Z SELBY WYNN SCHWARTZ, autorką eseistycznej książki „Po Safonie” o losach grupy queerowych kobiet – lesbijek i feministek – żyjących w Europie w XIX i XX w., rozmawia Małgorzata Sikora-Tarnowska

Twoja najnowsza książka „Po Safonie” to fikcyjna – ale oparta na materiałach biograficznych i źródłowych – opowieść o przeplatających się losach grupy queerowych kobiet, lesbijek i feministek, żyjących w XIX i na początku XX w. na terenie Europy, w szczególności Włoch, Francji i Wielkiej Brytanii. Zamiast skupiać się na akcji, tworzysz ich zbiorowy portret: kobiety żyją ze sobą, piszą do siebie listy, tworzą dzieła, działają politycznie… Skąd się wzięło twoje zainteresowanie queerstorią kobiet?
Zawiodła mnie do tego kręta, meandrująca ścieżka, a zaczęło się od poczucia braku. Jako pisarkę i badaczkę literatury francuskiej i włoskiej interesują mnie kontr-historie (czyli historie pisane na przekór narracjom skupionym na historii politycznej i czynach mężczyzn – przyp. red.), szczególnie historie kobiet, historie feministyczne i queerowe. Historie tych kobiet, których losy przeplatają się w „Po Safonie”, wzięły się z moich bardzo wczesnych lektur – w szczególności Virginii Woolf, w której zakochałam się, gdy byłam całkiem młoda, i swoją drogą chyba nigdy mi nie przeszło (śmiech) – jak również z moich późniejszych badań, szczególnie nad wczesną historią kina. Te ostatnie doprowadziły mnie do postaci takich jak Sarah Bernhardt czy Eleonora Duse, wielkich aktorek przełomu wieków odpowiednio z Francji i z Włoch, które żyły z kobietami. Wszystkie one zostały bohaterkami „Po Safonie”. Koniec XIX i początek XX w. w Europie to czas bardzo nasilonego fermentu intelektualnego. W dosłownym sensie wszystko zostaje wprawione w ruch i wiele osób przyczynia się do różnych jego aspektów: jedne kobiety walczą o prawo głosu, inne o edukację, inne o prawa niezamężnych matek, inne o prawo do życia bez przemocy. Wszystko to czyni ten czas ekscytującym.
Książka rozpoczyna się pod koniec XIX w. od narodzin Liny Poletti – poetki, pisarki, dramatopisarki i aktywistki, która zmarła w 1971 r. i przez całe życie wchodziła w związki z kobietami – m.in. z włoską pisarką Sibillą Aleramo, wspomnianą aktorką Eleonorą Duse i sufrażystką Eugenią Rasponi. Wszystko to niezbyt znane postacie, a jednak ich życiorysy tworzą materię książki. W jaki sposób na nie natrafiłaś?
Kultura europejska od dawna jest mi bliska – mój doktorat dotyczył średniowiecznej poezji. O Linie Poletti dowiedziałam się bardzo późno, po tym jak przeszłam wspomnianą drogę, od Sarah Bernhardt, przez Eleonorę Duse, aż po wczesną historię kina. Odkryłam, że Duse – aktorka – była zakochana w Sibilli Aleramo, pisarce i feministce, której twórczość czytałam w szkole, ale wtedy oczywiście nikt nie wspominał, że miała kochankę. Pomyślałam: „Wow! Kim była ta cała Lina Poletti, która była związana z Eleonorą Duse, która była związana z Sibillą Aleramo? Co o niej wiadomo? Musi istnieć jakieś archiwum, na pewno powstała jej biografia, jeśli nie autobiografia…”. Jakież było moje rozczarowanie, kiedy odkryłam, że nie napisano o nich zbyt wiele, nawet w języku włoskim: znalazłam tylko kilka rozdziałów książki i jeden wpis na blogu. Zakochałam się w idei Liny Poletti i chciałam dowiedzieć się o tej postaci więcej, ale niczego więcej nie znalazłam. Zaczęłam więc rekonstruować jej historię na podstawie dostępnych materiałów, tak aby tchnąć życie w jej postać i w kręgi towarzyskie, które wokół niej odkrywałam. Badania prowadziłam w językach, w których potrafi ę czytać, czyli angielskim, francuskim i włoskim. Krok po kroku odkrywałam kolejne kręgi kobiet, które wokół niej orbitowały. Z czasem okazało się, że wyczerpałam już wszystkie dostępne dla mnie źródła, odkryłam wszystko, co było do odkrycia. Wtedy przyszła świadomość, że jeśli chcę dalej zajmować się ich życiem, być może będę musiała sama je sobie wyobrazić. Uwielbiam robić research, ale zawsze przychodzi moment, kiedy chcesz wiedzieć więcej, a nic więcej nie ma. To moment, w którym musisz się pozbierać i powiedzieć sobie: „No dobrze, tutaj kończy się kraina wiedzy i odtąd rozpościera się morze niewiedzy. Teraz muszę wejść do morza”.
Dedykujesz książkę „wszystkim tym, co są Liną Poletti”. Opowiedz więcej o tej bohaterce. Czym cię zafascynowała do tego stopnia, że uczyniłaś ją centralną figurą opowieści?
Lina Poletti wydawała mi się osobą, która zamierzała być sobą wbrew wszelkim – a w każdym razie wbrew wielu – przeciwnościom losu. Jako kobieta żyjąca w XIX w. chciała być wykształcona, chciała iść na uniwersytet, chciała być dramatopisarką, chciała być poetką, chciała być z kobietami, które kochała… Chciała mieć dostęp do wiedzy i miłości oraz form życia społecznego, które nie były dane kobietom w tej epoce – a jej już zwłaszcza, jako jednej z córek w rodzinie z klasy średniej z Rawenny końca XIX w. Oczekiwano od niej, podobnie jak od jej sióstr, że będzie potulna i grzeczna, wyjdzie za mąż, kiedy jej każą, i nie będzie pragnąć dla siebie niczego więcej. A ona i tak postąpiła po swojemu. Postanowiła podążać za swoimi pragnieniami: skończyła studia, uczestniczyła w historycznym Pierwszym Narodowym Kongresie Kobiet w 1908 r., jako jedna z pierwszych kobiet we Włoszech określała się jako lesbijka. Żyła z kobietami. To uczyniło ją nie tylko niekonwencjonalną w swoich czasach, ale też myślę, że dość odważną. Była też jedną z całej konstelacji osób, głównie kobiet, które starały się rozwijać, by być osobami, którymi chciały być, nawet jeśli kazano im inaczej. Myślę, że wiele z nas poszukuje takich postaci z przeszłości, bo czytając o nich, możemy poczuć z nimi pewną ponadczasową solidarność. A to niweluje uczucie samotności, bycia pierwszą, bycia jedyną, bycia niepewną w swojej tożsamości, jakakolwiek by ona była. Możemy powiedzieć: „Ach, ale przede mną pojawiła się…, ale obok mnie jest…”.
![]() |
Powieść Selby Wynn Schwartz „Po Safonie” ukazała się w Polsce w przekładzie Kai Gucio nakładem Wydawnictwa Czarne. |
Cały wywiad do przeczytania w najnowszym numerze „Repliki”, dostępnym w PRENUMERACIE lub jako POJEDYNCZY NUMER na naszej stronie internetowej oraz w wybranych salonach prasowych.