Fin de siglo (Hiszpania, 2019), reż. L. Castro, wyk. J. Barberini, R. Pujol. Premiera na outfilm.pl: 14.12.2019

Pierwsze 10 minut to nuda, która ma sens, bo obniża naszą czujność, wiec potem jest tym większa ekscytacja, gdy „dzieje się”. Przystojny Ocho przyjeżdża do Barcelony. Jest sam, wynajmuje Airbnb i nie robi nic specjalnego – lunch, plaża, książka… Następnie, bez specjalnego wysiłku, wyrywa Javiego – wprost z ulicy. Pięć minut gadki, piwko, zaraz potem pierwsze pocałunki i… szybko, szybko trzeba się rozbierać. Tyle że Ocho nie ma prezerwatywy, jest na PrEPie, a Javi bez prezerwatywy nie zgadza się na anal, więc błyskawiczny skok do sklepu. Następnie jest namiętny seks pokazany śmiało, bezpruderyjnie. Ocho jest po wieloletnim związku, na nowo cieszy się wolnością, brakiem zobowiązań, brakiem przynależności. Javi niedawno wyszedł za mąż (otwarty związek), ma dziecko. Co dalej? Czujemy, że na jednej „ustawce” nie może się skończyć, więc czekamy aż umówią się ponownie. Spodziewamy się czegoś w klimacie „Przed wschodem słońca” w wersji gejowskiej, jednak nic z tych rzeczy. Debiutujący reżyser Lucio Castro mocno zaskakuje i nie chcąc psuć seansu, nie powiem nic więcej. Film jest romantyczny, ale bez nieznośnej romantycznej maniery – i wcale nie jest tylko o miłości. (Piotr Klimek)
Tekst z nr 82/11-12 2019.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.