grantów przez miasto. Żeby go uzyskać należy we wniosku uwzględnić jedną ze 179 rekomendacji Modelu na Rzecz Równego Traktowania. W ten sposób też realizuje się sam model.

Dziś działaczka, coach, a wcześniej – alkoholiczka? Przepraszam, że tak mówię wprost, ale sama często tak piszesz o sobie w social mediach.

To część mojego życia. Przed naszym wywiadem powiedziałam ci, że za 3 dni mam 3 lata bez alkoholu, więc dla mnie to dziś sukces. To nie będzie żadnym odkryciem, jeśli powiem, że zapijałam moją orientację. To samo pokazują statystyki – jeśli w skali ogółu około 3% Polek i Polaków to alkoholicy, to gdy chodzi o osoby LGBT+ dotyczy to już 13% z nich. Stałam przed lustrem i powtarzałam sobie, że się nienawidzę.

Myśli samobójcze?

Oczywiście. Miałam nawet wybraną datę śmierci. To miał być 27 lutego 1995 r.

1995? Miałaś wtedy 13 lat.

Rok wcześniej zostałam zgwałcona. Jestem ofiarą pedofila, mojego wujka. To był nowy chłopak mojej ciotki, nowa osoba w rodzinie. Słuchał Ace of Base, wiesz, co to znaczyło? To był taki supernowoczesny gość, prawdziwy, starszy kumpel. Jemu pierwszemu powiedziałam, że jestem lesbijką. Szanował mnie, zaakceptował, a potem to wykorzystał. Polował na mnie ponad pół roku. To połączyło się z moją trudną sytuacją rodzinną. Ojciec alkoholik, matka współuzależniona od niego. Awantury, pobicia, poczucie toksycznego wstydu.

Powiedziałaś rodzicom o gwałcie? Zgłosiłaś to?

Wiesz, kiedy im powiedziałam? 4 lata temu. Bardzo długo to ukrywałam. Wstydziłam się, a on groził mi, że jak komuś powiem, to mój ojciec wyląduje w więzieniu. Dziś to dla mnie totalna abstrakcja, ale dla 12-letniej dziewczynki informacja, że będzie miała ojca w więzieniu, była koszmarem. Bałam się o tym powiedzieć, bałam się konsekwencji. Jako bite dziecko uważałam, że wszystko jest moją winą. Po kilku tygodniach od wykorzystania seksualnego zaczęłam się jąkać, nikt nie wiedział czemu. Najbardziej smutne jest to, że kiedy bije się dzieci, czy daje się klapsa – rozbiera się je. To też forma molestowania. Kiedy ja dostałam polecenie od wujka-pedofila: „Rozbierz się”, to dla mnie znaczyło, że dostaję po prostu karę. Do dziś boję się czasem choćby samego dotyku. Wzdrygam się, gdy ktoś mnie dotknie znienacka. Gdy jadę windą i stoi za mną mężczyzna, to pojawia się strach. Pewnie też dlatego walczę dziś jak lwica z tą przewagą mężczyzn nad kobietami. To też moja osobista walka. Wuj jest w więzieniu. Za pedofilię na swoich córkach. Wszystko wyszło na jaw 5 lat temu, gdy jedna z nich miała próbę samobójczą i znalazła się w szpitalu w Gdańsku. Rodzina wypominała mi wtedy, że to przeze mnie, bo nie miałam odwagi powiedzieć o tym wcześniej. Moja sprawa gwałtu z 1994 r. przedawniła się w 2011 r., ale byłam świadkinią na sali sądowej.

On był na sali?

Tak. Zadał mi pytanie: „O której godzinie to było?”. Wyobrażasz sobie? To jest adekwatne pytanie? Nie wierzyłam własnym uszom.

Z tego, co czytałem na twoim blogu, to nie był jedyny raz. Ponownie zostałaś zgwałcona w wieku 18 lat.

Tak. I nie uwierzysz mi, ale ja to zupełnie wyparłam. Dziś wiem dokładnie, co się stało, ale przypomniałam to sobie dopiero podczas terapii psychologicznej 2 lata temu. To był Sylwester 2000, upiłam się, a oprawca – obcy chłopak – wykorzystał mnie. To był ostatni dzień, w którym wypiłam tyle alkoholu. Ponownie zaczęłam pić 10 kwietnia 2003 r.

I wtedy zaczęłaś wpadać w nałóg.

Często spóźniałam się do pracy, bo piłam do 2 w nocy, a pracowałam od 6. Przestałam się angażować, wykazywać inicjatywę. Straciłam przez to niejedną pracę i środki utrzymania. Musiałam wynajmować swoje mieszkanie, nie miałam gdzie się podziać, upadła jedna moja spółka. W 2014 r. zachorowałam na zapalenie płuc, lekarka powiedziała mi: „Ma pani otłuszczoną wątrobę. Niech pani może pije mniej wina, a więcej czystego alkoholu”. Nie zdawałam sobie sprawy, jak widać po mnie, że jestem alkoholiczką. Przez alkohol rozpadły się też wszystkie moje związki.

Kiedy zrozumiałaś, że musisz iść na odwyk?

Kiedy dotarłam na swoje dno. To było w 2016 r. Po pierwsze zrozumiałam, że gdy piję, tracę cały wieczór i kolejny dzień na leczenie kaca. Po drugie – poszłam na Akademię Profesjonalnego Coachingu, żeby podwyższyć swoje kompetencje. Na temat procesu coachingowego wybrałam sobie: „Chcę mniej pić”. Na co prowadząca powiedziała: „Danka, to nie jest temat na coaching, tylko na terapię”. To mi też dało wiele do myślenia. A po trzecie – moi przyjaciele. Zaprosili mnie kiedyś na imprezę, upiłam się i zrobiłam scenę. Śmiałam się z Kyryla – kolegi z Ukrainy, wyśmiewałam jego narodowość, rozumiesz? Ja. Dość wymownie mnie upomnieli. Wtedy zrozumiałam, że nie chcę taka być.

Na leczeniu poznałaś jakieś osoby LGBT+?

Tak. I na podstawie tych doświadczeń też wpisałam do Modelu na Rzecz Równego Traktowania jeden z postulatów, że terapie dla osób uzależnionych LGBT+ powinny odbywać się osobno. Ja swój odwyk zaczęłam 12 czerwca 2017 r., byłam na grupie intensywnej, rotacyjnej – w każdy poniedziałek pojawiały się nowe osoby. Pierwszego dnia nie potrafi łam wymówić nawet słów, że jestem alkoholiczką. Tym bardziej, że jestem lesbijką, mimo że homofobia była przecież ważnym powodem uzależnienia. Na terapii były osoby wysoko funkcjonujące jak i osoby z sądowym nakazem terapii, z wtórnym analfabetyzmem. Uważam, że skoro ja miałam problem z wyoutowaniem się przed grupą, to co dopiero osoba, która trafi a na odwyk i jest głęboko schowana w szafie, nawet przed sobą. Szczególnie ludzie młodzi, z małych miast, którzy sami jeszcze boją się o sobie myśleć jako o człowieku LGBT+. Przynajmniej na początek osoby LGBT+ powinny mieć osobną terapię, by móc w atmosferze akceptacji powiedzieć: „Jestem lesbijką”, „Jestem gejem”.

Alkoholizm może dotyczyć nie tylko młodych osób przed własnym coming outem, ale i dojrzałych, samotnych, często bogatych, „ustawionych zawodowo”, ale siedzących w szafie.

Mam kilku takich kolegów. Wieczorami piją, odpalają Grindra, spotykają się na szybki seks. Wiesz, co od nich najczęściej słyszę? Że w życiu nie byli dyskryminowani! Ale jak mają być, skoro siedzą w szafie, a o sobie mówią tylko najbliższym, starannie wyselekcjonowanym osobom? Są LGBT+, ale… tylko w swoich mieszkaniach. Strasznie mnie to irytuje.

 

Przed chyba każdym rodzicem trudno się wyoutować, jednak wydaje mi się, że Dorosłe Dzieci Alkoholików mają jeszcze trudniej.

To jedne z kilku syndromów DDA – bohatera i kozła ofiarnego. DDA na różnych etapach życia przybierają różne z tych ról. Zależy, czy chcesz chronić siebie czy innych. Moja mama dowiedziała się przypadkiem. Był 2005 r., miałam więc 23 lata, byłam w pierwszym poważnym związku i po prostu oddałam rodzicom pożyczony od nich telefon. Nie skasowałam jednak SMS-ów. W ten sposób dowiedzieli się, że jestem z Moniką. Skończyło się kłótnią i wyprowadzką, a właściwie wyrzuceniem. Mama powiedziała, że nie jestem już jej córką. A przygotowywałam się do coming outu przed mamą od chyba roku, nie miałam jednak odwagi. Rodzice w moim wychowaniu odegrali podobną rolę, ale matkę zawsze chroniłam, bo ona też była bita przez mojego ojca i jej ojca. Całe życie chciałam ją chronić – i zapominałam o sobie. To odwrócenie ról nazywa się parentyfikacją. Od kilku miesięcy nie mamy kontaktu. Jej wartości stoją w opozycji do moich.

Ale z tego, co widziałem na twoim Instagramie, byłaś na Wielkanoc u brata. Razem z narzeczoną?

Zdjęcie, które widziałeś, było na urodzinach mojego bratanka i dostałam nakaz skasowania go. Kasia, moja dziewczyna, nie jest zapraszana do mojej rodziny. To był dla mnie szok, bo z poprzednimi partnerkami przyjeżdżałam. Propaganda TVP działa. To kolejny trudny temat. Podobnie jak przy decyzji o odejściu od Kościoła. Czuję ogromne rozdarcie, ale podjęłam niedawno ważną decyzję – „nie”. Nie będę jeździła do domu, w którym nie szanuje się mojej partnerki. Mój brat podczas tamtej ostatniej wizyty powiedział, że popiera „strefy wolne od LGBT”. Zatem to była moja ostatnia wizyta w domu rodzinnym.

Ile lat jesteś z Kasią?

Półtora roku. 13 stycznia 2019 r. Kasia napisała do mnie kondolencje po śmierci Pawła Adamowicza, bo wiedziała, że współpracowałam wcześniej z prezydentem. Dwa miesiące później zaczęłyśmy ze sobą mieszkać, a dziś jesteśmy zaręczone. Często jeździmy do mamy Kasi, która niesamowicie o nas dba, przygotowuje nam zawsze masę jedzenia, a że świetnie gotuje, to wyjeżdżamy stamtąd nie idąc, ale po prostu się tocząc! Ja nigdy czegoś podobnego nie znałam.  

 

Tekst z nr 86/7-8 2020.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.