Wyd. MK, Zielona Góra, 2019
Książka zielonogórskiego pisarza, Marka Krukowskiego, jest nie tylko przykładem bardzo dobrej literatury. To także powiew świeżego powietrza wśród licznych ostatnio w Polsce powieści o odkrywaniu swojej seksualności, doświadczeniu bycia gejem, romantycznej miłości męsko-męskiej etc. Tak jak tytuł jest zbitką trzech słówek mających związek z zaimkiem „ja”, tak samo książka składa się z trzech zasadniczych części. Pierwsza to wynurzenia wkraczającego w wiek średni homoseksualnego mężczyzny, który wciąż mieszka z matką (stanowi część jej „inwentarza”, „rodowej zastawy”) i dziadkami. Miewa różne przygody seksualne z dużo młodszymi od siebie chłopakami (17-21 lat), ale raczej żaden z nich nie zostanie jego księciem z bajki. Zresztą, być może najważniejsze w życiu jest, żeby się „dobrze wysypiać”. Druga część to zapisana w formie teatralnego dialogu historia Bohatera i Kobiety. Byli w związku, ale coś zaczęło im się psuć. I wreszcie część trzecia, na którą składają się monologi dwudziestoparoletniej magistrantki, Marianny i 16-letniego Alka. Ona wdaje się w lesbijski romans, on, jakoś tak przez przypadek, idzie do łóżka ze swoim najlepszym kumplem. Dowcip, sarkazm, potoczysty styl, celność spostrzeżeń i metafor… To tylko niektóre zalety „Jamimoje”. Szkoda jedynie, że pod koniec autor uderza w nieco bardziej patetyczne tony, jakby na siłę szukał jakiegoś przesłania. Niepotrzebnie – ta książka najlepsza jest wtedy, gdy zgryźliwa. (Bartosz Żurawiecki)
Tekst z nr 86/7-8 2020.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.