Party

(Wielka Brytania, 2017), scen. i reż. S. Potter. Wyk: K. Scott Thomas, P. Clarkson, C. Jones, E. Mortimer, T. Spall. Premiera w Polsce: 5.01.2018

Jinny (Emily Mortimer) i Martha (Cherry Jones) – para lesbijek tuż po ślubie, mat. pras.

25 lat po legendarnym „Orlandzie” z Tildą Swinton, Sally Potter zaprezentowała kameralny komediodramat w gwiazdorskiej obsadzie. Tytułowe przyjęcie urządza polityczka Janet (Kristin Scott Thomas), która właśnie została ministrą zdrowia w gabinecie cieni. Sukces mają z nią świętować: apatyczny mąż (Timothy Spall), cyniczna amerykańska przyjaciółka (Patricia Clarkson) z opowiadającym frazesy niemieckim konkubentem (Bruno Ganz), para lesbijek świeżo po ślubie (Cherry Jones i Emily Mortimer), atrakcyjny bankowiec uzależniony od narkotyków (Cillian Murphy) i jego piękna żona, współpracownica Janet, która zapowiedziała, że się spóźni. Punkt wyjścia – świetny! Wiadomo, co musi być dalej – nieprzewidziane wydarzenia, ujawniane sekrety, zadawnione pretensje, które sprawią, że wszyscy uczestnicy spotkania na długo popamiętają ten wieczór. Niestety, całość szybko przestaje być interesująca, choć aktorzy robią, co mogą, żeby tchnąć nieco życia w niewiarygodne sytuacje i coraz gorsze dialogi. Scenariusz jest ewidentnie niedopracowany, a największą pomyłką było obsadzenie Spalla w roli męża głównej bohaterki. Schematyczny jest też wątek lesbijski, wręcz żenująco wypada scena, w której jedna z kobiet ma pretensje do partnerki za to, że ta prawie 40 lat temu próbowała seksu z facetem. (Krzysztof Tomasik)

Tekst z nr 71 / 1-2 2018.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.