Od redakcji: Matt Freeman jest Polakiem mieszkającym od 7 lat w Londynie. Wyjaśnienie, skąd ma angielsko brzmiące imię i nazwisko, znajdziecie w wywiadzie na następnych stronach. Matt przysłał nam poniższy tekst – to krótka, przejmująca opowieść o chwili, w której dowiedział się, że żyje z HIV. Chcieliśmy opatrzyć tekst notką o autorze, umówiliśmy się z Mattem na rozmowę. Szybko okazało się, że notka będzie niewystarczająca. Historia Matta to temat nie tylko na wywiad, ale na całą książkę lub fi lm. Który zapewne nigdy nie powstanie. Choć powinien.
30 marca 2017 r. Siedzę sobie w poczekalni jednej z londyńskich klinik. Dumny i zadowolony, bo dotarłem przed godziną 19, czyli na czas, a zwykle wszędzie się spóźniam.
Hm… Jest na kogo popatrzeć
Rozglądam się. Hm… Jest na kogo popatrzeć. Tuż obok mnie z prawej – seksowny, wysoki. Centralnie naprzeciw – klasycznie przystojny. Z lewej – słodziak ładnie wyrzeźbiony. W rogu – daddy.
Witam, Matt, proszę za mną – wyrywa mnie z kontemplacji głos pielęgniarki, która okaże się cudowną kobietą z wielkim sercem. Jestem umówiony na test na HIV, zwykłe pobranie krwi. Takie samo, jak w lutym i takie samo jak wcześniej w styczniu. Siadam w fotelu obok okna, które wychodzi na Dean Street, wypełnioną turystami ulicę dzielnicy Soho.
Zdejmuję marynarkę, a pani potwierdza moje dane. Przygotowując testy, gawędzi ze mną: Jak twój dzień, Matt? Dobrze go pamiętam. Pogoda jak na marzec była piękna. Drzewa pokryły już minikwiatki w śnieżnobiałym kolorze, wiatr roznosił ich zapach.
Z podziwem obserwowałem sprawność pielęgniarki. Buteleczki, etykietki, wszystko w porządku. Wyciągnąłem lewą rękę, wysuwając palec wskazujący. Jedna chwila – i już po ukłuciu, pobrana krew przy użyciu plastikowej pipety ląduje na płytce do testowania, na której, po zmieszaniu krwi z kroplą innej substancji, pokaże się wynik.
Tik-tak, tik-tak
Gotowe! Teraz tylko kilka minut oczekiwania i zaraz będę mógł potwierdzić mój „negatywny status HIV”.
Stukam palcami o biurko, zegar tyka.
Tik-tak, tik-tak.
Jest 19.19. Pani unosi tackę.
Tik-tak, tik-tak.
Patrzy na nią z bliska. Odkłada na biurko.
Tik-tak, tik-tak.
Unosi głowę, spogląda mi prosto w oczy. Nigdy tego spojrzenia nie zapomnę. Tego smutku, który wypełnił całą jej twarz i całkowicie mnie zamroził. No powiedz mi w końcu! Muszę wiedzieć! Szybciej! Jaki jest wynik?! Zaczynam się trząść.
Tik-tak, tik-tak.
Czas się wywraca, tykanie wskazówek słyszę tak, jakby ktoś walił w perkusję, a jednocześnie przechodzę na slow motion mode. Napięcie rośnie, w głowie jedna myśl zabija drugą, armia cała i strzelanina jak na wojnie.
Tik-tak tik-tak.
Krople potu spływają mi po czole.
„Matt, bardzo mi przykro…”
Minęła wieczność. Na zegarze jest 19.20, gdy padają słowa, których też nigdy nie zapomnę:
Matt, naprawdę bardzo mi przykro, ale twój test pokazuje dwa paski, co oznacza, że masz HIV, twój wynik jest pozytywny. Dla potwierdzenia, zrobię jeszcze jedno badanie, które jest bardziej dokładne, zajmie nam około 30 minut.
Zegar dalej tykał, ale ja czułem, że moje życie właśnie się zatrzymało. Jakbym tkwił w pomieszczeniu bez drzwi. Tylko ja i natłok myśli.
30 marca 2017 r. moje życie zmieniło się radykalnie i na zawsze.
Potem wyjaśniano mi moją reakcję. A więc:
– zaprzeczałem wynikom testu z uczuciem wstrętu do samego siebie (jak prawie każdy): To nie może być prawda! Żartujesz sobie ze mnie?! Jesteś pewna?! To pewnie pomyłka!
– byłem zirytowany słowami pielęgniarki, zadając sobie nieustannie pytanie: „Co teraz zrobię?”
Fotel, w którym siedziałem, zamienił się w wagonik roller-coastera pełnego emocji i bez pasów bezpieczeństwa. Jakby ktoś zwolnił hamulce, moje ciało, moje myśli zaczynały swobodnie spadać, rozbijając się na kawałki. Czułem, jakby mój czas dobiegł końca. A w tych szczątkach – straszne poczucie winy i głęboki wstyd. Pomyślałem, że utonę we łzach już na zawsze. Nie potrafiłem sobie wyobrazić siebie żyjącego z HIV, byłem przerażony tym, jak ludzie teraz będą mnie odbierać. Nawet nie próbowałem powstrzymywać płaczu, on dział się sam.
Jak sobie poradzę z tym wszystkim? Z tą nienawiścią, z tym odrzuceniem, z tym piętnem? Czy będę w stanie wykorzystać dobro, które jednak też mnie otacza?
Poddać się? Nie ma opcji
HIV stał się moim przebudzeniem. Dorosłem, wziąłem odpowiedzialność za siebie i za swoje zdrowie. Wszyscy robimy błędy, wszyscy podejmujemy złe decyzje. Potem ponosimy ich konsekwencje, następnie uczymy się na nich, podnosimy się i idziemy dalej. Poddanie się nie może być opcją.
Tego wieczoru doradczyni zdrowotna spędziła ze mną 2 godziny, cierpliwie wszystko tłumacząc, próbując pocieszyć i okazując troskę. Od tych 2 lat jest ze mną.
Rwące rzeki łez towarzyszyły mi przez 3 miesiące od diagnozy. Na początku, gdy budziłem się każdego dnia, siadałem na brzegu łóżka i zaczynałem od modlitwy do mojej High Power (siły wyższej – przyp. „Replika”) o przebudzenie się z tego koszmaru. Potem spoglądałem w lustro i przypominałem sobie, że muszę wziąć leki.
Potem przyszły wszystkie randki-katastrofy. Niewykrywalny poziom HIV, czyli taki, przy którym nikt nie może się ode mnie zakazić, osiągnąłem bardzo szybko, ale do wielu ludzi ta wiedza nie dociera. Jak i kiedy powiedzieć facetowi, że się jest plusem?
Huśtawki uczuć, zaburzenia emocjonalne, zmiany nastroju jak w kalejdoskopie. A przy tym żelazna dyscyplina lekowa, codzienna rutyna z ustawionym przypomnieniem- alarmem.
Dziś jestem silniejszy psychicznie niż kiedykolwiek. Na tyle, że chcę dzielić się moją wiedzą i moim doświadczeniem. Najważniejszą myślą przewodnią tej całej „bitwy” jest zdolność do tego, by przebaczyć samemu sobie. Przeprosić siebie i wybaczyć. Tylko po tym można liczyć na to, że „jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie”.
To jest moje przesłanie do wszystkich, którzy żyją z HIV i jeszcze tego nie zaakceptowali. Nie masz innego wyjścia – MUSISZ zaakceptować samego siebie bez względu na to, co inni o tobie myślą, co tam sobie szepczą. Musisz pokochać siebie – człowieka żyjącego z HIV. To klucz, by ruszyć dalej na poszukiwanie szczęścia.
Z MATTEM FREEMANEM rozmawia MARIUSZ KURC
Na Facebooku funkcjonujesz jako Matt Freeman, ale pewnie naprawdę nazywasz się inaczej.
Naprawdę nazywam się Matt Freeman. Zmieniłem imię i nazwisko. To było moje symboliczne odcięcie się od przeszłości. Mieszkam w Londynie. Freeman, wolny człowiek, ma być wolny od wszelkich przeszłych traum. Nawet w akcie urodzenia mam teraz „Matt Freeman”.
Ta zmiana miała związek z HIV?
Nie.
A z czym?
Dużo spraw się złożyło.
To zacznijmy od HIV, a potem dojdziemy do reszty, ok?
Dobrze.
Ile masz lat?
W czerwcu skończyłem 25.
Z HIV żyjesz od 2 lat, niedawno napisałeś o tym otwarcie na swoim profilu. W Polsce rzadko kto robi taki coming out.
Nic się nigdy nie zmieni, jeśli nie będziemy o takich sprawach mówić. Zacząłem ten post pisać w pierwszą rocznicę mojej diagnozy, ale jednak nie dałem rady, nie byłem gotowy. Obiecałem sobie tylko, że na drugą rocznicę już opublikuję i dotrzymałem sobie słowa. Z homoseksualnością miałem dosyć podobnie – szybko zdałem sobie sprawę, że życia w ukryciu nie wytrzymam długo. W szkole wszyscy wiedzieli, że jestem gejem już gdy miałem 14 lat.
Skąd pochodzisz?
Ze Śląska. Wieś Wisła Wielka pod Pszczyną. Wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą.
Był hejt?
Był. Miałem włosy do ramion. Wyzywanie od pedałów – cały czas. Ale to i tak było lepsze, niż strach, co się stanie, jak ktoś odkryje. A poza tym wkurzało mnie, że chłopak może chodzić z dziewczyną za rękę, a ja z chłopakiem nie? Dlaczego?! Tym bardziej chciałem mówić: „Tak, jestem pedałem i nie zmienię się!”. Gdy miałem 15 lat, założyłem sobie profil na Fellow. Wkrótce poznałem faceta, Polaka, który mieszkał w Wielkiej Brytanii. Przyjechał do Polski, spotkaliśmy się na żywo. Zakochałem się. Gdy miałem 17 lat, zapoznałem z nim rodziców. Rok później przeprowadziłem się do niego do Londynu.
Jak rodzice zareagowali?
On jest 20 lat starszy ode mnie. Trochę mamie mina zrzedła. Postawiła warunek, że chce go poznać, jeśli ma mi pozwolić na weekendowy wypad z nim. Nie brała pod uwagę, że to będzie jej rówieśnik. Z czasem zaakceptowała, bo jakie miała wyjście?
Dlaczego w Londynie tak bardzo chciałeś się odciąć od przeszłości?
Zobaczyłem tam inny świat. W Wiśle ciągle byłem „tym pedałem”, a moja siostra chodziła z facetem pochodzenia tureckiego – też trudne do zaakceptowania dla niektórych (dziś on jest jej mężem). Rozpocząłem proces zmiany imienia i nazwiska, chciałem pokazać tacie, że mogę się odciąć. Nie zdążyłem pokazać. Tata popełnił samobójstwo 5 dni przed tym, jak dostałem nowe dokumenty.
O Boże.
Część rodziny i ludzie na wsi mówili, że to przez syna pedała i córkę, co z Turkiem jest.
Myślisz, że rzeczywiście przez to?
Nie. Jestem pewny, że chodziło o inną sprawę rodzinną. Śmierć taty spowodowała, że miesiąc później, namawiany przez mojego faceta, poszedłem na psychoterapię. Psychoterapeutka ze mną pracowała i w końcu powiedziałem jej, że byłem molestowany przez wujka, gdy miałem 5-7 lat.
5-7?
Tak. Tata wtedy wyjechał do Holandii do pracy i zdarzało się, że gdy mama nie mogła, to opiekował się mną czasami wujek. Oglądał często filmy, a ja przesz szybę w drzwiach też próbowałem coś dojrzeć… Raz mnie zaprosił do pokoju. Leciał film porno. Powiedział, żebym mu robił to, co ta pani temu panu. To robiłem. Nie miałem pojęcia, o co chodzi. Po jakimś czasie to stało się dla mnie normalne… A jak potem w gimnazjum miałem długie włosy, to wujek też mi docinał, że to „pedalskie”, tak samo jak rówieśnicy.
Matt, to, co mówisz, jest szokujące.
Wiem, ale wtedy tego nie wiedziałem. Gdy miałem 7 lat, molestowanie się skończyło, bo wujek dołączył do taty za granicą. I nawet za nim tęskniłem. Refleksja, co wujek wyprawiał i jaki to miało na mnie wpływ, przyszła wiele lat później. Te wspomnienia we mnie były… Pierwszemu powiedziałem mojemu facetowi. Zresztą po stosunku, bo cały czas to siedziało we mnie… Przeraził się. Zaczął namawiać mnie na terapię.
A rodzicom powiedziałeś?
Tacie powiedziałem jeszcze w dzieciństwie – odparł, że chyba z kosmosu spadłem, wujek nigdy by nie mógł czegoś takiego robić. Mamie powiedziałem dopiero, jak zacząłem chodzić na terapię. Terapia wiele mi uświadomiła i wtedy zwróciłem się do wujka, już po śmierci taty. Chciałem z nim porozmawiać, spojrzeć mu w oczy, zapytać, czy zdaje sobie sprawę, co mi zrobił. Bezskutecznie. Po kilku miesiącach złożyłem zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa, prokurator umorzył sprawę, ale odwołałem się i wtedy przesłali ją do sądu. Rozpoczął się proces. Większość rodziny i cała wieś były przeciwko mnie. Mówili: „Co z nim będzie, jak zapadnie wyrok skazujący? Co będzie, jak ten brud wyjdzie na jaw?” O niego się martwili, a jakoś tym, co mi zrobił – nie. Za mną był tylko mój facet, mama, siostra i matka chrzestna. Podczas procesu pytano mnie na przykład, jaka jest różnica między seksem oralnym z wujkiem a seksem oralnym z moim facetem. A wujek nie był w stanie się przyznać.
Jestem cały czas w szoku. Ten proces się zakończył?
Trwał trzy lata, skończył się w 2018 r. Wygrałem. W międzyczasie, po prawie 6 latach rozpadł się mój związek. Sam ledwo dawałem radę finansowo w Londynie. Wtedy… Kurczę, nie wiem, czy mówić…
Matt, to nie jest wywiad na żywo w telewizji czy radiu, będziesz miał kontrolę nad tekstem.
W lutym 2017 r., by pokryć koszty sądowe i adwokata, zacząłem eskortować. Badałem się co miesiąc. Pod koniec stycznia – wynik negatywny, pod koniec lutego też. A w marcu pozytywny.
Czyli HIV, myślisz, jest z eskortowania? Nie chcę piętnować chłopaków, którzy eskortują! Mnie się akurat to nie podobało, ale nie chcę nikogo oceniać. Godziłem się na seks bez gumy, bo wtedy zapłata była większa. Tak było. Biorę całą odpowiedzialność za siebie i za swoje złe decyzje. Nie chcę malować się jako ofiary. Tamten okres życia też jest częścią mnie. Wybaczyłem sobie. Co więcej, dzięki HIV poznałem siebie lepiej, dojrzałem, stałem się silniejszy.
A pracę seksualną należy według mnie traktować jak każdą inną.
Jasne. Tylko po prostu to nie jest zawód dla mnie.
Bo trzeba uprawiać seks z kimś, kto cię nie kręci?
Myślałem, że dam radę, bo lubię seks, ale robiłem to zupełnie mechanicznie. Szybko przekonałem się, że to jest trudna praca, w czasie seksu byłem w stanie myśleć tylko o tym, że to się zaraz skończy i wyjdę z kasą, byle tylko dotrwać. Nie miałem żadnej przyjemności, przeciwnie, działało to fatalnie na moją psychikę. Tyle, że dawało pieniądze, których potrzebowałem. Klienci byli „nie w moim typie”, jak to się mówi, dużo starsi. Ale był i taki, który wyglądał tak, że to chyba ja powinienem był jemu zapłacić (śmiech). Ale nawet z nim się nie wyluzowałem. Nie było wielu, to trwało tylko 2 miesiące. Takich, od których mogłem się zakazić, bo mieliśmy seks bez gumy, było pięciu.
Wiem z twojego tekstu, jak się czułeś po diagnozie.
Pierwszą noc przepłakałem całą. Pierwsze kilkanaście tygodni były ciężkie, załamka. Dalej: wdrożenie się w dyscyplinę brania leków ARV, nie można zapominać. W głowie ciągle głupie pytanie: „Dlaczego ja?”. Ale stanąłem na nogi. Po 4 miesiącach miałem już ilość wirusa na niewykrywalnym poziomie. Nie można się ode mnie zakazić. Wkurza mnie brak edukacji w Polsce, niedawno rozmawiałem z jedną pielęgniarką, nie miała pojęcia o istnieniu na przykład PrEPu. Tymczasem m.in. dzięki PrEPowi w Londynie ilość nowych zakażeń HIV znacznie się zmniejszyła. Poznałem jednego Polaka w Londynie przez Grindra. Przyszedł na randkę, powiedziałem mu, że mam HIV. Po prostu wyszedł. Wsiadł do samochodu i odjechał. Za 3 dni napisał do mnie z przeprosinami, że wpadł w panikę, bo „nic o tym nie wie” i czy moglibyśmy się spotkać, bo tak naprawdę chce się dowiedzieć. Nic o tym nie wie? Jak to się stało? Bo wcześniej nie chciał wiedzieć! Gejowska społeczność w Londynie jest lepiej wyedukowana, wiele osób jest na PrEPie, regularnie się bada. A z drugiej strony słyszałem od paru kolesi hetero, że ich „te sprawy” nie dotyczą, bo bzykają się tylko z laskami. Tak jakby HIV dotyczył tylko seksu gejowskiego.
Jesteś w stanie teraz utrzymać się sam w Londynie?
Tak. Jestem kucharzem i kocham to. Pracuję w jednym z renomowanych londyńskich hoteli. Czuję się w pełni samodzielnym, niezależnym człowiekiem. Na razie singlem. Fajnie byłoby się przytulić do fajnego faceta, ale wiem, że przyjdzie na to czas.
I jesteś aktywistą, w maju założyłeś stronę internetową „HIV – No Stigma” (hivnostigma.com)
Tak. Zapraszam.
Matt, dzięki za rozmowę. Miała być notka, a wyjdzie chyba wywiad.
Zastanawiam się tylko, czy fragment o eskortowaniu zostawić. Ale chyba zostawię, bo nie chcę kierować się tym, „co ludzie powiedzą”. To jest moje życie.
To jeszcze zapytam o zdjęcia. Sam wymyśliłeś ich styl. Są hot.
Jak mówiłem: nie będę ofiarą. Uwielbiam motyw skrzydeł, kupiłem sobie te skrzydła na Paradę 2 lata temu, ale byłem w takiej depresji związanej z wykryciem u mnie HIV, że nie mogłem ich założyć. Teraz mogę.
Wywiad przeprowadzony w ramach projektu „Jak bezpiecznie żyć z osobą zakażoną HIV” dofinansowanego w ramach konkursu „Pozytywnie Otwarci” przez Gilead Sciences Poland. Koncepcja i opieka merytoryczna: Michał Pawlęga
Tekst z nr 80 / 7-8 2019.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.