Król i magnat

W cyklu „Poczet tęczowych królów i książąt polskich” sylwetkę KRÓLA WŁADYSŁAWA IV WAZY z perspektywy LGBT przedstawia dr Paweł Fijałkowski

 

Królewicz Władysław Waza. Obraz z pracowni Petera Paula Rubensa z ok. 1624 r. (Zamek Królewski na Wawelu, Państwowe Zbiory Sztuki; Wikimedia Commons, domena publiczna)

 

W kwietniu 1617 r. królewicz Władysław, niespełna 22-letni najstarszy syn króla Zygmunta III Wazy, wyruszył wraz z dworem i wojskiem na wyprawę wojenną na Rosję, której celem było zdobycie Moskwy. Operacja ta rozbudziła ambicje królewicza, a jednocześnie dała mu boleśnie odczuć, jak trudno następcy tronu pogodzić sprawy publiczne z prywatnymi.

Przygotowując się do wyprawy, królewicz Władysław starannie skompletował swój dwór, pragnął bowiem, by towarzyszyli mu ludzie, których darzył sympatią. Był wśród nich jego rówieśnik, świeżo przybyły ze studiów za granicą Jerzy Ossoliński oraz bracia Kazanowscy, mniej więcej 18-letni Adam i 16-letni Stanisław. Ten ostatni należał do osób szczególnie bliskich królewiczowi ze względu na łączącą ich od dawna przyjaźń oraz pełnioną funkcję. Był bowiem dworzaninem pokojowym, do którego obowiązków należało sypianie przy Władysławie.

Wszeteczeństwa?

Ludwik Kubala w książce „Jerzy Ossoliński” (Lwów 1883) tak scharakteryzował Stanisława Kazanowskiego: „Było coś cygańskiego w tym młodzieńcu. Czarne kręcone włosy, śniada cera, lubieżnie wyrzucone usta, uśmiech dwoma rzędami pereł ozdobiony, wielkie i niespokojne oczy, ruchy kocie, przymilające się, gdy się chciał komuś podobać, a pełne leniwej pogardy, kiedy sobie kogo lekceważył. Mienił się jak brylant w różne kolory: raz był uprzejmy i miękki, to znów szorstki w obejściu, raz żywy, dowcipny i pełen niewyczerpanych pomysłów, to znów leniwy i śpiący; raz bojaźliwy i grzeczny, to znów zuchwały i gbur – jak mu było wygodnie”.

Trasa wojennej wyprawy królewicza Władysława wiodła przez Łuck, gdzie zatrzymał się wraz ze swym dworem w pałacu biskupim. Spędzał dużo czasu w sypialni w towarzystwie Stanisława Kazanowskiego i Jerzego Ossolińskiego, co rodziło podejrzenia i plotki wśród dworzan oraz niepokoiło wyznaczonych przez sejm komisarzy, którym powierzono czuwanie nad przebiegiem ekspedycji. Ossoliński odnotował w swym „Pamiętniku”: „Więc, że się w łożnicy [tj. sypialni] swojej ze mną a z Kazanowskim najczęściej królewic bawieł, rozkazawszy odźwiernym, aby nikogo inszego nie puszczali, wzięli sobie suspicyją [podejrzenie] komisarze i insi dworzanie, że na wszeteczeństwie ten czas królewic trawi, a że my przez one sekretne drogi jemu do takowej zabawy posługujemy. Co, aczkolwiek niewinnie, i on, i my cierpieliśmy, ja jednak wiedząc, jako pieszczona rzecz jest uczciwe [jak delikatną rzeczą jest honor], abym i w podejrzeniu nieprzystojnego na urodzenie moje urzędu [funkcji] nie był […], począłem sensim [z wolna] umykać się i schadzać onej sekretnej konwersacyjej [unikać poufnego kontaktu]”.

Zacytowany fragment „Pamiętnika” Jerzego Ossolińskiego bywa bardzo różnie interpretowany. Jedni rozumieją go w ten sposób, że królewicza Władysława i dwóch najbliższych mu dworzan podejrzewano o zażywanie cielesnych rozkoszy w homoerotycznym trójkącie. Inni twierdzą na tej samej podstawie, że zdaniem plotkarzy panowie sprowadzali sobie kochanki i urządzali orgie z ich udziałem. W każdym razie atmosfera podejrzeń sprawiła, że Ossoliński zaczął unikać przebywania z królewiczem na osobności. Wykorzystał to Kazanowski, chorobliwie zazdrosny o ambitnego dworzanina, by poróżnić go z Władysławem i odsunąć od niego. Przekonał królewicza, że Ossoliński jest człowiekiem próżnym i zarozumiałym, który gardzi nie tylko innymi dworzanami, ale nawet nim samym.

Wyposażony we wszystkie dary natury

Stanisław Kazanowski i Jerzy Ossoliński ostro rywalizowali ze sobą o względy królewicza Władysława, każdy z nich pragnął być najbliższym mu człowiekiem, a może nawet dążył do tego, by mieć go tylko dla siebie. Było w tym tyle samo młodzieńczej egzaltacji co fascynacji Władysławem, która mogła kryć w sobie homoerotyczne pragnienia. Wielu mężczyzn wypowiadało się z podziwem o jego urodzie, a jednocześnie wychwalało cechy charakteru i intelekt. W 1612 r. poseł króla hiszpańskiego Abraham de Dohna pisał o królewiczu: „Jest to wielkich nadziei młodzieniec, wyposażony we wszystkie dary natury, postawny, o wysokim czole, jasnej płci, wielkiego, łaskawego i przystępnego ducha. Włada doskonale czteroma językami, polskim, niemieckim, włoskim i łacińskim. Poczynił znaczne postępy w naukach humanistycznych, teraz przyswaja sobie prawo. Świetny to jeździec, zapalony żołnierz”.

Po pewnym czasie Jerzemu Ossolińskiemu udało się wyjaśnić królewiczowi Władysławowi przyczyny swojego zachowania i odzyskać jego względy. Nastąpiło to podczas czytania listów w języku niemieckim, w trakcie którego przebywali sam na sam. Jerzy uklęknął przy łożu Władysława, a ten wsparł się dłońmi na jego ramionach „z wielkim pokazowaniem miełości”. Ośmielony tym dworzanin prosił królewicza, by nie dawał posłuchu plotkom rozsiewanym przez wrogo do niego nastawionych ludzi, ponieważ jego największym pragnieniem jest wiernie mu służyć. Władysław zapewnił go: „A jażbym to o tobie miał źle co rozumieć, mój wojewodziczku, którego doznawam tak wielkiej ku sobie życzliwości? Boże tego nie daj”.

Królewicz z kochankiem gorzałkę popija

Tymczasem zmierzające ku Moskwie wojska polskie ogarnął chaos będący skutkiem intryg snutych przez rodzinę Kazanowskich, którzy pragnęli zapewnić sobie dowództwo nad wyprawą. Niestety, królewicz Władysław nie był w stanie zapanować nad ich ambicjami, nie potrafi ł również znaleźć wspólnego języka z hetmanem wielkim litewskim Janem Karolem Chodkiewiczem. Hetman kwestionował jego decyzje, a wpadłszy w złość, stwierdził: „Dopiero widzę, że prawda, co wszyscy mi powiadają, że królewicz Jego Mość z swoim kochankiem gorzałkę sobie podpija, bo i teraz takowe do mnie […] wskazowania nie mogą być z trzeźwej głowy”. W tej podyktowanej gniewem wypowiedzi na szczególną uwagę zasługuje określenie „kochanek” odnoszące się do Stanisława Kazanowskiego i zdające się oznaczać erotyczną więź łączącą go z Władysławem. Jednakże w tamtych czasach kochankiem zwano nie tylko człowieka darzonego miłością, lecz także osobę, o którą dbano, pielęgnowano ją lub wychowywano z miłością. Słowo „kochanek” oznaczało ulubieńca lub wybrańca, a także człowieka delikatnego, słabego lub zniewieściałego, ewentualnie szukającego przyjemności. Tak więc stwierdzenie zagniewanego hetmana Chodkiewicza nie pozwala nam jednoznacznie określić, jaki charakter miała więź łącząca królewicza Władysława ze Stanisławem Kazanowskim. Możemy natomiast mieć pewność, że była ona bardzo silna, o czym świadczy troskliwa opieka, jaką otoczył Kazanowskiego, gdy ten ciężko zachorował w obozie pod Moskwą w listopadzie 1618 r. Oddajmy ponownie głos Jerzemu Ossolińskiemu: „W tej jego chorobie, bardzo plugawej i smrodliwej, dopiero się pokazał srogi [tj. wielki], serdeczny afekt [uczucie] królewiców przeciwko niemu [do niego], bo i w chorobie jako żona męża pilnował, mało nie po całym dniu i nocy przy nim siedząc w onym smrodzie brzydkim”. Znów pojawia się spostrzeżenie sugerujące homoerotyczny charakter więzi łączącej królewicza Władysława ze Stanisławem Kazanowskim. W oczach Ossolińskiego byli dla siebie jak małżonkowie, zapewne przerażeni myślą, że śmierć może ich niebawem rozłączyć. Ponieważ Stanisław był przekonany, że nie powróci już do zdrowia, za namową ojca swe miejsce przy królewiczu przekazał bratu Adamowi, którego Władysław ponoć bardzo nie lubił. Jednakże zaakceptował go w roli dworzanina pokojowego i z biegiem dni zaczął darzyć sympatią.

Władysław i Adam Kazanowski jak małżonkowie

Tymczasem Stanisław powrócił do zdrowia i zapragnął odzyskać swą pozycję u boku królewicza. Między braćmi doszło do bójki na szable, w trakcie której Władysław stanął po stronie Adama i w jego obronie zranił Stanisława. Wydarzenie to sprawiło ponoć, że uczucia, które do siebie żywili, wygasły. W każdym razie królewicz oddalił od siebie Stanisława i na wiele lat związał się z Adamem, który potrafi ł zdobyć jego zaufanie i spełniać pragnienia. Gdy królewicz Władysław podarował Adamowi Kazanowskiemu pierścień odziedziczony po matce, zaszczycony tym gestem młody magnat odwzajemniał się mu, udzielając wsparcia w trudnych chwilach. Jak zapisał Wespazjan Kochowski w swym „Annalium Poloniae…” (Kraków 1683), królewicz, widząc jego przywiązanie, spytał żartobliwie: „To ty, Kazanowski, dla mnie zubożejesz?”. Na to magnat odparł z powagą: „Fortunę moją z twoim szczęściem łączę, za szczęściem twoim ubogim nie będę, a bez ciebie nie chcę być bogatym”. Deklaracja ta może budzić skojarzenia z przysięgą małżeńską.

Król Zygmunt III Waza odnosił się z niechęcią i niezadowoleniem do związku swego syna z Adamem Kazanowskim, uważał bowiem, że wywiera on zły wpływ na następcę tronu. Zapewne dochodziły go wieści, że wszystko, co posiadał Władysław, było przez rozmiłowanych w sobie młodzieńców traktowane jak wspólna własność. Wiele prezentów wręczonych królewiczowi przez magnatów trafiło do rąk Kazanowskiego, który ponoć używał nawet jego ubrań. Gdy stary król dowiedział się, że Władysław podarował swemu faworytowi dworek przy Krakowskim Przedmieściu, będący jego prezentem dla syna, stracił cierpliwość. W 1631 r. powołał komisję, której zadaniem było zbadanie wydatków królewicza. Ponieważ w mieszkaniu Adama Kazanowskiego znaleziono sprzęty należące do Władysława, zostało ono opieczętowane. Na szczęście królewiczowi udało się udobruchać starego, ciężko chorego króla i przerwać działalność komisji. Jego ulubieniec mógł na powrót cieszyć się otrzymanymi podarunkami. Ludzie bliscy Władysławowi w czasach, gdy był następcą tronu, pozostali przy nim po koronacji na króla Polski w 1633 r. Najważniejszą rolę odgrywał Adam Kazanowski, który według nuncjusza papieskiego Honorata Viscontiego „nie tylko majątkiem, ale wolą króla samowładnie rozrządzał”. Nie miał wielkich ambicji politycznych, za to był doradcą, na którego wsparcie król Władysław IV Waza mógł zawsze liczyć. Niemal w każdej sytuacji głosił ten sam pogląd co władca, bronił w mowie i piśmie jego stanowiska. Czynił to ze szczerego przywiązania do Władysława, a jednocześnie chętnie przyjmował od niego kosztowne podarunki.

Większość historyków uważa, że król Władysław IV prowadził hulaszczy tryb życia, a nadmierne umiłowanie trunków oraz liczne przygody miłosne zrujnowały jego zdrowie. Tymczasem Władysław był z natury człowiekiem słabego zdrowia, a tryb życia sprawił jedynie to, że dolegliwości rozwijały się szybciej. Już ok. 30. roku życia dręczyły go gwałtowne ataki choroby nerek, objawiającej się zasłabnięciami, konwulsjami i puchnięciem nóg. Prawdopodobnie z chorobą tą wiązała się otyłość Władysława, która sprawiła, że szybko utracił młodzieńcze wdzięki. Cytowany już nuncjusz Visconti odnotował: „Ma piękny skład ciała, tylko że teraz, przyszedłszy do dojrzałego wieku, nabiera zbytecznej tuszy, przez co nikną wdzięki, które dawniej były jego ozdobą, ściągały na niego oczy i ujmowały mu serca”.

Mężczyźni i kobiety

Historycy twierdzą, że życie króla Władysława IV Wazy wypełniały przygody erotyczne, choć jednocześnie przyznają, że dokładne przedstawienie tej sfery królewskiej aktywności jest trudne ze względu na zawoalowany sposób, w jaki wypowiadano się wówczas o seksualności. Jest w tym sporo prawdy, choć musi dziwić fakt, że dyskretne i niejednoznaczne informacje o życiu intymnym króla, które można by interpretować jako świadectwa jego homoseksualności, są gorliwie negowane przez badaczy. Natomiast każda wzmianka, którą można uznać za mówiącą o utrzymywanych przezeń relacjach heteroseksualnych, jest gorliwie przedstawiana jako jedno ze świadectw bogatego życia miłosnego władcy. Bez wątpienia Władysław IV utrzymywał kontakty seksualne z kobietami, choć trudno powiedzieć, jak były liczne. Wiemy, że podczas pobytu we Lwowie w 1634 r. poznał piękną mieszczankę Jadwigę Łuszkowską, ciemnowłosą i ciemnooką, którą obdarował wieloma prezentami i zabrał ze sobą do Warszawy. Później często widywano ją przy królu, który wciąż pozostawał kawalerem. Małżeństwo miało dla Władysława IV Wazy głównie wymiar polityczny. Dopiero w 1637 r. poślubił Cecylię Renatę, córkę cesarza Ferdynanda II Habsburga i Marii Anny Bawarskiej. Była ona kobietą 26-letnią, ale nie dorównywała urodą Jadwidze Łuszkowskiej, która pozostawała kochanką króla. Jednakże Cecylia Renata szybko zorientowała się, w jakim charakterze piękna mieszczanka przebywa na dworze, i wymusiła na Władysławie wydanie jej za mąż. Znacznie większym wyzwaniem dla królowej była rywalizacja z Adamem Kazanowskim, który z zazdrości psuł relacje między królewskimi małżonkami. Przekonywał Władysława, że nie powinien pozwalać, by na jego decyzje miała wpływ kobieta, i to w dodatku niekochana. Król z reguły postępował zgodnie z radami i życzeniami swego ulubieńca.

Życie erotyczne Władysława IV Wazy nigdy nie będzie dla nas zagadnieniem całkowicie jasnym. Możemy przypuszczać, że w sferze cielesnej był człowiekiem biseksualnym, zażywającym rokoszy zarówno z mężczyznami, jak i z kobietami. Natomiast w sferze duchowej był osobą rozmiłowaną w mężczyznach. Biorąc pod uwagę fakt, że przez dużą część życia trapiły go choroby coraz bardziej ograniczające aktywność fizyczną, ta druga sfera miała dla niego szczególnie duże znaczenie. Najważniejszym człowiekiem w jego życiu był bez wątpienia mężczyzna, zaborczy, lecz wierny Adam Kazanowski.

***  

Dr Paweł Fijałkowski (ur. 1963) – historyk i archeolog, pracownik naukowy Żydowskiego Instytutu Historycznego. Opublikował m.in. szereg książek historycznych o tematyce homoseksualnej: „Seksualność, psyche, kultura. Homoerotyzm w świecie starożytnym” (2007), „Homoseksualizm. Wykluczenie – transgresja – akceptacja” (2009), „Homoseksualność daleka i bliska” (2014), „Androgynia, dionizyjskość, homoerotyzm. Niezwykłe wątki europejskiej tożsamości” (2016).  

 

Tekst z nr 100/11-12 2022.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.