Kuba Wojtaszczyk „Portret trumienny”

Simple Publishing 2014

 

 

Tradycja portretu trumiennego koniecznie powinna zostać wskrzeszona – taka idea pojawia się w głowie Aleksandra, młodego absolwenta historii sztuki, gdy ten przyjeżdża do domu rodzinnego na urodziny matki. Wizyta staje się okazją do konfrontacji z najbardziej toksycznym przykładem organizacji więzi międzyludzkich, rodziną. On – cyniczny (w dozę krytycznego dystansu wyposażyła go szybka ucieczka ze wsi na studia, poznanie ludzi o szerszych horyzontach, wreszcie, praca w galerii sztuki) i specyficznie wrażliwy homoseksualista z niskim poziomem tolerancji dla obskurantyzmu; oni – Polacy-katolicy z dumą wychowujący kolejne pokolenia bezrefleksyjnych potomków uwięzionych w granicach bezpiecznego świata, którego horyzonty wyznaczane są miałkimi i mało rozwijającymi tematami rozmów. Z takiego połączenia nie może wyniknąć nic dobrego. Prozatorski debiut Kuby Wojtaszczyka, sprawnie i ciekawie operującego zaskoczeniem, w swojej galerii postaci uwzględnia na szczęście dwa „przebłyski nadziei”, z którymi utożsamia się będący na skraju wytrzymałości narrator. Jego świat, w którym jest miejsce na wystawy, antyklerykalną refleksję, niezłe poczucie estetyki, Blondyna i Artystę (cytując brata, „artystyczne środowisko – ćpuny, geje i cholera wie kto jeszcze”), tak bardzo nie daje się pogodzić z rzeczywistością zgromadzonych przy stole ciotek, wujków i przyszłych świętych, że rozwiązanie wydaje się tylko jedno: wskrzeszenie tradycji portretu trumiennego! Ku przestrodze. (PG)

 

Tekst z nr 49/5-6 2014.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.