Sławomir Mentzen realnie zagraża naszemu bezpieczeństwu, zwłaszcza bezpieczeństwu kobiet i osób queerowych – mówi MAGDALENA BIEJAT, wicemarszałkini Senatu, kandydatka Nowej Lewicy w wyborach prezydenckich. Rozmowa Mateusza Witczaka.

Prawicowi kandydaci starają się instrumentalizować uprzedzenia, ale czy „zdrowy rozsądek” nie podpowiada nam aby, że dyskryminacja się po prostu nie opłaca? Ze styczniowego raportu Open for Business dowiadujemy się, iż Polska traci na niej aż 20 mld zł rocznie, bo zamiast pracować w ojczyźnie, osoby LGBT+ emigrują (a te, które zostają, częściej mierzą się z problemami zdrowotnymi; przede wszystkim: depresją). Wiemy ponadto, że tolerancyjne firmy osiągają lepsze wyniki niż konkurenci.
Czy spojrzymy na to z punktu widzenia gospodarczego czy moralnego, wszystko przemawia za tym, by zapewnić osobom LGBT+ pełnię praw. Cieszę się, że wreszcie udało nam się przeprowadzić przez Sejm nowelizację kodeksu karnego, która realnie wzmocni wasze bezpieczeństwo o (przestępstwa z nienawiści ze względu na orientację seksualną i płeć mają być ścigane z urzędu – przyp. red.). Czekam, aż będę mogła podnieść za nią rękę w Senacie.
Od początku mojej działalności w polityce konsekwentnie powtarzam: jestem zwolenniczką równości małżeńskiej i adopcji dzieci przez pary jednopłciowe. W interesie państwa jest zadbanie o bezpieczeństwo wszystkich obywateli i obywatelek, ale polska prawica nie kieruje się racjonalnymi przesłankami. Podczas gdy do granic UE puka Rosja, PiS i Konfederacja tworzą poczucie zagrożenia tam, gdzie go nie ma: czasem kozłem ofiarnym stają się w ich narracji osoby LGBT+, kiedy indziej uchodźcy, UE albo Ukraińcy. Swój elektorat mobilizują poprzez strach, który najłatwiej wzbudzić właśnie wobec innego.
Sami też czują ten strach?
Prawda jest taka, że oni nie chcą się nawet konfrontować z ludźmi, na których szczują. Kilka miesięcy temu Kosiniak-Kamysz nie zgodził się na spotkanie z tęczowymi rodzinami, minister nie był nawet w stanie wysłuchać waszych postulatów, a co dopiero je zrozumieć.
Wymowne, że podczas dyskusji nad przysposobieniem dzieci marszałek senior Marek Sawicki na sejmowym korytarzu zatrzasnął drzwi przed nosem parze wychowujących dziecko lesbijek.
PSL zamyka oczy na rzeczywistość, ale ona nie zniknie. Rodziny jednopłciowe istnieją, a osoby queerowe prowadzą w Polsce biznesy, pracują, działają w kulturze i sztuce. One też współtworzą nasz PKB, a odpowiedzialny polityk powinien zadbać, by nie myślały o emigracji.
To jest dla gospodarki wielka strata, boli mnie, że przez wielu polityków niedostrzegalna. Prawica woli hejtować, wierząc, że w krótkiej perspektywie zapewni jej to wzrost słupków poparcia i zagna przestraszony elektorat do urn. Jednak na dłuższą metę takie podejście jest po prostu szkodliwe i to nie tylko dla tych, których bezpośrednio dotyka, ale także dla wszystkich innych.
Pani koleżanka z klubu, Anna Maria Żukowska, podniosła ostatnio w debacie ciekawy wątek. „Dlaczego młodzi geje mieliby ginąć za ojczyznę, kiedy ojczyzna właściwie nie dostrzega, że chcieliby normalnie funkcjonować, tak jak wszystkie inne związki?” – pytała z mównicy sejmowej.
Jej wypowiedź traktuję jako figurę retoryczną, która miała obnażyć absurd sytuacji. Jestem przekonana, że jeśli zajdzie taka potrzeba, osoby queerowe będą bronić Polski, bo są patriotami. Ale jeśli mamy jakieś oczekiwania wobec nieheteronormatywnych obywateli i nakładamy na nich obowiązki, państwo musi zadbać o ich prawa. O to, żeby również oni czuli się w swoim kraju bezpiecznie; by mieli taki sam dostęp do usług i instytucji. To naprawdę nie są wygórowane żądania, a podstawowe standardy. Nie wiem, jak można być „demokratą”, jednocześnie odmawiając tych standardów milionom ludzi. Jak można twierdzić, że „dba się o rodzinę”, zamykając oczy na fakt, że kilkadziesiąt tysięcy dzieciaków wychowuje się w jednopłciowych parach. Jak pogodzić deklaracje o „otwartości na dialog” z brakiem próby zrozumienia drugiej strony. Podziwiam osoby, które latami walczą o prawa społeczności LGBT+, bo to jest nieustanne walenie głową w mur i walka z wiatrakami.
Półtora roku po wyborach w środowisku aktywistycznym czuć wypalenie i rozczarowanie. Prace nad ustawą o związkach partnerskich wloką się przez opór ludowców, a przecież jej uchwalenie wydawało się absolutnym minimum.
Związki partnerskie i prawo do przerywania ciąży to nie tylko obietnice Lewicy, ale również Koalicji Obywatelskiej. Premier Tusk wielokrotnie potrafił „się wściec”, tupnąć nogą i wymóc coś na swoich koalicjantach, nagle jednak ważniejsze od godności ludzi stają się dla niego uprzedzenia Władysława Kosiniak-Kamysza i lęki Marka Sawickiego.
Uważam za skandal, że dla PSL-u problematyczna jest nawet propozycja, by pary LGBT+ miały zwykłą ceremonię w urzędzie stanu cywilnego. I że dyskusja o projekcie ustawy stała się dla ludowców pretekstem do odzierania części obywateli z godności. Jestem pod wrażeniem (ministry równości – dop. red.) Katarzyny Kotuli, która nieustająco dobija się do ich drzwi, a jak nie otwierają – wchodzi oknem. Oczekiwałabym jednak, że nie będzie w tej walce sama, bo przecież ostatecznie za politykę rządu odpowiada premier. Nie może być tak, że Donald Tusk „nie ma zdania” w tej sprawie.
Podczas wyborów walczymy nie tylko o Pałac Prezydencki, ale również o kształt debaty. Nie dajmy się szantażować tym, którzy podpowiadają, że trzeba zagłosować w nich na mniejsze zło. Wytłumaczmy Rafałowi Trzaskowskiemu, Szymonowi Hołowni i ich kolegom, że nie mogą cały czas obiecywać tej samej kiełbasy wyborczej, a potem odkładać ją do lodówki. Zmiana potrzebna jest teraz!
To dobry moment, by pokazać KO i Polsce 2050 żółtą kartkę, zakomunikować, że nie będziemy głosować na te partie wyłącznie ze strachu przed PiS-em i Konfederacją. Obiecuję wam, że będę konsekwentnie stać po waszej stronie, a mojego wsparcia dla społeczności nie wyrzeknę się ani w tej kampanii, ani nigdy. Nie chcę unikać tematu czy udzielać w mediach wymijających odpowiedzi, bo nie po to szłam do polityki, żeby dać sobie w niej złamać kręgosłup.
Do niedawna wydawało się, że obrona przed Rosją to obrona wartości Zachodu, w tym również tolerancji. Patrząc jednak na poetykę tej kampanii, wielu kandydatów pojmuje „wolność” niezwykle wąsko: jako wolność do robienia, co się chce, nawet do krzywdzenia innych. Dowodem spór o uchwaloną przez Sejm nowelizację kodeksu karnego. Artykuł 257. zakazywał dotychczas dyskryminacji ze względu na przynależność narodową, etniczną, rasową i wyznaniową, jednak dopisanie do listy przesłanek niepełnosprawności, wieku, płci i orientacji seksualnej ma być według prawicy „zamachem na wolność słowa”.
Niestety moi kontrkandydaci, również ci ze strony demokratycznej, skręcają mocno w prawą stronę. Apeluję do nich: nie róbcie tego. Ściganie się z Konfederacją to droga donikąd, zawsze będzie ona wiarygodniejsza w swoich postulatach, a w dodatku taki przechył wzmocni ją w długim okresie.
Skrajna prawica ma usta pełne frazesów, ale jej politycy wcale nie chcą „wolności”, no chyba, że wolności dla wielkiego biznesu. Dla zwykłych ludzi Sławomir Mentzen nie ma żadnej oferty. Nie widzę w jego programie propozycji rozwiązania kryzysu mieszkaniowego ani wsparcia w dostępie do ochrony zdrowia, którą kandydat Konfederacji najchętniej by sprywatyzował. Skończyłoby się dokładnie tak samo, jak w Stanach Zjednoczonych, gdzie ciężko chorzy ludzie tracą dach nad głową, bo nie stać ich na leczenie, a za poród trzeba zapłacić kilkadziesiąt tysięcy dolarów. To nie jest żadna „wolność”! Wolność polega na tym, że państwo traktuje z godnością każdego człowieka, dając mu prawo do podejmowania decyzji zgodnie z własnym sumieniem (oczywiście pod warunkiem, że szanuje on granice innych ludzi). Zadaniem odpowiedzialnej władzy jest stworzenie takich warunków, byśmy mogli podejmować swoje decyzje rozsądnie, dla naszego bezpieczeństwa, a także zapewnienie dobrej edukacji i ochrony zdrowia oraz wsparcie np. w relacji z bankami.
Ograniczmy wreszcie koszty kredytów, bo w tej chwili są one najwyższe w Unii Europejskiej. Bardzo trudno w ogóle uzyskać kredyt hipoteczny, a jeśli już się uda – kosztuje nas on drugie tyle, ile zapłaciliśmy za mieszkanie. Bierność państwa doprowadziła do sytuacji, w której banki bogacą się kosztem zwykłych Polek i Polaków, w ubiegłym roku ich zysk netto wyniósł ponad 42 mld zł, co oznacza wzrost o ponad 50% w porównaniu z 2023 r.! Prawdziwa wolność to własny dach nad głową, nie prawo do nieskrępowanego robienia komuś krzywdy.
Wiele emocji budzą teraz także big techy – rozmawiamy chwilę po tym, jak premier Gawkowski zapowiedział obłożenie tychże podatkiem od przychodów bądź zysków. Gdy jednak Thomas Rose, nowy ambasador USA w Polsce, zagroził na X (dawnym Twitterze) bliżej niesprecyzowanymi „konsekwencjami”, Ministerstwo Finansów zakomunikowało, że bynajmniej prac nad taką ustawą nie prowadzi.
Facebook i X powinny płacić w Polsce podatki, tak samo, jak powinny je płacić platformy chińskie i europejskie. Przecież big techy bogacą się kosztem polskich użytkowników i użytkowniczek, sprzedając u nas reklamy, korzystając z naszej infrastruktury i obracając naszymi danymi. Z doświadczeń krajów, które wprowadziły podobne rozwiązania – Kanady, Francji czy Hiszpanii – wiemy, że taka ustawa mogłaby przynieść budżetowi kilka miliardów złotych rocznie, które Ministerstwo Cyfryzacji chce przeznaczyć na rozwój rodzimych technologii i wsparcie tradycyjnych mediów. Facebook, X i Google zasysają informacje wyprodukowane przez dziennikarzy, w związku z tym część zarobionych pieniędzy powinny im zwrócić.
Facebook zapowiedział odejście od moderacji na rzecz wprowadzonych przez X „notatek społeczności”, z których sam Elon Musk zdaje się jednak wycofywać, gdyż – twierdzi – są one „,manipulowane przez rządy i media”. Co Polska może zrobić, by walczyć w sieci z fake newsami i hejtem?
Niewiele, na poziomie krajowym nie mamy możliwości wywarcia realnego wpływu na platformy społecznościowe. Na szczęście jednak jesteśmy częścią Unii Europejskiej, która stanowi na tyle duży rynek zbytu, że big techy nie mogą jej zignorować. Odpowiedzialnością rządu i prezydenta, który jest przecież współodpowiedzialny za naszą politykę zagraniczną, będzie wynegocjowanie na poziomie UE większej kontroli nad platformami cyfrowymi.
Musimy wiedzieć, w jaki sposób i do czego wykorzystuje się nasze dane, a także zyskać wgląd w algorytmy, które na dziś są kompletnie nieprzejrzyste. Wolność od mowy nienawiści ma fundamentalne znaczenie, bo hejt przekłada się na realne dramaty ludzi: na ich depresję, autoagresję i próby samobójcze.
W 2021 r. otrzymała pani Koronę Równości, z przymrużeniem oka zapytam, czy w tym roku powinien ją odebrać Zbigniew Ziobro? Na jego wniosek Sąd Najwyższy wydał właśnie rozstrzygnięcie, w wyniku którego osoby trans nie będą musiały pozywać własnych rodziców, a sprawy o uzgodnienie płci mają być prowadzone w trybie nieprocesowym.
Bardzo cieszy mnie ten wyrok ale jest to radość niepełna. Pamiętajmy, że ten sam Zbigniew Ziobro odpowiada za demolkę systemu sprawiedliwości, w wyniku której decyzja SN może zostać podważona. Symbolicznie ma ona jednak ogromne znaczenie i na pewno warto docenić, że tzw. neosędziowie stoją po stronie rozumu i godności człowieka (zwłaszcza że nie jest to dla nich typowe). Teraz potrzebujemy dobrej ustawy o uzgodnieniu płci, która osobom transpłciowym poczucie bezpieczeństwa. Również bezpieczeństwa ekonomicznego, bo terapia jest dziś bardzo droga.
Nie wietrzy pani w tym wyroku podstępu? Karol Nawrocki próbował kilkukrotnie odgrzać resentyment wobec naszej społeczności – że wspomnę teatralne zniszczenie okładki komiksu „Gender Queer: A Memoir” – a teraz skład wyłoniony z obsadzonej przez neosędziów Izby Cywilnej SN, pod przewodnictwem koleżanki Andrzeja Dudy, Małgorzaty Manowskiej, wydaje rozstrzygnięcie, które działa na prawicowy elektorat niczym płachta na byka.
Prawicowi sędziowie (których trudno niekiedy odróżnić od polityków) potrafią zaskakiwać. W czasach, gdy Mikołaj Pawlak był rzecznikiem praw dziecka, zasiadałam w parlamentarnym zespole ds. równouprawnienia osób LGBT i w komisji polityki społecznej, która przyjmowała sprawozdanie rzecznika. Toczyła się wtedy sprawa dotycząca transkrypcji zagranicznych aktów urodzenia dzieci z rodzin jednopłciowych. Naczelny Sąd Administracyjny zawyrokował, że nie ma możliwości wykonywania takich transkrypcji, ale Polska powinna wydać dzieciom dokumenty bez niej, na podstawie zagranicznego aktu urodzenia.
Pojawił się jednak problem, bo polskie urzędy stanu cywilnego, a także niektóre konsulaty czy ambasady, nie chciały tych dokumentów przesłać. Choć rzecznik tego nie nagłaśniał, włączył się on w sprawę nie po stronie NSA, ale po stronie dzieci z tęczowych rodzin. Mało tego: osobiście interweniował w jednym z konsulatów!
Nawet prawica miewa czasem przebłyski i dostrzega, że warto działać na rzecz dzieci i młodzieży, a nie przeciwko nim. Być może pani Manowska również uznała, że pozywanie rodziców po prostu nie ma sensu.
Podczas Wielkiej Konwencji Kobiecej nazwała pani Sławomira Mentzena „talibem w garniturze”. Tymczasem – zdradził w jednym z wywiadów znany z programu „Prince Charming” gej Jacek Jelonek, gdyby Konfederacja była pro-LGBT i prokobieca, to zagłosowałby właśnie na nią.
Gdyby babcia miała wąsy, toby była dziadkiem, a gdyby Mentzen był pro-LGBT i prokobiecy, to nie byłoby go w Konfederacji. Rozumiem, że może się on wydawać ciekawą propozycją, ponieważ na okres kampanii schował wiele swoich skrajnych postulatów, jak chociażby propozycję karania kobiet dziesięcioma latami więzienia za aborcję (również wtedy, gdy ciąża jest wynikiem gwałtu). Ale przestrzegam, by nie dać się zwieść fasadzie śmiesznych filmików na TikToku. To jest naprawdę niebezpieczny człowiek, który nie będzie stał po stronie tych, którzy faktycznie potrzebują wsparcia. Nie bez przyczyny znalazł się on w tej samej ekipie, co środowiska faszyzujące, nie wolno nam również zapomnieć, że wraz z kolegami powtarza on putinowską propagandę na temat wojny w Ukrainie i UE. Mentzen realnie zagraża naszemu bezpieczeństwu, zwłaszcza bezpieczeństwu kobiet i osób queerowych.
Największych gejożerców – myślę tu o Grzegorzu Braunie i Januszu Korwin-Mikke – się jednak pozbył. Swego czasu zaproponował nawet zniesienie podatku od spadków i darowizn, podkreślając, że Konfederacja jest partią przyjazną gejom i lesbijkom.
A jak zagłosował w sprawie mowy nienawiści? No właśnie. Kiedy przychodzi do konkretów, do potrzeby zadbania o wasze bezpieczeństwo, podnosi rękę przeciwko. Gwarantuję, że kiedy przejdziemy do głosowań nad związkami partnerskimi lub jakąkolwiek inną, ważną dla osób queerowych inicjatywą, Sławomir Mentzen stanie na drodze do jej przyjęcia.
Zarówno on, jak i PiS chcą uczynić jednym z tematów kampanii relacje z USA, które walczy teraz z programami DEI, wycofuje środki z USAID, z których korzystały queerowe organizacje, a nawet gumkuje ze stron Pentagonu zdjęcie samolotu Enola Gay. Również krajowi demokraci zapewniają o potrzebie dogadania się z Donaldem Trumpem, pani przyznaje natomiast: „Administracja Trumpa to ucieleśnienie tego, z czym walczę, polityki budowanej na strachu, manipulacji i uprzywilejowanie najbogatszych kosztem zwykłych ludzi”.
Nie jestem zwolenniczką prowadzenia polityki językiem siły, ale jest dla mnie jasnym, że w przypadku polityków takich jak Donald Trump nie ma innej drogi. Trump nie szanuje tych, którzy mu się podlizują i ustawiają w roli podnóżków, ale tych, którzy potrafią twardo negocjować. Właśnie dlatego przy okazji awantury o Starlinki stanęłam po stronie Radosława Sikorskiego, z którym wielokrotnie było mi przecież nie po drodze. Minister dość uprzejmie przypomniał Elonowi Muskowi, że należy wywiązywać się z podpisanych umów. Miał rację, nie dając się zakrzyczeć ani Muskowi, ani Marco Rubio, stanowczo podnosząc polską rację stanu.
Kilka ostatnich badań pokazało, że młodzież – do niedawna raczej lewicująca – skręca w prawo. Idą ciężkie czasy dla lewicowych partii?
Przed lewicą duże wyzwanie, musimy lepiej odnajdywać się w interneciem, bo, umówmy się, długo mieliśmy z tym problem. Potrzebujemy przeprosić się z TikTokiem i rozmawiać z młodzieżą tam, gdzie ona jest, tłumacząc, że na równości skorzystamy wszyscy, a równouprawnienie nikomu niczego nie zabiera, przeciwnie: oznacza większą wolność. Na konwencji zaproponowałam stuprocentowo płatny urlop rodzicielski dla obojga rodziców, bo dziś ojciec dostaje mniejszy zwrot, a ponieważ mężczyźni zarabiają zwykle więcej, rodzina podejmuje racjonalną decyzję, by w domu została mama. Takie rozwiązanie dałoby rodzinom szansę na podjęcie lepszego, bardziej świadomego wyboru.
Skoro lewica znalazła się w defensywie, to skąd styczniowy rozłam? Partia Razem zdecydowała się wyjść z koalicji, czego efektem jest wysunięcie przez nią w wyborach kandydatury Adriana Zandberga. Kim jest dziś on dla pani: kolegą, oponentem czy przeciwnikiem?
Bardzo żałuję tego rozłamu, do samego końca starałam się przekonać kolegów i koleżanki do pozostania w naszym klubie parlamentarnym. Sondaże są jakie są. Drogą do wzmocnienia poparcia na pewno nie jest w tym momencie podział, jednak partia Razem przeszła do opozycji. Miała takie prawo, ale mam nadzieję, że jeszcze spotkamy się na wspólnych listach. Będę do tego zachęcać, bo siła tkwi we współpracy, w byciu, nomen omen, razem.
I tura wyborów prezydenckich już 18 maja! Idź i zdecyduj o przyszłości osób LGBTQIA+ w Polsce!
Dowiedz się więcej o innych osobach kandydujących na ten urząd, które popierają równość małżeńską w Polsce:
PRZECZYTAJ BEZPŁATNIE NASZ WYWIAD Z PROF. JOANNĄ SENYSZYN >>>
PRZECZYTAJ BEZPŁATNIE NASZ WYWIAD Z ADRIANEM ZANDBERGIEM >>>
Wesprzyj „Replikę”, kupując nasz magazyn dostępny w PRENUMERACIE lub jako POJEDYNCZY NUMER na naszej stronie internetowej oraz w wybranych salonach prasowych.