Wiele szczegółów w nowej książce Milckego przypomina program „Top Model”, tyle że ograniczony do samych chłopaków. Kilka detali wziął też autor z hiszpańskiej guilty pleasure, serialu „Toy Boy”. To, że w powieści konkursem piękności zarządza para gejów publicznie nieujawniona, która od kandydatów wymaga normatywnej męskości i nie chce gejów wśród uczestników – brzmi znajomo. Na ile jednak u Milckego trafny jest opis mrocznej strony showbiznesu? Momentami przypominały mi się „Różowe kartoteki” tego autora, jego najlepsza powieść. Także w „Mister Mister” wszyscy się nagrywają, szukają na siebie haków, aczkolwiek niektóre tego typu sceny są mało wiarygodne. Gdy Milcke ukazywał świat polityki, z pewnością wiedział, o czym pisze, bo był przez lata dziennikarzem politycznym – ale czy tak jest i teraz z showbiznesem? Dostępne vlogi byłych uczestników talent shows, już zwolnionych z klauzuli milczenia, potwierdzają część pomysłów autora, co do innych nie mam przekonania. Dobrze, choć groteskowo wypada portret demonicznej matki manipulatorki, być może nieźle chwytający wyobrażenie o „sukcesie” pośród słabo wykształconych ludzi z mniejszych miejscowości. Za to jej syn, główny bohater, uczestnik wspomnianego konkursu, jest nazbyt uległy i za mało wyrazisty. „Top Model” to moja guilty pleasure, nie przegapiłem żadnego odcinka, natomiast powieść Milckego, oparta na podobnej strukturze, jakoś mnie nie uwiodła; najlepsza jest dynamiczna końcówka, ale prowadzi do niej wiele przegadanych scen. (Piotr Sobolczyk)
Tekst z nr 93 / 9-10 2021.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.