Motorniczy

W weekend Marszu Równości w Poznaniu tramwaje miały jeździć z tęczowymi flagami. I jeździły, ale tylko kilkanaście godzin. Po tym, jak MPK, wbrew umowie z organizatorami – Grupą Stonewall, podjęło decyzję o zdjęciu flag, motorniczy ALEKSANDER GAPIŃSKI zrobił publiczny coming out. Wiadomość obiegła media. Aleks do dziś prowadzi tramwaj z tęczowymi gadżetami. Rozmowa MARIUSZA KURCA

 

arch. pryw.

 

Aleks, zaliczyłeś najbardziej medialny coming out roku.

Kompletnie się tego nie spodziewałem. Gdy zobaczyłem, że mój wpis na Facebooku przebija się do prasy, czułem lekką niepewność – czy aby pakuję się w historię, która dobrze się dla mnie skończy? Ale odzew był tak pozytywny, że nie było opcji, by się cofnąć. Bardzo się z tego cieszę.

Opowiedz, jak to było krok po kroku.

Jestem motorniczym i jestem gejem, działam trochę w Grupie Stonewall, która organizuje Marsze Równości w Poznaniu. Uwielbiam tych ludzi, chcę zmieniać świat tak, jak oni. Kilka dni przed Marszem Arek Kluk, szef GS, wyjawił mi. że w marszowy weekend tramwaje będą jeździły z tęczowymi flagami. Aż podskoczyłem z radości. Na piątek czy sobotę już nie miałem możliwości dyżuru, ale udało mi się załatwić na niedzielę. Chciałem jeździć z tęczowymi flagami! W piątek „tęczowe” tramwaje ruszyły, po czym wieczorem nagle wiadomość, że w MPK podjęto decyzję: flagi mają być jednak zdjęte. Bo rzekomo hejt był. A jeden motorniczy odmówił… Byłem strasznie zawiedziony i wtedy puściłem ten post.

Jestem motorniczym… Niefajnie słucha się komentarzy kolegi z pracy, który z dumą ogłasza, że z tęczową flagą jeździł nie będzie i komentarzy pasażera o tym, jakim to jestem „pederastą i pedofilem”. W końcu każdy gej jest, co nie? Do wszystkich mądrych: zastanówcie się, czy na pewno każda osoba, która prowadzi wasz tramwaj, jest hetero, bo tęczy w MPK nie zabraknie, nawet gdy znikną chorągiewki… Niekoniecznie szanowny zakładzie pracy, wstyd mi za ciebie!

W punkt, krotko i odważnie.

Z zaskoczeniem obserwowałem, że coraz więcej ludzi udostępnia wpis. Sprawa rosła i rosła. W sobotę rano Grupa Stonewall zaproponowała, bym powiedział coś do ludzi na Marszu. Pomyślałem: „OK! Niech się na coś przydam”. Media zaczęły cytować moją wypowiedź, że jestem gejem i że chciałem jeździć w niedzielę z flagami. Poszło jak błyskawica. Kolejne portale publikowały teksty o mnie, kopiując od siebie całe fragmenty. Poczułem też ogromne wsparcie ze strony naszej społeczności. To dodaje siły. Nie czuję się bohaterem, my wszyscy, ludzie zaangażowani w Marsz, jesteśmy bohaterami. A ja teraz nie nadążam odpowiadać na miłe wiadomości w social mediach. Super, że są ludzie, którzy, kolokwialnie powiem, nie mają wywalone – tak jak ja nie mam.

Miałeś obawy przed publicznym coming outem, który wymknął ci się spod kontroli?

Nie. Od dawna posty na FB puszczam jako publiczne, jestem wyoutowany. Obawa była tylko o reakcję zakładu. W niedzielę do pracy szedłem na lekkim stresie. Miałem popołudniową zmianę, więc odbierałem tramwaj nie z zajezdni, tylko od kolegi. Zobaczył mnie i… pogratulował! To było mega. Wsparcie nie tylko społeczności LGBT, ale też współpracowników – ogromnie ważne. A na mojej trasie pojawili się wspierający ludzie, machali. Super sprawa. W poniedziałek miałem rozmowę z przedstawicielami MPK, zapewnili, że mają neutralny stosunek do mojej orientacji. Od tamtej niedzieli jeżdżę z tęczową smyczką na szyi. Mój plecak leży czasem koło mnie, jest na nim tęczowa przypinka, pasażerowie mogą zobaczyć. To nie tak, że ja się szczycę tym, że jestem gejem i muszę mieć to na czole wypisane. Chodzi o to, że ludzie automatycznie zakładają, że wszyscy są hetero, więc trzeba pokazywać, że tak nie jest. Z gejostwem kojarzy się ten stereotypowy fryzjer czy jakiś artysta, a przecież my jesteśmy wszędzie. Wcale nie jestem jedynym motorniczym gejem w Poznaniu.

Dwa tygodnie po Marszu dostałeś zaproszenie na spotkanie z prezydentem Jaśkowiakiem. Byli z tobą dwaj inni motorniczy geje: Oskar Suchodolski i Patryk Walewski.

Oskar jest też kierowcą autobusów (uśmiech).

Jako gej należysz do mniejszości. Jako gej, który zrobił publiczny coming out i „nie ma wywalone”, chce działać – należysz do mniejszości w mniejszości. Tak niewiele osób się angażuje.

Jestem z natury otwartym, towarzyskim człowiekiem. Swoją walkę przeszedłem. Trzy lata temu bańka pękła – powiedziałem sobie, że koniec z życiem w szafie i wylały się coming outy całym strumieniem. Rodzina, przyjaciele, znajomi – w przeciągu kilku miesięcy. Teraz nawet lubię się wyoutować również w obcym towarzystwie i popatrzeć na reakcje. Dla niektórych samo powiedzenie, że mi się chłopaki podobają, oznacza, że „prowokuję”. A ja po prostu staram się zachowywać naturalnie i nie milczę. Gdy ktoś np. sugeruje, że rozglądam się za dziewczynami, to nie jest tak, że uśmiecham się i nie komentuję. Prostuję, mówię, że jeśli już, to za chłopakami. Jak ktoś jest niepocieszony moją orientacją, to trudno – nie musi ze mną przebywać. Nie mam hamulców społecznych, że muszę zachowywać się super „męsko” i zastanawiać się, co sobie ktoś pomyśli. Nie proszę o akceptację i to działa. Prawie nie spotkałem się z negatywnymi reakcjami.

Prawie?

Kilka dni temu wyszedłem zmienić zwrotnicę na skrzyżowaniu, przechodziła akurat jakaś parka i słyszę, jak chłopak z pogardą mówi do dziewczyny: „O, patrz, motorniczy pedał”. Nawet się ucieszyłem, że mnie rozpoznał. Kiedyś też byłem na dużej imprezie i dwóch kolesi miało problem, że jestem gejem i jak mnie spytali wprost, to byli w szoku, że się na luzie „przyznałem”.

Tegoroczny Marsz w Poznaniu był twój pierwszy?

Trzeci. Byłem też w Łodzi, Toruniu i dwa razy w Warszawie. Tegoroczny Marsz był wyjątkowy – raz, że przemawiałem, a dwa – po raz pierwszy byli ze mną rodzice. Na siłę jeszcze mógłbym zaliczyć Paradę w Toronto (mam zajawkę na Kanadę), ale szczerze mówiąc, na samą paradę się spóźniłem i byłem tylko na imprezach poparadowych – fantastycznych. To był 2014 r., jeszcze siedziałem w szafie, więc „oficjalnie” byłem hetero sojusznikiem, wspierałem społeczność LGBT. Silnie. Bardzo, bardzo silnie (śmiech). Wróciłem do domu z Kanady z tęczową flagą, którą zawiesiłem sobie nad łóżkiem. I nawet wtedy jeszcze rodzice się nie domyślili…

?

Potem miałem jeszcze krótką fazę hetero- -romantyka-biseksualisty (śmiech). Oj, jaki człowiek był głupi (śmiech). Gdy wyoutowałem się tacie w Sylwestra 2015, to na drugi dzień mnie jeszcze dopytywał, czy poważnie mówiłem. A ja oczy jak pięciozłotówki i zastanawiałem się: może byłem rzeczywiście pijany i nagadałem jakichś głupot, a nie tylko to, że jestem gejem? Tak sobie myślę, że taki typowy gej z, powiedzmy, Rosji, jest praktycznie skazany na ukrywanie się, a np. w Kanadzie pewnie są już tacy geje, co ujawnili się w wieku dojrzewania i nie mieli żadnych problemów, żadnego próbowania z dziewczynami itp. Ja jestem gdzieś pośrodku. Do początku studiów homoseksualność wypierałem, a gejem byłem chyba od zawsze. W podstawówce oglądałem serial „Adam i Ewa” i w Adama się wgapiałem, ciągle myślałem, jaki on jest ładny, a na Ewę prawie nie zwracałem uwagi. W gimnazjum rówieśnicy docinali mi, wyzywali od „pedałów”. Jeden dzień szczególnie pamiętam, wróciłem ze szkoły zdołowany, popłakałem się, była drama. Rodzice mnie pocieszali, że przecież mam tyle dziewczyn. Tyle tylko, że to były same przyjaciółki i kumpele, żadna nigdy nie była moją dziewczyną. Ale wypierałem tak mocno, że sam siebie przekonałem, że jestem hetero. Jednocześnie co rusz miałem crusha na jakiegoś chłopaka. Było też parę eksperymentów z chłopakami. Z dziewczynami – tylko jakieś całusy, po których stwierdziłem: „E, nic szczególnego”. To jest komiczne, jak bardzo prosta prawda do mnie nie docierała. Teraz, na studiach jest spoko.

Oprócz pracy jako motorniczy, studiujesz, tak?

Inżynierię środowiska. Trzeci rok.

I masz czas na aktywizm?

Działam też w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów, a odkąd się wyoutowałem, to tak, znajduję też czas na tęczową działalność. Dużo homofobii bierze się nie z nienawiści, tylko z niewiedzy, więc trzeba ludzi uświadamiać. Zaczyna się od dzieciństwa. Jak się dziewczynka chce bawić samochodami, a chłopiec lalkami, to niech się bawią. A jak chłopiec ma same koleżanki, to niech mu dorośli nie mówią, jaki to z niego Casanova wyrośnie. Wiem, że to jest utopia, by dziecko się rozwijało bez żadnych nacisków, ale potem mamy takie bezsensowne nakładki w mózgu i robimy niepotrzebne założenia, przez które nie zauważamy mniejszości. Np. założenie, że motorniczy w tramwaju jest hetero. Niekoniecznie.

Tekst z nr 75 / 9-10 2018.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.