Nie nadążam z marzeniami

Z JULIĄ SOBCZYŃSKĄ, finalistką niedawno zakończonej 10. edycji programu „Top Model”, rozmawia Michał Pawłowski

 

Foto: Łukasz Dziewic

 

Pochodzisz z małej miejscowości. Dostajesz się do programu „Top Model”, który oglądają prawie 3 miliony widzów_ek i od razu na samym początku, w materiale filmowym o tobie, dowiadujemy się, że masz dziewczynę. W Polsce na publiczny coming out gotowych jest wciąż niewielu z nas, ludzi LGBT+. Ty się odważyłaś.

W żaden sposób nie bałam się o tym powiedzieć, bo związek z Judytą jest bardzo ważną częścią mnie – nie mówiąc o tym, zataiłabym coś o sobie. Rodziców pytałam przed programem, co oni na to, że wszyscy się dowiedzą. Odpowiedzieli prosto – chcą, abym była szczęśliwa, i skoro ja jestem szczęśliwa z Judytą, to to, co inni mówią, nie jest istotne. Sama też staram się skupiać na pozytywach, mam super znajomych i rodzinę, która mnie akceptuje.

Ta edycja „Top Model” była wyjątkowa pod względem liczby wyoutowanych osób LGBT+. Pisaliśmy w naszych mediach społecznościowych o Bartku Klochu (geju) czy Sophii Mokhar (trans kobiecie), którzy rywalizowali z tobą. W jednej z konkurencji, gdy zadaniem było zwrócenie uwagi na nierówności społeczne i hejt, mocno podkreśliłaś swoją dumę z przynależności do społeczności LGBT+. Czy ten temat była ważny dla innych uczestników? Rozmawialiście o tym w domu modeli_ek?

Rozmawialiśmy często na przeróżne tematy i na ten również, ciekawiło nas nawzajem, jaką drogę przeszło każde z nas, jakie trudności nas spotkały i jak sobie z nimi poradziliśmy. Każdy był naprawdę dobrym i wyrozumiałym słuchaczem. Wszyscy staraliśmy się akceptować w 100% i dla mnie właśnie akceptacja, nie tylko tolerancja, jest kluczowa w komunikacji. Bo tolerancja wyznacza podział, a akceptacja pozwala włączać wszystkich do grupy. Słyszeliśmy też dużo komentarzy od gości i jury programu, że jesteśmy bardzo świadomymi ludźmi. Według nich właśnie to wyróżniało uczestników 10. edycji.

Kiedy odkryłaś, że jesteś biseksualna? Łatwo poszło ci zaakceptowanie swojej orientacji?

Odkąd pamiętam, zwracałam uwagę na dziewczyny i chłopaków. To jest tak, że widzisz kogoś i czujesz chemię albo nie – nie rozdzielam tego na płeć, nie jest to dla mnie zbyt istotne. Tak miałam w przypadku chłopców i dziewczynek, jak byłam dzieckiem. Zawsze tak samo interesowały mnie obie płci. Nawet miałam w życiu tyle samo chłopaków, co dziewczyn. (śmiech)

W jednym z odcinków „TM” powiedziałaś: „Jestem dumna z tego, że mam dziewczynę – każdy ma prawo do tego, aby żyć tak, jak chce”. Jesteś młoda, ale bardzo świadoma siebie. Zawsze tak było?

Kiedyś temat mojej biseksualności sprawiał mi wiele przykrości. Czułam się niezrozumiana. Bałam powiedzieć się rodzicom. Nie akceptowałam siebie, a gdy widziałam parę hetero wśród znajomych, czułam dziwny niepokój, że odstaję od wymaganej normy. Nikt nie powiedział mi nic złego, ja sama siebie linczowałam, bo miałam z tyłu głowy to, że moi rodzice na pewno by chcieli, żebym była w hetero związku. Mieszkając na wsi, nie znałam żadnej osoby LGBT+. W szkole temat nigdy nie został poruszony. A gdyby się o nim mówiło, uchroniłoby to wiele młodych ludzi przed zrobieniem sobie krzywdy. Ja sama miałam stany lękowe, budziłam się i płakałam, nie wiedziałam, co się dzieje, i po prostu chciałam, żeby już się to skończyło i żebym nagle po prostu stała się tylko hetero. Kiedy dojrzałam i poznałam kilka osób takich jak ja przez internet, a one podzieliły się ze mną swoimi doświadczeniami – poczułam, że nie jestem sama, i to bardzo mi pomogło.

Te wszystkie problemy, o których mówisz – stany lękowe itd. – były w okresie, kiedy jeszcze nikomu nie powiedziałaś o sobie, czy może już jakieś coming outy zaczęłaś robić?

To było już po kilku rozmowach z tatą, a mama dowiedziała się wcześniej. Powiedziała od razu, że mnie akceptuje, będzie kochać taką, jaka jestem, a tata – nie do końca, nie był zadowolony i ja dalej z tym walczyłam. W pewnym momencie już nie mogłam – w ogóle przestałam o tym rozmawiać, robiłam swoje. Jak rodzice zauważyli, że nie mają już wpływu, że jak będę miała pojechać do dziewczyny, to i tak do niej pojadę, to wtedy tata odpuścił i uświadomił sobie, że musi mnie zaakceptować, innego wyjścia po prostu nie ma w naszej relacji.

Jak rodzice poznali Judytę?

Rodzice na początku znali Judytę jako moją koleżankę. Potem pojechałyśmy razem do Holandii do pracy na wakacje. Pod koniec wyjazdu mama w rozmowie przez telefon zapytała mnie, czy Judyta to ktoś więcej. Odparłam, że tak. Po powrocie pojechałyśmy z Myszą już razem do rodziców. Gdy pojawiłyśmy się w domu jako para, tata na początku wyszedł, powiedział, że go tu nie ma – było to dla niego za trudne. Mama starała się z nim rozmawiać. Po kilku spotkaniach jednak przekonał się i zaakceptował nasz związek. Teraz relacje moich rodziców i Judyty są bardzo dobre. Pomogła w tym również moja babcia, która wytłumaczyła mojemu tacie, że powinien przestać taki być, zanim będzie za późno, zanim mnie straci.

Super babcia.

Gdy babci powiedziałam, to odparła: „Dziecko, no jak ty tak wolisz te dziewczyny, to dobrze”. Co prawda nie jest akurat tak, że „wolę” dziewczyny, ale mniejsza z tym – babcia wytłumaczyła wszystkim ciotkom, dziadkowi, połowie rodziny, że ja taka jestem i to jest OK, i ona mnie taką kocha. Gdy siostra babci powiedziała, że „to” nie jest normalne, babcia odpowiedziała, że woli mieć dwie wnuczki niż nie mieć żadnej.

Julia, czy spotykasz się z jakimiś stereotypami dotyczącymi samej biseksualności? Jeśli tak, to jakimi?

Teraz, gdy jestem w związku z kobietą, najczęściej spotykam się z takim stereotypowym pytaniem: „Kto jest facetem, a kto kobietą w waszym związku?”. U nas oczywiście takiego podziału nie ma, dzielimy się obowiązkami, jesteśmy partnerkami i obie mamy tak samo ważny głos.

A czy po „TM” spotkałaś się z hejtem np. w swojej lokalnej społeczności albo w internecie?

W sieci pojawiał się hejt na mój temat, ale więcej było tego pod zdjęciami na fanpage’u „Top Model” niż na moim własnym profilu. Dostałam też ileś niemiłych wiadomości na Instagramie, na które na początku odpisywałam, ale potem przestałam to robić, bo ci ludzie nie chcieli rozmawiać, chcieli tylko skrytykować mnie i koniec. Jeśli chodzi o moją wieś i okolice, to dużo osób do mnie podchodzi, prosi o zdjęcia ze mną. W sieci wiele osób do mnie napisało, że ma trudną sytuację z rodzicami. Pisały też dziewczyny, które też są bi lub les, a nie wiedzą, jak powiedzieć o tym bliskim. Zawsze staram się im pomóc, dzieląc się moimi doświadczeniami. Myślałam, szczerze mówiąc, że spłynie na mnie większy hejt – teraz uważam, że przez to, że tak otwarcie o tym mówię i się nie boję, ludzie czują, że nie będę przejmowała się ich opinią.

Wiele znanych osób jest LGBT+, ale boi się, że coming out wpłynie niekorzystnie na ich kariery. Miałaś takie obawy?

Wszyscy chyba wiemy, w jakim kraju żyjemy. Klienci mają różne poglądy, a osoby ze świata show-biznesu dzięki współpracy z różnymi markami zarabiają na reklamach. Rozumiem, że wiele osób boi się, że to, czego dokonali, to, na co zapracowali, nagle przestanie się liczyć, a ludzie będą mówić tylko o ich seksualności. To trudne, a przy tym niedorzeczne, bo to, kogo kochamy, nie powinno mieć wpływu na naszą karierę. Ten świat musi się zmienić. Wierzę jednak, że gdy do „Top Model” przychodzi dziewczyna i trzyma za rękę drugą dziewczynę, to w głowach wielu ludzi zapala się lampka, widzą we mnie swoje dziecko – i przekonują się, że bycie LGBT+ to całkiem normalna sprawa. Oczywiście, każdy ma swój czas i powinien dokonać coming outu w zgodzie ze sobą. Ja po prostu tak czułam, było to dla mnie naturalne. Jak chce się coś zmienić, to warto zacząć od siebie, a ja uważam, że widzialność osób LGBT+ w mainstreamie jest bardzo potrzeba do zmiany w Polsce.

Możemy porozmawiać o twojej narzeczonej? Jak zostałyście parą?

Poznałyśmy się przez pewną grupę na Facebooku. Na początku były to przyjacielskie rozmowy. Spotkałyśmy się kilka razy na zlotach tej grupy i tak utrzymywałyśmy kontakt przez 3 lata. Gdy ona rozstała się ze swoją dziewczyną, a ja w tym samym czasie – ze swoją, to zaczęłyśmy spędzać więcej czasu same i poznawać się bliżej. Podczas jednego ze spotkań pocałowałyśmy się i było super. Od tamtego czasu nie mogłyśmy przestać o sobie myśleć. 10 miesięcy później Judyta oświadczyła mi się w Mediolanie, a ja powiedziałam „tak”. Właśnie teraz minęły dokładnie 3 lata, od kiedy jesteśmy parą.

No właśnie, na koniec finału „Top Model” to ty oświadczyłaś się Judycie – mimo że byłyście już narzeczeństwem. Dlaczego zdecydowałaś się na drugie zaręczyny?

W relacjach hetero regułą jest, że to mężczyzna daje kobiecie pierścionek, i chciałam ten stereotyp obalić. Bo często pojawiają się głupie pytania do par tej samej płci – np. to, które już wcześniej wymieniłam. Chciałam też, aby Judyta poczuła się tak wyjątkowo jak ja, gdy ona mi się oświadczała. Uznałam, że finał „TM” to będzie dobra okazja. Gdy byliśmy na finałowej sesji na Malediwach, Dominika Wysocka, która ostatecznie wygrała „TM”, razem z Nicole, trzecią finalistką, pomagały mi wybrać pierścionek dla mojej Myszy. Podczas przygotowań cały czas rozmawiałyśmy, w którym momencie mogłabym to zrobić.

Czyli twoje programowe rywalki cię wspierały.

Tak. Ale to nie było tak, że ja chciałam skraść show Dominice, bo dużo pojawiło się też takich opinii. Ona po tym, jak odebrała swoją nagrodę, nagrała instastories z Judytą i powiedziała, że jej wygrana nie jest tak ważna, bo wydarzyło się coś jeszcze piękniejszego. To było superwspierające.

To Judyta zachęciła cię do udziału w „Top Model”, prawda? A jak zareagowała na to, że chcesz powiedzieć o waszej miłości publicznie?

My nie myślimy już o tym, czy mamy o tym mówić, czy nie, to nie jest temat tabu i tyle. Prawda, Judyta zachęciła mnie do modelingu i to ona pierwsza zauważyła mój potencjał. Ja akceptowałam swoje ciało, ale nie akceptowałam swojej twarzy. Przez ten czas, kiedy spotykałyśmy się z Judytą jako koleżanki i potem, kiedy byłyśmy już razem, ona podnosiła mi samoocenę, mówiąc: „Jesteś piękna”, „Ale dzisiaj pięknie wyglądasz” itd. Ja nie pozwalałam sobie robić zdjęć, a jak je robiłam, to zakrywałam twarz. Czułam, że jestem zbyt mało delikatna w porównaniu do innych dziewczyn. Judyta robiła mi zdjęcia z ukrycia i mówiła: „Patrz, ładne to zdjęcie”. Za każdym razem prosiłam, by usunęła. Aż za którymś razem po prostu tak spojrzałam i nagle… zaczęło mi się podobać. Potem Judyta mnie namówiła, żebym założyła profil na jednym z portali, gdzie modelki mogą hobbistycznie rozpocząć współpracę z fotografami, i zrobiłam tak kilka sesji. Oczywiście na wszystkie jeździła ze mną Mysza. Ważnym momentem była sesja w Chorwacji – marzyłyśmy, by pojechać tam na wakacje, a nagle trafiłyśmy na fotografa, który zaproponował mi tam sesję. Siedziałyśmy sobie, był zachód słońca – nagle Judyta zaczęła mówić, że według niej miałabym szanse wygrać „Top Model”, i zaczęła nakłaniać mnie, abym się zgłosiła. Wysłałam zgłoszenie, a potem już się działo. Co prawda nie wygrałam programu, ale wygrałam miłość. Może gdyby nie ten związek, ta kariera w ogóle się nie wydarzyła.

Jakie są wasze plany po tych podwójnych zaręczynach? Planujecie już ślub?

Dopiero niedawno zamieszkałyśmy w Warszawie razem. Nie wiem jak, będzie wyglądać moje życie, ile czasu będę w domu, a ile na wyjazdach zawodowych. Choć tego się nie boimy, mieszkałyśmy już kilka miesięcy na odległość i nasz związek to przetrwał. Na ślub jeszcze przyjdzie czas, ale marzymy, by zrobić to w Las Vegas. Na razie nie chcę mówić nic więcej, rozmawiamy o tym, ale nie chcemy się spieszyć – już jesteśmy bardzo szczęśliwe.

A o czym marzysz zawodowo jako modelka, finalistka 10. edycji „Top Model”?

Właśnie wybrałam agencję modelingową i jestem bardzo zadowolona, bo są tam też takie modelki jak Anja Rubik, Zuzanna Bijoch czy Monika Jagaciak, które mają dość nietypową urodę, i wydaje mi się, że to jest idealne miejsce dla mnie. Mam ambicję, determinację i nie boję się ciężko pracować. A cała reszta nie zależy już ode mnie. Na ten moment chcę skupić się bardziej na modelingu niż influencerstwie. Mam takie duże marzenia, jak robienie pokazów dla Diora, YSL czy Gucciego. Ale na razie cieszę się z tego, co się zadziało – „Top Model” spełnił wiele moich marzeń: spotkanie z „moją” Zuzą Kołodziejczyk, sesja z Pająkiem, wyjazd na Fashion Week. No i w ogóle doszłam do finału! Pomijam już fakt, że polecieliśmy na Malediwy, gdzie widziałam rafę koralową, więc w krótkim czasie spełniło się tyle marzeń, że chwilowo nie nadążam już sobie marzyć. (śmiech)

Tekst z nr 95 / 1-2 2022.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.