(Kanada, 2019), reż. X. Dolan, wyk: X. Dolan, G. D’Almeida Freitas; dystr. Gutek Film; premiera w Polsce: 21.02.2020
Xavier Dolan w swym ósmym już filmie opowiada historię… nieco podobną do tej z „Blondyna” (recenzja obok). Jesteśmy we współczesnej, francuskojęzycznej części Kanady. Tytułowi Maxime i Matthias należą do większej paczki przyjaciół. Maxime (w tej roli Dolan z dużym znamieniem na policzku) pochodzi z klasy raczej robotniczej, ma problemy z matką borykającą się z nałogiem. Rodzina Matthiasa stoi wyżej w hierarchii społecznej, chłopak (nieodparcie przystojny Gabriel D’Almeida Freitas) pnie się w górę w kancelarii prawniczej. W etiudzie filmowej reżyserowanej przez siostrę jednego z ich kumpli mają się namiętnie pocałować. Zadanie czysto aktorskie coś jednak ujawnia. Fascynację erotyczną? Przyjaźń głębszą niż inne? Miłość? Trudno się połapać, zwłaszcza, gdy funkcjonuje się w świecie przesiąkniętym heteronormą. A dodatkowo: czas się kończy, bo Maxime niebawem wyjeżdża na dwa lata do Australii. Film pozostawia wrażenia dość ambiwalentne. Jest przydługi i przegadany (długie sekwencje imprez, na których ci wszyscy mężczyźni gadają, gadają, gadają o niezbyt istotnych sprawach). Dolan jako kryptogej (?), mimo że dobry aktorsko, nie jest chyba najlepszym pomysłem obsadowym, a motyw awantur głównego bohatera z mamą znamy już z jego innych filmów. Ale jednak jest w „Matthiasie i Maximie” coś zaskakująco delikatnego. Widzimy tą typowo męską nieporadność w okazywaniu uczuć, w przyznawaniu przed samym sobą, że się je w ogóle ma – w takich scenach Dolan porusza bardzo czułe struny. (Piotr Klimek)
Tekst z nr 83 / 1-2 2020.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.