Z biografii „Panna doktór Sadowska” wyłania się portret kobiety, która zasługuje na miano polskiej ikony lesbijskiej. O ZOFII SADOWSKIEJ (1886-1960) specjalnie dla „Repliki” pisze autor książki Wojciech Szot
Znana warszawska lekarka w listopadzie 1923 r. została oskarżona przez prasę brukową o „perwersję” i „zepsucie”, sprawianie, że pacjentki „dochodzą do jakiegoś obłędu miłosnego… szaleją nienaturalną żądzą…”, a oddając się „niezdrowemu popędowi”, są zgubione „raz na zawsze dla męża, dla domu, dla świata”. Jej życie prywatne było na ustach wszystkich – gazety prześcigały się w opisach orgii w gabinecie Zofii Sadowskiej, a satyrycy w tworzeniu wierszyków poświęconych „Wsadowskiej”. Jakże wielkie musiało być zaskoczenie redaktorów ówczesnych tabloidów, gdy Zofia Sadowska poszła do sądu i oskarżyła ich o zniesławienie. Jakże wielkie było zaskoczenie wszystkich, którzy przeczytali w gazecie, że „zarzut uprawiania miłości lesbijskiej nie jest hańbiący”.
Był 1924 rok, obowiązujące w Polsce (trzy!) kodeksy karne penalizowały homoseksualizm męski, a na terenach dawnego zaboru austriackiego również bycie lesbijką było karane. W „sprawy Sadowskiej” zaangażowane były największe ówczesne gwiazdy estrady – Maria Majdrowiczówna, Lucyna Messal i Hanka Ordonówna. Wiersze satyryczne poświęcone warszawskiej lekarce pisali Brzechwa i Tuwim, a jej postać parodiowano w słynnym Pikadorze. Kim była Zofia Sadowska?
-
Warszawianka
Urodzona w Warszawie w 1886 r., uczyła się w żeńskim gimnazjum i choć studiowała w Petersburgu, to wyboru tego dokonała zmuszona faktem, że jedynie nad Newą kobiety mogły zdobywać wyższe wykształcenie medyczne. Zofia o Warszawie jednak nigdy nie zapomniała i wracała do niej, gdy tylko mogła, choćby na zjazdy organizacji kobiecych, w odwiedziny do matki, czy udzielać korepetycji, bo tym dorabiała w wakacje. Gdy w 1945 r. pisze testament, chce ustanowić fundusz stypendialny „z zastrzeżeniem pierwszeństwa w uzyskaniu stypendium” dla studentek medycyny „narodowości polskiej” i „urodzonych w Warszawie”. Zofia została pochowana na Powązkach.
-
Lekarka
W 1911 r. ukończyła Żeński Instytut Medyczny przy Wojskowej Akademii Medycznej w Petersburgu, najstarszej rosyjskiej uczelni medycznej, jednej z pierwszych przyjmujących kobiety-studentki. To jednak nie koniec przygody Sadowskiej z uczelnią – kontynuuje studia i w 1914 r. broni doktoratu, co odnotowuje polska prasa, zauważając, że Sadowska jest pierwszą Polką z doktoratem z medycyny w Imperium Rosyjskim. Zofia jest też pierwszą kobietą, która dostała prestiżowe stypendium Koczorowskiego od Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego, a jej umiejętności musiały być bardzo doceniane, skoro w 1915 r. to jej powierzono dowodzenie pomocą sanitarną dla tysięcy uchodźców, przygnanych przez wojnę do Petersburga.
-
Feministka
Współzałożyła petersburską organizację kobiecą, którą reprezentowała na warszawskich zjazdach feministycznych, pisała do „Steru”, magazynu „środowisk kobiecych”, a także… reprezentowała petersburskie kobiety przed Elizą Orzeszkową. Dziś to mało znany fakt, ale 40-lecie pracy twórczej pisarki w 1907 r. obchodzono hucznie, na cześć jubilatki powstawały księgi pamiątkowe, a dzieci na tajnych kompletach czytały jej dzieła.
-
Polityczka
11 listopada 1918 r. w stolicy nowoodrodzonego państwa Zofia Sadowska wraz z Marią Eysmonttową i Justyną Budzińską- -Tylicką odwiedza Józefa Piłsudskiego. Panie „przedstawiły żądania kobiet wejścia do tworzącego się rządu” oraz oczywiście uzyskania praw wyborczych. To drugie się powiedzie i już za chwilę Sadowska będzie kierowała akcją profrekwencyjną, namawiającą kobiety do startowania i głosowania w wyborach do Sejmu. Sama wystartuje w 1919 r. w wyborach do Rady Miasta Warszawy. Z dalekiego, 98 miejsca na liście Narodowego Komitetu Wyborczego.
-
Lesbijka
Ponoć „znane były sprawki doktora S. w świecie lekarskim”, jak twierdził sądowy sprawozdawca w czasie jednego z procesów, które swoje źródło mają w prasowych oskarżeniach wysuniętych wobec Zofii Sadowskiej w listopadzie 1923 r. Oskarżona serią artykułów o deprawowanie pacjentek, podawanie im narkotyków i zmuszanie do udziału w lesbijskich orgiach, postanowiła się bronić i pozwała zarówno dziennikarzy brukowców, jak i wydawców. Kilkudniowy proces zamienił się w proces samej Sadowskiej – prasa tak manipulowała informacjami o wydarzeniach na sali sądowej, że czytelnicy mogli sądzić, że to Zofia Sadowska została oskarżona, a nie sama oskarżała. Przez kilka lutowych dni 1924 r. Warszawa nie mówiła o niczym innym, a artykuły o procesie wypełniały pierwsze strony większości gazet. Doszło do tego, że wyrokowi w sprawie poświęcono osobny dodatek, z którego można było co prawda dowiedzieć się, że skazano redaktorów i wydawców za kalumnie wobec Zofii, ale sąd nadzwyczajnie złagodził karę, gdyż dostrzegł „interes społeczny” w poinformowaniu wszystkich, że Sadowska jest lesbijką. Spraw sądowych było kilka – Zofia pozywała kolejne osoby, które przyczyniły się do niesłusznych oskarżeń, ale sama też została oskarżona – przez sąd izby lekarskiej, czyli swoich kolegów po fachu. To tam pytała: „Czyż próg cudzej sypialni nie jest miejscem, na którym zatrzymać się powinno argusowe oko władzy dyscyplinarnej?”. Okazało się, że oko władzy dyscyplinarnej chętnie przyjrzy się i oceni życie prywatne Zofii Sadowskiej. Sąd Naczelnej Izby Lekarskiej uznał 29 grudnia 1926 r., że lesbijka nie może być lekarką i odebrał Zofii Sadowskiej prawo wykonywania zawodu. Do rozprawy nie dopuszczono obrońcy Zofii Sadowskiej. Tylko dzięki temu wyrok uległ kasacji przez MSW. Współautorem uzasadnienia wyroku był Adolf Kozerski, który kilka miesięcy wcześniej mówił na Pierwszym Powszechnym Zjeździe Katolickim w Warszawie, że „homoseksualiści podnoszą głowy coraz bardziej, domagając się równouprawnienia zwyrodnienia ze zdrowiem tak samo, jak literatura rzekomo naukowa domaga się uprawnienia do mordowania płodów w łonie matek, ilekroć matka nie życzy sobie mieć dziecka”. Cytat sprzed niemal 100 lat brzmi niepokojąco znajomo.
-
Łamaczka serc?
Gdy wybucha I wojna światowa, Zofia Sadowska jedzie do Warszawy i obejmuje stanowisko chirurga w punkcie szpitalnym Czerwonego Krzyża. Tu po raz pierwszy zostaje oskarżona o lesbijski romans – z panną Marią Tworkowską. Oskarżenia, wysunięte przez wujka Marii, Tadeusza Fafiusa, musiały paść na podatny grunt, skoro Zofia po kilku tygodniach wraca do Petersburga. Sama zezna w sądzie kilka lat później, że przyczyną jej wyjazdu było przemęczenie, ale akurat w tej sprawie świadkowie będą zgodni – Zofia rzeczywiście wyjechała na wskutek oskarżeń, a Fafius z bratem Marii pojawili się w punkcie szpitalnym i publicznie ją napiętnowali. Kolejne oskarżenia o niemoralne prowadzenie się (romanse z kobietami) wytoczy przeciwko Sadowskiej ksiądz Około-Kułak, ważna postać dla petersburskiej Polonii.
-
Automobilistka
W 1926 r. Zofia Sadowska kupuje samochód (steyer), uzyskuje prawo jazdy, a rok później licencję sportową. Będzie startować w rajdach automobilowych kobiet, a na jednym z nich zajmie nawet wysoką, czwartą lokatę. Z wyścigów pochodzą jedne z nielicznych fotografii Zofii Sadowskiej, w tym moje ulubione – w salonie Automobilklubu Polskiego siedzą zwyciężczynie rajdu. Zofia wyraźnie się od nich różni strojem – jest w garniturze, pod krawatem, nawet pozycję przybiera „niekobiecą”.
-
Przedsiębiorczyni
Jestem pewien, że jeszcze kiedyś natknę się na nieznane mi biznesy Zofii Sadowskiej. Znalazłem dokumenty świadczące o tym, że miała udziały w towarzystwie budującym domki letniskowe w Gdyni, a także w kopalniach nafty. W tym pierwszym Zofia zasiada w zarządzie, obok m.in. premiera Ponikowskiego czy księcia Potockiego. W kopalniach zaś, po kilku latach współpracy z różnymi zarządzającymi nimi mężczyznami, wyrzuca wszystkich i na początku lat 30. samodzielnie już zarządza kopalnią Zofia w Strzelbicach. Zofia ma pieniądze i wyobraźnię, ma też siłę, by wszędzie być pionierką.
-
Partnerka?
Zofia Sadowska posiadała w swej kolekcji obraz „Portret pani H.S.” autorstwa Jana Rudnickiego. Podejrzewam, że Rudnicki, autor ładnych, choć niewybitnych portretów w duchu art deco namalował na zamówienie Sadowskiej portret Heleny Suskiej, jej wieloletniej – jak przypuszczam, choć nieśmiało – partnerki. Poznały się na początku lat 20. Helena była żoną Michała Szweycera, właściciela ziemskiego pochodzącego z zamożnej i patriotycznie zasłużonej rodziny (na obrazie Matejki „Kazanie Skargi” to jego dziadek pozuje jako Skarga). Helena leczyła się u Zofii i z czasem panie zaprzyjaźniły się (a może i więcej), zwłaszcza, że w domu Szweycerów nie było zbyt miło – gdy Michał pobił żonę, ta złożyła wniosek o rozwód do sądu kościelnego (rozwodów cywilnych nie było). Zofia miała być świadkinią Heleny na sprawie rozwodowej. I pewnie była. Ale w międzyczasie to Helena stała się jedną z najważniejszych świadkiń na procesie, który wytoczyła w 1924 r. Zofia Sadowska brukowej prasie.
Post scriptum
„Sprawa panny doktór Sadowskiej” to najważniejsza część mojej książki i z pewnością najważniejsze wydarzenie w życiu Sadowskiej. Zofia była waleczną lesbijką, która wiele lat spędziła na walce z niesłusznymi oskarżeniami i nie bała się powiedzieć, kim jest w czasach, gdy groziło jej więzienie, gdyby tylko wyjechała do Krakowa. Jednak nie była skandalistką, to czasy i postawy innych ludzi były skandaliczne.
Wyszydzana, napiętnowana, poniżana – przeżyła – i sam ten fakt jest jej zwycięstwem. Sadowska daje nam przykład, że warto walczyć o swoje. Dlatego z dnia na dzień coraz mniej bałem się mówić, że Zofia może być ikoną LGBT. Dziś już myślę, że Zofia powinna zostać ikoną LGBT. Mam nadzieję, że odrobinę w tym pomogłem.
Pisarz – tak reporter czy prozaik – powinien być skromny. Epatowanie latami spędzonymi nad poszukiwaniami, miesiącami ślęczenia nad tekstem czy trudnościami w dotarciu do materiałów brzmi atrakcyjnie, ale każdy i każda z nas – badających przeszłość – przechodzi przez podobne historie, dlatego, choć namawiany przez redakcję „Repliki” do podzielenia się historią mojego poszukiwania Zofii Sadowskiej, odmówię. W zamian zaś chciałbym, żebyśmy docenili wysiłek wszystkich, którzy pracują nad historią osób nienormatywnych, poznajcie prace Krzyśka Tomasika, który Sadowską jako pierwszy ożywił w „Homobiografiach”, zobaczcie, o czym pisze Joanna Ostrowska, osoba przeze mnie podziwiana i której zawdzięczam to, że przez te dziesięć lat chciało mi się zajmować Zofią, kupcie książki Wojciecha Śmieji, Błażeja Warkockiego, Tomasza Kaliściaka – może w różny sposób, ale wszyscy próbujemy nie tyle zapełnić białe plamy, co poszerzyć pole historii, którą wszyscy znamy. I w której wciąż wielu rzeczy nie widzimy. Możemy przejąć historię, myślę, że Zofia dałaby temu pomysłowi lajka.
Wojciech Szot – był już księgarzem, wydawcą, redaktorem i recenzentem. W 2008 r. założył wydawnictwo Abiekt.pl, specjalizujące się w literaturze gejowskiej i lesbijskiej. W latach 2012–2019 kierował założonym przez siebie Wydawnictwem Komiksowym. Publikuje na blogu (Zdaniem Szota) i w prasie. Miłośnik archiwów, bibliotek, kwerend i długich spacerów z psem.
Tekst z nr 87 / 9-10 2020.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.