Lubię pozować

Z fotomodelem ADAMEM JAKUBOWSKIM o treningach, o nagości i o OnlyFans, o jego ulubionym fotografie, o coming outach i o 250 tysiącach fanów na Instagramie, rozmawia Tomasz Piotrowski

 

Foto: Marcin Rychły

 

Myślałem, że przywitasz mnie z jakiejś plaży w Sydney.

Miałem być teraz w Hiszpanii na sesji dla Addicted i ES Collection, ale jak wiemy, koronawirus zmienił plany całego świata. Więc dalej siedzę w Raciborzu. Wszyscy myślą, że stale jestem gdzieś za granicą, wiele osób z zaskoczeniem pyta, czy naprawdę jestem Polakiem, mimo że mam to wpisane w profilu na Instagramie. Tak, urodziłem się w Warszawie, a mój dom i studio fotograficzne od pięciu lat są w Raciborzu.

Dotarłem do twojego pierwszego zdjęcia na FB z 10 kwietnia 2010 r., miałeś wtedy 21 lat… i, sorry, nie wyglądałeś na modela męskiej bielizny.

(śmiech) No tak, masz rację. Obecne ciało mam właściwie od czterech lat. Wtedy byłem po rocznej przerwie w modelingu, w trakcie której bardzo przytyłem. Wykonałem mnóstwo pracy, by mieć wymarzoną sylwetkę. Wielu osobom wydaje się, że modele „po prostu” mają takie ciała, że to dar od losu. Moje ciało CHCE BYĆ GRUBE. Dla mnie oznacza to masę pracy tuż przed każdą sesją, a ona musi odbyć się od razu pierwszego dnia po przyjeździe, bo bez ćwiczeń od razu puchnę. Po tygodniu kaloryfer znika. To jest nieustanna walka. Codziennie rano pływam na długość 100 basenów, do tego dwa razy siłownia i dwa treningi EMS tygodniowo plus cały czas zdrowa dieta.

Jesteś modelem już od dawna, prawda? Na długo przed zleceniami dla Addicted, ES Coletions czy PUMP! Underwear.

Gdy miałem 13 lat, rodzice kupili mi cyfrowy aparat – wtedy to był szpan! Z siostrą zaczęliśmy bawić się w robienie zdjęć. Tak to się zaczęło, potem założyłem konto na maxmodels.pl i zauważyło mnie kilku fotografów. Następnie budowa portfolio i próba swoich sił w agencjach dla modeli. Największym problemem był wzrost – mam 175 cm, więc o karierze wybiegowej mogłem jedynie pomarzyć. Pierwsze duże zlecenie miałem w 2012 r. To była okładka książki „Summoned” dla amerykańskiej pisarki Rainy Kaye.

Na które twoje zdjęcia nie spojrzeć, zazwyczaj autorem jest Marcin Rychły.

Pracuję też z innymi fotografami, ale muszą być naprawdę dobrzy, z kolei w przeszłości pozowałem przed obiektywem kilkudziesięciu różnych fotografów. Z Marcinem współpracuję już 9 lat, od niego zaczęła się moja kariera w modelingu. Wiedziałem, że to doskonały fotograf, zaproponował mi zdjęcia (ja bym chyba nie odważył się do niego napisać) i do dziś pozuję głównie jemu. Studio fotograficzne prowadzimy właściwie razem.

To teraz pytanie chyba retoryczne: czy bycie modelem, i to modelem bokserek i jock-strapów, przyciąga do ciebie facetów?

Oczywiście! Bardzo (śmiech). Niektórzy chyba wiele by dali, by chociaż mnie dotknąć czy zobaczyć na żywo. Wielu zresztą miało okazję, bo co jakiś czas organizowane są spotkania z fanami w klubach za granicą. Ale bez przesady – Justin Bieber pewnie nie wyskoczy spokojnie na imprezę do klubu, a ja do HaH-u mogę (śmiech). Jeśli ludzie mnie rozpoznają, to głównie w gejowskich lokalach w Niemczech czy USA, z kolei w Hiszpanii mam już instagramowych psychofanów, czy raczej psychofanki, bo to… 13-letnie dziewczynki.

Czyli od samego początku tylko modeling?

Nie, coś ty! Generalnie zawsze pasjonowałem się wizażem i charakteryzacją i to cały czas robię przy różnych sesjach. W związku z tym, że na samym wynajmie studia nie da się zarobić, jestem też fotografem. Miałem też inne prace, a wiesz od czego zaczynałem? Pracowałem przez kilka lat na magazynie w Carrefourze. No i kolonie.

Właśnie. Przeprowadziłeś się z tętniącej życiem stolicy do małego Raciborza tylko po to, by organizować kolonie?

Dostałem taką propozycję pracy. Chciałem zmienić swoje życie. Poza tym bywałem wcześniej w Raciborzu na zdjęciach u Marcina i pokochałem to miasteczko od pierwszego wejrzenia. Kiedyś nie wyobrażałem sobie życia poza wielkim miastem, myślałem jedynie o Londynie, a przyjechałem tutaj na dwa tygodnie i powiedziałem: „Boże, tu jest pięknie, wszędzie dojdziesz piechotą, nikt się nie śpieszy, nigdzie nie ma tłumów, kolejek”.

Twoje konto na Instagramie to jakby osobny rozdział – masz prawie 250 tys. osób śledzących twoją aktywność. Jak się zdobywa takie grono fanów?

Mówiąc szczerze, to nie była usilna walka. W styczniu 2016 r. zacząłem pracować nad ciałem, na wiosnę zrobiłem pierwsze zdjęcie – pierwsze bez koszulki na moim insta. Tego dnia poszedłem spać, mając około 400 followersów, a obudziłem się z 1700. Potem, gdy wrzucałem kolejne fotki, ta maszyna działała już sama. Średnio 2 tys. nowych followersów tygodniowo. Patrząc na tę szybko rosnącą liczbę, zdawałem sobie sprawę, że to dzięki nagości. Wiesz, są instagramerzy, którzy mają po 500 tys. followersów i dzięki temu dostają czasem samochód na własność tylko za to, że zrobią sobie z nim fotkę. Stwierdziłem, że warto, zwłaszcza, że lubię przecież pozować!

Na wielu z tych zdjęć jesteś z drugim przystojnym modelem, to Enrico Lavigne. Macie na nich bardzo zmysłowe pozy.

On napisał do mnie pierwszy… początkowo jako fan (śmiech). Dość długo trwało, zanim spotkaliśmy się po raz pierwszy, bo on mieszka we – wspomnianym przez ciebie zresztą – Sydney. Ale udało się. Mieliśmy wiele sesji, a raz imprezowaliśmy nawet razem w HaH-u Katowice. Mieliśmy tam spotkanie z fanami. Zdradzę ci, że Enrico jest akurat z tego szczęśliwego typu modeli, którzy wyglądają zajebiście nawet jak nie ćwiczą, a idąc do Burger Kinga, biorą jeszcze pizzę na drogę.

Potem na świecie pojawiło się OnlyFans (płatny portal, na którym wrzuca się nagie fotki i fi lmy erotyczne – przyp. „Replika”).

Ja OF mam od 2,5 roku, a usłyszałem o nim rok wcześniej. Na początku myślałem, że to płatny Twitter i nie wierzyliśmy z Marcinem, że są ludzie skłonni zapłacić za oglądanie czyichś nagich fotek czy filmików. Potem zobaczyłem, że zakłada to coraz więcej osób. Obserwowało mnie wtedy około 150 tys. osób i byłem pewien, że wielu z nich chciałoby zobaczyć mnie jeszcze bardziej rozebranego. W Polsce wtedy OF nie był jeszcze dostępny, więc wiązało się to z koniecznością wyjazdu do Niemiec i założenia tam konta bankowego.

To, że na zdjęciach będziesz zupełnie nagi, nie było problemem?

Szczerze mówiąc nie, bo ja nagie sesje miałem za sobą już wcześniej. Nigdy nie lubiłem takich aktów, gdzie facet stoi prawie przodem, ale i tak nic nie widać. Myślałem wtedy: „Kurde, gdzie jest ten penis?!”.

Na twoich zdjęciach jest tam, gdzie trzeba.

(śmiech) Tak! I ta pierwsza sesja nago była trochę inna, to było dla mnie przeżycie. I wtedy kilka tych bardziej grzecznych fotek wrzuciłem nawet na Insta. Nie byłem przekonany, ale Marcin mówi: „Przecież jesteś modelem, to twoje ciało, wrzucaj!”. Przełamałem się. Po nich już nie bałem się następnych.

No właśnie – czemu boimy się nagości?

To wpojony nam od dzieciństwa wstyd. Niepotrzebnie. A do tego dochodzi brak pewności siebie…

Ty już nie masz kompleksów?

Oj, nie, to nie tak. Ale powiem ci, że fani potrafią te kompleksy wyleczyć. Jeśli 1000 osób pisze ci, że masz super tyłek, to potem patrzysz w lustro i myślisz: „Hmmm, może serio on jest zajebisty” (śmiech).

W tej chwili na OnlyFans da się zarobić?

Nie będę ukrywał, że to jedno ze źródeł mojego stałego dochodu, ale robię też inne rzeczy. Są tacy, którzy zarabiają na OF kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie – ale to zwykle ci, którzy czerpią też kasę z kamerek. Kamerki przyciągają na OF. Ja w porno nie idę, to po prostu nie dla mnie, chcę zostawić tę sferę dla siebie i mojego faceta.

Czyli trzeba ze smutkiem przyznać, że nie jesteś singlem.

Nie jestem – i to już od 8 lat, ale więcej nie powiem, niech mój związek pozostanie moją prywatną sprawą.

Arek Kluk, działacz LGBTIA, który od niedawna ma konto na OF, powiedział, że zdaje sobie sprawę, że teraz już nie może liczyć na wysokie stanowisko w korporacji, czy też w polityce. Też czujesz to ograniczenie?

Mam świadomość, że zamknąłem sobie tym wiele dróg, ale to i tak nie są drogi, którymi chciałbym w życiu podążać. W żaden sposób nie jest mi źle, że nie będę dyrektorem w korporacji, czy posłem – a przynajmniej robię to, co naprawdę chcę i daje mi to radość.

Jak sądzisz, dlaczego w Polsce OF nie było jeszcze niedawno tak popularne?

Pewnie ludzie boją się reakcji otoczenia, rodziców. Moi rodzice na przykład wiedzą, że zarabiam m.in. pozując nago. Co roku nie mogą się doczekać, kiedy dostaną mój nagi kalendarz i oglądają go potem z dumą. Z drugiej strony OF chyba też nie jest dla każdego. Trzeba mieć zaplecze ludzi. Twoi potencjalni fani muszą skądś się dowiedzieć, że masz konto i zapłacić za dostęp. Dla Niemca te 8 euro miesięcznie to 2 piwa, ale w Polsce – nie ma co się oszukiwać – 40 zł to już sporo więcej.

Twoje zdjęcia widziałem tylko na OnlyFans Marcina Rychłego (@karrdepl), twój profil nie jest dostępny w Polsce.

Tak, póki co tak i niestety z różnych względów na razie nie mogę tego zmienić. Nie mówię, że nigdy się to nie zmieni, ale na razie nie. Jednak, jak wspomniałeś, profil @karrdepl na OF jest pełen moich zdjęć, więc zapraszam na niego.

Po twoich nagich fotkach spotkało cię w sieci więcej pozytywnych reakcji czy hejtu?

Szczerze? Chyba nie spotkałem się z żadnym hejtem. Pojawiło się kilka komentarzy w stylu: Powinieneś iść do kościoła, ale za te fotki to i tak pójdziesz do piekła! Dużo więcej osób pisało, że fotki są piękne.

Przyznam się bez bicia, że szukałem w Internecie porno z tobą. Już powiedziałeś, że to nie twoja bajka. Nigdy cię nie kusiło?

(śmiech) Oczywiście, miałem propozycje i to od dużych wytwórni, ale jednak nie. Choć mam pełny szacunek dla aktorów z branży porno. Miałem styczność z tą branżą jako fotograf – i utwierdziłem się w przekonaniu, że nie chciałbym. To był początek istnienia naszego studia, dostaliśmy propozycję współpracy jako fotografowie. Potrzebowaliśmy kasy, pomyśleliśmy, że to może być fajna praca. Jednak już pierwszego dnia okazało się, że czar prysł. Przez pierwsze kilka minut może i się nieco podnieciłem, ale potem… równie dobrze mógłbym fotografować gruszki i potem wieczorem miałbym ochotę na dziki seks, a po tym – wcale! Przestało mnie cokolwiek podniecać. Seks może być super przyjemny, jeśli uprawiasz go obojętnie w jakim gronie i obojętnie w jakim miejscu, ale kiedy masz z nim do czynienia w pracy przez cały dzień, z przymusu i nawet tylko jako widz… Nie.

Twoje coming outy?

Rodzicom powiedziałem, kiedy zacząłem związek z moim pierwszym chłopakiem i nie było super miło, ale nie ze względu na orientację. Po prostu nie byli przekonani co do samego chłopaka i chyba mieli pod tym względem rację. Była między nami spora różnica wieku.

To znaczy?

Ja miałem 20 lat, a on 15. Rozstaliśmy się, miałem innych facetów, ale to były krótkie znajomości, a kiedy później zaczął się mój poważny związek, to przyszedł też czas na poważną rozmowę z rodzicami. Zapytali, czy to tylko mój kolega. Ja na to: „A jeśli nie tylko kolega?”. Mama: „To nic się nie dzieje! Po prostu jesteśmy ciekawi!”. To była luźna rozmowa wieczorem przy piwku. Potem nigdy nie było problemu – razem z chłopakiem chodziliśmy na imprezy rodzinne, wesela itd.

A kiedy sam to w sobie odkryłeś?

Ludzie często pytają mnie na Instagramie: „Kiedy stałeś się gejem?”. Odpisuję, że dokładnie 2 grudnia 1989 r. To dzień moich urodzin. Oczywiście przychodzi taki moment w życiu każdego, a raczej nie każdego, tylko większości – że zaczyna się myśleć o tej drugiej płci. Nie rozumiałem siebie, nie każdy miał wtedy Internet i nie znałem innych gejów. Ukradkiem patrzyłem na przebierających się w szatni kolegów i wbijałem sobie do głowy: „Chcę mieć dziewczynę, chcę mieć żonę i dzieci, chcę być normalny, czemu coś ze mną jest nie tak, czemu akurat na mnie trafiło. Ja MUSZĘ MIEĆ ŻONĘ I DZIECI!”. Nie akceptowałem tego, co czułem, myślałem, że przez całe życie będę samotny i nawet mi przez myśl nie przechodziło, że jeśli nie żona i dzieci, to może facet. A może facet i kot, a może mąż i dzieci! Dziś nic nie stoi już na przeszkodzie. To znaczy, nie mówię oczywiście o naszym kraju.

Co ci pomogło to zrozumieć?

Jeździłem po różnych festiwalach rockowych w Polsce i za granicą i poznawałem mnóstwo otwartych ludzi. Edukacja seksualna w Holandii i Niemczech już 15 lat temu wyglądała lepiej niż dziś w Polsce. Nawet jak po pijaku gdzieś tam się wygadałem, to okazywało się nagle, że to wszystko jest normalne, że nic nie jest „nie tak”.

Pierwszy pocałunek z facetem?

Nie przywiązuję do tego aż tak wielkiej wagi. Pierwszy pocałunek, pierwszy raz… Mój pierwszy raz był najgorszym seksem w moim życiu, ale co z tego? Każdy pierwszy raz jest chyba beznadziejny. Facet, którego pierwszego pocałowałem, ma dziś żonę i dzieci. Wtedy jeszcze udawałem hetero i jakoś sobie żartowaliśmy z gejów (dziś to żałosne, ale wiadomo, że tak najłatwiej było się ukryć nastolatkowi, który sam jest homo). Miałem 18 lat, pojechaliśmy na koncert Within Temptation do Holandii z nim i z dwiema koleżankami. Z tych żartów jakoś doszło do tego, że zacząłem do niego mówić „misiu”, a on do mnie „kotku”. Spałem z nim w jednym pokoju. I tak zastanawialiśmy się, jak to jest całować się z facetem, że pewnie to obrzydliwe, ale właściwie… Może nie? No i spróbowaliśmy.

I fajnie było?

Nie. (Adam jest zmieszany). Serio nie. Nie wracajmy do tego. Źle się z tym czułem, bo jak gdyby sam się przed sobą obnażyłem wtedy i jeszcze trudniej było mi się z tym pogodzić.

Na swoim profilu na Facebooku z dużym zaangażowaniem komentujesz obecną w Polsce sytuację polityczną. Po wyborach parlamentarnych napisałeś wprost, że to koniec, że się wyprowadzasz.

Od dawna miałem plan na wyprowadzkę i dawałem sobie czas do wyborów. Przy niekorzystnym wyniku miałem od razu wyjechać do Londynu. Mam już to dokładnie zaplanowane i wyliczone, ile będzie kosztować przeniesienie studia. Ale po przedyskutowaniu wszystkich za i przeciw jednak na razie nie dalibyśmy rady. Poza tym ja przez 6 miesięcy w roku i tak jestem gdzieś za granicą. Chciałbym tu zostać, chciałbym, żebyśmy mogli zawierać małżeństwa jednopłciowe i wychowywać dzieci. Chciałbym, żeby Kościół nie miał takiego wpływu na nasze życie i żeby zmieniła się władza. Wtedy na pewno zostanę w Polsce.

Tekst z nr 85 / 5-6 2020.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.