Krzysztof Charamsa – „Kamień węgielny. Mój bunt przeciw hipokryzji Kościoła”

wyd. Krytyka Polityczna 2017

Tekst: Robert Rient

W książce „Kamień węgielny. Mój bunt przeciw hipokryzji kościo­ła” Krzysztof Charamsa nazywa papieża Franciszka „fałszywym prorokiem” używającym „inteligentnej manipulacji wizerunko­wej”. O Benedykcie XVI pisze, że sprawował najbardziej gejowski, a zarazem homofobiczny pontyfikat. Janowi Pawłowi II zarzuca znaczny rozwój myśli homofobicznej.

Krzysztof Charamsa jest księdzem wyświęconym w 1997 r., byłym drugim sekretarzem Międzynarodowej Komisji Teologicznej i wy­kładowcą na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim i Papieskim Ateneum Regina Apostolotum w Rzymie. Po ujawnieniu się jako gej w 2015 r. został suspendowany przez władze kościelne. Dziś on i jego partner Eduard Planas żyją w Katalonii.

Charamsa obnaża w swej książce hipokryzję Kościoła, natomiast reakcje na jego osobę obnażają polską homofobię, również tę „wewnętrzną” – homofobię wśród osób LGBT, które bezrefleksyj­nie przejęły narrację płynącą z heteroseksualnego mainstreemu: przecież złamał śluby celibatu, poszedł do mediów (i to kilku w tym samym czasie!), wiedział do jakiej instytucji się zapisuje itp. Krzysztof w nieuczciwości do samego siebie zaszedł daleko, bo aż do Kongregacji Nauki i Wiary, ale proces nieuczciwości wobec sie­bie, najbliższych, współpracowników, przechodzi przecież prawie każda osoba homoseksualna, a część nie decyduje się przerwać milczenia do końca życia. Jednak napiętnowanie odbywa się na księdzu, który odważył się nie tylko ujawnić, że jest gejem, ale również kocha drugiego mężczyzna i miłość ta przyśpieszyła jego proces wychodzenia z szafy Watykanu. Dla krytykujących zasady Kościoła katolickiego i heteronormy nagle stają się dominujące. Poza tymi, którzy akceptują i traktują nas po partnersku, część społeczeństwa nas nienawidzi, a inna część toleruje i uważa, że jest dla nas miejsce pod warunkiem, że pozostaniemy cisi, ukryci, nie będziemy „manifestować” swego istnienia, dopasujemy się do systemu. Ci mają również pomysł na to, w jaki sposób powinien odbywać się coming out: po cichu, nie przed kamerami, ze słuszną dawką samokrytycyzmu lub wstydu. Tymczasem Charamsa świa­domie przygotował sposób opuszczenia więzienia. Tak jak wcze­śniej celebrował msze, tak teraz celebrował coming out. I został potępiony nie tylko przez media, ale również liczne grono osób LGBT, które powielają niechęć do Charamsy, nieświadome, że są echem heteronormy.

Książka Charamsy pojawiła się już w ośmiu krajach, właśnie uka­zuje się w Polsce (wydawnictwo Krytyka Polityczna). Autor powie­dział, że pisał ją „sercem dla ciebie, przyjaciela, którego chciałby poprosić o to, by usiadł na kanapie i poświęcił mu kilka godzin”. Sporo tutaj oskarżeń i mocnych słów skierowanych do Kościoła, jest kilka niedokończonych historii – jak ta dotycząca jego bliskiej osoby, która padła ofiarą pedofila. Jest zalążek opowieści o zako­chaniu i miłości, która ocaliła autora, ale niestety nie zostaje on rozwinięty. Bohater opisuje homofobię hierarchów Kościoła oraz mierzy się z samym sobą: „Pragnąłem zostać księdzem i dlatego musiałem być homofobem”. Charamsa wielokrotnie powtarza i punktuje zbrodnie Kościoła, który porównuje do partii bolsze­wickiej, szpitala psychiatrycznego i innych instytucji totalnych. Nie wyciąga ręki, by prowadzić dialog, nie wierzy i nie ufa, domaga się rewolucji, radykalnej zmiany, używa dużych słów. Pierwszy rozdział wprowadza formę reportażu, później książka staje się wielowątkowym esejem, oskarżeniem, krzykiem pełnym bólu i poczucia zawodu.

Z pewnością bogactwo doświadczeń Krzysztofa Charamsy można było ubrać w bardziej doprecyzowaną formę. „Kamień węgielny” jest obrazem żywej, rozedrganej konstrukcji autora, zapisem sta­nu ducha, monologu wewnętrznego – niektórych może wzruszyć, albo wzburzyć, innych zmęczyć i znudzić. Mimo to Charamsa jest nam potrzebny, prawdopodobnie bardziej niż nam się wydaje.

Tekst z nr 67 / 5-6 2017.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.