Maria Riva – „Marlene Dietrich. Prawdziwe życie legendy kina”

wyd. Znak 2021

Biografii Marleny Dietrich było wiele, ale ta rzeczywiście jest wyjątkowa. Bite 950 stron zapisanych drobnym maczkiem przez jej własną córkę, a więc są to wspomnienia naprawdę z pierwszej ręki. Dlaczego wydawnictwo nie krzyczy od razu z okładki, że Maria Riva to nie „jakaś tam” biografka, tylko córka Marleny, nie mam pojęcia. Po raz pierwszy książka ukazała się w 1992 r. – ledwo kilka miesięcy po śmierci gwiazdy, Riva musiała ją pisać jeszcze za życia matki. I nie traktuje Dietrich ulgowo, nie pisze hagiografii, o nie – choć nie wiem, czy zdaje sobie sprawę, że ujawniając wiele niepochlebnych stron osobowości Marleny, mimo wszystko chyba jednak ugruntowuje legendę tej absolutnie fascynującej postaci. Riva pisze z epickim rozmachem i iście koronkową dbałością o szczegóły (jak ona to wszystko spamiętała – nie wiem, może trochę koloryzuje, nie wiem). Mamy tu widziane oczami dziecka złote czasy Hollywood (prawie połowa książki to lata 30.), a w nich romanse Dietrich z mężczyznami i z kobietami, jej ścisłą współpracę nad kolejnymi bajecznymi kreacjami do filmów z kostiumologiem Travisem (muszę dodawać, że był gejem?), jej żelazną dyscyplinę na planie i nieznoszący sprzeciwu ton przy wyrażaniu cokolwiek kontrowersyjnych opinii. Mamy też „po prostu” boskość Marleny, która ponoć nigdy się nie pociła i nigdy nie gniotła ubrań, siedząc w samochodzie. To lektura, w którą można się zanurzyć na całe tygodnie, wieczorami oglądając filmy Marleny i czytając o takich smaczkach, jak np. telefon Marleny do dorosłej już córki z pytaniem, co to jest kondom, i komentarz gwiazdy: „Oni zawsze się tak cieszą, gdy mówię, że nie muszą tego zakładać”. Był rok 1965, Marlena miała więc 64 lata. (Mariusz Kurc)

Tekst z nr 95 / 1-2 2022.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.