Nie ma o czym rozmawiać

Z LESLIE SCANLON, ambasadorką Kanady w Polsce, sojuszniczką osób LGBT, oraz z jej nieheteroseksualną córką McKENZIE SCANLON rozmawia Mariusz Kurc

 

Z Julią Maciochą, szefową warszawskiej Parady Równości. Foto. arch. pryw.

Przyjechała pani do Polski w 2018 r., kilka miesięcy po tym, jak premier Justin Trudeau wygłosił słynne przeprosiny wobec ludzi LGBTQ2 w kanadyjskim parlamencie (patrz: ramka), i kilka miesięcy przed tym, jak w Polsce zaczęły powstawać „strefy wolne od LGBT”. Miała pani poczucie, że trafiła do innego świata?

Leslie Scanlon: Kanadyjska droga jest, cóż, kanadyjską drogą. Dla dyplomaty to dosyć normalne, że jedzie gdzieś za granicę i trafi a do kraju w zupełnie innej sytuacji, na innym etapie rozwoju. Natomiast podkreślamy zawsze, że prawa osób LGBT traktujemy jako część pakietu praw człowieka. Tu, na miejscu staram się więc pracować z przedstawicielami społeczeństwa obywatelskiego i samej społeczności LGBT. Muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem tego, jak prężnie działają polskie organizacje LGBT. A jeśli chodzi o przeprosiny naszego premiera, nawet nie postrzegam ich jako specjalnie przełomowego wydarzenia, bardziej jako coś słusznego, ale oczywistego – coś, co musiało nastąpić. Kanada na pewno nie jest krajem doskonałym dla ludzi LGBT, wciąż wiele jest do zrobienia, ale takie przeprosiny nie podlegały nawet debacie, nie były dyskusyjne.

Przynajmniej jedną kwestię załatwiliśmy w Polsce wcześniej niż wy w Kanadzie. U nas stosunki homoseksualne przestały być przestępstwem w 1932 r., w Kanadzie – w 1969 r. za rządów Pierre’a Trudeau, ojca obecnego premiera. Podobno jego przeciwnicy rozgłaszali, że premier chciał zalegalizować homoseksualność tylko dlatego, że był pod wpływem swojej ówczesnej dziewczyny – Barbry Streisand, która już wtedy miała status „gejowskiej divy”.

LS: (śmiech) Tego akurat nie znałam. Ale Pierre Trudeau miał rzeczywiście liberalne poglądy. Pamiętam jego słynne zdanie z tamtych czasów: „Nie ma miejsca na państwo w sypialniach jego obywateli_ek”.

W tym roku Kanada zakazała „terapii konwersyjnej”, czyli „terapii” mającej na celu zmianę orientacji seksualnej lub tożsamości płciowej.

LS: Uderzyło mnie, że nasz parlament zrobił to jednomyślnie – bez jednego głosu sprzeciwu. Jeszcze kilka lat temu poparcie dla tego zakazu nie było tak powszechne. To był wzruszający moment – posłowie różnych partii podawali sobie ręce, gratulowali jeden drugiemu. Jak to jest w Polsce? Są takie praktyki?

Są i zakazu nie ma. Za poprzedniej kadencji był projekt ustawy przygotowany przez Nowoczesną wraz z Kampanią Przeciw Homofobii, ale większość parlamentarna nie dopuściła nawet do dyskusji nad nim. W Polsce tego typu „terapie” mają nierzadko afiliację religijną i nie są reklamowane jako nakierowane na zmianę orientacji czy tożsamości, tylko jako praca z „niechcianą” orientacją.

LS: Rozumiem.

Może w tym momencie włączymy do rozmowy McKenzie, pani córkę? W Polsce debata o rodzicach osób LGBT weszła w nowy etap prawie 10 lat temu, gdy Kampania Przeciw Homofobii zorganizowała akcję społeczną „Rodzice, odważcie się mówić”. Pokazano w niej rodziców, którzy nie ukrywali, że ich dzieci to osoby LGBT – właśnie te dzieci dodały im odwagi.

McKenzie Scanlon: Ja chyba nie dodałam mojej mamie odwagi – nie musiałam. Znałam jej poglądy na temat LGBT, na długo zanim się wyoutowałam, zresztą moja mama miała chyba równościowe poglądy, jeszcze zanim w ogóle się urodziłam. Widziałam, że mama ma przyjaciół LGBT, którzy przychodzą do nas do domu. W Kanadzie powiedzieć, że się jest gejem czy lesbijką, czy – jak w moim przypadku – że się nie jest hetero, to nie jest chyba obecnie wielka sprawa. Nie miałam stresu przed coming outem. Wiedziałam, że mama zaakceptuje mnie bez problemu – podobnie jak i cała moja rodzina, również ta dalsza.

LS: McKenzie była hokeistką w szkole średniej. Pamiętam, jak w jej drużynie wiele dziewczyn okazało się niehetero.

MS: Mój coming out nastąpił, gdy miałam niecałe 16 lat.

LS: Mój ówczesny mąż pracował wtedy dla Randy’ego Boissonnaulta, który był specjalnym doradcą premiera Trudeau do spraw LGBTQ2. Mąż śmiał się, że coming out córki dobrze zrobi jego pozycji w pracy. (śmiech) Spytałam McKenzie, czy powiedziała też swojemu o 4 lata młodszemu bratu.

MS: Jasne, 6 miesięcy wcześniej. Jego reakcja? „Meh…”. Na imprezie rodzinnej żartował później, ze wszyscy czujemy się bardzo gay (co oznacza również „szczęśliwi/ weseli”).

LS: Poznałam tu w Polsce pewnego 17-latka, który powiedział mi, że nikt, oprócz jego chłopaka, nie wie, że jest gejem – i że tu u mnie, a przyszedł do mojej rezydencji, czuje się bezpiecznie. Naprawdę, złamał mi tym serce. Powiedział, że sprawdził informacje o mnie i wie, że jestem przyjazna osobom LGBT. Pocieszałam go, mówiłam, że na pewno rodzice go zaakceptują i że wszystko się ułoży.

MS: W moim liceum tak naprawdę nie tyle ludzie robili coming outy, ile po prostu to wychodziło samo, gdy zaczynali tworzyć pary – z chłopakami, dziewczynami czy osobami trans lub niebinarnymi. Ja sama definiuję się jako niehetero – jeszcze nie zdarzyło mi się zakochać w mężczyźnie, ale jakoś czuję, że nie jest to niemożliwe.

LS: Chodzi o to, że płeć nie jest dla ciebie ważna.

MS: Tak. Ale dalszej rodzinie nawet nie wyjawiałam orientacji, tylko przy danej okazji przedstawiałam partnerkę. Informacja, którą dostawali, brzmiała więc bardziej: „Tę osobę kocham, z tą osobą jestem”, niż „Jestem nieheteroseksualna”.

Jeśli nie powiesz inaczej, ludzie zakładają, że jesteś hetero.

MS: Oczywiście. A im więcej ludzi się outuje, tym lepiej. Ale coraz częściej w młodym pokoleniu nie ma zakładania z góry, że wszyscy są hetero, chyba że temu zaprzeczą. W starszych pokoleniach rzeczywiście coś takiego chyba funkcjonuje. Pamiętam, jak byłam zagadywana: „Spójrz, ten chłopak jest przystojny, nie sądzisz?” – o dziewczyny mnie tak nie pytano. A ja akurat wtedy nie interesowałam się jeszcze nikim seksualnie. (śmiech) Dziś myślę, że większość z nas jest gdzieś na spektrum pomiędzy stuprocentową heteroseksualnością a stuprocentową homoseksualnością.

Rodzice tych osób, dla których płeć nie jest ważna, pewnie woleliby, by ich dzieci znalazły sobie kogoś przeciwnej płci.

MS: Bycie z kimś przeciwnej płci jest łatwiejsze ze względów społecznych, więc do pewnego stopnia rozumiem takiego rodzica – pod warunkiem, że nie naciska.

W Kanadzie równość małżeńska obowiązuje od 17 lat – dorastałaś, gdy ona już była.

MS: A i tak się dziwię, że gdy się rodziłam, jeszcze jej nie było.

LS: Równość małżeńska jest dla mnie oczywistością, wręcz nie ma o czym rozmawiać, zresztą zanim ona stała się legalna w 2005 r., Kanada od lat, poza prowincją Quebec, uznawała konkubinaty zarówno różno-, jak i jednopłciowe. Pierwsze z równością małżeńską były Niderlandy, prawda?

Tak, w 2001 r.

LS: Jakieś 2 miesiące temu jadłam lunch z holenderskim ambasadorem i z Robertem Biedroniem, który powiedział, że 20 lat temu była w Polsce pierwsza Parada Równości i wtedy tylko holenderska ambasada ją wsparła. Natomiast prezydent Warszawy był na Paradzie po raz pierwszy dopiero w 2019 r., tak?

Zgadza się. A pani była na jakiejś polskiej Paradzie czy Marszu Równości?

LS: Może pana zdziwię, ale nie byłam nigdy na Paradzie w Kanadzie, natomiast w Polsce – jak najbardziej, w Warszawie, Gdańsku, Poznaniu, we Wrocławiu. U nas te podstawowe prawa są już załatwione, natomiast w Polsce mam poczucie, że – mimo że źle czuję się w tłumie – powinnam wziąć udział. W 2020 r., czyli w czasie pandemii, gdy Parady nie było, zorganizowano barbecue, na które z przyjemnością poszłam. Zrobiłam sobie tego dnia zdjęcie z Julią Maciochą, szefową Parady. Wrzuciłam je na Twittera i zdumiałam się – okazało się, że to był mój najpopularniejszy tweet za czasów ambasadorowania w Polsce. Niesamowite! To pokazuje, jak potrzebne jest nasze wsparcie. Dlatego 17 maja, w Międzynarodowy Dzień Przeciwko Homofobii, Bifobii i Transfobii, osobiście wciągam tęczową fl agę, a w czasach pandemii z okazji tego dnia rozesłaliśmy nie wiem ile tęczowych maseczek. Również dlatego wspieramy finansowo np. spektakl z gejowskimi wątkami „Tom na wsi”, który miał premierę w warszawskim TR Warszawa w końcu kwietnia.

MS: A propos Niderlandów dodam tylko, że przez mojego tatę mam podwójne obywatelstwo – kanadyjskie i holenderskie. Na stałe mieszkam teraz w Amsterdamie i w tym roku po raz pierwszy wybieram się na tę wspaniałą Paradę na łodziach, po amsterdamskich kanałach.

Kanadyjsko-holenderskie obywatelstwo? Nic dziwnego, że nie jesteś hetero. (śmiech)

MS: Nie miałam wyjścia, co? (śmiech)

Ostatnio kanadyjskie drag queens stają się coraz bardziej popularne – dzięki kanadyjskiej wersji show RuPaula.

LS: RuPaul jest wspaniały!

MS: Widziałam wszystko – wersję podstawową i te lokalne też, włącznie z „All Stars”, wszystko.

LS: A ja zawsze chciałam iść na drag show. Niedługo będę w Poznaniu, gdzie poznałam fantastycznych aktywistów. Wiem, że powstają tam hostele będące schronieniami dla osób LGBT w kryzysie…

W Poznaniu prężnie działa Grupa Stonewall.

LS: A jaki klub na drag show by mi pan polecił?

Lokum.

LS: OK. A w Warszawie?

Galeria.

MS: Znam.

Serio?

MS: Tak, ja w sumie spędziłam w Polsce dobrych kilka miesięcy i mam tu przyjaciół LGBT, byłam w paru klubach. Powiem ci, że rodzice moich polskich przyjaciół są super – totalnie cool z kwestiami LGBT.

LS: Ja muszę przyznać, że nawet nie miałam z córką jakichś specjalnych pogadanek na temat seksualności, natomiast od początku wiedziałam, że muszę zapoznawać dzieci z różnorodnością – to jest podstawa. Nie wszyscy ludzie są biali, nie wszyscy są hetero, nie wszyscy są pełnosprawni. itd. Ach, właśnie mi się przypomniał pierwszy raz, gdy spotkałam kogoś, kto był otwarcie LGBT. Miałam 25 lat i to był mój kolega, który po raz pierwszy zaprosił mnie do swojego mieszkania i pokazywał mi je. Wiedziałam, że mieszka z… no, właśnie – z kolegą czy też że ma współlokatora. Dotarliśmy do sypialni i wskazując na duże, podwójne łóżko, on po prostu powiedział: „A tu śpimy”. Tik-tik-tik – pamiętam tysiąc myśli przelatujących mi w ułamku sekundy przez głowę. Następnie poczułam, jak się rumienię, i bezwiednie zaczęłam gapić się w okno – byle tylko nie patrzeć na to łóżko. Po chwili zdałam sobie sprawę, jak głupio to musi wyglądać, i zaczęłam sama się z siebie śmiać – ze swojej reakcji na informację, że kolega jest gejem. Zrozumiałam też od razu, dlaczego w relacjach z nim zawsze czułam idealną neutralność, czystą przyjaźń bez najmniejszych podtekstów. Ach, widzi pan, zapamiętałam ten moment – pierwszy raz, gdy ktoś wprost dał mi do zrozumienia, że nie jest hetero. A oni do dziś są razem – już ponad 35 lat.

Premier Kanady przeprasza społeczność LGBTQ2*

Stoję tu dziś, pełen wstydu, smutku i głębokiego żalu z powodu tego, co zrobiliśmy. Myliliśmy się. Przepraszamy. Ja przepraszam. My przepraszamy… Pragnę przekazać osobom ze społeczności LGBTQ2, młodszym i starszym, zarówno w Kanadzie, jak i na całym świecie: kochamy was. I wspieramy. To dzięki waszej odwadze jesteśmy dziś tutaj razem, przypominając sobie, że możemy i musimy być lepsi. Przepraszamy za ucisk społeczności lesbijek, gejów, osób biseksualnych, transpłciowych i queer oraz two-spirit. W imieniu rządu, parlamentu oraz wszystkich Kanadyjczyków: myliliśmy się. Przepraszamy. Nie dopuścimy, by to się kiedykolwiek powtórzyło.
Premier Justin Trudeau, 28 listopada 2017 r.

* W Kanadzie do skrótu LGBT+ dodaje się cyfrę 2 oznaczającą rdzennych Amerykanów_ki
niewpisujących się w binarny podział płci, tzw. two-spirit.

Tekst z nr 97 / 5-6 2022.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.